„Chłopaków do wzięcia” Grzegorz, lepiej znany jako „Pączuś” przez lata był jednym z najpopularniejszych uczestników programu „Chłopaki do wzięcia”. Widzowie przez wiele sezonów mieli okazje śledzić miłosne perypetie Grześka. W pewnym momencie do „Pączusia” uśmiechnęło się szczęście.
Arkadiusz z Radomia wystąpił w programie "Chłopaki do wzięcia". Jakiej kobiety szuka? Arkadiusz z Radomia jest nowym bohaterem popularnego telewizyjnego programu "Chłopaki do wzięcia". Opowiedział na antenie o poszukiwaniach swojej życiowej... 9 kwietnia 2019, 11:09 Paulina Łęcka, radomska projektantka, ponownie zachwyciła swoją najnowszą kolekcją na tygodniu mody w Dubaju! Paulina Łęcka, projektantka i twórczyni marki Noza Nova, ponownie wystąpiła ze swoją najnowszą marką na International Fashion Week Dubai, czyli jednym z... 5 kwietnia 2022, 7:24 Zespół Playboys doleciał już do Miami, do USA i rozpoczyna trasę z koncertami - Jesteśmy już w Miami, mamy mega problem z zasięgiem i internetem, ale dolecieliśmy – piszą muzycy Playboys na swojej stronie społecznościowej. 1 kwietnia 2022, 11:57 Dyrektorka teatru w Radomiu Małgorzata Potocka świętowała urodziny Znana aktorka i dyrektorka teatru Powszechnego w Radomiu w ubiegłym tygodniu obchodziła swoje urodziny. Na swoim profilu napisała: „Każdy aktor chce umrzeć na... 27 sierpnia 2021, 11:37 Diana Walkiewicz wyszła za mąż! Zobacz zdjęcia ze ślubu pięknej projektantki z Radomia Diana Walkiewicz, znana projektantka mody z Radomia wyszła za mąż! Wybrankiem jej serca został Michał Wójcik. Para na dzień zaślubin wybrała nietypową datę, bo... 17 sierpnia 2021, 10:02 Karciane przygody radomskiego rapera Piotra „Kękę” Siary Znany radomski raper Piotr „Kękę” Siara przyznał się do swojej słabości do gier karcianych. 8 sierpnia 2021, 12:00 Aktor Tomasz Karolak w końcu zamierza wziąć ślub? Z kim? Plotkarskie media obiegła wiadomość, że związany z Radomiem i Skaryszewem znany aktor Tomasz Karolak wreszcie zamierza się ustatkować i wziąć ślub. Kto będzie... 6 sierpnia 2021, 11:18 Historyczna flaga Radomiaka, która przynosi zielonym szczęście. Po 36 latach znów na meczu ekstraklasy Bracia Bartosz i Przemysław Bednarczykowie z dumą wymachiwali na meczu Radomiak - Legia historyczną flagą Radomiaka, która była obecna podczas 1 -ligowych... 6 sierpnia 2021, 9:24 Płyta Piotra "Kękę" Siary pokryła się potrójną platyną. To już czwarty taki sukces artysty Album Piotra „Kękę” Siary, rapera pochodzącego z Radomia, pokryła się już potrójną platyną. Płyta „Mr Kękę” to już czwarty krążek artysty, który osiągnął taki... 1 lipca 2021, 11:54 Leandro Rossi Pereira, piłkarz Radomiaka, już z polskim obywatelstwem - Trudno sobie wyobrazić, że Radomiak Radom mógłby być w tym miejscu, w którym jest dzisiaj bez pana Leandro – powiedział wicewojewoda mazowiecki Artur... 28 czerwca 2021, 12:49 Alan Bochnak wraca do radomskiego teatru. W czym zagra przystojny aktor? Alan Bochnak, młody, utalentowany i przystojny aktor, po 5 latach wraca do radomskiego teatru. W których spektaklach go zobaczymy? 11 maja 2021, 9:45 Małgorzata Foremniak, aktorka pochodząca z Jedlińska w hitowym serialu Netflixa "Sexify". Wcieliła się w rolę terapeutki seksualnej Małgorzata Foremniak, znana polska aktorka, która pochodzi z Jedlińska w powiecie radomskim, występuje w kolejnym serialu. "Sexify" pojawiło się pod koniec... 6 maja 2021, 11:59 Wzruszający wpis radomskiego rapera Kękę. To już sześć lat bez nałogu Piotr "Kękę" Siara, znany radomski raper na swoim facebooku opublikował wzruszający tekst o tym, że minęło właśnie sześć lat bez alkoholu i narkotyków. Artysta... 29 marca 2021, 10:17 Diana Walkiewicz, radomska projektantka mody nie poddaje się atmosferze lockdownu Diana Walkiewicz, radomska projektantka mody nie poddaje się atmosferze lockdownu, który przyniosła epidemia koronawirusa. 30 października 2020, 9:42 Radomski karateka pośród gwiazd na przedpremierze "Pętli" Patryka Vegi ZDJĘCIA We wtorek wieczorem w "Złotych Tarasach" w Warszawie odbyła się przedpremiera nowego filmu Patryka Vegi. Jedną z ról drugoplanowych otrzymał trener radomskich... 2 września 2020, 13:56 Jak korzystać z radomskiego teatru w czasie pandemii? Instruuje Małgorzata Potocka, dyrektor placówki - zobacz wideo Na Facebooku radomskiego Teatru Powszechnego pojawił się wideoinstruktaż informujący o tym, jak należy się zachować chodząc do teatru. 19 czerwca 2020, 9:50 Nie umawiaj się na randkę z Gadowskim! Ktoś podszywa się pod znanego wokalistę na portalu randkowym Artur Gadowski, frontman radomskiego zespołu IRA ostrzega, że na profilu randkowym ktoś założył konto i podszywa się pod niego. 14 lutego 2020, 11:19 Tomasz Jacyków - mistrz mody i jej krytyk gościł w Teatrze Powszechnym Tomasz Jacyków - mistrz mody i jej krytyk, telewizyjny celebryta, gościł w Teatrze Powszechnym. 8 listopada 2019, 10:14 Chłopaki do wzięcia. Kolejny mieszkaniec Radomia bohaterem popularnego programu W 176 odcinku telenoweli dokumentalnej "Chłopaki do wzięcia" wystąpiło dwóch radomian. Do prezentowanego już wcześniej Arkadiusza dołączył tym razem Marcin. Jak... 29 maja 2019, 12:31
Robert, którego widzowie 'Chłopaków do wzięcia' poznali jako 'Tancerza' był związany z Zuzią. Ich małżeństwo szybko się zakończyło.
Otto Freising (XI, 21) pisze, że Awary pochodzą od Gepidów. Często walczyli z cesarzami rzymskimi, zwłaszcza z Mauritiusem, który w celu zachowania pokoju z nimi musiał płacić im znaczny hołd każdego roku. Pavel Deacon (XVII) w biografii wspomnianego Mauritiusa mówi: „Podczas cesarza Mauritiusa w 577 r. Z Narodzenia Pańskiego, Awarowie, którzy niedawno podbili najsłynniejsze miasto Europy, Sirmium, wysłali posłów do cesarza, żądając zapłaty 80 tysięcy dukatów złota, które otrzymywali co roku, a poza tym dodać kolejne 20 tysięcy. Cesarz, pragnąc zachować pokój, spełnił ich żądania.” Wkrótce potem książę Awarów Kagan (Sasapo) wysłał nowe poselstwo, domagając się zwiększenia tej kwoty o kolejne 100 tysięcy dukatów. Kiedy cesarz odmówił, Awary zniszczyły miasto Singidun (Sigidone) i zdobyły wiele miast w Illyrii, po czym cesarz zawarł pokój z Kaganem przez patrycjusza Elpidię i Komentiolę. Wkrótce jednak ponownie zerwał pokój z Mauritiusem i wysłał armię Sławian przeciwko Tracji, która dotarła do Długich Murów, powodując wielkie szkody. Cesarz nakazał strażnikom pałacu i plebsom miasta strzec długich murów, mianował komendanta Commentola i wysłał go z armią przeciwko Barbarzyńcom. Kometsiol, walcząc z wrogiem, wbrew wszelkim oczekiwaniom, złamał go, zabijając wielu i zamieniając resztę w lot; jednak w siedemnastym roku panowania Mauritiusa Kagan brutalnie zaatakował Dalmację całą swoją armią i dotarł do Balca (Balca), splądrował 40 miast w jego okręgu. Ci Awary mieszkali w Dolnej Panonii, skąd następnie zjechali do Bawarii. Byli w wielkiej przyjaźni z Dalmatyńczykami i bardzo im pomogli w walkach z Saksonami. Opat Ursberg w The Origin of the Saxons pisze, że Heinrich, syn księcia Saksonii Otto, zgromadził dużą armię, przez długi czas prowadził wojnę z Dalmatyńczykami. Kiedy siły tych ostatnich osłabły, sprowadzili Awarów przeciwko Heinrichowi. Jednak innym razem, gdy Awarowie chcieli zaatakować Saksonię dużymi siłami, ich dalmatyńscy przyjaciele zrobili z nimi bardzo źle: kiedy armia Awarów przemaszerowała przez Dalmację, zwróciła się do nich jako ich dawni przyjaciele, o pomoc Dalmatyńczycy że Awary jechali do Saksonii i że Sasi przygotowali z nimi wojnę, zamiast dać im prezent, rzucili grubego psa. Awary, zdając sobie sprawę, że to nie czas na pomszczenie zniewagi, ograniczyły się do rozśmieszenia swoich przyjaciół z Dalmacji. Peter Krusber (V) i Vidukind Holland przedstawili szczegółowy opis historii Awarów, wspominając o Alanach. Wychodząc ze Skandynawii, wspólnej ojczyzny wszystkich Sławian, Alanie zostali podzieleni na dwie części: niektórzy udali się do Azji, a Ptolemeusz umieścił ich w pobliżu Gór Hyperborejskich i, jak pisze Enea Silvio, są teraz nazywani Tatarami; druga część – w sojuszu z Vandalami i Burgundami (Burgundioni), wyparła Franków. W trzeciej książce Ptolemeusz nazywa ich Scytami: „Wówczas Amaxobowie (Ammassobi) i Scytowie Alani żyją w głębi lądu”. Julius Kapitolin w biografii Antonina Piya identyfikuje Alans jako Dacian, jednak wg Jordana i Prokopa powinni być nazywani raczej Gotami, ponieważ, jak zauważył Procopius w książce I, Wojny z Vandalami, i w innych miejscach mieli jeden i ten sam język co Goci. Ammianus Marcellinus (III) pisze o Alanach i ich miejscu zamieszkania w następujący sposób: „Alani żyją w pobliżu Amazonek, okupując ziemie na wschodzie i dzieląc je na różne plemiona lub narody, które rozciągają się w kierunku Azji do rzeki Ganges, która oddziela Indie wpada do Morza Południowego. Tak więc Alani mieszkający w obu częściach świata, aby wymienić różne plemiona, które uważam za zbędne, będąc nomadami, zajmują ogromne przestrzenie, ale wszystkie są nazywane Alanami i są zjednoczone w zwyczajach i stylu życia: nie mają chat, domów, nie przestają wędrować i karmić się mięsem i obfitymi ilościami mleka, spędzając całe życie w namiotach. Namioty te są pokryte zgiętą, drzewną korą i wędrują z nimi przez niekończące się pustynie. Przybywając na pastwisko, znajdują się wokół i jedzą w tych kibitach jak zwierzęta. Gdy pastwisko jest opuszczone, są usuwane, jak gdyby zabierały swoje miasta na te namioty: spotykają się tam mężczyźni i kobiety, rodzą i karmią tam dzieci. Gdziekolwiek pójdą, pod ich wiecznym schronieniem czują się tak, jakby byli na krawędzi. Mają dużo koni, które zawsze jeżdżą przed nimi, gdziekolwiek się udają, mają dużo koni, ponieważ wolą je od innych zwierząt. W tamtych stronach pola, trawa i owoce są zawsze obfite, dlatego gdziekolwiek się udają, nie brakuje im jedzenia. Wszystko to tworzy żyzną ziemię, obmywaną przez wiele rzek. Wszyscy, którzy nie odnoszą korzyści, przechowują swój bagaż i robią, co mogą, a także proste i łatwe zadania; młodzi ludzie uczą się jazdy konnej, ponieważ ich zdaniem chodzenie jest godne pogardy, a wszyscy są zręcznymi wojownikami. Prawie wszystkie są duże, mają piękne rysy, brązowe włosy i bardzo szybki i nieco przerażający wygląd. W sumie są oni podobni do Hunów, ale bardziej ucuywilizowani. Polując docierają do torfowiska Moei, Cieśniny Cymerskiej, Armenii i Medów. Nie należą do ludzi spokojnych, dla Alanów istnieje niebezpieczeństwo i wojna. Są uważani za szczęśliwych, którzy znajdują swoją śmierć w bitwie; ten, kto umiera na starość lub z innego powodu, jest wyrzucany jako tchórz i łajdak. Najwyższym zaszczytem, jaki otrzymują, jest zabicie wroga a jako chwalebne trofeum wieszają skalpy swoim walczącym koniom, zdzierają wrogów, których zabili z odciętych głów, i walczą dalej z tymi skalpami na koniach. Alans nie mają kościołów, świątyń, ale wyciągając miecze i wbijając je w ziemię, czczą ich jako boga Marsa, którego uważają za pasterza tych ziem, w których wędrują. Wspaniale uczą się o nadchodzących wydarzeniach: po zebraniu kilku prostych prętów w gronie, wypowiadając zaklęcia, uwalniają je w pewnym momencie – i będą wiedzieć, co powinno się wydarzyć. Należąc do wspaniałej rodziny z urodzenia, nie wiedzą, czym jest niewolnictwo i wciąż wybierają władców lub sędziów spośród najbardziej doświadczonych wojowników. ” Tak mówi o Alans Ammian. W starożytności, jak pisze Józef w siódmej księdze „wojny żydowskiej”, po opuszczeniu swojego kraju Alani zaatakowali Palestynę, Egipt i Judeę i poddali te prowincje brutalnemu zniszczeniu. Później, za czasów cesarza Wespazjana, jak mógł przeczytać Botero w Księdze I Europy, kiedy król Hyrkan otworzył dla nich przejście przez kaspijskie bramy, wywrócili Medów i Armenię do góry nogami. W późniejszych czasach Alanowie służyli Rzymianom, którzy płacili im pensję i zyskali sławę jako dzielni wojownicy: Ammianus w książce XXXI opisuje ich jako najzdolniejszych wojowników, silnych i doświadczonych w wojnach. Gotowie, po kilku nieudanych próbach penetracji Tracji, zostali ostatecznie zmuszeni do zwrócenia się o pomoc do Alanów, którzy w nadziei na wydobycie zgodzili się i tym razem próba zakończyła się sukcesem. Cesarze Domicjan i Traian wielokrotnie walczyli z Alanami, którzy zabrali Konstantynopol pod panowanie cesarza Decjusza. Cesarz Adrian, widząc, że ten lud ciężko pokonać, próbował, jak pisze opat Prumski (V, 9), pokonać go za pomocą darów; Podobnie zrobił cesarz Gracjan, jak pisze Paul Deacon w księdze II. Cesarz Gordian próbował pokonać ich za pomocą sił wojskowych, ale został przez nich pokonany. Jak pisze Suffried z Meissen, cesarz Walentynian, daremnie próbując pokonać Alanów, wydał edykt, zgodnie z którym ci, którzy ich pokonają, zostaną zwolnieni z płacenia daniny przez okres 10 lat. Wtedy część Germanów, chcąc zdobyć to honorowe prawo, wykazali się znacznymi umiejętnościami wojskowymi i męstwem i byli w stanie pokonać Alanów, za co zostali nazwani Frankami. Sam Walentynian, ponownie rozpoczynając wojnę z Alanami, został pokonany i, jak pisze Irenicus (VI), został uduszony na rozkaz króla Barbogasta (Barbogasto). Potem Alanii, zjednoczeni z innymi Sławianami, mianowicie Vandalami, Burgundami i Suevami, pod dowództwem dowódcy Sangibana, pojmali Galię, a stamtąd udali się do Hiszpanii, gdzie zajęli jedną z części tego królestwa, później zwaną Goti – Alania, lub jako zniekształconą według Irenicusa nazywa się dzisiaj Katalonia lub Katalonia. W tym samym czasie nie uspokoili się i zaatakowali Portugalię, gdzie zdobyli miasto Emeritus Augustus z całą Galicją, co można przeczytać w Epitome Conrada Peitingera. Tam na chwilę założyli swoje królestwo. Jak pisze Luitprand z Pawii (V), około 823 roku Narodzenia Pańskiego, Radomir, najbardziej chrześcijański król Galicji, pokonał króla Pawii Abdarę. Ta część Alanów, która pozostała w ich ojczyźnie na Sarmacji, została wytępiona przez sąsiednie plemiona, a teraz nikt nie mieszka w ich kraju, z wyjątkiem, jak pisze Mechowski, od czasu do czasu przechodzą tamtędy Kozacy. Sławianie to Bastarnowie i Peucyny, jak donosi Biondo w pierwszej księdze pierwszej dekady, żyjący na obszarze, który zaczyna się od gór Pevkinsky lub Karpat, i rozciąga się do Wielkiego Morza między ujściami Istry i Borisphen. Dionizjos Grek, Strabo i Ptolemeusz, mówiąc o Bastarnach i Peucyni, twierdzą, że byli to ludzie, którzy żyli aż do wybrzeża całego bagien Meotian. Według Justina pierwsza kampania Bastarnas była przeciwko Dacianom i całkiem szczęśliwie zakończyła się dla nich. Później walczyli z Paulem Emilie, który, jak pisze Plutarch w swojej biografii, zniszczył 10 tysięcy ich jeźdźców w bitwie. Orosius (IV), Eutropius i inni piszą, że najsilniejsze plemię Bastarna wyszło z Istrii w konsulacie Lepidy (za namową Perseusza) i ponownie zaatakowało rzymskie posiadłości. Trebellius Pollion pisze, że cesarz Klaudiusz walczył z Bastarnami. Wcześniej Bastarnowie zostali pokonani przez Pompejusza i Cezara. Później zbuntowali się przeciwko cesarzowi Augustowi, jak pisze Flor. Plutarch jednak wyraźnie mówi, że w wojnie z Mitrydami Rzymianie byli bliscy klęski i tylko pomoc Sławian, a mianowicie wspomnianych Bastarnów i Sarmatów, którzy sprzeciwiali się Mitrydatom, uratowała ich. Plutarch opowiada o tym szczegółowo w swoim traktacie O szczęściu Rzymian. W końcu, wyczerpani ciągłymi wojnami, Bastarnowie zostali wydaleni ze swoich ziem przodków i, według Bonfiniego, przenieśli się do życia na Węgrzech, i na Wyspę Dunaju (l’lsola del Danubio), gdzie wkrótce dobrowolnie przyjęli wiarę katolicką. Sławianie lub jak Regino Melanchleiny lub eminkhleny, jak pisze Karl Vagriysky (IV), wielokrotnie przekraczali Istres i atakowali strzegących go rzymskich żołnierzy. Melanchlean Ptolemeusz umieszcza na 2. mapie Azji obok Alanów, Wołgi i Amazonek, słynnych wojowniczek. Stamtąd, z czasem, jak donosi Johann Goropii (VII „Gotodanyk”), przenieśli się do życia na granicach Podola, na przestronnych równinach, dogodnych dla pastwisk. Ludovik Tsrievich (Ceruino) pisze, że ci Sławianie ukryli i splądrowali miasto Salona, dawną rezydencję królów Dalmacji i, jak pisze Strabo, stocznię (Arsenale) floty Dalmacji. Salon był także rzymską kolonią i nazywał się Marcia Julius, co widać po jednym starożytnym epigramie umieszczonym w Madzoki na 28 stronie. To miasto, według niektórych pisarzy, miało obwód około piętnastu mil i słynęło z wojen z różnymi narodami i imperiami. Według Pliniusza (III, 20), był 222 mil od Zadaru, a sprawiedliwość była tam administrowana dla różnych ludów podzielonych na 744 decurii. Pomimo tego, że to miasto wielokrotnie odważnie odpierało ataki Rzymian i innych dzielnych ludów, ostatecznie zostało zabrane i zniszczone przez niezwyciężonych Sławian – wspomniał Ukrani, który według Karla Vagriyskiego często zdradzał niemal całą Dalmację, by okrutnie ograbić. Sławianie Hirry i Skirry, jak pisze Jan Dubraviy w „Czechach” (I), mieszkali nad Wisłą. Po opuszczeniu tych ziem Hirry służyły jako najemnicy różnych władców. Od czasu do czasu, zjednoczeni z Alanami i Gotami, walczyli z Rzymianami, aż wraz z innymi Sarmatami (mówi Dubraviy) osiedlili się w Ilirii i Istrii. Gdy synowie Attyli zostali pokonani, Skyrrowie zdobyli Górną Mezję, jak pisze Johann Naukler w XVI pokoleniu, a później pozostali tam. Sławianie, Finowie lub Fennowie byli najbardziej północnymi ludźmi, zajmującymi ledwie nadającą się do zamieszkania część świata. Byli dobrymi łucznikami, a pod względem szybkości rzucania lotkami nie byli równi na całym świecie. W bitwie używali dużych i szerokich strzał, uprawiali czary i byli godnymi pozazdroszczenia łowcami. Przemieszczając się z miejsca na miejsce, nie mieli określonego miejsca zamieszkania – z pomocą zakrzywionych desek poruszali się po zboczach pokrytych śniegiem gór. Kiedy uciekali przed wrogiem lub go ścigali, nie mieli sobie równych wśród śmiertelników. Kiedy Svev Arngrim, który później został zięciem duńskiego króla Frotona, zaatakował ich i złamał, Finowie uciekli i rzucili trzy kamienie na twarz wroga, co wydawało się prześladowcom niezdobytym górom. Armia Arngrima powstrzymała prześladowania, wierząc, że z powodu gór nie mogą się ruszyć. Następnego dnia Finowie ponownie walczyli z wrogiem, ale ponownie ponieśli porażkę. Uciekając rzucili trochę śniegu na ziemię, która wydawała się nieprzyjacielowi wielką i szeroką rzeką, a ta rzeka ukryła ich przed wzrokiem wroga. Kiedy zostali pokonani po raz trzeci, nie wykorzystując swojej magii, poddali się i prawie stali się wasalem duńskiego królestwa. W tym czasie ich królem był Tengil. Zdarzenia te, według Saxo Grammar (V), miały miejsce na krótko przed przyjściem Chrystusa na ziemię. Dacianie, którzy ze względu na swoje pochodzenie byli prawdziwymi Sławianami, według Jordana Pavel Varnefrid i Jerome w komentarzach do Euzebiusza, również wyszli ze Skandynawii. Oddzieleni od reszty wydalili północno-wschodnie wybrzeże Dunaju i zgodnie z jednomyślną opinią wszystkich historyków osiedlili się tam na zawsze. Z tego powodu, za cesarza Vittellina, zgodnie ze świadectwem poety Stacii, żyli już na tych brzegach. Eutropius w „[Redukcji] historii Rzymu” (VII) mówi, że Daci zniszczyli Konsula Apiusa Sabina i prefekta Praororium Corneliusa Fuska z dużą armią rzymską. Kraj Dacji miał obwód tysiąca mil. Tam walczyli z cesarzem Trajanem, który po zbudowaniu mostu przez Dunaj, którego pozostałości są nadal widoczne, wziął osobistą rolę w wojnie i pokonał króla Detsebala. Cesarz Domicjan, który świętował nad nimi fałszywy triumf, walczył z Dakami, chociaż był bardziej pokonany niż zwycięzca. Po pokonaniu Daków cesarz Traian, widząc, że ich kraj został spustoszony i prawie wyludniony z powodu ciągłych wojen, wysłał imigrantów z całego imperium, jak pisze Eutropius w VII książce. Dlatego teraz w Dacii mówi się językiem, który wydaje się składać z wielu innych języków. Język niemiecki został wprowadzony po raz pierwszy w Dacji pod rządami Karola Wielkiego, który, zgodnie ze świadectwem Johanna Avbanusa (III, 5), wysłał niemieckich imigrantów, którzy mieszkają w siedmiu fortecach i nazywają się Zibenburzhtsy (Seibenburgesi) tym regionom. Niemniej jednak, w języku używanym obecnie w Dacji, istnieje wiele słowiańskich słów. Sława i chwała Sławian w dużej mierze przyczyniła się do powstania Normanów, którzy, jak pokazaliśmy, byli Sławianami. Pisarze, w szczególności Pierfrancesco Jambulari (I), opowiadają o swoim pochodzeniu: „Mniej więcej w czasie śmierci cesarza Ludwika I, a mianowicie w 840 r., Wojska skandynawskie opuściły korsarzy, zwanych przez Franków Normanami, „Ludzie z północy”. Dokonując niszczycielskich nalotów na wybrzeże Francji i Niemiec i wspinając się na wielkie rzeki głęboko w głąb lądu, nie tylko złamali Frisoni, ale także spalili Hamburg, oblegali Kolonię w Niemczech i zdobyli Nevstriję, zwaną teraz Normandią, we Franci. Kradzieże i najazdy Normanów trwały do 887 roku, kiedy Rollon, który później otrzymał imię Robert, z armią nowych Normanów udał się do Anglii, ale odrzucony przez Brytyjczyków przybył z armią w pobliskim regionie Francji, gdzie przez wiele lat osiedlali się mieszkał jego Normanowie. Natychmiast łącząc się z nimi i zdobywając prawie całą ziemię od Zatoki Saint-Malo do Sekwany, którą starożytni dawniej nazywali Sekwanę, Rollon ruszył wyżej wymienioną rzeką i dotarł do Rouen. Zatrzymując się w tym mieście, zamówił obóz i czekał. Ponieważ nikt nie przybył do [miasta], aby pomóc, Rollon objął go w pewnych warunkach. Tak więc, opanowując tak duże i bogate miasto, Rollon nie chciał już angażować się w napad na morze. Jego duch pragnął wielkości: wierząc, że z łatwością zdobędzie całe królestwo Franków dzięki ogromnej przewadze, jaką stanowiła obecność trzech żeglownych rzek Sekwany, Ery i Garonne, Rollon wysłał do domu po posiłki. Kiedy przybyły posiłki, zdecydowanie przesunął flotę w górę Ery, a silna armia przeleciała przez okolicę, dokonując niszczycielskich nalotów wokół, okradając, zabijając, zdradzając wszystko, co może być przydatne lub do pewnego stopnia wygodne. dla przeciwnika. Król Franków, który rządził w tym czasie, Karol wysłał do niego posłów z prośbą o zawieszenie broni na trzy miesiące i łatwo uzyskał zgodę, ponieważ Norman ze swoją armią potrzebował odpoczynku i uzupełnienia sił. Gdy tylko rozejm dobiegł końca, Rollon ruszył dalej i oblegał Paryż; i być może opanowałby go, gdyby nie odwaga mieszczan. Ostrzegł, że książę Burgundii Richard i hrabia de Poitiers Ebl (Ebalo) przyszedł im z pomocą, poszli na tyły Normanów, którzy zwrócili się w stronę nowego wroga, pokonali ich zabijając wielu wrogów. Rollon, rozwścieczony porażką, gdy tylko zdołał odzyskać siły, wydał rozkaz wszystkim żołnierzom, aby nie mieli litości i nie patrzyli ani na płeć, ani na wiek, ani na religie, ale aby zabić każdego, kto wpadnie w ich ręce, okrada, pali i zniszcz wszystko na swojej drodze. Wojownicy, wykonując rozkaz i znacznie dalej, zaczęli burzyć i poziomować wszystko wokół. Karl, wezwany przez baronów, aby położyć kres tej dewastacji, widząc niemożność konfrontacji z wrogiem z pomocą siły, próbował ponownie negocjować ze swoim zwycięskim wrogiem. Ostatecznie uzgodniono, że Rollon, przyjmując wiarę chrześcijańską, otrzyma rękę córki Carla Giseli (Cilia) i Bretanii oraz Normandii jako posag z obowiązkiem zapłaty francuskiej koronie niewielkiego rocznego znaku w uznaniu prawa do posiadania przez miłość, a nie broń. Po czym strony zawarły pokój i związały się. Tak więc Rollon został ochrzczony i od tego czasu zaczął nazywać się Robertem na cześć hrabiego de Poitiers Roberta, który był jego następcą podczas chrztu. Zmienił także nazwę kraju, nazywając region, który wcześniej nazywał się Nevstriya, jako Normandia. Ci, którzy chcą dowiedzieć się o innych wojnach i kampaniach Normanów przeciwko cesarzom rzymskim, radzę przeczytać opata Regino i opata Prumskiego, którzy w najbardziej ostrożny sposób opisali historię Normanów. Teraz zwracamy się od nich do Marcomanów i Quadów, którzy zasłynęli ze swojej siły militarnej, a o Bułgarach opowiemy w osobnym traktacie na końcu tej książki. Marcomanni byli Vandalami lub Sławianami, jak pisze Albert Krantz we wstępie do „Saksonii” i Suffried Petri w drugiej książce. Plemię sławiańskie, jak zauważył Wolfgang Latius (IX), to również Quadi. Oddzieleni od reszty Vandali, Markomanie toczyli starożytne bitwy, i wypędzili najzacieklejszych ludzi, którzy wypędzili ich z ziem przodków i opanowali je, jak pisze Suffried. We wskazanym miejscu pisze: „Starożytni Boi zostali wygnani przez Marcomanów, czyli Vandali, którzy wciąż posiadają Czechy, więc Bohemians są Vandalami. Starożytna nazwa kraju została zachowana, a teraz ci, którzy byli Marcomans, lub bardziej ogólnie Vandale, mówili tym samym językiem i to potwierdza ich pochodzenie. Byli właścicielami całego kraju, który jest teraz podzielony na Morawy, Czechy i Dolną Austrię. ” Była to pierwsza rezydencja Markomanów, jak pokazuje Cornelius Tacitus, mówiąc: „Markomanie zdobyli swoją pierwszą chwałę, władzę i miejsce zamieszkania przez dzielność, po tym, jak wdali się z nami w walki”. Drugim miejscem zamieszkania był kraj Trevera. Migracja Marcomanni odbyła się tam w dwóch etapach: pierwszy był pod dowództwem króla Marcomans Sueva Ariovista, drugi pod rządami Tyberiusza, który według Svetony przesiedlił wielu Germanów. Trzecia rezydencja Marcomanni znajdowała się w Dacii Nadbrzeżnej (Dacia Ripense), gdzie przebiegają granice Węgier i Transylwanii. Wspomina o tym Cornelius Tacitus (II). Czwarta rezydencja znajdowała się w Górnej Panonii, gdzie obecnie znajduje się Austria i część Księstwa Styrii. Do tego regionu, o ile mogłem się tego dowiedzieć, Markomanie przeprowadzili się cztery razy. Po raz pierwszy, jak pisze Tacyt (II), zostali oni przeniesieni przez cesarza Klaudiusza. Za drugim razem, według Juliusa Kapitoliny, sami pojmali Górną Panonię i Valerię. Po raz trzeci cesarz Gallien przedstawił Górną Panonię i Valerię swojemu zięciowi, królowi Marcomanni. Tak pisze Sekstus Aureliusz. Wreszcie, jak zauważył Marcellinus w kilku miejscach, cesarz Walentynian miał wiele kłopotów z Marcomanni w Panonii i Valerii. Odnalazłem również odniesienia do faktu, że w czasach cesarzy Juliusz i Oktawian, Marcomanni i Kwady mieszkali w niektórych rejonach Panonii, ale te obszary zostały im odebrane przez Oktawiana i Tyberiusza. Jednak pod Adrianą zwrócili je sobie. Cesarz Mark Antonin (Antonio) ponownie zmusił ich do opuszczenia tych ziem aż do czasu komodora i Bassiana. Później, jak pisze Sextus Rufus, zostali wygnani przez cesarza Aleksandra. Piąta siedziba Marcomanni i quadów znajdowała się na Śląsku i Marka Brandeburga nad Odrą. Szósty jest w kraju trevera, jak pisze Widukind w biografii Heinricha i Otto. Ich siódma siedziba znajdowała się w Belgica nad morzem. Ósma, ostatnia, ale jedna, znajduje się na wybrzeżu Morza Niemieckiego między Danią a Flandrią. Zgodnie ze świadectwem historyków, we wszystkich wymienionych miejscach zamieszkania, Markomanie słynęli ze swoich militarnych wyczynów. Często walczyli z Rzymianami, i budzili ich strach. Na krótko przed tym, jak Marek Antoniudsz został cesarzem, Marcomanni, w sojuszu z Sarmatami, Vandalami, Qwadami i innymi Sławianami, przekroczył Dunaj, zajął Panonię i zabili 20 tysięcy Rzymian. Jak świadczy Aukian w dialogu „Aleksander”, pod dowództwem Marka Antonina, Rzymianie zostali zmuszeni do walki z tym ludem. Pisze on: „Mark Antonin, po rozbiciu Marcomanów, Quadów i Sarmatów, uwolnił Pannonię od niewoli”. O tym, ile potu i krwi Rzymianie rzucili, by osiągnąć to zwycięstwo, Julius Kapitolin bardzo dobrze pokazuje w swojej historii życia: „Mark Antoniusz, wydając cały swój skarb na tę wojnę i nie chcąc w żaden sposób uciekać się do dodatkowych rekwizycji od rzymskich poddanych, zaaranżowanych na Forum Trajana handlujące i sprzedające całą cesarską biżuterię, złote, kryształowe i murrinowe misy, srebrne naczynia, jedwabne i tkane złotem ubrania jego żony, ozdobione perłami i kamieniami szlachetnymi. Pozbawił się także wszystkich posągów najlepszych mistrzów tej sztuki ”. A potem dodaje: Uzbroił gladiatorów, nazywając ich„ zobowiązującymi ”, wynajętymi Dalmatami, Dardanami, Diogynitami i Germanami”. Krótko mówiąc, dołożył wszelkich możliwych starań, aby przygotować tę wojnę, o której wspominają również Svida i Lucian w dialogu „Aleksander”. Jednakże, jak pisze Orosius (VII, 9), Markomanie zostali pokonani dzięki boskiej opatrzności, a nie męstwu Marka. W rzeczywistości rzymska armia, penetrując ziemie Quadów, została poddana takiemu oblężeniu przez niezliczone zbuntowane plemiona barbarzyńców, mianowicie: Marcomans, Quady, Vandale, Sarmaci i Svets, Lucian, poganin i najgorszy wróg chrześcijańskiego imienia, pisał że to zwycięstwo przypadło Markowi dzięki wyroczni Apolla. Ta wojna Marka Antoniusza z Marcomanni, jak pisze Suetonius Tranquill w biografii tego cesarza i Eutropiusa (VIII), była największą i najważniejszą ze wszystkich wojen prowadzonych przez Rzymian i była nie mniej ważna niż wojny z Kartagińczykami. Według Marka nie było takich ludzi, którzy przynosiliby więcej niepokoju i szkód w Imperium Rzymskim niż Markomani. Jak pisze Marcellinus (XXII), Mark, przechodząc przez Palestynę w drodze do Egiptu, zirytowany niepokojem wśród Żydów, zawołał: „Marcomanni, Quadi iSarmaci! Nadal uważam tych ludzi za bardziej niespokojnych i irytujących niż ty! ” Pomimo wspomnianej porażki w wojnie z Rzymianami, Markomani nie przestawał niszczyć rzymskich prowincji. Pod rządami cesarza Commodusa poddali Imperium Rzymskie tak silnemu atakowi, że według Sekstusa Rufusa, Commodus był zmuszony zawrzeć z nimi pokój i co roku płacić znaczną daninę, ponownie dając im część Panonii do Dunaju. Tak więc, kiedy Markomanie ustalili swoją władzę nad Pannonią, rozpoczęli wojnę z cesarzem Aurelianem, który, jak napisał Vopisk w swojej biografii, nie dał im właściwego odparcia i pozwolił im wejść do Włoch, gdzie zdewastowali wszystkie okolice Mediolanu. Jednak później, kiedy pojmali Retję z Noricum, zostali pokonani przez Walentyniana – pisze o tym Jambulari (II). Pod rządami cesarzy Halle i Constantine, Zonara (III, IV) pisze, że Quady, w sojuszu z Sarmatami, dokonały bezczelnego nalotu, splądrowali Pannonię i Górną Mezję, a następnie często powtarzali swoje naloty. Aby chronić te prowincje, jak pisze Jambulari (II), Rzymianie zostali zmuszeni do utrzymania tam Duca. Według Johanna Cocleusa i Botero, ojczyzną Quadi, był region położony między Czechami a Polską, a później zwany Śląskiem. Czesi nadali jej tę nazwę: jak pisze Jan Dubraviy w „Czechach” (VIII), Czesi, widząc, że wielu ludzi z Misny, Pomorza i wielu innych obszarów zaczęło przenosić się do ojczyzny quadów, nazywali ich w swoich „łzach” językowych co oznacza „ludzie, którzy jak węże” „wspięli się na te ziemie”. Jednak początkowo, jak napisał Riccardo Bartolini (VIII), nazywano ich „Łysej” (Lysij), a potem Ślązacy (Ślesi). Pierwszym z królów Marco-Rzymian, którzy panowali na Łabie, w Czechach, na Morawach i w Austrii, od czasu ustanowienia autokracji Rzymian, był Morobuduo. Przeniósł Marcomanów do Czech, jak pisze Strabo w geografii (VII). Tyberiusz zaatakował tego króla i w tamtych czasach Marcomanni, jak pisze Wellay Paterkul (II), byli zachwyceni samym Imperium Rzymskim. Catualda (Cataualda), wydalając Maroboda, który żył przez wiele lat na wygnaniu w Rawennie, został królem Marcomanni. Wspomina o tym Cornelius Tacitus w Historia Augusta (II). Po regułach Catualda, Vibilius (Giubilio), który wydalił Catualdę i zmusił go do spędzenia reszty dni we Frejus (Freio) w prowincji Narbonne. Po śmierci Vibilii, dzięki łasce cesarza Tyberiusza, Vannius został mianowany królem, który rządził jako Marcomanni i Sweve przez czterdzieści lat, dopóki nie został wydalony przez swoich wujów z matki Vangone i Sidone. Po klęsce w bitwie, jak piszą Tacyt (II) i Pliniusz (III, 12), Vannius otrzymał ziemię od Rzymian w Panonii, gdzie mieszkał przez resztę swoich dni. Następnie, według Tacyta (XIX), do czasów cesarza Wespesiana Markomanie i Szwedzi byli rządzeni przez Sidona (Sido) i Italo. Varaberto, szósty król Marcomanni, był pod rządami cesarza Marka Antoninusa i prowadził z nim wojnę, jak piszą Lucian i Kapitolin, przez trzy lata z rzędu. Po Varabert, Brand (Brando) rządził jako Markoman, który według niektórych zbudował Brandenburgię, którą Widukind nazywa miastem Braniborians (Brannaburij). Według Dioklecjana, według Jordana, Gunterich i Arderich rządzili jako Marcomans i Suevs. Po nich był Salonin, którego córka o imieniu Pipa wyszła za mąż za cesarza Gallienusa, jak wspomniał Sekstus Aureliusz. Po śmierci Salonina rządzili Artamund (Hartamundo) i Kariovist (Cariovisto), którzy przyszli z pomocą cesarzowi Aurelianu przeciwko Gotom, gdy walczył z nimi w Illyricum. W tym czasie Marcomanni opuścili swój kraj: jeden z nich przeniósł się do Rezii, a drugi do Valerii i Posavsky Panonii (Pannonia Sauia). Pierwszym królem tych, którzy okupowali Valerię i Posaviyu (Sauia) był Gabinius, o którym wspomina Marcellinus. Po Gabiniusie królował Juninund (Chunimundo), który został pokonany przez Teodomira, króla Ostrogotów i ojca Teoderyka z Werony (Bernense). Jego następcami byli Ahiulf i Rimismund (Romismundo), o których wspominają Jordan i Procopius. Inne akty i wojny Marcomanni można znaleźć w Dion i Wolfgang Lazius. Dodamy tutaj kilka liter, które Marcomans użył podczas pisania. Listy te znaleziono w starych kronikach frankońskich, które zawierały również genealogię Karola Wielkiego. Reszta lister, jak pisze Latius, nie poddała się lekturze z powodu zniszczenia księgi, w której znaleziono również wspomniane wyżej. Jednak Yeremey Russky, w miejscu, w którym mówi o Markomanach, mówi, że nie było dużej różnicy między literami Markomanów i Sławian. Dla samych Słowian zwycięstwo pozostało – Gotowie, Vandale, Marcomany i inne wymienione przez nas narody, które mówili tym samym językiem ze Sławianami, obalali i podporządkowali imperia i królestwa niemal całego świata, ale zaczęli kłócić się z innymi Sławianami i stracił wszystkie podbite ziemie, jak opisano szczegółowo powyżej. Tylko Słwianie byli w stanie utrzymać i utrzymać w mocy te kraje i królestwa, które niegdyś ogarnęły lub obrabowały zarówno wymienione, jak i inne narody, zachowując w nich swoją tradycję, imię i język. Do dumy i chwały plemienia słowiańskiego dodaje fakt, że nie tylko mężczyźni, ale także ich kobiety były bardzo wojownicze, takie jak słynne i dzielne Amazonki. Karl Vagriysky i Johann Horopii (VIII „Amazonika”) piszą, że Amazonki były żonami Sarmatów. Świadczy o tym także ich miejsce zamieszkania – nad Wołgą między Melanhlenami a Serbami (Sirbi), którzy, jak pokazaliśmy, były Sławianami. Jordan i Hartman Schedel w ilustrowanej „Kronice” wierzą, że Amazonki były walecznymi żonami, a zatem wraz z mężami walczyli w męskim stroju przeciwko cesarzowi Aurelianowi. Niezależnie od tego nie można zaprzeczyć, że Amazonki były sławiańskie. Po tym, jak ich mężowie zostali zdradziecko zabici, Amazonki, zabierając broń i atakując wroga prawdziwie męską sprawnością, w pełni pomściły śmierć swoich mężów. Później, stając się doświadczonymi wojownikami, Amazonki pod dowództwem królowej Marpezii zrobiły tak wielki marsz do granic Azji, że Marpezii słusznie można postawić na równi z najlepszymi generałami i cesarzami. W rzeczywistości zwyciężyło aż do gór Kaukazu, zaprowadzając pokój z jednym i podbijając innych. Jej pobyt dał powód, by najlepsi poeci nazwali ją jednym z klifów. Stamtąd Amazonki, jak potężna rzeka, zalały całą Azję Mniejszą i podbiły Armenię, Galację, Syrię, Cylicję, Persję (Persję) i inne potężne kraje Azji. Osiedliwszy się na tych ziemiach, zbudowali wiele pięknych miast i zbudowali potężne cytadele i fortece. Wśród innych wspaniałych dzieł Amazonki założyły dwa słynne miasta – Smyrnę i Efez, aw tym drugim, na cześć bogini Diany, którą czcili głęboko z powodu ich wrodzonej gorliwości w łowiectwie i łucznictwie, zbudowali tę samą świątynię, której piękno było zdumione cały świat. Później został podpalony przez pewnego Herostratusa, który chciał uwiecznić jego imię takim aktem. Ponadto królowie Grecji, przerażeni mocą Amazonek, wysłali przeciwko nim najlepszego dowódcę Herkulesa. Później Amazonki prowadzone przez Penthesilea (Pantasilea) przybyły z pomocą Trojanom przeciwko Grekom i istniały do czasów Aleksandra Wielkiego. Dowiedziawszy się o jego niezwyciężeniu, Królowa Amazonki, Calestre lub Minutia, jak pisze Justin, nie mogła znaleźć dla siebie miejsca, dopóki w towarzystwie 300 tysięcy kobiet nie przyjdzie do niego, spędzając po drodze 30 dni. Wierzyła, że zdobędzie wielkie szczęście, rodząc dzieci od tak potężnego władcy i autokraty całego świata, które odziedziczą jej ojcowską siłę i męstwo. Po spędzeniu 14 dni z rzędu w ramionach Aleksandra i poczuciu ciąży, pośpiesznie wróciła do swojego królestwa. Tam wkrótce zginęła, a wraz z nią wyścig Amazonek prawie się zatrzymał. Ale jak nie wspomnieć o Tamir, królowej Massagetów (którzy, według Ammianus Marcellinus, byli Alanami. Marcellin śledzi autora Farasman Grek, wspomniany przez Dion w historii życia cesarza Hadriana), który dał tak odważne odparcie perskiego króla Cyrusa i ostatecznie pozbawił go życia? Jeśli ktoś się sprzeciwi i powie, że Tamira była królową Scytów, odpowiem, że Józef w rozdziale 2 XI książki „Starożytności żydowskie” twierdzi, że Cyrus poprowadził armię przeciwko Massagetom, którzy, jak mówi, zostali pozbawieni życia. Alkida Gotyanka była również bardzo sławna, a więc sławiańska. Jak pisze Olaf Magnus (V, 23), po raz pierwszy zaangażowała się w rzemiosło korsarza, otaczając się mnóstwem takich dziewczyn jak ona. Kiedy pewnego dnia natknęła się na flotyllę prowadzoną przez mężczyzn, od których zginął naczelny wódz, mężczyźni, uderzeni siłą, pięknem i męstwem, wybrali ją na miejsce zmarłego dowódcy floty. W tamtych czasach, gdy Szwedzki Król Pierścień (Ringone) prowadził wojnę z duńskim królem Haraldem (Araldo), słowiańskie kobiety, zajmując stronę Haralda, służyły mu w tej wojnie nie tylko jako zwykli wojownicy, ale (ponieważ było ich wiele) pełniły obowiązki przywódców wojskowych. Albert Kranz pisze o tym w Vandalia (I, 12) i Olaf Magnus (V, 8). W tej wojnie szczególnie sławne były sławiańskie kobiety Het (Tetta) i Visna (Visna), które były wojownicze z natury, doświadczone na wojnie i odważne w duchu. Het dowodziła dużą częścią armii, a Visna nosiła główny sztandar, który straciła w potyczce prawą i odciętą przez giganta Starcade (Starcatero), rękę dowódcę armii Svev. Amazonki i dziewice w Czechach nie były gorsze od męstwa Amazonki, które, jak pisaliśmy powyżej, obejmując broń i wydalając mężczyzn, rządziły królestwem przez 7 lat. Kinana (Cinane) Macedonka (a więc, jak wkrótce pokażemy, Sławianka), siostra Aleksandra Wielkiego, jak druga Marpezii, dowodzona przez wojska, walczyła z wrogiem i zabiła Iliryjską królową Carię własnymi rękami. Tevta, żona iliryjskiego cara Agrona, po śmierci męża przez długi czas rządzona przez Dalmatyńczyków, najbardziej dzielnych ludzi, którzy wielokrotnie pokonywali Rzymian, z którymi Tevta prowadził wiele wojen, a nie bez męstwa, o czym świadczy Polybius (III). A miasto Salon w Dalmacji było w stanie uwolnić się od długiego oblężenia [wojska] cesarza Oktawiana tylko dzięki swoim kobietom. Dion (XL) opowiada o tym w ten sposób: „Mieszkańcy Salony, idąc do ostatnich za fortyfikacjami razem ze swoimi żonami, gwałtownie ich zaatakowali i dokonali wielkiego aktu: żony w czarnych szatach z płynącymi włosami i pochodniami w rękach, to znaczy w w formie, która sprawiała wrażenie najbardziej przerażające, włamali się do obozu wroga o północy i, oszołomieni przez strażników, którym, prawdę mówiąc, wydawali się diabłami, w jednej chwili podpalili go ze wszystkich stron. Mężczyźni, którzy za nimi podążyli, wymordowali większość żołnierzy obudzonych tym podnieceniem, a także większość śpiących i zdobyli obóz z portem, w którym stała flota Oktawiana ”. Gloryfikował Sławian Dion w książce LVI, widząc, że ich mężowie chcą zawrzeć pokój z Rzymianami i stać się ich poddanymi, dołączyli do rzymskich uciekinierów, którzy byli w Ardubie i poszli z nimi przeciwko mieszkańcom miasta. Cierpiąc porażkę w starciu i widząc, że ich mężowie chcą być posłuszni Rzymianom, kobiety kochające wolność zdecydowanie zdecydowały się zrobić wszystko, ale nie podporządkować się. Chwytając swoje dzieci, rzucili je w ogień albo do rzeki, powtarzając wyczyn Iliryjskiego dardanoka, który, jak mówi Dion, uważał niewolnictwo za największy wstyd. Złapani w beznadziejną sytuację, kiedy nie można było uniknąć niewolnictwa, dardankowie wzięli swoje dzieci w ramiona i rzucając je do basenu, wykrzyknęli: „Teraz naprawdę nie powinniście być niewolnikami. Zanim przejdziesz ścieżką tego nieszczęsnego życia, ty, wciąż pozostań wolny” Prawie tak samo postąpiły dalmatyńskie kobiety (jak pisze Arnold Pontak Bordeaux w Traktacie o zmieniających się stanach) – widząc, że ich mężom zabrakło strzał, chwycili swoje dzieci i „zabijając ich uderzeniem w ziemię, a potem rzuciły w twarz do wroga.” Opisuje również Flor, mówiąc, że byli Ilirami. Celowo pomijając wiele innych przykładów siły i męstwa Sławian, zwrócę się teraz do innych narodów, które mimo, że nie wyszły ze Skandynawii, to jednak wszystkie były z rodzaju sławiańskiego. ciąg dalszy nastapi za jakiś miesiąc…. Szafarzyk napisał epokowe dzieło pt Starożytnosci Słowiańskie 1500 stron w 2 częściach, u nas nie wiem czemu niedoceniane, a może i wiem czemu ….bo o scytyjskim psie napisał garść prawdy powołując się na żródła haha, nomad i brudas lubiący pić z czaszki zamiast z kubka nie był, nie jest i nie będzie Sławianinem a wszyscy którzy mówią że był Sławianinem są idiotami których trzeba tępić z całą mocą i obnażać to że gadają głupoty, paru głąbów brylujących na facebooku tym że znają numerki haplogrup chce zmieniać literką i cyferką R1a historię, ośmieszają się i tyle, to że Frankeinstein ze stepu miewał czasem R1a świadczy tylko o tym że tysiące lat temu on i Sławianin z R1a mieli wspólnego przodka,ta cyferka i literka nie robi z żadnego Scyty Sławianina. Scyci ze skóry zabitych wrogów robili np. rękawiczki a gdy umarł król zabijali 50 sług i zażynali 50 koni które wypatroszali, mam kontakt z kilkoma Rosjanami, Serbami i Litwinami z Google + mimo likwidacji tej platformy i oni zawsze się mnie pytali – Kamil co Wy widzicie w tych Scytach? Ja nic nie widzę poza tym że Scyci swoimi najazdami zniszczyli prasławiańską kulturę łużycką bo spalili kilkadziesiąt grodzisk około 500 roku porywali kobiety naszych przodków i ciągnęli na łańcuchu nad Morze Czarne a wszystkich swoich niewolników oślepiali. Czesław Białczyński sympatyzujący ze Scytami niech pozostanie sobie ich entuzjastą, dałem mu słowo publicznie że nie będzie żadnych ataków ad persona już i słowa dotrzymam bo jego dorobek w całokształcie jest bardzo znaczący jak również rola w propagowaniu Słowiańszczyzny czy zainteresowaniu nią świeżego sławiańskiego narybka, wszyscy pozostali lansujący Scytów jako Sławian są na moim celowniku i będę obnażał ich bełkot argumentami – przecież są źródła wystarczy je cytować np Herodota, który był w Scytii, znał Scytów i wiedział co to za ludzie. Sławianie jako Windy/ Venedi rozwijali sie i rośli niezależnie od Scytów, mieli zupełnie inne obyczaje i język, podobnie Goci czy Ostrogoci żadnymi Sławianami nie byli ale zostali stąd przepędzeni prawdopodobnie przez Venedi, Narbutt podał 161 rok jako początek wyjścia Gotów do Scytii, nikt nie chodzi całym plemieniem na 1500 kilometrowe spacery, poprostu wynocha ze sławiańskiej ziemi, a ponad 200 lat później w 375 roku inni Sławianie czyli Hunowie wygnali ich również ze Scytii wiec Gotom / Scytom pozostało przytulić się do Rzymian, czekam na badania Ostrogotów i niech im wyjdzie magiczna cyferka i literka R1a…. odrazu będzie można wyśmiać paru debili który zaczną głosić że Ostrogoci byli Sławianami bo mieli R1a….w takim razie miliony Hindusów z Kalkuty i Bengalu Zachodniego też są Sławianami jeśli haplo decyduje o byciu Slawianinem…. Pozdrawiam normalnych Vandali, Lechitów i nasze sławiańskie Księżniczki i Wiedźmy i zapraszam do czytania Szafarzyka, na zachete cytat z Szafarzyka o Scytach (do szkółki scytyjskiej również) : 🙂 O innych powiększej części gnuśnych, że nie powiem bydlęcych zwyczajach i obrzędach Scytów jak np. zabijanie ludzi przy pogrzebie królów, picie kwaśnego kobylego mleka (kumisu narodów mongolskich), oślepianie sług i niewolników, których do polnych i domowych robót używali, chłeptanie krwi zabitych nieprzyjaciół, odzieranie z nich skóry i wyrabianie jej na rozliczne potrzeby domowe, używanie czaszek zabitych nieprzyjaciół zamiast czarek lub kubków itd. umyślnie tu mimochodem spominam, niech o nich czyta komu się podoba u innych pisarzów i po nich niechaj uznaje Scytów bąć z Pinkerton’em za Gotów, bąć z Halling’em za Germanów, bąć z Mannert’em za kirgizkich kozaków jeno Słowian niech nikt więcéj ze Scytami nie łączy i nie miesza. Wiemy wprawdzie, że niektórzy pożniejsi pisarze greccy obyczaje Scytów wychwalali, ale zaprawdę niesłusznie. KV. PAWEŁ JÓZEF SZAFARZYK – SŁOWIAŃSKIE STAROŻYTNOŚCI NARODY SZCZEPU SCYTYCKIEGO. O Scytach, narodzie niegdy w Azyi a poźniej w Europie nad morzem czarnem między Donem i Dnieprem potężnym i głośnym tak wiele dziejopisarze ostatnich trzech wieków szperali, śledzili i pisali; że tego, który chce w krótkości podać dojrzałe owoce tych tak usilnych i mnogich prac, ogarniać poczyna tęsknota, ze strachu, aby jako Tantal i Danaj śród największej okwitości nie musiał cierpiéć niedostatku i próżno odejść z godów. Albowiem tak różne są uczonych mężów o tym narodzie zdania, iż nie masz zapewne dwóch pism, w których by o tym narodzie jednakowe przedstawiono wypadki. W takich okolicznościach skwapliwa śmiałość częstokroć więcéj warta niż igraszkowe ogródki i marzenia, któremi się łatwo smak kazi a siły giętczeją. Dlatego też i my tu nie wachamy się, pominąwszy wszystkie te w nowszych czasach nagromadzone stósy ksiągi pism o Scytach i Scytyi, za przewodnictwem wybornego Niebuhr’a, ruszyć odważnym krokiem aż do samych czystych źródeł, do świadectwa spółczesnych pisarzów Herodota i Hippokratesa, dla zasiągnienia od nich wiadomości, kto i gdzie byli właściwi, pierwotni Scytowie? Herodot zwiedził osobiście osady greckie nad morzem czarnem mianowicie Olbią (aczkolwiek się do północnego wschodu nie przedarł) poznał Scytów i mówił z urzędnikiem domu króla ich Ariapita, zbierając umyślnie wiarogodne wiadomości tak o nich jak i o innych pogranicznych narodach. Świadectwo takiego męża, choć tylko samego jednego, więcéj warto, niż tysiąc głosów późniejszych greckich i rzymskich pismaków, którzy Scytów nigdy nie widzieli, ale tylko z dosłuchu ladaco o nich bajali. Herodot znał naród Scytów z własnego doświadczenia; późniejsi Grecy i Rzymianie, zwłaszcza począwszy od 2 do 6 stólecia, znali tylko imie Scytów, a siedząc w domu w Grecyi i w Italii, nazwisko to, po wyginieniu właściwych Scytów, według upodobania raz temu drugi raz innemu północnemu przyczepiali narodowi, choć go zkądinąd całkiem nie znali. Z ich to niewiadomości w kolei czasu powstało z imienia Scytów równie jak z imienia Sarmatów i Celtów, prawdziwe pomięszanie babelskie. 2. Herodot opisując krainy około Olbii, rozprawia jak najdokładniej i o siedliskach ówczesnych Scytów i dość je ściśle oznacza, idąc przy tem za ustnemi wiadomościami mięszkańców Oblii i innych greckich osadników. Mięszkańcy Olbii niewątpliwie znali dobrze krainy leżące nad Dnieprem, Bohem i Dniestrem, po których to rzekach przychodziły do nich na targ ze środkowych ziem towary kupieckie, choćby im nawet i dalsze krainy zachodnie tudzież północne nic były znane. Podobnież podróżowali na wschod niewątpliwie aż do głównej ordy nad Donem, a nawet zapewne aż do złotonośnego kraju w dzisiejszym Orenburgu, choć Jak się zdaje, z tamecznym narodem zwyklej Bosporanie kupczyli. Podług Herodota rzesza Scytów ciągnęła się w owym czasie przez krainy leżące nad morzem czarnem od ujścia Donu aż do ujścia Dniestru, na północ zaś aż ku rzece Psole a ztąd aż ku źrodłom Bohu i Dniestru. Narody przestrzeń tę zamięszkujące były dwóch plemion: własciwie tak zwani Scytowie i Scytowie rolnicy czyli oracze. Własciwie tak zwani Scytowie przebywali między Donem a Dnieprem na równinach czarnemu morzu przyległych, podzieleni będąc na dwie główne ordy czyli oddziały, których Herodot oznacza imionami koczowników i królewskich Scytów. Koczowni Scytowie tłukli się w téj części nogajsko-tauryckich stepów, która się rozpościera między niższym Dnieprem i półwyspem Tauryckim, prowadząc żywot prawdziwych koczowników i nie trudniąc się zupełnie rolnictwem. Scytowie królewscy czyli złota orda, uważający innych Scytów za niższych i jakby swoich poddanych, obozowali daléj od Koczownych ku wschodowi w pustyniach między Dońcem i Donem aż ku zatoce azowskiéj i pod sam półwysep Taurycki. Na północ nie można wprawdzie oznaczyć z dokładnością granic ich ojczyzny, jednakowoż zdaje się iż granice te nie sięgały poza źródło Dońca. Między Dońcem i Donem była stolica krolów scytyckich, dla tego też ta ich ziemia zwała się mięszkaniem królewskiem, groby zaś krolów najdowały się w stronie zwanej Gerrhus (Téçõog),na po graniczu Scytów koczowników t. j. podług badań Potockiego niżéj ostatniego porogu (wodospadu) Dnieprowego, gdzie się do dziś jeszcze widzieć dają. Podług tego, dzisiejsze nogajsko-tauryckie wielkie stepy ciągnące się od dolnego Donu aż do niższego Dniepru przez wybrzeża azowskie i czarnomorskie, były siedliskiem tych własciwie tak zwanych, pierwobytnych czyli prawdziwych Scytów. Niewłaściwie tak zwani Scytowie, czyli Scytowie rolnicy i oracze, mięszkali głębiej w ziemi na północ od tamtych, w okolicy Dniepru aż ku źródłom Bohu i Dniestru i dalej jeszcze. Herodot na różnych miejscach dzieła swojego dwa im nadaje imiona, t. j. Scytów rolników i Scytów oraczów. Podług niego Scytowie rolnicy (Skóðu ysogyoi) mięszkali w stronie północnozachodniej od Scytów koczownych, poczynając przy ujściu rzeczki Pantikapes czyli dzisiejszych Końskich wód obok Dniepru idąc w górę w szerz 3 a wzdłuż 10 dni drogi. Podług tego wymiaru domyslać się można, iż siedliska ich rozciągały się na północ prawie ku dzisiejszej rzecze Psole. Pobratymcy ich Scytowie oracze (Skóòm âgorięsg) zajmowali przestrzeń krain środkowych od dolnego Dniepru ku źródłom Bohu i Dniestru. Ludzie ci trudniąc się rolnictwem i wywożeniem zboża w takiej obfitości, iż niem z ościennemi narodami znakomity handel prowadzili, byli niewątpliwie innego, nie scytyckiego, lecz według wszelkiego podobieństwa słowiańskiego szczepu. Przynajmniej siedliska ich przypadają z pewnością do ziem któreśmy w wyżéj wyłożonych członkach za praojczyznę Słowian uznali. Podobna jest do wiary, że właściwi Scytowie, podbiwszy ich sobie i zagarnąwszy w służebność, uważali się między nimi za szlachtę i panów. Szkoda że Herodot nie zachował nam właściwego i ojczystego ich imienia. Grecy olbio-politańscy nazywali ich Borystenestami (Bogvgösysta), co dla nas jest nowym dowodem słowiańskości tych ludzi, albowiem imie rzeki Borysthenes (t. j. Berestyna) uważamy za czysto słowiańskie Południowy oddział tych Scytów oraczów, rozsiedlony około środkowego Bohu, zwał się Alazoni (‚AŻagórsg). Na samem pomorzu najdowały się miasta greckiemi osadnikami zaludnione, zaś około nich były greckie miasteczka zwane Kallipidae (Każżuttöa) W Budziaku czyli w dzisiejszej Bessarabii nie było żadnych Scytów, choć im się może i tameczny naród (getycko-trackiego szczepu?) opłacał. 3. O pochodzeniu Scytów z pewnością wiadomo, że przywędrowali z Azyi do Europy. Grecy pontyccy opowia dali o nich, że parci będąc od Massagetów przez Araxes uderzyli na Cymmeryanów sam zaś Herodot zaprawdę uznał, że oni z wyższej Azyi do Europy wtargnęli. Podług tego zdaje nam się, że Aristeas [żył około r. 540 pr. Chr.], który niewątpliwie sam był u Greków czarnomorskich, zachował nam najprawdziwszą wiadomość o ich dawnych siedliskach, mowiąc, że z północno-wschodniej strony, z dzisiejszego Orenburga, jeden naród pędził daléj drugi przed sobą, jak to Arymaspowie Issedonów, Issedonowie Scytów, a ci ostatni Cymmerianów. Czasu przyjścia ich do Europy nie można dokładnie oznaczyć, Grecy osadzili się dopiero później nad morzem czarnem; Istrus po upadku państwa assyryjskiego [ok. 610. prz. Chr.] a Odessus za Astyagesa [ok. 558] i t. d. były założone, niemogli tedy nic pewnego dowiedzieć się o przyjściu Scytów, i dla tego między wygnaniem Cymmerianów przez tych że a ich wpadem do Medyi nie robili żadnéj różnicy co do czasu. W wierszu przez Eratostenesa [196 przed Chr.] przypisywanym Hezyodowi [ok. 900 prz. Chr]:, zmianka jest najpierwej o Scytach klaczodoicielach między innemi narodomi po kończynach ziemi mięszkającemi. Od tego czasu Grecy uważali Scytów za naród najpółnocniejszy. Czyli Scytowie Homera znani byli, o tem już starożytni Grecy nie jednakowego byli zdania. Ale Pindor i Eschyl przytaczają ich imiennie w poezyach swoich. Nowsi badacze kładą przybycie Scytów do Europy zwykle między 700–650 prz. Chr., co przecięż wielce jest niepewną rzeczą. Herodot opowiada, że, Cymmeryanie wypędzeni przez Scytów, brzegiem morza czarnego do Kolchidy, a ztąd się przez rzekę Halys do Azyi mniejszéj przenieśli. A przecięż Niebuhr i inni mniemają, że Herodot był w błędzie, uwiedziony będąc szczątkami,cymmeryckich miast i grodów nad Bosporem i późniejszemi ich siedliskami w Synopie, i że pochod ten szedł na zachód przez Dunaj i Tracyą. Czego dowodem, że to są groby krolów cymmeryańskich poległych w ostatniej wojnie ze Scytami, które się najdują podług Herodota nad rzeką Tyrras. Cymmeryanie ci byli również klaczodoicielami i koczownikami, a wozy te, z któremi u Kajstru leżeli były niewątpliwie ich mięszkaniem na pustyniach. Niektórzy z nowszych badaczów, jak Mannert ogłosili ich nader nie dowodnie za jednoszczepowych z Cymbrami i za przodków Germanów, gdy przeciwnie tak oni, jak Scytowie, wszelkiem prawem do wielkiego plemienia siewierskiego policzeni być mogą. Zdaje się, że w Iliadzie Homera pod wyrazem Glaktophagi (IŻaxtop6yot, mlekojedcy) rozumieć należy tych Cymmeryanów. Wyciągnienie Cymmeryanów do Azyi było niewątpliwie powodem dla niektórych narodów trackich do przejścia z Europy do Azyi, a mianowicie Mysom, Bitynom,Trerom i t. d. IIomer nie zna jeszcze żadnych Mysów w Azyi. – Ważne jest, co czcigodny ojciec dziejownictwa o imieniu Scytów zauważał, Scytowie, mowi on, nazywali się Skoloty i li tylko sąsiedni Grecy nadpontyccy nazywali ich Scytami. Przeciwnie Persowie zwali ich Sakami (Söxot). Między pojedynczemi scytyckiemi narodami Herodot spomina wyraźnie tylko Katiarów, Traspiów, Parałatów i Auchatów. A. Herodot zmiankuje dwa szczególne zdarzenia z dziejów Scytów: ich wpad do Medyi i podbicie Azyi aż do Egiptu, wreście wyprawę Dariusza przeciw nim. Wiadomość jego o wpadzie ich do południowej Azyi potwierdzają ogólne podania w Azyi, imiona niektórych miast np. Skythopolis w Syryi i świadectwa późniejszych pisarzów, chociaż w niektórych mniej ważnych okolicznościach oddalają się od Herodota. Podług tych wiadomości król scytycki Madyes, syn Prototya, przedarłszy się przez wąwozy gór kaukazkich do środkowej Azyi, opanował i zniszczył Azyą mniejszą, obrócił w pustynią i złupił Syryą tudzież Palestynę aż do Egiptu, nadto przymusił króla Medyi i Frygii do opłacania sobie daniny. Stało się to podług rachuby nowszych około 633. przed Chrystusem, a panowanie Scytów nad tą częścią Azyi trwało przeszło lat 28. Nakoniec podbici Medowie nie mogąc dłużej znosić grabieztwa i okrucieństwa Scytów, na wzór narodów wschodnich, którego przykład tylko w Niemczech (Geror-939) w Sycylii i w Paryżu nasze europejskie dzieje podają, ich się pozbyli, t. j. zaprosiwszy przedniejszych do siebie na ucztę, upojonych pozabijali, resztę zaś za Kaukaz wygnali. W czasie swojego pobytu w Medyi, przejęli Scytowie wiele słów medyjskich, co dobrze objasnić może sąsiedztwo ich tudzież zmięszanie się z Sarmatami, narodem medyjsko-perskim, jak to niżej okażemy. O wyprawie Daryusza przeciw Scytom bajecznie poniekąd rozprawia Herodot, czemu się dziwić ani można, jeżeli zważymy, że on dopiero prawie w sześćdziesiąt lat po tej wyprawie zbierał ustne wiadomości, które wtenczas już nie były ani czyste ani wierne. Podług Ktezydsza, któremu w tem wiary odmówić nie można, Scytowie niszczyli okropnie częstemi wpadami, jak później Goci za czasów cesarzów rzymskich, północne zabrzeże Azyi Namiestnik Kapadocyi z rozkazu Daryusza natarłszy na Scytów, mnóztwo ich pojmał i zajął, poczem król scytycki wyzwał obelżywym listem Daryusza do walki. Daryusz chcąc się zemscić na tych poganach i czci swojéj powetować, wyprawił się przez Tracyą i Dunaj do Scytyi r. 513, przed Chryst., lecz nic szczególnego nie dokazał. Jak daleko się do wnętrza Scytyi przedarł, oznaczyć nie można. Herodot powiada, iż się dostał aż za Don, co wszakże po prostu do wiary nie jest podobne, poźniejsi pisarze np. Strabo i inni mniemali, iż ledwie do Dniestru zaszedł, co przecież zbyt małą jest rzeczą. Zgoła daremną jest dziś rzeczą z usilnością szukać prawdy w powieści bajecznej, którą u Herodota czytamy. 5. Zdaje się iż, w czasie przebywania Herodota nad brzegiem euxińskim, wszyscy Scytowie zależeli od ordy królewskiéj między Dońcem i Donem. A przecięż takowe spółkowanie i zjednoczenie rozlicznych zastępów pod sprawą jednego naczelnika nigdy nie bywało trwałe u narodów mongolskiego szczepu, jak o tem skądinąd dobrze wiadomo bywało. Za czasów Tucydydesa (424 pr. Chr.) państwo Scytów było już rozbite i rozszarpane. Tym sposobem osady greckie mogły się utrzymywać długo przy jakiejś niepodległości za pomocą licznych darów i opłacając hojną daninę, pod zasłoną udzielnych chanów scytyckich i w domowych sprawach rządzić się własnemi swojemi ustawami. Wszakże niedługo potem nowe niespodziane niebezpieczeństwo zagroziło Scytom od zachodu, i zupełny ich upadek przyspieszyło. Celtowie, przedarłszy się między 350–336 prz. Chr. do IlliWyku, Mezyi i Tracyi i dopuściwszy się tam w mnogoletnich wojnach niesłychanych okrucieństw, stali się przyczyną iż nie tylko narody słowiańskie z Podunaju za Tatry, ale i Tryballowie do Mezyi a Geci do Dacyi wyciągnęli. O przemianach, które według wszelkiego podobieństwa z rozmnożenia się Słowian przed Tatrami w rządowości i panowaniu Scytów wyniknęły, milczą dawne dzieje; je dnakże o wyruszeniu się Getów przeciw Scytom, jako o rzeczy bliższéj i dostępnéj pisarze greccy więcéj opowiedzieć umieją. W Dacyi już i przed tem mięszkały narody getyckie, które, po części jak się zdaje, w okolicach Prutu opłacały się Scytom. Po przyciągnieniu jednoszczepców swoich z Mezyi, rozmnożywszy się i nabrawszy sił, poczęli zbrojnie na padać na Scytów, już wtenczas na małe pułki rozdrobnionych i podupadłych. Około r. 340 prz. Chryst jest zmianka o małym i słabym króliku scytyckim nazwiskiem Ateas. Nieco później r. 313. czytamy o niepodległych Scytach sprzymierzonych z Trakami i wspierających lstrianów przeciw Lizymachowi. Były to niewątpliwie szczątki dawnych Scytów naddnieprzańskich, które się tłukły gdzieś w puszczach dzisiejszego Budziaku czyli Bessarabii. Po dwudziestu latach r. 293’prz. Chr., Lizymach król macedoński dostał się do niewoli wraz z wojskiem swojem między Istrem a Tyrasem w puszczy zwanej już getycką a nie scytycką. Podobna jest do wiary, że wówczas Getowie znacznie i daleko na wschód rozszerzyli państwo swoje, choć nie można dostatecznie wyjaśnić, aby tak zwane królestwo trackie na pomorzu Hylas było właściwie getyckiem. Tym sposobem, jeśli panowanie Scytów zachodnich nie ustało zupełnie między Dnieprem i Dniestrem, to przynajmniéj wielce się osłabiło i zmniejszyło. Około r. 218–201pojawili się w wyższych okolicach Dniestru i Bohu Galatowie czyli Celtowie, niewątpliwie pobratymcy celtyckich Bastarnów albo stanowiący z tymi ostatnimi jeden, tenże sam naród, niszcząc okoliczne krainy i grożąc zagubą osadom greckim nad Euxinem równie jak Scytom wschodnim. Ci to wschodni Scytowie są niewątpliwieowi spomnieni na czestnym kamieniu Protogenesa około 218–201 prz. Chryst., którzy zagrażali Olbii. Oni a znimi spólnie Tizamatowie (Thisamatae) i Saudaratowie (Saudaratae) chcieli zająć twierdzę olbicką jedynie dlatego, aby się w niéj przeciw Galatom bronili, z czego się pokazuje, jak już w ówczas słabi byli. Tymczasem w dalszych okolicach w stronie północno-wschodniej ciągle jeszcze trwało panowanie Scytów, gdzie jest zmianka o ich króliku Agarusie (ok. 325 prz. Chr.) do któ rego się schronił bosporański król Perisades I, brat Satyra (podług Niebuhra syn). Wszakże i ich zniszczyła w krótce przewaga Sauromatów czyli Sarmatów cisnących się co raz daléj a daléj z Azyi przez Don do Europy. Niemożna dokładnie oznaczyć czasu, w którym Sarmaci wytępili Scytów. Herodot znał jeszcze Sarmatów za Donem w Azyi; lecz Skylax i Ephorus już tylko na prawym czyli zachodnim brzegu Donu. Z wojny synów Perisadesa I pokazuje się, że w ten czas r 311 przed Chryst. siedliska Getów i Sarmatów, Scytami tu i ówdzie przedzielonych, jeszcze się z sobą nie stykały. Między 218–201 w okolicy królewskich Scytów panował Setafarnes, jak się zdaje król Sajów, którzy byli według wszelkiego podobieństwa gałęzią Sarmatów, i temu to królowi mięszkańcy Olbii dary i podatki odwozil. Podobnież i później około r. 94 prz. Chr. najdujemy Roxolanów, naród sarmacki, między Dnieprem i Donem, pomagający Scylurowiczom królikom scytyckim przeciw Mitrydatesowi VI. i Eupatorowi królowi Pontu. Palakus i pięćdziesięciu braci jego, synowie Scylura wprawdzie ciągle jeszcze zowią się Scytami u Strabona, ale to zapewne przez omyłkę, albowiem w ówczas i Taurowie zwali się Scytami. Tylko Agarowie byli zapewne prawdziwymi Scytami umiejącymi leczyć ukąszenie gadów. Około r. 60–55 prz. Chr. spustoszyli Getowie Olbią i inne osady greckie nad morzem czarnem; wkrótce potem wystąpili Sarmaci na równinach między Dnieprem i Dunajem. Owidyusz (ok. r. 1–17 po Chr.) będąc na wygnaniu w Tomi (w dzisiejszem. Mankale nad morzem czarnem) nie znał za Dunajem żadnych innych narodów krom Sarmatów Jazygów: Strabon, choć nieco później, czerpając ze źródeł zastarza łych jeszcze ciągle kładzie Tyregetów nad Dniestrem a Sarmatów Jazygów za Bohem (Hypanis), aczkolwiek tamci już dawno przez tych ztamtąd wypędzeni byli. Najpóźniejszym naocznym świadkiem, znającym dobrze różnicę między Scytami a Sarmatami był Dio Chryzostom, który nam podał wiarogodną wiadomość o Scytach w okolicach dolniejszego Dniepru. W czasie jego pobytu w Olbii (81–90 prz. Chr.) koczowali Scytowie zarówno z Sarmatami nad morzem czarnem, niepokojąc osady greckie i stałych siedlisk nigdzie niemając, a nawet jedni drugich ustawicznie wypierając z tych tucznych pastwisk. Podobne jest do wiary, że niedługo potem te szczątki Scytów Sarmaci częścią wygubili częścią napowrót do Azyi wyparli, albo wreścig Scytowie ci zupełnie się zleli z Sarmatami, których obyczaje i język już dawniéj po większej części byli przejęli. Dlatego też prawdziwa jest wypowiedź Pliniusza: „Imie Scytów przeszło już całkiem na Sarmatów i Germanów, ani się nigdzie indzie zastarzałe to nazwisko nie zachowało, wyjąwszy tylko u tych narodów, które, innym ludom prawie zupełnie nieznane, w najtylniejszych kończynach przemięszkują” Naród właściwych Scytów wyginął wprawdzie w Europie, lecz imie jego dopiero później stało się ulubionem pisarzów greckich i rzymskich pobrzękadłem, które oni częścią z nieumiejętności, częścią z niedbalstwa, częścią z przewróconego smaku i źle użytéj uczoności, ku niepowetowanej szkodzie dawnych dziejów, przylepiali prawie wszystkim obcym zna nym i nieznanym narodom, które od 1go aż do 12go stolecia na północy występowały. Inaczej postępował badawczy i rozważliwy Herodot! On bowiem, nie tylko naród scytycki od innych należycie oddzielił, ale i właściwą Scytyą z pewnością ograniczył na wschód rzeką Tanais czyli Donem, a wyłączył z niej Melanchlenów, Tyssagetów, Issedonów, Sarmatów i innych. Później za czasów Alexandra Wielkiego, chlubawi Grecy wymyślili sobie drugą azyatycką Scytyą. Stało się to właściwie przez omyłkę, dlatego że wojacy Alexandra w pochodzie swoim przyśli nad rzekę Jaxartes, czyli Tanais dzisiejszy Syhuh tym sposobem wodzowie ich chełpili się z tego, że się aż do Scytyi przedarli! Inni ich w tem naśladowali, tak że zmyślone to imie Scytyi azyatyckiéj przyjęło się u samego narodu i pisarzów jego. Strabo zna tylko tę Scytyą azyatycką, europejska zaś zowie się już u niego Sarmacyą. Podobnym sposobem w stóleciach bliższych wieku naszego rozszerzyło się imie Syberyi. Skrzętny dziejobadacz pierwotnego znaczenia podobnych imion musi pilnie śledzić i od późniejszego niewłaściwego ich używania ściśle rozeznawać, jeśli chce uniknąć grubych błędów, które z niebaczności na to wynikają. 6. Właściwi i pierwotni Scytowie byli, jakieśmy powiedzieli, narodem, który z Azyi wyższej do Europy przybył, a tem samem był obcy europejskim szczepom plemienia indyckiego. Musimy więc szukać tak początku i kolebki jak pokrewieństwa jego z innemi znanemi szczepami w onej oznaczonej części ziemi naszéj, mianowicie w ojczyznie Saków i Massagetów spółplemienników jego. Początku i kolebki nie szukamy, nad pokrewieństwem niedługo się zastanawiać będziemy, jeśli rozważymy charakter i obyczaje dawnych Scytów, jak nam je spółczesni świadkowie Herodot i Hippokrates opisują. W obrazie dawnych Scytów, jeśli się mu dobrze przypatrzymy, nie możemy niedostrzedz podobieństwa późniejszych Hunów, Awarów, Kozarów, Peczeńców a nade wszystko Mongołów czyli Tatarów: wszędy, choć czasy różne, zjawiska są jednakowe. Czemu się bardzo dziwić nie należy. Wewnętrzne dzieje koczownych i łowieckich narodów w wyższej Azyi są do siebie, zupełnie podobne, huńskie dzielny podobne są do mońgölskich, a oby dwie są massagetskie. Dzisiejsi koczownicy są obrazem i podobieństwem tych, którzy byli przed tysiąc laty. Podobną i jednakową postać postrzegamy też u zwierząt. Ukształcenie płodzi niedojrzaną różność i rozmaitość form narodożywotnych. Hippokrates zauważał, że wszyscy Scytowie postawą i obliczem byli sobie równi, prawie jak dzisiejsi Mongołowie. Scytowie byli narodem rodu mongolskiego, plemienia siewierskiego: o czem wątpić nie możemy podług wiadomości przytoczonych przez dwóch spółczesnych pisarzów. Hipokrates opisując ich postać, mowi, że mieli ciało tłuste i nabrzmiałe, kości w tucznem cielsku ukryte, brzuch napuchły, włosy rzadkie; twarzy zaś i postawy wszyscy byli jednakowej: co wszystko poprostu nie przypada, że niepowiem, ani ludom szczepów plemienia indoeuropejskiego np. Słowianom i Niemcom, ale nawet ani ludom szczepów zachodnich plemienia siewierskiego mianowicie Turczynom i Czudom. Oto jest prawdziwy i wierny obraz ojczystych szczepów w północnej Azyi, których nie można ogólnie i bez różnicy stósowniejszym nazwem oznaczyć jak imieniem szczepów rodu mongolskiego. Pokrewieństwo to poświadcza postać kamiennych obrazów najdujących się na mogiłach scytyckich w Rossyi, którą Klaproth ogłosił za czystomongolską, Zwick przeciwnie za półmongolską t. j. trzymającą środek między mongolską a turecką (Kirgisów i Nogajów). Do tego pokrewieństwa szczepowego wiedzie nas i sposób leczenia przez wypalanie, u Scytów powszechnie używany, do niego prowadzą nas wreście i inne jawne i uderzające ich zwyczaje obrzędz i sposób życia. Błaganie boga wojny w obrazie poświęconego miecza jest prawdziwy i właściwy zwyczaj mongolski, który potem u Atilly a jeszcze później w czasie wyniesienia Czyngischana na dostojeństwo królewskie znów się widzieć daje; pilśniowe namioty, świńska nieczystość, ciasto, którem się ich kobiety okładały, aby sobie od czasu do czasu przyschłe błoto i brud ze skory odrywały, prożniacza leniwość, i krom wojny i łupieżnictwa odrętwiałość (komu tu nie wpada na myśl charakter dawnych Madziarów?) wszystko to jest sybirskie i mongolskie, a nie tureckie ani czudzkie a najmniej słowiańskie i germańskie. Sybirski jest zwyczaj i opajanie się dymem konopnego siemienia na rozpalonym kamieniu w szczelnie zamkniętym namiocie, tylko że Herodot podkadzanie to z kąpielą parową (łaźnią, banią parową) mięsza, któréj tameczne innojęzyczne narody, podług Nestora Słowianie, używali już za czasów apostolskich, a może niekiedy i obudwoma sposobami, ojczystym i obcym (scytyckim) ciału swojemu gody wyprawiali. Jak męzczyzni scytyccy przepędzali cały dzień na swoich koniach tak żony i dzieci ich ciągle leżały w pilśniowych namiotach rozbitych na kołach czyli wozach. – Równie i między zwyczajami Sarmatów i Scytów walna zachodzi róźnica. Sarmaci byli w rzeczy samej ludem bojownym, nieustraszoną jazdą, i wielce jest do wiary podobna, że i oni, mięszkając po pustyniach około Scytów, przywykli utrzymywać zawsze w pogotowiu swoje namioty na wozach, aby ich składać i rozbijać nie musieli a jednak we wszystkiem innem obyczaje | ich widocznie się różnią od obyczajów Scytów. – O innych powiększej części gnuśnych, że nie powiem bydlęcych zwyczajach i obrzędach Scytów jak np. zabijanie ludzi przy pogrzebie królów, picie kwaśnego kobylego mleka (kumisu narodów mongolskich), oślepianie sług i niewolników, których do polnych i domowych robót używali, chłeptanie krwi zabitych nieprzyjaciół, odzieranie z nich skóry i wyrabianie jej na rozliczne potrzeby domowe, używanie czaszek zabitych nieprzyjaciół zamiast czarek lub kubków itd. umyślnie tu mimochodem spominam, niech o nich czyta komu się podoba u innych pisarzów i po nich niechaj uznaje Scytów bąć z Pinkerton’em za Gotów, bąć z Halling’em za Germanów, bąć z Mannert’em za kirgizkich kozaków jeno Słowian niech nikt więcéj ze Scytami nie łączy i nie miesza. Wiemy wprawdzie, że niektórzy pożniejsi pisarze greccy obyczaje Scytów wychwalali, ale zaprawdę niesłusznie. Co starożytni o Abijach zmyślonym narodzie trackim i o innych bajali, że to mieli być ludzie najsprawiedliwsi to ich następcy, a szczególniej Ephorus i inni przenieśli na Scytów, poczytając uczciwość za następstwo i nierozłączną towarzyszkę ich prostego i nieoświeconego żywota. Stało się to, jak każdy widzi, dopiero wtenczas kiedy mędrkowie greccy poczęli uważać uprawność umysłu i uczoność za źródło nieprawości i nędzy, jak to podobnie stek ludu u nas dziś uważa. Herodot i Hippokrates znając z własnego doświadczenia Scytów i ich zwierzęcą dzikość, byliby się z tego do rozpuku śmieli. A przecięż i dziś wychwalają wierność Beduinów i dobroczynność Kałmuków; czyli to słusznie lub niesłusznie o to się tu sprzeczać niechcemy. Wiadomo z Prometeusza Eschylesa, że Scytowie byli narodem łupieżnym i z Tucydydesa, że dla swojej surowości podłości i wewnętrznych zamieszek nie mogli sobie upokorzyć okolicznych na mianowicie Traków, a jak się domyślamy i Windów czyli Słowian, choć byli liczbą wyżsi i siłą potężniejsi. 7. O języku dawnych Scytów nie można nic z pewnością oznaczyć, ponieważ ledwie kilka scytyckich słów, najwięcéj imion osobnych i to jeszcze w skażonéj postaci nam się zachowało. Do takich słów „należą np. imiona szczepu Skoloti i odnog jego Katiari, Traspies, Paralatae, Auchatae, daléj imiona mężczyzn a zwłaszcza królów Targitaus, Lipoxais, Arpoxais, Kolaxais, Sagillus (u Justyna), Panasagorus (tamże), Protothyes, Madyes, Gurus, Saulius, Anacharsis, Idanthyrsus, Skopasis, Taxacis, Ariantas, $*pithes, Skyles, Opoee (kobieta), Oktamasades, Ateas, Skolopitus (u Justyna). Sparethre (kobieta), Agarus, Scilurus, Palakus, Toxaris (u Lucyana) Abaris i t. d. imiona zaś bogów i bogiń, Tabiti podług Herodota Westa, Papaeus Jupiter czyli Jowisz, Popi (podziemne posągi bogów), Apia Gaea czyli Tellus ziemia, Oetosyros-Apollo, Artimpasa-Aphrodite, ThamimasadasNeptun, wrescie wyrazy szczególne i ogólne np. Exampaeos, imie gorzkiego źródła, Enarees –rzezańcy, mężobojczynie (dvögoxtówog), Arimaspis –jednoocy od arima jeden, a, o, i spu—oko, Groukasus–góra śniegiem pokryta (nive candidas), Silis-Jaxartes (u Pliniusza),Temerinda-matka morza i t. d. Rzecz podziwienia godna, że przy powierzchownej biegłości w języku zendyckim medyjskim i perskim w słowach tych wykazuje się oczywiste i dobitne pokrewieństwo z językiem zendyckim i medyjskim. Tak np. scytyckie imona Ariapithes, Ariantas równają się medyjskim Ariobarzanes, Ariawarta, Arizanti, Ariamlecha, Ariana, gdzie aria ari znaczy dobry, czestny. Końcowka acais w imionach Lipoxais, Arpoxais, Kolaxais odpowiada końcowce zendyckiéj ksxeio, staroassyr. czyli zachodnie medyjs. (pelewskiej) khszahié, nowopers. szah t. j. król, u Greków šąg (prw. Artaxerxes-magnus regum rex, Xerxes-regum rex na napisach wańskich z czasów assyryjskich i medyjskich) khszaéhié iéré–król dzielny waleczny, khszaéhiékhszaéhiémaà–król królów it. d). Końcowka pithes w Ariapithes Skolopitus jest zendycka paitis, sans. patis-pan, arm. bed–naczelnik, got. faths- wódz, pan, litew. patis pats-pan, słw. pod’ podin w słowie gospod’ gospodyn, zkąd pochodzi i wiszpati, strprus. waispatin, litew. wieszpats, pols. waćpan, t. j. wsipan, złożone ze słowa wies, wesws–vicus i patis-pan. Podług tegoż samego zapewne Artimpasa-Afrodita, Wenus wykładać się może przez Welepani albo Biele czyli Białapani, prw. sanskr. arthja– czysty, błyszczący, i medyjskie imiona Artebares, Artabanus i t. d. **), pasa jest zapewne żeńskie od m. pithes (prw grec. nóoug sanskr. patis podług greck. Ósonómg). Scytyckie Enarees-rzeżańcy, ułomni, grec. dvavögtsig, szczegolny rodzaj słabowitych, najdujący się często aż podziś dzień między Tatarami (zowią się potarsku chos), jest równie czysto perskie od korzenia nar, ner–mąż mężczyzna. Nie wiem czy w słowku Exampaeos nie tkwi indoeuropejska pani, peni-woda. W imieniu boga Thamimasadas, i króla Oktamasades ostatnie słowko Masades jest niezawodnie zendyckie mazdão–bóg, pers. Or-muzd. Podług Pliniusza i Dionizyusza Periegetesa, którzy znać ze starożytnych czerpali, nazywali Scytowie zatokę meotycką Temerinda, co znaczy matka morza. Jeżeli to przypuścimy, że tu Teme czyli Temer-Thami, będzie więc Thamimasadas–bóg morza, co z Poseidonem czyli Neptunem Herodota wybornie się zgadza. Nakoniec w imieniu Oetosyros –Apollo, Phoebus. t. j. słońce, pokazuje się srednioazyatyckie osią syr t. j. podług Suidasa słońce. Przeciwnie Oeorpata–mężobojczynie, t. j. Amazonki, jest podług Herodota złożone ze słowka ołóę–mąż prw. sansk. wira, łac. vir, celt ver, goc. vair mad. férj i rund– zabić prw. natioow, batuere, bić i t. d. Niewiem, czy w imieniu Idanthyrsus i czyli ono dobrze jest napisane albowiem u innych późniejszych czytamy Idanthuras Jancirus) czyli mówię w tem imieniu porównanem z narodowym nazwem Agathyrsi, końcowka thyrsus nie znaczy zwyciężcy bohatera wel Tkoluda welikana, (olbrzyma) prw. skand. thurs (gigas) grec. goog, 99aoćg i 9gqoog słw. drzj (smiały, odważny mężny, junak) itd. Zdaje nam się, że przytoczone wyżej przykłady dostateczne i jasne wydają swiadectwo o pokrewności słów scytyckich z medoperskiemi. Dziwne to zjawisko wyjaśnia się częścią dawnem przebywaniem Scytów głęboko w Azyi, zapewne w sąsiedztwie Medów i Persów, częścią utrzymywaniem się onych w Medyi przez lat 28 [633– 605 pd Chr.] częścią nakoniec sąsiadowaniem z Sarmatami, szczepem medyjskim, z którymi wiele wieków obcowali i oddzielali się obyczajami tudzież językiem. Zdaje się nawet, iż w ostatnich czasach bytu swojego szczątki Scytów nad Donem i nad niższym Dnieprem zupełnie się z Sarmatami zlały. Dla tego téż wiadomość Herodota, że Sarmaci mowili skażonym językiem scytyckim, jako czerpaną od chełpliwych Scytów, a zatem podejrzaną, rozumimy odwrotnie, t. j. że Scytowie mówili skażonym językiem sarmackim. Narody surowe zbogacają mowę swoję wyrazami przyswojenemi z języka wprawniejszego, wyłożone wyżej słowa ściągają się po większej części do godności i religii (nabożenstwo) i istotnie prędzej od Medo-Persów do Scytów niż od tych ostatnich do tamtych się dostały. Zachodzi tu teraz pytanie, czyli słowiańszczyzna przejęła co z języka scytyckiego? Domyslać się należy, że to miało miejsce, albowiem Słowianie sąsiadowali ze Scytami, ale domysłu tego przykładami i innemi dowodami poprzeć nie można, dla tego, że prawie żadnych słów nie mamy, o których byśmy z pewnością twierdzić mogli, że są prawdziwie scytyckie, i że znikądinąd do języka scytyckiego nie przeszły. Dla téj téż przyczyny wyrazy jak kurgan, bugor, bugaj i inne wyprowadzamy raczej z języka sarmackiego niż scytyckiego. A przecięż o imieniu Scyta (Skytha >xó9ng) przekonany jestem, że ono odpowiada słowiańskiemu Czud, którym to nazwem słowianie oznaczali pierwotnie wszelkie narody rodu uralskiego czyli finskiego. O czem dla zamknięcia jeszcze kilka słów powiemy. 8. Scytowie europejscy, jakieśmy wyżej (w czł. 3) widzieli, zwali się Skoloty (Xxożóto) i tylko Grecy pontyccy dawali im nazwę Scytów a Persowie Saków. Imie Scytów wyprowadzano dotąd ze wszystkich prawie języków ziemi naszéj; lecz jak niestosownie i niedorzecznie, nie myślimy u dowodzić tego obszernie. Jeśli rozważymy, iż właściwi Scytowie podług Herodota tylko krainę czarnomorską między Donem i Dnieprem siedliskami swojemi zajmowali, że odtąd ku północy i zachodowi mięszkały liczne inne szczepowe narody, które Herodot wyraźnie wymienia i za nie-scytyckie uznaje, a które częścią, jak nad dolnym Dnieprem i Dniestrem pod panowaniem Scytów, częścią zaś w niezawisłości żyły, wowczas łatwo się przekonamy, że te ościenne i nie-scytyckie narody musiały mieć dawno już przed osiedleniem się Greków nad Pontem, co dopiero ok. 655–610 pd. Chr. nastąpiło, jakieś ojczyste nazwisko obok cudzo plemiennego imienia Skolotów, które Grecy w kolei czasów od nich przejęli, a zgreczywszy je co do dźwięku, równe z nimi na Skołotów obrócili. Sądzimy że taką ojczystą nazwą jest imie Czud, Czudyn, Czudy, Czud (vir czudicus, homines czudici, gens czudica), którego Słowianie północni używają od niepamięci o ludach rodu uralskiegoa mianowicie szczepu fińskiego. Słowianie blizcy tych stron, gdzie Skołotowie koczowali, mianowicie Bydynowie, Neuri czyli Nurzanie (Nurjanie), Piengitae czyli Pienianie Sawari czyli Siewierzanie (Sjewerane), Tyrigetae czyli Tyrewcy (Tywercy) a może, jak się domyślamy, i tak zwani Borystheneitae, niewłaściwie nazywani Skythae Georgi i Aroteres i inaczej, przenieśli to stare i zwyczajne imie Czud od właściwych Czudów czyli Finnów na mongolskich Skołotów, bąć dla tego że Skołotowie ci przyciągnęli nad Dniepr i morze czarne z górzystych krain zauralskich z praojczyzny Czudów, bąć że ich uważali za pokrewnych i spółplemienników Finnów, jakoż wprawdzie obadwa te narody, Mongołowie i Finnowie, do jednego i tegoż samego plemienia siewierskiego należą Grecy osiedliwszy się nad morzem czarnem, przyjęli od Słowian gotowe już imie Czud i zrobili zeń >xóông (Skytha), czego dowodem jest częścią to, że wyraz >óông nie ma w greckim języku żadnego pnia ani znaczenia, częścią także, że obadawa wyrazy Czud czyli ruski Szczud i Xxóông = Skytha = Scyt podług prawideł językowych zdają się być też same. Oprocz prostego wyrazu Czud zaprawdę najdujemy często w ruskich rękopisach i słowo złożone Szczud (gigos), szczudo (portentum)**), co właściwie nic innego nie jest, tylko toż samo słowo z przydechem czyli z przedsuwką s albo sz, bardzo używaną we wszystkich indo-europejskich językach a za tem i w słowianskim, nade wszystko zaś w rossyjskiem i polsko-ruskiem narzeczu, prw. np. ross, szcziryj (purus) i mor. słk. cziry, li tew. czyras, i serb. czupaju,ross skóra,szkura= kora, daléj słk. szturziti i serb. turziti, słk. szmarziti i czes. marziti, szlechta szlachta i lech, lach, szkopiti, skopiti i kopiti, skuditi i kuditi, skriżal i krziżalki, skot i kotiti, szklubu szkubu skubu i gluboyżópo i t. d., w grec. okuxgóg, gxsday wvpu, optiaš, opóęcyöog, >kóuavögog zamiast uzęóg, xsdów wwut, utka5, udqayöog, Kapuavögog i t. d. . Grecy niemając w języku swoim głoski cz zamieniali ją w inne a najczęściéj w r ix; mianowicie w jednokorzennych słowach zamiast indyckiego i słowiańskiego cz stoi w greczyznic ox, ox, np. sans czhad, sczhad (tegere, obumbrare) słw, szczyt, łac. scutum litew. skyda **); sans czhaja, sczhaja (umbra, cień), greck. oxórog, okuć, oxyń, got. skadus, skand. sky (nubes) i t. d.; sans. czhid, sczhid (scido, scindo) słk. szczjet (abietes decussae), szczep (lignum fissum, Scheite), grc. oxtön (assula), att ouvöażuóg, oxudyń ut, łac. scido scindo, got. skaidan i t. d.. Zamiast słowianskiego u najduje się w greckiem bardzo często v, np. szklubu (glubo) yżópw, sluju »àów, kuditi xvöóçao, kupka, kubek, xú*Mov i t. d., które to Eolowie i Dorowie wymawiali jak ow =u . Tym sposobem zamiast pierwotnego Aestui, Guttones, Elusii, Lygii, Thule, pisali Grecy, Aestyi, Gythones, Elysii, Lygii, Thyle a serbskie Medjurecz napisał Konstantyn Porfirogeneta Meyvęśtovg. Naopak rzekę Sigvatov nazywają Słowianie bulgarscy i serbscy Struma poboczną zaś rzeczkę Strumica (prw. pol. strumień) *°). Podług tego, bąć że dawni Słowianie mawiali Czud albo Szczud, obadwa te nazwiska są zaiste prawe, dawne i ojczyste, Grecy chcąc imie to wyrazić nie mogli prawidłowo i podług ustaw języka swojegonic innego zeń zrobić jak >xúông, >kóðat . Dobrze już więc powiedział uczony Bayer. Cóż innego jest Czud, jeśli nie imie Scytów. Aczkolwiek on, nie będąc wcale świadom języka słowiańskiego, nie mogł wynaleśdź prawdziwej podstawy téj tożsamości imion, na oko tak do siebie niepodobnych, uważając mylnie wyraz słowiański Czud za skażony z greckiego >xúông, co prawdą jest ale na odwrót. Wszakże o imieniu Czud i pierwotnem jego znaczeniu na końcu następującego §. obszerniej mówić będziemy. Ponad 2 miesiące temu była „część 1 czytania Szafarzyka” czyli 15 stycznia – który był jedną wielką encyklopedią wiedzy o Slavii, tutaj nie ma nawet co dyskutować czy kłócić się z tym poglądem, zresztą na dole wkleje 2 e-booki razem ponad 1500 stron jego „Sławiańskich Starozytności” więc każdy będzie mógł się z tą wiedzą zapoznać. Fotka wyżej jako wizytówka postu jest z tego artykułu, wpadło mi to zdjęcie w oko więc je ustawiłem : Dziś Szafarzyk i Serbowie czyli nasi sławiańscy bracia, z którymi zostaliśmy rozdzieleni po tym jak Madziary zniszczyły państwo wielkomorawskie w 907 roku i usiadły na dobre w Panonii, niżej mapa na której jeszcze Madziarów nie ma w środkowej Europie, dopiero koczują nad Morzem Czarnym a wcześniej siedzieli minimum 200 lat u Chazarów i gnębili razem z nimi ludność późniejszej Rusi i okolic. Z tym pasem Słowiańszczyzny od Adriatyku do Bałtyku, Frankowie sobie nie mogli poradzić przez kilkaset lat, jak weźmiemy linijkę i przyłożymy pionowo w górę od napisu „Serbowie” na poniższej mapie to dojedziemy do naszego Pomorza, kłopoty Sławian zaczynają się od przyjścia Madziarów na początku X wieku, taki paradoks. W części 1 o Windach było bardzo dużo treści więc wkleiłem tam skany, o Serbach Szafarzyk napisał kilka razy mniej, około 15-20 stron w pdf w zależności o wielkości formatu więc tutaj będzie treść skopiowana z e-booka, przypisy odpuściłem sobie ale można zajrzeć sobie do e-booka, na dole podam dokładnie które to są strony i link, co 5000 znaków tekst przedzieliłem planszą z motywem sławiańskim, jakąś boginią czy piękną Sławianką albo mapą żeby nie było tzw „grochu z kapustą” tylko była przejrzystość, bo lubię mieć ładne posty a nie bałagan. CIEKAWOSTKA Ten unikacik 21 stron nie został nigdy z łaciny przetłumaczony, a on jest bardzo ważny dla Serbów czyli dla Sławian również. TYTUŁ Disputationem Historicam De Serbis, Venedorum Natione vulgo dictis die Wenden. Krüger, Georg , Jetze, Lorenz – Wittenberga, 1675 Naciskamy na pobieranie i mamy to w PDF, cała wiedza jak zwykle leży u Niemców Ta książeczka jest jeszcze w Berlinie i to chyba na tyle, nie ma jej na Google Książki w wersji pełnej Jako że jestem zalogowany chyba w 20 bibliotekach na całym świecie, to te unikaty jakoś znajduje , nie ma tu chyba opcji żeby to ogarnąć w pdf i przepuścić przez tłumacza ale ta strona jako plansza niżej jest najważniejsza. Oddaje już „głos” Słowakowi, pisownia oryginalna, polski język wciąż ewoluuje 😉 Kamil Vandal Bernard PAWEŁ JÓZEF SZAFARZYK – NAJSTARSZE ŚWIADECTWA O SERBACH. 1. Aż dotąd trzymaliśmy się tej zasady, że wszystko to, co się najduje w źródłach starych i niepodejrzanych o Wenedach czyli Winidach, należy do dziejów praszczepu słowiańskiego i stanowi część podstawną starożytności jego, dla tego téż wszystkie tu należące świadectwa ogromadziliśmy wyżej z największą pilnością, i objaśniliśmy, o ile można, lub jak dalece potrzeba tego wymagała. A wszakże z tego, cośmy wyżej o stósunku i ważności nazwy Wendowie i Serbowie obszerniej wyłożyli, już nam wiadomo, że pierwsze z tych dwóch imion, póki tylko ślady tego w dziejach i podaniu narodowem najdujemy, nie było u samych Słowian, w używaniu, ale jedynie nadawały je Słowianom narody szczepu niemieckiego, celtyckiego, litewskiego i czudzkiego. Rodzinne zaiste i prastare imię Słowian bąć wszystkich w ogóle lub przynajmniej większéj liczby narodów szczep ten składających, było, jakieśmy wyżej okazali Serbi, Serbowie. Dla téj téż przyczyny potrzeba, aby ci, którzy chcą należycie i wszechstronnie wybadać początki pranarodu slowiańskiego, przebiegli wszystkie źródła najdawniejszych dziejów Europy i pilnie obejrzeli, czyli w nich się nie zachowały jakie zmianki i pamiątki o przodkach naszych Serbach pod tém ich własném i rodzinném imieniem. Świadectwa bowiem obudwu rodzajów ściągają się do jednego i tegoż samego narodu, prawie tak jak wszystkie owe rozmaite wiadomości u starych pisarzów o Celtach i Gallach lub o Teutonach i Germanach tyczą się jednego tylko szczepu. Dopiero kiedy obadwa te podania porównane i w jednę całość połączone zostaną, spodziewać się można, że liczne, w tak rozmaity sposób zaciemnione strony starożytności naszych dokładniej będą wyjaśnione. Tu jednak przede wszystkiem z boleścią narzekać musimy, że na nieszczęście i ku niepowetowanej stracie dla dawnych dziejów naszych, właśnie pod tém właściwem i rodzinnem pranarodów słowiańskich imieniem zachowało się bardzo mało wiadomości w całym tym zakresie historycznych źródeł staréj Europy aż do czasów Jornandes’a i Prokopa [552]. Przyczyny tego przeżałosnego niedostatku są rozliczne i nie łatwe do wynalezienia. Narody słowiańskie, jak z tego, cośmy o Wendach powiedzieli, z pewnością wiemy, znane w dobie historycznej, która dla naszej Europy dopiero z Herodotem [456. przed Chryst.] się rozpoczyna, mieszkały w polnocnych jej krainach, które były innym odleglejszym narodom na południu a mianowicie Grekom i Rzymianom prawie niedostępne a tem samem i calkiem nieznane. Od brzegów morza czarnego byli oddaleni i głębiej do górnych krain wyparci najpierwej, i to już w 6tém i 5tém stoleciu przed Chrystusem przez Scytów potém zaś w 3. i 2. stol. przed Chrystusem przez Sarmatów, nareście w 2m. i 3m. stoleciu po Chryst. przez Gotów, którym to trzem obcym niegdy bojownym i na silnym narodom nawet wielka część ludu słowiańskiego w tych okolicach służebnie podlegała. Z téj więc strony dawni pisarze greccy i rzymscy nie mogli otrzymać żadnéj dokładnej wiadomości o szczepie serbskim, a nawet pisząc o narodach téj czéści Europy zagarniali wszystkie tameczne szczepy już to dla nieświadomości już też dla większej dogodności pod ogólne imiona, najpierwej Scytów, potém Sarmatów, nareszcie obudwóch tych narodów żadnej nie czyniąc różnicy między panującymi cudzoziemcami i podbitymi krajoweami. Na południe ograniczeni byli Serbowie Tatrami. Z téj więc strony były związki z Grekami i Latynami jeszcze daleko trudniejsze, albowiem wiadomo nam, że jak rzeki i morza narody wiążą i jednoczą, tak góry je rozłączają i osamotniają. Nie wątpliwie już w 4tém stoleciu przed Chrystusem Serbowie ustąpili pobrzeża morza baltyckiego, a przynajmniej południowszej części jego, gdzie zbierano bursztyn, Gotom narodowi germańskiemu, w górniejszej zaś jego połowicy siedzialy od niepamięci narody szczepu litewskiego, a daléj ku północy przebywaly szczątki wielkiego szczepu czudzkiego czyli fińskiego. Z téj tedy strony ani Grecy ani poźniej Rzymianie żadnej wiadomości o Serbach bezpośrednio z ust samego ludu tego otrzymać nie mogli, a nawet co tylko o nich posłyszeli, wszystko to przejęli od Niemców, którzy Serbów zwali Windami, dla tego téż wszelkie te w pismach ich dochowane stare wiadomości opiewają tylko o Windach; o Serbach zaś prawie żadnej nie masz w nich zmianki. Prócz tego Serbowie, o czém nie tylko ze świadectw Prokopa i Maurycego, ale nawet i z najdawniejszych dziejów ruskich, polskich i czeskich z pewnością wnosić możemy, żyli od niepamięci pod rządem narodowym, podzieleni będąc na wielkie mnóstwo swobodnych gromad (obej gmin. Gemeinde); dlatego téż jest nawet podobne do wiary, że jeśli kiedy mieli, co przypuścić musimy, spólne całemu szczepowi imię, imię to przecież nie było w częstém używaniu, będąc miejscowemi imionami pojedyńczych narodów i gromad poniekąd ograniczone i niejako zaciemnione. Ze imiona te pojedyńczych narodów i gałęzi szczepu słowiańskiego początkiem swoim do najgłębszej starodawności sięgają, tego liczne dowody niżej na swojém miejscu przywiedziemy. Sam charakter obyczajów tudzież sposób życia narodów szczepu serbskiego były przyczyną, że dopiero później i mniej, niż pozostałe na rody pólnocne t. j. Scytowie, Sarmaci i Niemcy, dali się poznać innym odleglejszym narodom na południu. Narody te zaiste były spokojne, łagodne, do zaborów nieskłonne, trudniące się w swojej ojczyznie po największej części rolnictwem i gospodarstwem, jeno potrzeba wlasnej obrony wymusiła na nich owe podziwienia godne męztwo i waleczność, i tylko zaraźliwe przykłady ich gnębicielów Scytów, Sarmatów i Niemców zepsuły i skaziły poniekąd ich czyste i łagodne obyczaje. Taki naród trudniący się sztukami pokoju we wlasnej ojczyznie, nietęskniący za najazdami i napadami na cudze ziemie, nie uganiający się za podbojami i zagładą ościennych narodów, wierzę iż mały powód daje stronnéj i niewdzięcznej historyi do roztrębywania imienia swojego. Na koniec i to rozważyć należy, że tylko nie które dzieła geograficzne i historyczne starych Greków i Rzymian doszły do naszych czasów, i że większa ich część zaginęła, tak że jest rzeczą możliwą a nawet nader podobną, że przez zaginienie tych tak licznych pism, mnogie także pomniki i wiadomości o szczepie serbskim zaginęły dla nas na wieki. Czemu nie trudno damy wiarę, jeżli pomnim na to, co Prokop w dziejopisie swoim spomniał o powszechném używaniu prastarego imienia Sporów t. j. Serbów, u Słowian i Antów. 2. Jednakże choć w tych czasach, w których teraz badania nasze się zawierają, nie tak bogate żrzódła płyną prastaremu imieniowi Serbów jak imieniowi Windów mamy przecież na to dwa wyraźne i istotne świadectwa, że imię to w swojej nieskażonej formie było już w onéj dawnej dobie na kilka wieków przed Jornandes’em i Prokopem rzeczywiście i używane i innym narodom znajome. Swiadectwo to najduje się u sławnych pisarzów Pliniusza Rzymianina [79 po Chr.] i Ptolemeusza Greka [ok. 175.] Pliniusz wyliczając narody mieszkające w krainach nad zatoką meotycką w te się wyraża słowa: „Od ciaśniny Cymmeryckiej mieszkają Meotycowie, Walowie, Serbowie, Arrechowie, Zingowie, Psessłowie” Podobnież Ptolemeusz w opisaniu Sarmacyi azyatyckiej między innemi i te wspomina narody: „Między górami Ceraunickiemi a rzeką Rha mieszkają Orinei i Walonie i Serbowie.” W rękopisach Ptolemeusza czytamy najczęściej Serbi a rzadziéj Sirbi, która to niepewność polega na pierwotném wymawianiu imienia tego przez Słowian. Ze tu na wykazaniu siedlisk prawdziwego położenia tych najdawniejszych Serbów, o których dzieje zmiankują, najwięcéj zależy, każdy to czuje, a jednak poprostu jest to zagadką aż dotąd nierozwiązaną i która taką nie wątpliwie zostanie po wszystkie czasy. Zaprawdę do zupełnego jej rozstrzygnienia ani Pliniusz ani Ptolemeusz dostatecznego światła nam nie rzucają i owszem jeden z drugim w jawnéj sprzeczności zostaje. Pliniusz poczynając od Bosporu Cymmeryjskiego t. j. od dzisiejszej cieśniny Kerczeńskiej mieści swoich Meotów Walów, Serbów, Arrechów, Zingów, Psessiów na pobrzeżu Meotu czyli na brzegach morza azowskiego, postępując jak się zdaje, ku pólnocy, albowiem ztąd ku Tanaitom przechodzi. Wszakże na innem miejscu sam osadza Walów opodal odtąd na stronie wschodniej w północno-wschodnich odnogach Kaukazu w blizkości tak nazwanych wąwozów kaukazkich (portae Cauca siae). Ptolemeusz zaś umieszcza wszystkie spomnione narody Orineow, Walów i Serbów w tych okolicach wschodnich między górami Cerauńskiemi a Wolgą a za tém na pobrzeżu chwaliskim (kaspijskim) Cerauńskiemi górami zwały się u starożytnych ziemiopisów północno wschodnie odnogi Kaukazu ciągnące się ku rzece Tereku, o których wszakże kierunku i położeniu mieli oni zupełnie mylne wyobrażenie, uważając Je raz za południowe odrostki Kaukazu, drugi raz za północne ciągnące się aż ku górom Ripejskim. Podług Pliniusza należałoby więc wskazać miejsce Serbom nad brzegiem Meotu niedaleko ujścia Donu, podług Ptolemeusza zaś na brzegach morza chwaliskiego między Kaukazem i Wolgą. Że ze względu na prawdziwe położenie narodów w ziemiach tak mało znanych, jakiemi wówczas były krainy nad Donem i Wolgą, ani na Pliniusza ani na Ptolemeusza bezpiecznie spuszczać się nie można, o tém wiedzą dobrze znawcy dawnego ziemiopisu. Obadwa ci sławni pisarze, czerpając z tysiącznych rękopisów i mieszając wiadomości przestarzałe z nowszemi nagromadzili w Sarmacyi i Scytyi mnóstwo imion narodowych starodawnych i nowożytnych, czystych i skażonych, wskazując każdemu z nich miejsce i siedzibę po dług swojego widzi mi się, a nawet często nachybił trafił, nigdy zaś według dowiedzionéj znajomości ich położenia. Przy takiem zawikłanem wypisywaniu i skupianiu gołych tylko imion, jeśli u Pliniusza i Ptolemeusza siedliska jakiego północnego narodu o sto lub dwieście mil z prawego miejsca są dalej posunięte i przeniosione, zawsze to przecię za małą pomyłkę pokładać musimy. Nie tylko potrzeba niepospolitych wiadomości ziemio- i dziejopisnych, ale nadto olbrzymiej siły i wytrwałości, aby ten scytycko-sarmacki zamęt tych dwóch pisarzów nabył światła i ładu, na którym mu aź do dziś zbywa. Co do Serbów, zgadzamy się z Pliniuszem, który osadza ich bliżej Donu niż morza chwaliskiego i Kaukazu. Na to zaś mam szczególniej następujące dowody. Przede wszystkiem dawniejsza wiadomość zdaje się być bliższa tak źrzódła jak i prawdy. Następnie i inne, późniejsze wprawdzie świadectwa prowadzą nas tu a nigdy na wschód. Pamięć Orineów, jak sądzą, zachowała się w mieście Ornie niedaleko ujścia Donu, o którem Plan Carpin ok. r. 1239. zajmujące wiadomości podaje, i latopisy ruskie ok. r. 1346. i 1395. zmiankują. Niedaleko od tego miejsca, tam gdzie Wolga po swojem zbliżeniu się do Donu nagle ku wschodowi się zakręca, wytryska rzeka Sarpa, która toczy żrodła swoje blizko jeziora zwanego po rusku Biełoje a po tatarsku Cagan, ztąd zaś wije się około gór zwanych Irgeni, w kierunku prostym ku pólnocy i wpada do Wolgi blisko Sarepty, i téj to rzeki nazwisko zdaje się przypominać imię Serbów. Czyli ci Serbowie byli jakąś osadą, dopiero w tym wieku snać za sprawą Sarmatów, tam założoną czyli też wschodnią odnogą i że tak rzekę poboczną odroślą wielkiego szczepu Serbów, który sięgał przez całą ówczesną Sarmacyą europejską aż ku rzece Donu, któż dziś rozstrzygnąć to może? Prokop zaiste, jakieśmy o tém wyżej spomnieli, umieszcza swoje „niezliczone narody Antów” niedaleko tych Serbów w okolicy i obwodzie Donu. Jest więc rzeczą moźliwą a nawet bardzo do wiary podobną, że ci to Słowiańscy Antowie już wówczas, to jest w 1szém i 2giém stóleciu po Chryst. niektóremi gałęziami i latoroślami swojemi sięgali aż ku rzece Sarpie (Serbie?) któréj ujście nie więcej nad 10 mil od zakrętu Donu jest oddalone. Jednakowoż przyjmując to wykazanie siedlisk Serbów Pliniusza i Ptolemeusza za podobne, nie zapieramy, że rzecz ta ciągle jeszcze nie jest wolna od wszelkiej wątpliwości, na mocy któréj jakieśmy wyżej powiedzieli, spomnieni pisarze mogli tylko przypadkiem i przez pomyłkę położyć tu imię Serbów, należące do narodu, który wówczas mieszkał znać daleko ztamtąd w obwodzie wyższego Donu i dalej na zachód. Imię jest czyste i nieskażone, bytowanie narodu Serbów wówczesnéj Sarmacyi prawdziwe i rzeczywiste, o wydzielenie granic ich siedliskom według Pliniusza i Ptolemeusza daremny spór. I otóż to są ci sami Serbowie, od których kilku badaczy starożytności, a między nimi i nasz zasłużony Dobrowski chciał wywodzić wszystkich późniejszych Słowian, zdanie to jak było próżne i jak dalece grzeszyło przeciw wszelkim wypadkom historycznym o starobyłości wielkiego szczepu Słowian w Europie, podlug tego, cośmy już dotąd o tym przedmiocie, mianowicie zaś o narodowości przedtatrańskich Wendów z niemętnych źrzódel wyłożyli i w dalszym ciągu dziela naszego jeszcze zupelniej rozwiniemy, niepotrzebujemy obszernym wykładem dowodzić. 3. Długi czas upłynął, a pozostałe źrzódła dziejów dawnej Europy nie wyjawiały nam imienia Serbów, dopiero w połowicy 6go stól. byzantyński dziejopisarz Prokop ku niemałemu zasmuceniu naszemu podaje nam skażone słowo Spori zamiast początkowego imienia Serbów z tym dokladem, że ten starożytna nazwa była niegdy wszystkim narodom szczepu słowiańskiego spólną. ” Przedtém, mówią że i Słowianie i Antowie jedno mieli imię, obadwa zaiste narody nazywały się za starodawna Sporami” Odwołując się do tego, cośmy wyżej powiedzieli, w celu okazania, że w miejsce skażonego słowa Spori rozumieć należy Serbi, wstrzymujemy się tu od wszelkich innych uwag, do których jednak świadectwo tak ważne niejeden wprawdzie daje powód. Tu jedynie na to wzrok nasz zwrócimy, że Prokop spominając to imię Serbów, sam je wyraźnie podaje przede wszystkiem za starożytne a następnie za powszechne. Swiadectwo tedy Prokopa zkądkolwiek bąć czerpane, należy wszelkiem prawem do dawniejszej ciemnéj doby starożytności słowiańskich, dlatego téż kładziemy je tu w rzędzie najstarszych podań i wiadomości. Prawdziwość wyrażenia Prokopa i starobyłość tego imienia a tém samém i czystość źrodeł, z których je czerpano, potwierdzają przede wszystkiém pisarze Pliniusz i Ptolemeusz tamten o pięćset, ten zaś o czterysta lat starszy od Prokopa pisarze, którzy nam je w pierwotnej i czystej formie zachowali. Starobyłość tę poświadcza samo nawet zaciemniałe jego znaczenie, wykazując, że ono początkiem swoim i powstaniem sięga daleko po zakończyny znanych dziejów języka narodu naszego. Na koniec samo nawet rozszerzenie jego i niegdyś powszechne używanie u szczepu tak ludnego, na tyle narodów podzielonego potwierdzi to, poniekąd, że ono musiało być pierwotném i prastarém ponieważby się nie mogło było tak zakorzenić i utrzymać u tych dziś, co do siedlisk, narzeczy i obyczajów najodleglejszyeh gałęzi. Co do powszechności tego imienia, wypowiedź Prokopa nabiera także w czasach późniejszych znakomitego potwierdzenia. Ale ponieważeśmy o tém już wyżej na swojem miejscu obszerniej mówili, a świadectwa w tym względzie przywiedzione co do czasu właściwie do późniejszego okresu należą, umyślnie więc wstrzymujemy się tu od ich obszerniejszego rozbierania. Gdyby nam czas zawistny nie był pochłonął tego piśmiennego źródła, z którego Prokop wiadomość swoję o imieniu Serbów czerpał, jak się domyślamy, że krom ustnego podania Słowian i tego rodzaju źrzódła miał pod ręką, rzeczą jest niezawodną, że dawne dzieje nasze w tym względzie, to jest co do narodów pod imieniem Serbów nie byłyby tak ubogie i niedostateczne, jakiemi je teraz widzimy. Tak poważna dla nas wiadomość ta Prokopa zawsze przecie służy nam na to, abyśmy, przekonawszy się o starobyłości Słowian w Europie i wzajemności imion Windowie i Serbowie, mogli łatwiej ogromadzić szczątki dawnych świadectw o przodkach naszych i do powszechnego użycia dogodniéj w układną całość sporządzić. 4. Dla dopełnienia i utwierdzenia wyżej przywiedzionych świadectw, należy tu jeszcze dodać jedno pochodzące od pisarza, którego nie można wprawdzie z dokładnością oznaczyć wieku, w którym żył, ale go najpodobniej za spółczesnego Jornandesowi i Prokopowi uważać możemy, jeżeli od tych obudwóch nie był starszym. Pisarzem tym jest Wibius Sequester powódźca skromnego wprawdzie, a jednakże dla niektórych w nim zawartych nowych wiadomości zawżdy zajmującego opisu rzek i ruczajów, o których dawni dumacze (poeci) spominają. Niegdyś dzieło to uważane było za płód z końca 4go stólecia, nowsi wszakże nie bez istotnych dowodów utrzymują, że pismo to dopiero po upadku cesarstwa rzymskiego na zachodzie a więc najpodobniej w ciągu 6go stolecia wygotowano. W tém więc dziele między innemi czytamy następującą wiadomość: „Albis, rzeka w Germanii, przedziela Swewów od Serbów (w rkp. a Servitiis, Cervetiis) i wpada do Oceanu” Pilniejsze badanie tego króciutkiego wprawdzie lecz ze względu na dzieje słowiańskie nader ważnego świadectwa prowadzi nas do zupełnego przekonania, że pod słowem Servitii (Cervetii) nie należy żadnego innego narodu rozumieć tylko Serbów załabskich. Najnowszy wydawca dziela Wibius’a Sequester’a Oberlin niezrozumiawszy imienia Cervetii, które się nie tylko we wszystkich dotychczasowych wydaniach najdawało, ale nawet najduje się tak napisane i we wszystkich do dziś porównanych rękopisach, zmienił je swawolnie i tylko z domyslu w Cherusci ale zaprawdę niedowodnie. Albowiem naprzód jednozgodne porównanie wszystkich starych wydań i rękopisów stoi zupełnie na przeszkodzie wszelkie mu swawolnemu przeinaczaniu tego słowa bez istotnych powodów, na których w niniejszym przypadku całkowicie zbywa. Dalej, choć już wtedy nic nie mówię o tém, że imię Cherusków acz dość rzadko przez pisarzów 1go i 2go stol. spominane, w téj późniejszej dobie nigdzie się nie pojawia, a nawet jak się zdaje, wyszło całkiem z używania, to samo już położenie obudwu narodów, Swewów i Cherusków sprzeciwia się po prostu poprawie Oberlin’a. Obadwa zaiste narody t. j. potomkowie Cherusków i Swewowie mieszkaly wtenczas kiedy dzieło to było napisane, po lewej stronie Łaby a tém samém rzeka ta nie mogła ich przedzielać. Cheruskowie od pierwopoczątku byli mieszkańcami lewego nadbrzeża Łaby, na wschód Hessów w okolicy Harzu, ztąd poludniowo między Werrą i Salą, od tych zaś rzek może nawet i dalej na wschód i polnoco-wschód aż ku Łabie. Część zaś Swewów zaległa prawą stronę rzeki Łaby w dawnych bardzo czasach, a przynajmniej według rozdzielenia Niemców przez Tacyta, który do Swewów policza Burgundów, Gotów, Wandałów i inne gałęzie rozsiedlone między górną Łabą i morzem bałtyckiem, a wszakże po wyciągnieniu Gotów, Burgundów, Wandalów i innych z pomienionych krain, co już w 2–4 stol. po Chr. nastąpiło, imię Swewów zostało się jedynie Niemcom między Łabą i Alpami bytującym, t. j. Durynkom (Thüringer) Bawarom i Alamannom. Nareście mała garstka Swewów znać przez Serbów wyparta przeniosła się z krain załabskich do Anhalt w czasie pochodu Langobardów i Sasów do Włoch [568] Wi bius Sequester pisząc we Włoszech albo w Galii myśli istotnie o dwóch wielkich znanych narodach swojego wieku, rozłożonych po obudwu przeciwnych brzegach Łaby i spomina przyrodzonym biegiem rzeczy najpierwéj Swewów jako bliższych siebie, Serbów zaś jako odleglejszych. Ze względu na prawopis tego imienia (Servitii, Cervetii) dosyć tu będzie napomknąć, że będąc prawidłom pisania w średnich wiekach zupelnie odpowiedni, nie ma nic w sobie niezrozumiałego ani podejrzanego, albowiem podług prawideł tego prawopisu, ci którzy po łacinie pisali, zamieniali w obcych imionach b na u, uu w (np. Wulgari zm. Bulgari, Zeriuani zm. Serbiani i t. d.) c zaś pisywano w miejsce si z (np. Cieruisti zm. Serbistie (Serbiszcze), Cilensii zm. Silen sii-Slezaci, Slązacy, Pruci, Prucia zm. Prusi Prussia itd. Podług tego nie wahamy się wyrzec, iż świadectwo to rozumieć należy jako ściągające się do Serbów, którzy na końcu 5go stól w krainach przez Niemców opróżnionych między Odrą i Łabą osiedli,a w następnych czasach byli znani pod rozlicznemi cząstkowemi imionami Łużyczanów, Milczanów, Hłomaczów, Stodoranów, Zyłyców, Susielców itd. Utrzymujemy wreście, że w owych dawnych czasach używano imienia Serbów, o wszystkich Słowianach niemieckich w ogólności a więc i o Łutycach i Bodrycach, do czego wiedzie nas okrom innych spólne pochodzenie wszystkich tych gałęzi i narodków z krainy przez Konstantyna Porfirogenetę Białoserbią, przez powódcę zaś zapisek Unichowskich Serviany nazywanej co na swojem miejscu obszerniej wyłożymy. Nie śmiem rozstrzygnąć, czyli na deskach Peutingera słowo Crherpstini postawione najpółnocniéj w Niemczech, między imionami staroniemieckich narodów (Chauci, Chamavi, Warini itd. oznacza Serbscy czyli Serbsti t. j. Serbów czyli też jaki inny naród. Niektórzy uważają to za skażone imię Cherusków. Głoski słowo to składające pisane są jedną ręką i atramentem zwyczajnym (czernidłem) gdy przeciwnie imiona innych narodów atramentem czerwonym (rumielką) i pochodzą jak się zdaje od samego przepisywacza rękopisu Wiedeńskiego. Rękopis ten z 13go stólecia (1265?) przepisany znać z pierwotworu sporządzonego w pierwszej ćwiartce 5go wieku, w którym takowy przypisek mógł się już rzeczywiście znajdować. Albowiem szerzenie się Serbów przez Odrę do Niemiec przypada w czasach nieco dawniejszych niżli dotąd powszechnie sądzono, to jest przynajmniej w początku 5go a nie i to w końcu 4go stolecia. Jednakże jakieśmy powiedzieli, niewiele tu sobie zakładamy na tém słowie skażonem. 5. Wystawiwszy wypadek historycznego żniwa o Serbach, dla zamknięcia dotkniemy tu nieco o początku i znaczeniu imienia tego. Jak do najstarszych tak równie do najciemniejszych imion narodowych należy nie zaprzeczenie imię Serb, wyjaśnienie którego próbowało wielu pisarzy poczynając od Ces. Konstantyna Porfirogenety i Biskupa Salomona albo raczej pomocników je go aż do czasów dzisiejszych. Najuczeńszy a razem i najumiarkowańszy między dotychczasowymi naszymi badaczami języka Dobrowski wyznał otwarcie, że po wszelkiem jakie tylko być może przetrzebieniu i porównaniu narzeczy słowiańskich nie mógł znaczenia imienia Serb żadną miarą wytropić. Co do nas mniemaliśmy przed niejakim czasem, że imię to pochodziło od sławnego korzenia oznaczającego wodę, które to zdanie dzielił poniekąd sam nawet Dobrowski, częścią dla tego, że imię to idzie według obcego przetlumaczenia od Winde, którego pochodzenie zwyczajnie (acz mylnie) od wody wyprowadzano, częścią dla tego, że znajduje się kilka rzek i miasteczek i wiosek położonych nad wodą i noszących to nazwisko, częścią na koniec, że korzeń serb, zerb(srb, zrb) w niektórych zwłaszcza wschodnich językach oznacza rzeczywiście płynienie wody. Wszakże po powtórném i pilniejszem wybadaniu tego przedmiotu musimy od zdania tego jako niedowodliwego odstąpić, a w jego miejsce przyjąć inne, jak nam się zdaje prawdziwsze i łatwiejsze do dowiedzenia. Przekonani, że w krytyczném badaniu słów droga historyczna jest najpewniejsza, jak wyżej przy imieniu Winde tak i tu musimy obejrzeć wszystkie dawne formy, pod któremi się imię to nam przedstawia. Czytamy zaś Serbi u Pliniusza; Serbi i Sirbi u Ptolemeusza; Spori Stógo zamiast Sorbiu Prokopa, Servetii czyli podlug innych rękopisów Cervetii u Vibius’a Sequestra, Surbii u Tredegara: Siurbi w kronice Moissiac.: Suurbi w dalszym ciągu Roczników Lauriss. przez Einharda; Surpe i Surfe u Alfreda, Surbi u ziemiopiscy Bawarskiego i Reginona, Surbiensis prov. w roczniku ślązkim u Sommerberg’a, Swurbelant w li stynie 1136, Surben (po dwakroć) w Biterolf’a poemacie niemieckim z XII. stólecia; Sorabi u Einharda, u kontynuatorów w annal. Fulden. i Bertinian. Enharda, Rudolfa i Prudencyusza Treceńskiego, u Adama Bremskiego i Helmolda, Soavi (zm. Soravi) u Piotra Bibliot.;Sarbienis prow. u Kadłubka, Sarowe prov. w akcie oko ło 873, Sarb. (n. vir.) u Boguchwała; Sirbi w glossach biskupa Salomona, zwanych mater verborum; Sirbia u Sigeberta Gemblae; Serbli (>égßào o Serbach naddu najskich) i Serbii (Ségßio o Serbach przedtatrańskich), Serbia (ta Ség6tc, miasto Serbica i okolica w Macedonii) u Cesar Konstant. Porfirogenety; Ciertvi (miasto Zerben t. j. Serben) w akcie 949., Ciervisti (żupa) w listynie założenia biskupstwa Braniborskiego 949, Cervisti w ak. 1161, Kirrusti w ak. 975, Kiruisti w Cod. S. Mauric, Zerbiste w ak. 1003, Ziruuisti (miasto stołeczne dziś Zerbst) u Ditmar’a Merseburskiego, Zevirizke (toż samo) w akcie 1147, Cherevist w ak. 1196, Cherewist 1197, Zurbici (gród burgwardium dzisiejsze Zörbig w obwodzie Lipskim) w akcie 961 (podejrzane), Zurbizi i Curbizi u Ditmar’a, Zurbike u Rocznikarza Saxon’a, Zorbwech w ak. 1144, Sorbek w kilku innych aktach, Zribenz (zamiast dzisiejszego Schrenz) u Ditmar’a i Rocznikarza Saxon’a; Zurba (żupa) w ak. 1040 (podejrzane); Serebez (gród burg vardium, dzisiejszy Schrabiz) w ak. 1064: Serbii (Ség puou) u Cedrena, Serbi u Zomara, Anny Komne nowéj i t. d., Zeriuani (zamiast Serbiani) w rkp. Mnichowskim z 11go stól., Zirbi (czytaj Serbi) w glossach Czecha Wacerada 1102, Zribia, Zribin ( czytaj Serbia, Serbin) u Kosmas’a, Sereb i Serb” (obadwa zbiorowe) u Nestora podług rkp. : 1377, Srb’, Sr’b’1′, Sr’bin, Sr’blin, Sr’bli lmnog., sr’bskyj przymiotnik (tenże z przemianą b na p i srpskyj) w piśmiennych pomnikach serbskich z 12–14 stól., np. w ak. 1195–1230 sr’b’skyje zemlje gen. w żywotopisie sw. Symeona ok. 1210 sr’b’skyje zemle, sr’bskyje zemlje i sr’b’skyje, zemlje, sr’b’scje zemli, w typiku sw. Sawy ok. 1210– 1215 sr*b’ske zemlje i sr’b’skyje zemlje, w akcie ok. 1216–1233. Sr’blin, Sr’blina, w ak. ok. 1222–1230 sr’bske zemle w innéj (napis życzański) sr’pskije zem le, w napisie życzańskim z 13. stol. na ścianie w ko ściele srbskije zemle i srpske zemle, wak. 1254sr’bske zemle, w zakończeniu Teodora 1263 sr’b’skymi zem ljemi, srbskoju zemleju, u Domecyana 1264 sr’b’skimi zem’lami, sr’b’skich zeml”, sr’b’skim zemlam, w listynie ok. r. 1275–1321 srp’skje zeml” (sic), w Szyszatowe ckiéj ewangielii z końca 13. albo z początku 14. wieku sr’bskije zemlje, w napisie klasztoru Studenice 1314. srbskych zeml’, w Szyszatow. apostole 1324 sr’b’skyich zeml (dwa razy), w ak. 1347 Srbljem, w ak. 1348. po Srbljech, po zemli srb’skoj, Sr’bljem i t. d., Srbowe u Dalimila itd. Dziś zaś u Serbów naddunajskich imię to wyraża się Srb, Srbin, Srbljin, Srbljak itd., u Serbów zaś górno- i dolno-łużyckich Serb, Serbjo lm., serbski i serski przymiotnik serbske i serske lm. np. serska rzecz (mowa język) itd. W Rossyi i w Polsce w średnich wiekach i teraz następujące formy imienia tego napotykamy: serebszczyzna, sierbszczyzna, serepczyzna, sierpczyzna, podlug statutu litewskiego [1529] pewna opłata roboty ludu poddanego, jak sądzę od Serbów. Bielski w kronice swojej (1597) pisze Serbowie, Serbia (saska), Błażowski w przekładzie kroniki Kromera (1611) Serbowie, Serbia, Serby 4 p. lm. książę serbskie i t. d. dziś jeszcze najdują się w Rosyi i w Polsce wioski noszące nazwiska po starych Serbach a te są: Serben i Serbigal (t. j. Serbów koniec) w Inflantach, Serbino w gubernii Piotrogrodzkiej Sierby w województwie Mińskiem*) Serbowskij w woje. Czernigowskiem, Serbi i Serbinowka w wojew. Wołyńskiém, Serbentynie, Serbentyny, Serbentyszki w wojew. Augustowskiem (prw. ilirskie Srbenda augm. od Srb) Serbinów w Sandomirskiém, Sierbowice w Krak. Sarbice, Sarbicko, Sarbiewo, Sarbin w województwach Krakow, Płockiém, Kaliskiem w zachodniej ziemi Halickiéj. Późniejsze pokażone formy łacińskie jak Servi, Serviani w 13–15. stól. itd. nie mogą nas tu zajmować. Ze względu na te odcienia jednego i tegoż są mego imienia nadewszystko odróżnić należy zwyczaj i sposób pisania ojczysty od obcego. Między Słowianami dwojaka zachodzi rożnica w wymawianiu i pisaniu. Nestor podług najstarszego rękopisu pisał Sereb i na Bialéjrusi pewien podatek Serbów zwał się serebszczyzna, Serebez gród w listynie łaciń. 1064. wlość Sereboz w akcie w. księcia Jana Wasilewicza 1504. Nad to z imieniem Sereb porównać należy Kasz-eb (Kaszub) Dul-eb, jar-eb czyli jereb itd. W jednym akcie ok. r. 1390 – 1400. w Muchanowa Sborniku str. 194. zmianka jest o hojarze Pawle Sorobiczu od imienia męzkiego Sorob t. j. Sereb (prw. Wełes i Wołoś, łebeda i łoboda itd.) W miejscowych imionach Serebrowa i Serebrjakowa itd. w guber. Twerskiéj i i. spółgło ska r wielce jest podejrzana. W statucie litewskim pisanym w narzeczu białoruskiem (r. 1529.) często jest mowa o pewnym podatku, który Serbowie składali zwanym serebszczyzna czyli sierbszczyzna, tak jak tatarszczyzna, dań płacona Tatarom przez Moskali w ak. 1473. Z tém, cośmy dotąd powiedzieli o wyrazie Sereb, Srb, zgadzają się i obce źródła tudzież Łużyczanie co do korzennéj głoski e, którą południowi Serbowie wykluczyli do czego i Czesi przystąpili, ale ciż Serbowie pisali i wymawiali od najdawniejszych czasów aż do dziś Srb. Srbljin. Daleko większa różnica zachodzi w formach imienia tego podanych przez powódzców piszących w językach greckim, łacińskim i niemieckim, do których i dwaj Czesi Kosmas tudzież Wacerad na leżą: inni bowiem nazywali ich w pismach swoich Sirbi, Sirbia, albo Zirbi jak np. Ptolemeusz, (według niektórych rękopisów), czeski Wacerad i Sigebert Gemblaceński, inni Serbi Serbli, Serbii jak Pliniusz, Ptolemeusz (podlug niektórych rękopisów) i dziejopisarze bizantyńscy, inni Surbii, Surbi, Siurbi, Suurbi, Surpe, Surfe, Zurbici, Curbizi, Zurbike, Surben jak Fredegar, Regino ziemiopiszec Bawarski, Chronicon Moissiac, AnnaI. Lau riss przez Einharda, Alfred, Ditmar, Annalista Saxo, Biterolf, inni Sorabi, Sorbek jak Einhard, Enhard, Ruo dolf, Prudentius Trecensis, Adam Bremski, Helmold, li styny, inni Sarbi jak Kadłubek, inni ciertvi, Ciervist” Kirrusti, Ziruuisti, Zerbiste, Serebez, jak listyna z 949, 975, 1003, 1064 Ditmar, inni Zribenz jak Ditmar i Annalista Saxo, z którym zgadza się Zribia i Zribin naszego Kosmasa, inni nareście Zeriuani jak rękopis Mnichowski. Ze względu na te rozmaite obce formy ogólnie uważać należy, że co do samego wymawiania przez krajowców Srb. Serb cale się nie różnią, lecz co do sposobu pisania częścią w trudności wiernego wyrażania nieznanego slowa, częścią w niepewności łacińsko-niemieckiego prawopisu swój wynik a tém samém i swoje wyjaśnienie mają. Słowiańskie s wyrażono tu nietylko głoską z jak Zirbi, Zurbici, Zurbike, Ziruuisti, Zerbiste, Zribenz, Zeriuani ale i głoską c jak Cervetii, Ciertvi, Ciervisti, Curbizi, raz nawet Kirrusti dla tego, że je Niemcy wcześnie porównywali ze swojem ostrém • czyli tz, jakoż rzeczywiście aż do dziś ciż sami Niemcy imiona miejscowe pochodzące od Serbów wyrażają najwięcej spółgłoską x-tz: Zerbst, Zörbig, Zerben itd. Zamiana głosek wargowych b iw jest zwyczaj na i jasna, b i p albo b i f właściwa językowi niemieckiemu, ostatnia zaś szczególniej narzeczowi anglosaskiemu. Wkładanie głosek e, i, że, o, u, uu, iu, zwyczajne przed r np. Serbi, Zerbiste, Zeriuani, Sirbi, Sir bia, Zirbi, Ziruuisti, Ciervisti, Ciertvi, Sorabi, Sorbek, Surbi, Surpe, Surfe, Zurbizi, Curbizi, Zurbike, Zurba, Suurbi, Siurbi, niekiedy zaś nawet po r, np. Zribenz, Zribia, Zribin, albo obustronnie np. Serebez ma za powód, usiłowanie złagodzenia i zniemczenia tego bez samogłoskowego obcego imienia Srb, które dla germańskich ust jest szczególniej do wymówienia trudne. Jednakże ja utrzymuję, że u Słowian, w krainach niemieckich osiadłych równie jak na Rusi i na Podunaju, dwa były w używaniu imiona tego samego dźwięku tj. Serb i Srb, i w tym to względzie szczególniej ważne są for my Ciervisti, Ciertvi, ile że w nich zdaje się być ukryte staropolskie, białoruskie i ruskie Serbisztie i Sierbi. Imie tak prastare, ojczyste, u Słowian głęboko zakorzenione u cudzoziemców nieużywane, początku i znaczenia swojego nigdzie przyrodzeniej mieć nie moźe tylko w swojej własnej ojczyznie. I tu, że tak rzekę w samém wnętrzu Słowiaństwa i słowiańszczyzny, w narzeczu rossyjskiem, ruskiem i staropolskiem pojawia się nam spokrewnione z tém imieniem słówko rossyj. i maloruskie paserb (puer, privignus) pols. pasierb z kilku in nemi pochodzącemi od niego jak np. rossyj. i mrus. pa serbok (privignus), paserbka, paserbica (privigna), pol. pasierbica (privigna), pasierbi, pasierbiczy, pasierbowy, pasierbny, (wszystko przymiotniki rzeczownika pasierb) itd. Późniejsze rozbieranie słowa tego prowadzi nas do tego, że ono jest a) złożone b) toż samo co wyraz pastorek (privignus) i c) pochodzące od korzenia vir (orbus.) Złożystość słowa tego z przeimka pa i rzeczownego imienia serb sama się znawcom języka słowiańskiego nawija i potwierdza przez porównanie słów podobnie tworzonych częścią ojczystych jak np. rossyj. pasynok (privignus), padczerica (privigna) serb. posi nak, pol. pasynek? (pronepos) slk. parobok (juvenis od korzenia rob) pol. parobek (służebnik wiejski) itd. częścią cudzoziemskich, np. litew. pósunis (privignus), podukrà (privigna) itd. lecz nade wszystko ważne jest w téj mierze świadectwo języków wschodnich z naszym językiem spokrewnionych, w których jak zaraz obaczymy, najdują się obydwie formy złożona i niezłożona paser i suar. Tożsamość słów pasierb czyli paserb i pastorek jest nieco więcej osłoniona i ukryta, a przecież jeśli ogromadzimy wszystkie formy tego ostatniego, łatwo się o niej przeświadczymy. Brzmi bowiem sterk (privignus), påsterka (privigna) miejscami i pāstorik, pastorka, chrw. pasztorek, pasztorkinya, storak, pastorka, czes. pastorek, pastorkynie, sik. pastorok, pastorka i pastorkynja, z czego wynika, że o jest tylko zamianą głoski e, jak w topl. zm. tepl prw. łac. tepidus, w popel (popiół) zm. pepel, bober zm. bebr (cyr. i bulg. prw. łac. biber u Pliniusza niem. Biber), Wołyń zm. Weluń czyli Wełyń (u Nestora według rkp. 1377) itd., k tworząco zgłoskę jak pasynok od syn, parobok od rob itd. i t wkładka jak w rozptyliti zm. rozpyliti (dissipare zerstauben) od pył pył (pulvis, Staub), stjn. zm. sjen, strzjbro, straka, strzeda i t. d. zamiast srebro, sraka srjeda (środa) itd. Podług tego påsterk czyli na części rozłożone pa-ser-k rowna się zupełnie rossyjskiemu i polskiemu pa-ser-b, oprócz końcowki, ale ta musi tu także być zgłoską tworzącą, ile że się nie najduje w sansk. paser (puer*), pers. puser (filius, puer), pelw. poser (puer) kurd. suar (puer) i afg. suari suai (puer*). Tym sposobem nie masz wątpliwości, że w wyrazie tym pa-ser-b czyli pa-ster-k jedynie ser jest zgłoską podstawną i szczepową; inne zaś do składania tylko i tworzenia policzone być muszą i nie masz potrzeby dowodzić obszerniej, że pień ten ze słowami cyr. sir (orbus) ross, siryj. sirota, serb. chrzw. kor. słk. sirota, czes. sirotek. sirobie, siroba dłuż. siro ta, głuź. sérotoi, serotstwo, pol. sierota, sierocę sierocy sieroctwo i t. d. z jednego wyrosł korzenia. Korzeń ten najdujemy w sans su (generare, producere, prw. prasúti progenies) w łac. sevi, satum od se rere zm. se-sere (sese reduplicatio czyli zdwojenie *), w goc. saian, skand. sóa (serere) slw. siejati i t. d. słów tych znaczenie wszędzie jest rodzić, płodzić, tak że oba dwa słowa syn i sir (sir-ota, sir-óbie, serb) pierwotnie znaczą zrodzonego, urodzonego, splodzonego czyli dziecię jak łacińskie satus, natus lub greckie 14 xvov itd. Ztąd widoczna jest, jak bardzo naturalnie i stosownie nowożytni Rossyanie zastąpili swoje zastarzałe i ciemne paserb, paserbica, bieżniejszym a zatem i jaśniejszym wyrazem pasynok padczerica. Znaczenie więc narodowego imienia Srbi Srbowie coll. Srb czyli pol. Serb Serbowie, jest już dla nas jawne i jasne: zaiste słowo to nie mogło pierwotnie i początkowo nic innego oznaczać tylko urodzonego splodzonogo, rodaka, rod, narod, łac. gens, natus, ja koż i spokrewnione z niem i z tegoż korzenia poszłe indyckie slowo serim (natio) toż samo oznacza. I tento sposób nazywania siebie tak jest odpowiedni charakterowi i prostym obyczajom narodów prastarych i przyrodzie jeszcze nieobcych, że nie masz dziwu jesli go często najdujemy i u innych z nami spokrewnionych szczepów a mianowicie u Niemców, których się ojczyste nazwisko Thiutisk, Diutisk, Deutsche, najnaturalniej od goc. thiuda (natio, gens), stniem. diot, lot. tauta wywodzi i u dawnych Skandynawców, którzy krainę swoję w prastarej dobie nazywali Manaheimr t. j. mężów ojczyzna, własność itd. Mając teraz początek i znaczenie imienia Serb jasne jak na dłoni, łatwiej już dojdziemy, dla czego czytamy nie tylko u Pliniusza Serbi, u Ptolemeusza Sirbi i Serbi w glossarzu Salomona i u Sigebert’a Gemblac. Sirbi, Sirbia a nawet i u Nestora Sereb’, w statucie litewskim screbszczyzna, w źródłach germańskich Serebez, Ciervisti (czytaj Sierbiszcze czyli Sierbistie), u Kadlubka Sarbiensis provincia itd. Słowianie równie w prastarej dobie jak i dziś, sami według rozliczności siedlisk i narzeczy niewątpliwie imię to wymawiali rozmaicie jako to Serbi, Sierbi, Sirbi, Sarbi, Syrbii * rbi, tu z wyrażeniem pierwotnéj głoski tam zaś z wysunięciem onéj albo raczej przemienieniem w inną słabszą to jest w cyrylskie b (franc. e muet). Albowiem przemienianie i wysuwanie głosek w zgloskach przed r i l stojących jest w słowiańszczyznie tak zwyczajne, że byłoby zbyteczną, rzecz tę licznemi dowodami i przykładami poświadczać, pórównanie słów jak brwa, srdce, trn, wlna, plny (brew, serce, ciernie, wełna (bałwan morski) pełny) w rozlicznych narzeczach i w spokrewnionych z naszą mową językach, albo téż w czeszczyznie porównanie słów klegi i klnu (klnę), pligi i plnu (pluję) drzewo i drwo, drwosztiep itd. każdy łatwo sam sobie zrobić może. Dlatego téż Nestora Sereb (prw. Serebez w listynie 1064), ross. Serbino, Serby, Serbinowka, polskie Serbinow, Sierbowice, Sarbin i łużyckie Serb, Serbjo nie jest gorsze niż czeskie i ilirskie Srb, Srbljin, zaś wedlug form Ciervisti, Ciertvi sądziłbyś, że w 8–10 stól. były w Niemczech rody słowiańskie, które wyrażały imię to prawie w ten sposób, w jaki dzisiejsi Polacy swoje pasierb i pasierbica wymawiają i piszą. Lecz najdowaliż się gdzie w późniejszych czasach Słowianie, którzy imię to wyraźali Sirbi sirbski tego twierdzić nie śmiem, wszakże nie uważam ja tego wcale za rzecz niepodobną i niedorzeczną. źródełko – strony 236 – 257 tego e-booka „Sławiańskie Starożytności” to 1500 stron w 2 częściach : 1) albo 2) albo Część 2 była 16 lutego a więc miesiąc temu, pisałem że co 2 tygodnie będę puszczał kolejną część ale jednak raz na miesiąc wydaje mi się lepszą opcją aby Don Mavro Orbini się poprostu „nie przejadł”, Orbini fascynuje, podaje zagadkowe źródła których nie obejmuje wyszukiwarka Google, do tej pory nie mam pojecia kim jest Karl Vagriysky na którego Don Mavro powołuje się często, a dziś duży wątek Lecha i Cecha, oraz nadbałtyckich Wendów, zapraszam do lektury 🙂 Chorwat o imieniu Čech. , szlachetny i bardzo szanowany mąż, przypadkowo lub umyślnie zabił jednego z własnych towarzyszy, również męża bardzo szanowanego. Skazany za to i wezwany na dwór, nie chciał stawić się w Sądzie, za co jego przeciwnicy poddawali go codziennym prześladowaniom. W związku z tym znaczna część Chorwatów chwyciła za broń, aby wspierać Čecha. Ten ostatni, widząc wściekłość ludzi, nie czekał na kłopoty i za radą swoich przyjaciół, wyszedł z wyprzedzeniem, decydując się szukać w zamian za dom swego ojca – nowego, który mógłby stać się dla niego bezpieczną przystanią i wygodną rezydencją. Wraz z nim udał się jego brat Lakh (Lech) wraz z rodziną, przyjaciółmi, sługami i dużą liczbą innych osób. Wyruszyli ścieżką prowadzącą przez Valerię, położoną między Dunajem a Sawą, która w tym czasie była zdominowana przez Chorwatów, do Górnej Panonii, obok Morawian. Doszli na Morawy i okazało się, że większość Saksonii była w mocy Sławian, więc osiedlili się tam na jakiś czas. Morawianie, poznając powód ich wędrówki, nauczyli ich, jak postępować. Powiedzieli im, że niedaleko leży kraj zwany Germanią, a jej część zwana Czechy ale teraz jest opuszczony i wyludniony z wyjątkiem niewielkiej liczby Vandali i ich współplemieńców, którzy żyją tam w swoich chatach. Ten kraj, powiedział, może być odpowiedni dla nich do życia. Czech chętnie przyjął tę ofertę, tym bardziej, że był w takiej sytuacji, że nie musiał wybierać. Po raz kolejny wyruszył, pokojowo, nie obrażając nikogo, przeszedł przez grzbiet Gór Hercinskich i zszedł do Czech. I dokądkolwiek się udał, był przekonany o słuszności tego, co mu powiedziano: że Czechy były nieuprawiane, opuszczone, a stado owiec i krów było bardziej odpowiedzialne niż ludzie, których było niewiele w porównaniu z obfitością bydła. Ludzie, których spotkali, byli zwyczajni, nosili długie włosy i zajmowali się pasterstwem. Początkowo, gdy zobaczyli ludzi Cecha, przestraszyli się, ale gdy dowiedzieli się, że ci z tego samego plemienia przyszli jako przyjaciele, zaczęli ich witać, otwierając ramiona i przynosząc im prezenty, które przynosili przyjaciołom, a mianowicie mleko, ser i mięso, także dali im przewodnika, aby poprowadził ich do Dolnych Czech. Osiągnąwszy szczyt górujący nad Łabą i Wełtawą, który miejscowi nazywają zamek (Rzip), co oznacza „widok”, otwierając widok na rozległe otoczenie, Czech wspiął się na górę i rozglądając się i podziwiając niebo i zdrowe powietrze, żyzna gleba, lasy i gaje, bardzo odpowiednie do wypasu, przejrzyste strumienie i rzeki obfitujące w ryby, nie mogły powstrzymać radości, która go porwała, podniósł ręce do nieba i zaczął dziękować bogom za okazane mu miłosierdzie. Potem zabił wcześniej przygotowane ofiary, które było zwyczajowe dla tego ludu, aby uczynić radość swym bogom, i schodząc z góry, podzielił się swoją radością z towarzyszami, mówiąc im, że ich długie i zamglone wędrówki się skończyły i nakazując im budowanie domów i uprawianie pola, aby nie być zmuszonym do życia tylko owocami polowania i jedzą tylko mięso jak zwierzęta. Chorwaci byli uzdolnieni w budowie domów i uprawianiu pól, więc każdy z nich chętnie złożył taki ślub. Kiedy liczba mieszkańców tych miejsc znacznie się zwiększyła z powodu napływu zarówno Vandalów, jak i Dalmatów, którzy przybyli do Czech jako odległego miejsca, w którym nie było zamieszek i nieustannych wojen, Lakh, który również chciał zostać założycielem nowych ludzi i nowego królestwa, przybył do do jego brata Cecha z prośbą o pozwolenie mu pójścia z każdym, kto chce iść za nim, w poszukiwaniu nowych ziem i miejsca zamieszkania. Jeśli ich nie znajdą nic ciekawego, obiecał wrócić do niego. Po uzyskaniu zgody brata, przeszedł przez góry na północ i dotarł na ziemie, które obecnie posiadają Ślązacy, część Polaków. Nie osiągając w swoich intencjach nic gorszego niż jego brat Cech, zaludnił te ziemie nowymi mieszkańcami, traktując ich z całą możliwą skromnością, nie wykazując arogancji, podobnie jak jego brat Cech. Z tego powodu obydwaj byli uwieczniani przez swoich ludzi, ponieważ do dziś pamiętając o ich pochodzeniu, Czesi od Cecha nazywają się Czechami, a Polacy od Lakha są Lachami. Narody te miały swoich sławnych pisarzy, w tym Wacława Bogemskiego, Matveya Mechhovsky’ego, Jana Dubravija i Marcina Kromera oraz wielu innych, którzy opisywali wojny i triumfy Czechów i Polaków w dużej liczbie. Ci, którzy pragną poznać historię tych królestw, mogą zwrócić się do dzieł wspomnianych autorów. Polacy w niczym nie ustępowali Czechom ani w męstwie, ani w chwale. Przeszedłem w milczeniu po wszystkich niezliczonych zwycięstwach, wspomnę tylko polskiego króla Zygmunta, który wielokrotnie odnosił zwycięstwa w celu całkowitej eksterminacji nad ogromnymi hordami prowadzonymi przez Tamerlana i Batu, jak donosi Vincent z Beauvais, Thomas Splitsky i Miechowita; a ten lud był w stanie zniszczyć rodzaj ludzki. Polacy zmiażdżyli potężną armię księcia moskiewskiego, eksterminując 80 tysięcy żołnierzy a dawno temu pokonali aroganckich władców Pomorza, zmuszając ich do płacenia hołdu w następnych latach. Wołosi i Turcy, ośmielając się wypowiedzieć wojnę Polakom, zostali zmuszeni do opuszczenia granic Polski, tracąc większość swoich sił. Co więcej, najeżdżając Wołoszczyznę, Polacy spustoszyli tam wszystko ogniem i mieczem. Do zalet tego wielkiego władcy należy zaliczyć wybitną potęgę militarną Polaków, którzy zgodnie ze starożytnym męstwem przodków Sławian wolą krwawą śmierć od haniebnego poddania się. Stając się zaciętymi z powodu ciągłych wojen, bardzo późno nawrócili się na chrześcijaństwo, upierając się przy czczeniu swoich specjalnych idoli: Jowisza, Marsa, Plutona, Cerera, Wenus i Diany. Jowisz nazywał się Isese w ich języku i uważali go za wszechmocnego. Mars mieli Lyadę (Ledę), przywódcę wojen i dawców zwycięstw. Pluton nazywał się Nya, pytając go po swojej śmierci o lepsze miejsce w swoim królestwie. Nazwali ją Venus Dhydzilelya (Dzidzilia) i zwracali się do niej z prośbami o poczęcie, zmysłowość i liczne potomstwo. Nadali Dianie imię Zievana lub Zievonia i modlili się o jej umiar i udane polowania. Nazywali Ceres Marzanną, prosząc ją o płodność pól i drzew. Czcili wiatr, który gwizdał nad ziarnem kukurydzy i koronami drzew, nazywając je Pogoda (Dogoda) lub Pochvist. Marcin Kromer zinterpretował Weather (Pogoda) jako „czysty”, Pohvist, lub Pohuiscel, według Miechowskiego, oznacza „wyczerpanie powietrza” dla mas. Czcili także Ladę, matkę Kastora i Polluksa. Pamięć o tym przeżyła do czasów Mechhovsky’ego, który mówi, że kiedy śpiewali starożytne pieśni, mruczeli: „Lada, Lada, Ileli, Ileli, Poleli, Poleli”, nazywając Castora Ileli i Polluksa Poleli. Jan Dlugosh pisze, że w swoim czasie w Republice Czeskiej i Polsce zwyczajem było ustawianie posągów Marzhyany i Dzevonii na matach, uroczyście je nosić, towarzyszyć śpiewaniem żałobnych pieśni, a następnie wrzucać je do jeziora lub rzeki. Stało się to w czwartą niedzielę Wielkiego Postu ku pamięci tamtego dnia, to jest 7 marca, kiedy król Mieczisław wydał dekret o zniszczeniu bożków. Polacy poświęcali tym bożkom świątynie i miejsca szczególne, ustawiali bożków i wyznaczali księży, urządzali święta na ich cześć, oddawali się tańcom, oklaskom, pieśniom i różnym zabawom. I ten zwyczaj imprez i zabawy, pisze Dlugosh, przez kilka wieków po przyjęciu chrześcijaństwa trwał w Polsce i żył do tego czasu, ponieważ w tamtych czasach, które nazywamy Pięćdziesiątnicą, zarówno mężczyźni, jak i kobiety, starzy i młodzi, gry i tańce, nazywając je Stado. Rosjanie i Litwini, zwłaszcza w miastach, nadal przestrzegają zwyczaju klaskania i śpiewania podczas tańca, śpiewając imię „Ladona”. Czesi, zgodnie z Wacławem Bohemianem i Janem Dubravią, opuścili te błędne koncepcje bałwochwalstwa i przybranego chrześcijaństwa dzięki staraniom morawskiego króla Suatoplugo, kiedy Czesi byli rządzeni przez króla Boriwę z żoną Ludmiłą, około 900. Jednak Polacy pozostali Poganami nieco dłużej, po przejściu na chrześcijaństwo w 965 r. Dzięki dziełom swego króla Mechislava. Następujące okoliczności skłoniły go do zrobienia tego. Po zostaniu królem Polski po śmierci ojca (zgodnie ze zwyczajem, którego przestrzegali inni Poganie), mając 7 żon, nie mógł spłodzić syna, który byłby jego następcą i spadkobiercą. W tamtych czasach było wielu Polaków, którzy wracając do domu z Czech i Moraw przywieźli ze sobą wiarę chrześcijańską; Ponadto w Polsce było wielu chrześcijan, niektórzy w służbie suwerena, inni wśród kupców. Poza tym byli tacy, którzy poszukując spokoju, oddawali się duchowym poszukiwaniom, prowadzili samotne życie. Ci ludzie uporczywie inspirowali Mieczyslava, by odrzucił pogańskie błędy i rozpoznał Chrystusa, dawcę dzieci i uniwersalnego pocieszyciela. Udało im się przekonać go, by przyłączył się do prawdziwego legalnego małżeństwa z samotną chrześcijanką. Dlatego wysłał posłów do Republiki Czeskiej, by poprosił o rękę córki księcia Bolesława, który zabił jego brata, a teraz jest czczony jako święty. Bolesław nie odmówił mu prośby, dopóki porzucił pogaństwo i stał się chrześcijaninem. Co też uczynił Mieczysłav. Dlatego tego samego roku 965 r. otrzymał chrzest w Gnieźnie i poślubił dziewicę Dąbrowkę, wydając dekret, zgodnie z którym we wszystkich miastach i wioskach musieli niszczyć bożków i przyjąć chrzest. Za życia dołożył wszelkich starań, aby wprowadzić i utrzymać wiarę chrześcijańską w swoim królestwie. Przejdę teraz do innych Sławian którzy zajęli całe wybrzeże Morza Bałtyckiego a było to sławiańskie plemie Veneds albo Venedas. John Magnus z Gotlandii w 21. rozdziale szóstej książki pisze: „Jeśli chodzi o tych, którzy byli tymi Venetami, Jordanes, odnosząc się do Ablavnyi, twierdzi, że byli oni częścią sławiańskiego plemienia. W tamtych czasach (jak również teraz) Sławianie, podzieleni na różne plemiona, mieli wiele różnych denominacji; a Sławianie różnią się od Vandali tylko imieniem „. Johann Aventin (II) pisze: „Pod panowaniem cesarza Marciana, około roku 453, Wendy, którzy nazywają siebie Sławianami, są najstarszym plemieniem Germanii (jak pisze Tacitus), dokonując najazdów na lasy i góry leżące między Peucynami a Finami, za nasze grzechy (jak pisze Jordanes) zaczęły twardnieć, rosnąć i zintensyfikować się, aby stopniowo zająć i wypełnić całą szczelinę od Łaby do Donu na całej długości i szerokości między morzami Bałtykiem i Adriatykiem „. Przeniknęli do skrajnych granic Zachodniego Oceanu, co można zobaczyć u Pawła Diacona, który napisał w XVII księdze: „Następnego dnia Rzymianie zatrzymali trzech Słowian, pod którymi nie było broni, Cesarz Mauritius zapytał ich, skąd pochodzą i skąd pochodzą. Odpowiedzieli, że są klanami sławiańskimi, ale żyli na końcu Zachodniego Oceanu; oraz że król Aar, Kagan, wysłał do nich poselstwo z darami dla władców ich plemienia, prosząc o pomoc przeciwko Rzymianom.” Wtedy ich książęta wysłali wspomnianych ambasadorów, aby wyjaśnili Kaganowi, że nie mogą tego zrobić z powodu ogromnego dystansu (według nich spędzili 18 miesięcy w drodze), nie nosili broni, ponieważ nigdy nie widzieli zbrojnych współplemieńców, w ich kraju nie są obeznani z bronią. Cesarz, zdumiony ich wyglądem i chwaląc ich wielką sylwetkę, wysłał ich do Gerklei. Nazwa Morza Wenedzkiego albo Bałtyckiego pochodzi od tych Sławian Wenedów, ponieważ, przekraczając Wisłę i docierając do Łaby, zaatakowali mieszkańców wybrzeża Morza Kodańskiego (Zatoki Gdańskiej – KVB). W tamtych czasach ziemie te były zamieszkane przez potężne i potężne plemiona Suevów, Longobardów, Rani i Szwedów (Suitoni); wszyscy zostali pokonani przez Sławian Venedi i wynieśli się nad Dunaj. David Khitreus, opisując tę sławiańską inwazję w Księdze III, pisze: „Genates, czyli Wendy, które Niemcy nazywają Vends (Vuenden), Włosi mówią „Sławianie”(Slavi), a my ich nazywamy Vandalami (Vandali), około 500 lat od Narodziny Chrystusa zajęły całe to wybrzeże Morza Bałtyckiego po fatalnej migracji ludów, od Morza Bałtyckiego po Łabę, z jej źródeł, czyli 11 potoków, które wpływają do niej, zanim opuści ona Góry Czeskie, prawie do samego ujścia, na kilka stuleci żyli, znacznie rozszerzając swoją dominację aż do czasów Henry’ego Ptasznika i Ottona Wielkiego którzy popychali ich najpierw do Łaby i Gavoli, a następnie do czasów Heinricha Lwa, 600 lat po swoim pierwszym przybyciu do tego regionu, w wyniku ciągłych wojen, częściowo zostali zniszczeni i podbici; a wraz z religią chrześcijańską powstały w tych regionach kolonie niemieckie. W początkowym okresie osiedlania wybrzeża Morza Bałtyckiego mieli wspólne imie Venedi albo Sławianie, otrzymali później różne nazwy. Zaczęli nazywać się Pomerani, Vilta (Vvilzi), Rany (Rvgiani) lub Rany (wyspiarze żyjący przeciwko nim), Warna (Vvarnavi), Bodriči (Obotriti), Polabi (Polabi), Vagr (Vvagiri) , Glina (Lingoni). Nazwa Pomorian, znana starożytnym, oznacza „Pomorscy”, ponieważ słowo „Pomorze” w języku słowiańskim znaczy „Pomorie”. W przeszłości granice Pomorza były znacznie szersze niż obecnie. Jak pisze Albert Kranz ( oni wraz z Kaszubami mieszkali na tym wybrzeżu jeszcze przed przyjściem Chrystusa. Viltsi (Vvilzi), Lyutichi (Lutici) lub Luzichi (Lusitij), zwane 4 imionami : Dolenzi (Tolenzi), Ratari (Redari) lub Ryadur (Riadvri), przez Penyan (Circipani) i Khizhan (Kyzini). Wiltsy mają swoje imię (jak pisze Helmold w 3. rozdziale) ze względu na ich wielką siłę. Helmold uważa Dolensów i Ratarów za jednego i tych samych ludzi. Te ostatnie otrzymały prawdopodobnie swoją nazwę od miasta Retra, a pierwsze – od rzeki Dolenitsa (Tolenso), wzdłuż której mieszkali. Ratari mieszkał w granicach od Szczecina między rzekami Pianą a Odrą. Rany lub Rani są tak zwane z wyspy Rana (Rugia), podobnie jak czescy Czesi (Czechi diemia) nazywani są Bami. Varna ma swoją nazwę od rzeki Warny (Vuarnauo), która przepływa przez terytorium Rostocku. Bodrichi albo Obodrici posiadali ziemię Meklemburską. Wierzę, że Polaby ma swoje imię z równin swojego kraju. Ich stolicą było miasto Riceburg, które wcześniej było znane ze swego księstwa, a później z jego biskupstwa. Vagri mieszkał w pobliżu Aldenburg (Adelburgo), miasta znanego w przeszłości z biskupstwa, które po pewnym czasie pod biskupem Heroldem zostało przeniesione do Lubeki. Nie rozróżniam Glinyan (Lingoni) od Glin (Lini): Helmold wspomina pierwszy w rozdziale I książki, drugi w rozdziale 38. Lune i Luneburg (Lune i Luneburgo) nadal pamiętają o nich, ponieważ, jak mówią, żyli w tych częściach. Nazwiska innych ludów sławiańskich, które osiedliły się, jak pisze Helmold, we wschodniej Slavii lub między rzekami Łaba i Odra, czyli w Brandenburskim Znaku, to: Ljubuszan (Levbvsi), Wiliński (Vvilini), Stodorianie (Stoderani), Breżani (Brizani) ), Verla (Vverli) lub Heruli (Ervli) i wielu innych znalezionych w Helmold. Verla, lub Heruli, czyli po sławiańsku „okrutni ludzie” mieszkali wzdłuż rzeki Gavole, a ich imię wciąż pozostaje w nazwie miasta Vourle, położonego w granicach wyspy. Sebastian Münster w swojej „Kosmografii” (III), mówiąc o mieszkańcach tych miejsc, pisze, że pierwsi lokalni mieszkańcy nazywani byli Nosińcami, Bodricami albo Obodrici pod wspólną nazwą Vandali. Nieco dalej dodaje: „Ten lud był wolny i odważny, nigdy nie podlegał władzy Rzymian, przyzwyczajony do wojen. Był on głównie wśród tych, którzy byli gotowi stanąć w wojnach Rzymu, Włoch, Francji, Hiszpanii, Afryki, Europy i Azji. Nawet Karol Wielki, walczący z Saksonami, nie chciał zawracać sobie głowy Verlami.” Lubuše (Levbvsii) zostało nazwane po mieście Lebus (Leubusio), które słynie z biskupstwa. Vilina (Vvilini) i Stodorian (Stoderani). Według wielu współczesnych autorów mieszkali oni w pobliżu Berlina i Brandenburgii. Stodorian i Brezhan (Brizani) Helmold umieszcza na terytorium Havelburg. Miasto Briesen (Britzen & Briz) zachowało dziś nazwę bregan w swoim imieniu. Były inne ludy sławiańskie, a mianowicie Preecencje (Predecenti), Serbowie (Sorabi), Dithmarshes (Thetmasi), Holsteens (Holsatij), Stormar (Stermarij) i Nordalbings (Nordalbingi), którzy żyli na Morzu Wenedzkim i dotknęli horrorem nie tylko sąsiadów ale także narody bardzo od nich odległe. Walczyli również z duńskim królestwem. W tym samym czasie, jak pisze Saxo Grammatyk i Peter Suffried (II), nigdy nie walczyli z Duńczykami o półwysep, ale zawsze domagali się korony i całego królestwa. Zniszczyli także Saksonię, Turyngię, Francję i Niemcy, zaatakowali Akwitanę, Wielką Brytanię, Northumberland (Umbria), Seeland (Salandia) i Olandia. Johann Aventin (III) pisze, że wspomniani Sławianie, którzy zaczęli umacniać się w wewnętrznych Niemczech w roku 480, zaczęli okazywać okrucieństwo wobec swoich sąsiadów. Dlatego ówczesny król Szwabów (Sueui) Alaric, nie mając dość siły, by odeprzeć, opuścił Śląsk, Alzację i inne ziemie na północy i wschodzie i wyjechał ze swoimi Bawarami na zachód, osiedlając się na Dunaju, Renie, Neckarze (Murze) i Elbie. Ziemie pozostawione przez Szwabów i Bavarów zostały później zajęte przez sławiańskich królów Cecha i Lacha, którzy nadal je posiadają. Po dokonaniu inwazji na Saksonię, zdradzili ją brutalnie grabieżą i po zdobyciu kilku miast nadal tam mieszkają, jak pisze Beat Renan w pierwszej książce Niemiec. Aymoin Monk (IV, 23) pisze, że Sławianie przybyli do Turyngii, mieszkali w Merseburgu (Merouesburgo) i założyli wiele wiosek poza nią. Tak więc w lesie zwanym Hirsbrulis zbudowali Tunechdorff, Tugebrachtest, Nevuchenrodt, Hochdorff i wiele innych wiosek. Winfried pisze po angielsku, który później otrzymał imię Bonifacego i został biskupem Mainz (Maguntia), w przesłaniu do angielskiego księcia Edwarda (Edoaldo), wspomniani Słowianie mieli zwyczaj, że żona po śmierci męża rzuciła się w ogień, w którym palono ciało jej męża. Książę Saksonii w 590 roku podjął wszelkie wysiłki, aby oprzeć się tym Sławianom i zebrał przeciwko niemu armię 53 tysięcy ludzi. W bitwie o miasto Luchta w Saksonii, o czym świadczy Karl Vagriysky (III), został pokonany. To zwycięstwo Sławian zainspirowało Sasów z takim przerażeniem, że ów książę został zmuszony do odwołania się do duńskiego króla, aby w tak trudnych czasach pomagał i przyłączał się do niego. I w tym łatwo mu się udało, bo król duński obawiał się, że po zwycięstwie nad Saksonami Sławianie odwrócą się przeciwko niemu. Po zebraniu swoich oddziałów, których całkowita liczba według Vagriysky osiągnęła około 87 tysięcy żołnierzy, spotkali się z wrogiem pod Laupen. Po upartej i krwawej bitwie, która trwała od rana do 22-ej wieczorem, zwycięstwo opierało się na stronie Sławian, która następnie poprowadziła Starfightera (Zuiesdodrago). Król duński został zabity, a książę saski, ścigany przez wroga, rzucił się na konia do rzeki i w ten sposób uratował sobie życie. Potem Sławianie zwrócili się przeciwko Frankom i wykazali znaczną dzikość we wszystkich swoich posiadłościach. Były król Franków Hildebert wysłał przeciwko Boleslavowi (Biloslau) Adulfa, jeden z jego pierwszych dowódców wojskowych. Bolesław, będąc w kraju wroga i widząc liczebną przewagę Franków nad Sławianami, zaczął się bać o ich los. Zdając sobie z tego sprawę, Adulf odciął wszystkie swoje drogi ucieczki. Bolesław, widząc to, wycofał się z armią i zwrócił się do żołnierzy z taką mową: „Widzicie, moi wierni żołnierze i towarzysze, że wróg już nas otoczył i nie pozostawia nam żadnej innej nadziei na zbawienie, oprócz naszej męskości. Nie można uciec, ale gdyby było to możliwe, nie wolno nam tego robić według praw naszych przodków. A ponieważ wszystkie nasze nadzieje i zbawienie są w naszych rękach, weźmy bitwę o nasze własne zbawienie i cześć z przyjemnością. Nie bójcie się dużej liczby wrogów, pamiętając, że wielokrotnie pokonaliśmy silniejszą armię Sasów, Duńczyków i Franków. Jeśli w tej bitwie mamy umrzeć, umrzemy z chwałą i sławą, nie pozwalając wrogowi radować się, a nasze dzieci i potomkowie, i cały świat, postawimy rzadki przykład naszej odwagi i dzielności”. Wypowiadając te słowa, wydał polecenie zbudowania w porządku bojowym. I Adulf natychmiast zasygnalizował początek bitwy, na którą Frankowie byli gotowi, polegając na ich liczebnej przewadze. Sławianie, zawsze próbując wykorzystać teren, spotkali wroga z jednakową odwagą. Co więcej, nie mając nadziei zbawienia, wezwali się wzajemnie, by dać wrogowi odpowiednią zemstę za jego śmierć. Gniew i impulsy osiągnęły taką siłę, że Frankowie zadrżeli i zaczęli się cofać, ponosząc ciężkie straty. Adulf, widząc to, zaczął żałować, że rozpoczął tę bitwę, a wkrótce potem znalazł swoją śmierć wraz z większością swoich żołnierzy. a było wielu Sławian, Bolesław, ich dowódca, został śmiertelnie ranny i zmarł w drodze powrotnej. Dervan, słowiański władca i brat Boleslava, chcący pomścić śmierć brata, wystąpili przeciwko królowi Dagobertowi, który był następcą Hildeberta na tronie Franków. Walcząc z Dagobertem, który miał wybraną armię franków i austrasii (austriaci), pokonał go. Po wkroczeniu do Turyngii i ziem graniczących z Frankami, Slavy spustoszyły tam wszystko, biorąc niezliczoną ilość łupów. Sławianie, Serbowie, zainspirowani tym zwycięstwem, dokonali inwazji na Turyngię i Saksonię, a po splądrowaniu tych ziem zniszczyli wszystko ogniem i mieczem. Ci Serbowie (Sorabi) są częścią tych, których Laonik Chalkocondyl umieszcza w starożytnym regionie plemion w Górnej Mezji; skąd przybyli z północy i, jak donosi Aymoin (IV, 1), zajęli większość Dalmacji. Pod panowaniem cesarza Konstantyna, mieszkali w Dolnej Panonii. Kiedy żyjąc tam, chcieli buntować się przeciwko cesarzowi, on, jak pisze Aventine (II), wezwał ich do porządku w mowie wygłoszonej z kazalnicy i ostatecznie uspokoił ich. W czasach starożytnych rezydencja Serbów, wg Pliniusza, była okolicą Morza Azowskiego. Stamtąd odeszli: część do Dunaju i Górnej Mezji, część, ciągnąca się wzdłuż nie kończących się pól Sarmacji, czyli Polski, przenikała do obszaru Niemiec, położonego obok Polski, który teraz nazywa się Łużyce; osiedlając się w najbliższych wioskach, osiedlili się między rzekami Saale i Elba. Dlatego Dubravius słusznie umieścił tam Serbów (Sirbi), z których pochodzą nazwy miast Serbeco i Zerbst (Serbesto). I nie powinniśmy się wstydzić, że zamiast litery O oznacza E lub I, ponieważ w tym słowie (jak już zauważyliśmy) zdarza się to często. Austriackie annały Thomasa Ebendorfera nazywają je „Syruiani”. Monk Aimoin, opowiadający o wojnie cesarza ze Słowianami w 81. rozdziale IV książki, pisze: „W Niemczech jest jedno wojujące sławiańskie plemię żyjące na wybrzeżu Oceanu. W ich własnym języku nazywane są Veletabs (Vveletabi), ale w języku Franków nazywane są Wilzas (Vviltzi) lub Vtsy (Vvltzi). To plemię zawsze było wrogie Frankom. Dlatego nieustannie walczyli ze wszystkimi swoimi sąsiadami, podległymi lub sprzymierzonymi królestwami Franków. Nie mogąc zburzyć ich śmiałości, Karl zebrał armię i osobiście wypowiadał się przeciwko nim. Zbudował dwa mosty nad Łabą i zaatakował kraj nieprzyjaciela, który, aby nie narazić na szwank swoich dóbr, zawarł pokój z cesarzem „. Tutaj Vagriysky dodaje, że Karl tak bardzo cenił sławiański świat, że dał sławiańskiemu suwerennemu Dragovitowi sporą liczbę królewskich darów. Druga część z nich, to jest Serbowie, najechała na cesarskie terytorium (jak pisze Vagriysky) i bezlitośnie spustoszyła wszystko. Przeciw nim cesarz wysłał z Akwizgranu swojego syna Karola. Wszedł w walkę z wrogiem, wygrał, a jak pisze Aymoin (IV, 92), Meledokh, władca Serbów Sławian, padł w tej bitwie. Jednak z tym wszystkim, nigdy nie było możliwe powstrzymanie Sławian przed atakiem na posiadanie Franków, co zmusiło cesarza do ciągłego uzbrajania, jak wynika z jego biografii, skompilowanej przez mnicha Eingarda. Pisze, że przez długi czas cesarz osobiście walczył z Veletabami, którzy byli głównymi pośród Sławian. Opat Regino (II) i Suffried of Meissen mówią to samo, gdy piszą, że Sławianie często toczą wojny z Karola Wielkim, którzy wkładają wiele wysiłku w pokonanie niektórych z nich. Ci ostatni, po zawarciu pokoju z cesarzem, zwrócili broń przeciwko duńskiemu królestwu, jak to było w zwyczaju od czasów starożytnych. Peter Krusber z Holandii, w swojej trzeciej książce o Wendach, napisał, że Sławianie nigdy nie spoczywali, a kiedy nie prowadzili wojen z cesarzami Niemiec, odwrócili broń przeciwko Duńczykom. Dlatego po zawarciu pokoju z Karolem około 804 r. wyruszyli na wojnę przeciwko duńskiemu królowi Gottfriedowi. Z silną armią najechał kraj Sławian i zaatakował tam kilka fortec. Jednak, jak napisał Aimoin (XLIX, 94), wrócił z ciężkimi stratami. Chociaż udało mu się wyrzucić swojego władcę, Drasko, który uciekł do woli, nie polegając na pomocy swoich poddanych, i zabił innego komandora Gotlieba (Godelaibo), jednak w tej kampanii stracił swoich żołnierzy i siostrzeńca Reginolda, syna jednego. jego braci, którzy wraz z wieloma szlachetnymi Duńczykami zginęli podczas ataku na jedną z fortec. A jeśliby Vilsi Słowianie nie pomogli mu w tej wojnie, on i wszyscy jego żołnierze prawdopodobnie by zginęli. Drasko wkrótce pogodził się z Gottfriedem i po zebraniu armii swoich poddanych zaatakował sąsiednich Sławian, niszcąc wszystko ogniemi mieczem. Następnie zaatakował wielkie miasto Smeldingi nową armią i wieloma Saksonami. Osiągając te sukcesy, osiągnął to, że wszyscy, którzy wcześniej się od niego odsunęli, odnaleźli z nim przymierze. Jednak wkrótce potem, podczas negocjacji Rurik (mercato di Reric), został zdradziecko zamordowany przez sprzymierzeńców Gottfrieda. Po jego śmierci Bodrichowie albo Obodriti zaatakowali twierdzę w Hamburgu (Hohbuochi) nad Łabą, gdzie mieszkał ambasador cesarza Karola i Wschodnich Sasów, a po zdobyciu go zrównali z ziemią. W dawniejszych czasach walczyli z duńskim królem Sivardem (Sirardo), który został pokonany w bitwie pod Fionią. Ponownie zebrał armię, po raz kolejny walczył z wrogiem w Jutlandii (Iutia provintia), ale tam został pokonany i uciekł. Sławianie po zdobyciu Jutlandii rozszerzyli swoje posiadłości. Jak pisze Albert Krantz w swojej „Vandalii” (I, 13), w tej wojnie schwytali oni Jarmerika, syna Sivarda i jego dwie siostry, z których jedna została sprzedana królowi norweskiemu, a druga została wydana Niemcom, z którymi po śmierci Karla Sławianie dużo walczyli. Ludwik Pobożny, który został cesarzem po ojcu około roku 818, walczył ze Sławianami i, jak pisze Karl Vagriysky (VI), został pokonany, tracąc wielu swoich wojowników. Aymoin, opowiadając o tym wydarzeniu w 11. rozdziale książki V, pisze, że Słowianie, którzy przekroczyli Łabę, spustoszyli Saksonię, a Ludwik wysłał przeciwko nim znaczną armię, która zmusiła ich do zatrzymania napadu. Następnie, w 839, podnieśli broń na wspomnianego cesarza, który był zmuszony walczyć z nimi osobiście przez 2 lata z rzędu. W tej wojnie doznał ogromnych obrażeń od swoich wrogów Sławian. Walczyli także z jego synem, cesarzem Ludwikiem II: w 869 ci Sławianie, którzy żyli przeciwko Saksonom, najechali Saksonię i spustoszyli ją do okrutnej ruiny. Ludwik sprzymierzony z Saksonami osobiście poszedł do nich i przystępując do bitwy, odniósł wątpliwe zwycięstwo. Jak pisze Aymoin (V, 23), ta bitwa była bardzo krwawa, a obie strony poniosły ogromne straty. Sławianie nie powstrzymali nieustannych ataków na jego własność: w 874 r. Syn Ludwika, Charles, walcząc z nimi w Marchii, znalazł się w tak trudnej sytuacji, że jego ojciec dowiedział się, że jeśli nie pomoże swojemu synowi tak szybko, jak to możliwe, potem go już nie zobaczy. Następnie Louis udał się tam osobiście i, po uratowaniu syna, wysłał ambasadę (poselstwo – KVB) do Sławian, którzy byli rządzeni przez kilku władców, i, jak pisze Aymoin (V, 31), zawarł z nimi pokój na warunkach, na jakich mógł. Prowadził jednak długą i brutalną wojnę ze sławiańską suwerenną grupą zwaną Radik, lub Rastitom (jak nazywa go Abbot Regino (II)). Nie będąc w stanie ich pokonać, potajemnie spotkał się ze swoim siostrzeńcem, aby ich zdobyć, a ostatecznie zdobywając ich dzięki zdradzie, zgasił oczy i odszedł do klasztoru. Był bardzo dumny z tego aktu i wymagał od niego większego honoru i szacunku. Jednakże, mimo że przezwyciężył wspomnianego sławiańskiego Radika, nie mógł zniechęcić Sławian do ataku i brutalnej ruiny ich posiadłości. Karl Vagriysky w IV książce [Historii Wendów] pisze, że ten cesarz i jego brat Karloman często walczyli ze Sławianami, a spośród wszystkich ich walk z tym plemieniem trzy były głównymi: jeden pod Goringen w Turyngii, drugi pod Rotivik w Saksonii, i trzecia znajduje się pomiędzy rzekami Fulda i Wezera. W tych bitwach stracili wielu watażków i ponad 50 tysięcy żołnierzy, podczas gdy straty przeciwników czyli Sławian były niewielkie. Pod tymi dwoma cesarzami, niektórzy ze Sławian, czyli ci, którzy mieszkali nad Bałtykiem, wyposażyli potężną flotę, zaatakowali Królestwo Anglii i sprawili wiele kłopotów królowi Geresperowi z lokalnego imperium. W końcu jednak Geresperowi udało się wygrać bitwę morską i schwytać sławiańskiego króla Ratko (Ratcho) lub, jak nazywa go Alexander Skultetus, Rasto, i oślepić go. Ocalali Sławianie wrócili do domu. Tam, po złożeniu floty, zaatakowali Fionię, główną wyspę na Morzu Bałtyckim, i urządzili tam spustoszenie i eksterminację miejscowych mieszkańców, Fionia, jeśliby to się powtórzyło, pozostałaby całkowicie opuszczena i pozbawiona mieszkańców, jak pisze Grosar saksoński (XIV) . Wagrian (IV) opowiada o tym samym, ale jest nieco sprzeczny z Saxonem w odniesieniu do czasu. Następnie Sławianie walczyli również z Heinrichem (Arrigo) z Saksonii, który według Pierfrancesco Jambulariego był pierwszym księciem w Niemczech, który otrzymał władzę królewską (libera potesta) i utrzymywał ją w pełnej pozycji. W 934 r. (jak pisał Girolamo Bardi) Sławianie walczyli z cesarzem Heinrichem, w 957 r., z cesarzem Otgonem I, kiedy dokonując inwazji na Niemcy (jak pisali Wagriysky i Ulrich Mutsius w Kronikach), dotkneli ich okrutną ruiną i dewastacją. Następnie Otto, chcąc się za to pomścić, wyposażył silną armię piechoty i kawalerii, ale w bitwie w Turyngii został pokonany i ledwo zdołał uciec z garstką swoich wojowników. Wkrótce Sławianie wezwani przez Włochów wystąpili przeciwko wspomnianemu cesarzowi. Jego następca, Otto II, to wojownicze plemię sławiańskie zmuszone do wzięcia broni i wywołania wielkich kłopotów. W końcu jednak, poszedłszy z nim na wojnę, oni, jak Bernardo Giustiniani (I) i Sabelliko, zeznawali w trzeciej książce Trzeciej Enneady, zostali tak silnie pokonani przez nich w dwóch bitwach, w których powrócili do domu. Potem, po zawarciu pokoju z cesarzem, wielokrotnie pomagali mu w walce z wrogami i powstańcami. Więc Vikman (Vichimanno), przez długi czas zbuntował się przeciwko Otto, został zabity przez przyjaciela cesarskiego suwerena słowiańskiego Mieszka. Marian Scott (III) mówi o tym, ale jest nieco niezgodny z Wagriyskim, twierdząc, że stało się to pod rządami Ottona I, któremu Sławianie służyli w czasie wojny. Nie opuścili samotnie cesarza Ottona III, z którym walczyli w 989 i 999 roku. A zanim je podbił, stracił wiele tysięcy swoich wojowników na Łabie. Peter Krusber, opowiadając o ostatniej bitwie Otto III ze Sławianami, pisze w trzeciej książce: „Otto nie mógł pogodzić się z faktem, że Sławianie podnieśli swoją broń przeciwko niemu tyle razy, ale nie mógł ich podporządkować. Dlatego ponownie dołączył do bitwy, która była bardziej krwawa i okrutna niż pierwsza, i chociaż było dużo Sławian, Otto stracił w nim cały kolor swoich żołnierzy. Jednak nie udało mu się całkowicie podbić tego plemienia. Jak pisze Pierre-Francesco Jambulari (III), Otto, wkroczywszy do Saksonii i idąc przeciwko Sławianom, zrujnował, spustoszył i spalił ich kraj. Jednak w ten sposób nie mógł podporządkować ich woli, ponieważ Sławianie cenili wolność ponad wszystko i za każdym razem woleli śmierć od służby cesarzowi lub komuś innemu „. A cesarz Konrad II w 4 roku swojej władzy, w 1029, został zaatakowany przez Sławian, jak pisze Sigebert z Gembloux, który w milczeniu przekazuje obrażenia, jakie Słowianie zadali Conradowi. W 1055 r. (Jak napisał Siegbert) pokonali armię cesarza Fryderyka, zabijając wielu wrogich żołnierzy Po ponownym wyposażeniu floty 1500 okrętów, zaatakowali Holandię (Halandia), ale z powodu burzy (jak pisze Saxo Grammar (XIV)), która rozegrała się pewnej nocy, większość z nich zatonęła. Następnie duński król Sven, poszedł na wojnę ze Sławianami, został pokonany i, jak pisze Grammar (XV), został przez nich schwytany. Helmold (I, 24) pisze, że saksoński książę Ordulf walczył ze Sławianami przez 12 lat i nigdy nie pokonał Słowian, ale zawsze ponosił klęskę. Stało się to w roku 1066, w 8 roku panowania cesarza Henryka IV. I nie jest to zaskakujące, skoro takie słynne plemię sławiańskie cieszyło się (jak pisze Awentyn (IV)) ze względu na wielość wielkiej władzy i honoru. W książce I pisze: „Ludy, które Niemcy nazywają Wendy, a ich język nazywa się Sławianami, są podzielone na wiele plemion. Za cesarza Justyniana I przekroczyli Dunaj i okupowali Dalmację, Liburnię, Ilirię, Panonię i tę część Norik, która wciąż nazywa się Slawonia. Wystarczy powiedzieć o nich, że są najsilniejszym plemieniem „. Gdyby Słowianie mieli swoich oddanych historyków, którzy pisaliby o wszystkich swoich starożytnych czynach, o ile sławniejsze będą dzisiaj! Znaczna część ich sławy, jak sądzę, przegrała z powodu nieobecności w kronikach przez długi czas tych, którzy powiedzieliby mieszkańcom przyszłych stuleci o swoich niezliczonych wyczynach. Była jeszcze jedna okoliczność, która przyćmiła chwałę i przyczyniła się w niemałym stopniu do podważenia dominacji Sławian – niezgoda między sobą i częsta skłonność do wojny domowej. Gdyby nie ta okoliczność, to Sławianie, jak pisze Peter Krusber i Karl Vagriysky, niewątpliwie zdobyliby nie tylko wybrzeże Morza Bałtyckiego, ale także całe Niemcy i Francję. Dlatego, jeśli jakiś autor wspomina, że pewien król lub cesarz pokonał Sławian, nie należy myśleć i rozumieć przez to, że pokonał wszystkich Sławian Morza Bałtyckiego, podzielonych na wiele potężnych narodów rządzonych przez różnych władców, tylko pokonał niektórych z nich. Ponieważ nigdy nie zdarzyło się, że Sławianie działali jako zjednoczony front, ani nie byli pod jednym królem lub cesarzem nie mogliby walczyć razem. A jeśli nie byli tak podzieleni, mogliby sprzeciwić się nie tylko jednemu królowi ale i cesarzowi Franków. Zdając sobie z tego sprawę, sąsiedni władcy wraz ze swoimi siłami starali się osłabić ich z pomocą samych siebie: nigdy nie zdarzyło się, aby któryś król lub cesarz, który walczył ze Sławianami, nie miał po swojej stronie znacznej liczby samych Sławian. Kamil Vandal Linki do dwóch poprzednich części : 1) 2) Światosław I (ros /ukr. Святослав I), (ur. 938 lub 942, zm. 972) Książę (kniaź) Rusi Kijowskiej 945–972. Światosław był jedynym synem kijowskiego księcia Igora syna Ruryka i jego żony Olgi. Data urodzenia księcia jest nieznana, jest w ukraińskich źródłach rozpiętość od 919 do 938 r, ukraińska wikipedia podaje rok 938, nasza i rosyjska podają rok 942. Światosław jest pierwszym autentycznie znanym kijowskim księciem o sławiańskim imieniu, a jego rodzice nosili imiona związane przypuszczalnie ze skandynawską etymologią. Pierwsza wzmianka o Światosławie została zawarta jest w rosyjsko-bizantyńskim traktacie księcia Igora z 944 r. Książę Igor Rurykovicz został zabity jesienią 945 r. przez Drewlan za narzucenie im wygórowanego hołdu. Wdowa Olga, która została regentką z 3-letnim synkiem i wyruszyła w 946 roku z armią do Drewlan. Rosjanie napisali że 4-letni Światosław rozpoczął walkę: … rzucił włócznią w Drewlan, a włócznia przeleciała między uszami konia i uderzyła go w nogi, bo Światosław był jeszcze dzieckiem. A Sveneld [dowódca] i Asmud [żywiciel rodziny] powiedzieli: „Książę już zaczął, jak dorośnie podążajcie za nim”- Powieść lat minionych. Ukraińcy podają z kolei że w 946 roku Światosław już siedział na koniu, a nawet próbował rzucić włócznią, miał wtedy prawdopodobnie 6-8 lat, pewnie chodzi o ten sam fakt. O początkach państwowości Rusi i o pierwszych władcach dość zwięźle pisze Karol Koranyi opisując narodziny państwowości poszczególnych państw w średniowieczu. O młodzieńczych latach księcia nie wiemy zbyt wiele, dawni kronikarze nie byli zwykli rozpisywać się o życiu prywatnym książąt i królów, a koncentrowali się właściwie na przedstawianiu barwnych historii z wypraw wojennych i zawieranych traktatów politycznych, a ponieważ w pierwszych latach swojego życia syn władcy żyje w cieniu ojca i nie dokonuje wielkich czynów ani bitewnych ani politycznych, bardzo trudno jest znaleźć coś konkretnego na jego temat. Wiemy napewno z opisów historyka Rusi Borysa Rybakowa, że już w młodzieńczych latach Światosław otrzymał od ojca na własność miasto Nowogród. Polityczne życie Światosława zaczyna się od 957 r. a pełnię władzy uzyskał dopiero po śmierci matki Olgi w 969 r. Jak wspomniałem, jego ojciec zginął w roku 945 z rąk Drewlan podczas poboru daniny, przekraczającej określone wcześniej w ramach porozumienia normy. Olga po śmierci męża wyprawiła się na Drewlan, podporządkowała Kijowowi księstwo nowogrodzkie i odnowiła traktaty z Bizancjum, zawarte przez Igora. W 955 przyjęła w Konstantynopolu chrzest i rozpoczęła proces chrystianizacji kraju. Sergey Kirillov . „Księżniczka Olga (chrzest)”. Pierwsza część trylogii „Święta Rosja”. 2009 Światosław pozostał Poganinem do śmierci, tłumacząc, że chrześcijanin nie będzie cieszył się autorytetem drużyny. Kronikarze ruscy cytują apostoła Pawła : „Dla niewierzących wiara jest chrześcijańską głupotą” W 959 roku, z inicjatywy Olgi Kijowskiej, do Kijowa przybył wysłannik Ottona I mnich klasztoru św. Maksymiliana, Adalbert z Trewiru. Miał on przeprowadzić wstępne rozmowy w sprawie chrztu Rusi w obrządku łacińskim oraz koronacji Światosława I. Projekt matki nie znalazł zrozumienia u młodego księcia, który jasno dał do zrozumienia niemieckiemu posłowi, że nie jest zainteresowany kontynuacją jej pomysłów. Wraz z dorastaniem i objęciem władzy na Rusi ilość informacji o Światosławie zwiększa się, podczas pierwszych wypraw wojennych odznacza się zmysłem taktycznym, odwagą i męstwem i zaskarbia sobie serca wojowników walczących pod jego komendą. Także wrogowie wypowiadają się o nim nadzwyczaj dobrze i pochlebnie, chyląc czoło przed jego niesamowitą umiejętnością wyjścia z każdej sytuacji z podniesioną głową i korzyściami dla swojego państwa. Stwierdzenie „zapalony, śmiały, porywczy i czynny” jak charakteryzuje go bizantyjski historyk Leon Diakon, doskonale oddaje charakter postaci tego władcy. Wymowna jest relacja kronikarza ruskiego opisującego Światosława, a biorącego swoje informacje od jego drużynników: „Gdy Światosław książę wiek męski osiągnął, zebrał wielu wojów chrobrych, jako że sam był mężny. W pochodach pomykał szybko jak wilk, mnogich ziem dobywając, Szedł bez wozów bez ciężkiego taboru, Mięsiwa piekąc na węglach. Nie sypiał w namiotach ale jako inni woje siodło sobie jeno podkładał pod głowę.” Można rzec że był wzorem pogańskiego władcy, czyli był szanowany przez podwładnych, nie wynoszący się i nie wywyższający się, ale z ogromnym autorytetem. Dziejopisarz Leon Diakon opisał zawarcie pokoju po bitwie pod Dorostolon, kiedy to zdziesiątkowana armia Rusów uległa armii Tzimeskesa. Światosław w białej szacie podpłynął łodzią do Greków, którzy wraz z cesarzem stali na drugim brzegu rzeki i przyglądali się z podziwem księciu Rusów. Tak oto przez bizantyjskich dziejopisów, opisane są te wydarzenia i postać Światosława I księcia kijowskiego: „..średniego wzrostu, ani zbyt wysoki, ani zbyt mały, o krzaczastych brwiach, błękitnych oczach, płaskim nosie, z ogoloną brodą i z gęstymi, długimi wiszącymi na górnej wardze włosami. Głowę miał całkiem gołą; po jednej tylko stronie głowy wisiał pukiel włosów, oznaczający znakomitość rodu; szyja gruba, ramiona szerokie i cała postać dość kształtną. Wydawał się ponury i surowy. W jednym jego uchu wisiała złota zausznica, ozdobiona dwiema perłami z rubinem umieszczonym pośrodku. Odzież miał białą, niczym prócz czystości nie różniącą się on innych….” Klavdiy Lebiediew (1852-1916). Spotkanie Światosława z cesarzem Janem , opisane przez Leona Diakona W 964 r. Książę Światosław odbył swą pierwszą podróż do krainy sławiańskiego plemienia Wiatyczów, którzy składali hołd Chazarom. „…Najpierw jednak ruski kniaź ruszył na wschód, też na Bułgarów, tyle że zamieszkujących ziemie nad środkową Wołgą. Bułgarzy Kamscy stanowili przeszkodę w rozszerzeniu ruskiego panowania na wschodzie, a nadto byli poważnym konkurentem w handlu z krajami arabskimi i Bizancjum. Jako poddani Chazarów stanowili doskonały cel ekspedycji poprzedzającej definitywną rozgrywkę z władcami Itilu. W tym kontekście należy rozpatrywać wyprawy z 964 roku, jakie Swiatosław podjął przeciw Wiatyczom i Bułgarom Nadwołżańskim. Krótka kampania doprowadziła do całkowitego upadku Bułgarii Kamskiej już w tym samym roku, natomiast Wiatycze trwali w oporze do czasu rozstrzygnięcia wojny rusko-chazarskiej…” Fragment książki: W. Chrzanowski „KRONIKA SŁOWIAN” s. 206-207 Chazarowie (turecki: Hazarlar) byli ludem koczowniczym pochodzenia tureckiego, o którym pierwsze wzmianki pochodzą z VI wieku Należy wspomnieć o tezie sprzed kilku lat, która głosi że wszyscy Żydzi aszkenazyjscy stanowiący znaczną większość wszystkich Żydów na świecie są potomkami Chazarów, natomiast Żydzi sefardyjscy wywodzą się od starożytnych Izraelitów. Tereny zajmowane przez Chazarów rozciągały się na Stepie Pontyjsko-Kaspijskim między północnym Kaukazem, Krymem, Morzem Kaspijskim a rzeką Jaik i Samarą. Trudnili się głównie pasterstwem i handlem, a bogacili na łupieskich wyprawach, przez ich ziemie prowadziły największe szlaki handlowe z Chin do Europy (jedwabny szlak) oraz szlak północ-południe (od Waregów do Greków). Kaganat był pierwszym państwem, z którym miała do czynienia starożytna Rosja. Losy nie tylko plemion wschodnioeuropejskich, ale także wielu plemion i ludów Europy i Azji zależały od wyniku walki tych 2 państw. Pierwsza autentyczna wzmianka o Chazarach pochodzi z lat 60-tych VI wieku, kiedy uczestniczą jako podwładni w kampaniach Turków na Zakaukaziu. Podobno na początku lat 90-tych VI wieku Chazarowie są wiodącą siłą we wschodnim Kaukazie, uznając jednak najwyższą moc tureckiego chanatu. Wraz z upadkiem zachodniopomorskiego Kaganatu w latach 50. wieku VII, Chazarowie uzyskali niepodległość i odtąd można mówić o początku Chazarów. Przywódca Chazarów ogłosił się zwierzchnikiem wszystkich tureckich i koczowniczych plemion Eurazji, czyli Kaganem. Po zwycięstwie nad Bułgarami, Chazarowie znacznie urośli. Cały region północnego Morza Czarnego, w większości na Krymie, w regionie Azowskim, na północnym Kaukazie, w dolnej Wołdze i w regionie Morza Kaspijskiego nad Wołgą – znalazł się pod ich władzą. Do drugiej połowy VII wieku. Chazarowie podbijają strefę leśno-stepową przyszłej Rusi Kijowskiej. Pamięć o tym czasie zachowała się w „Opowieści minionych lat” w opowieści o Chazarach żądających daniny z pola. W podporządkowaniu Chazarom znajdowała się większość plemion błąkających się po basenie Morza Czarnego i kaspijskich stepach. Około 730/731 Bulan przeszedł na judaizm. W X wieku Chazaria podporządkowała sobie część wschodnich plemion sławiańskich i była potężnym ośrodkiem szerzenia judaizmu i jego poglądów w Europie Wschodniej. Przygotowując atak na Chazarów, Światosław odrzucił czołowy atak przez obszar Wołga-Don i podjął wielki manewr obejścia. Przede wszystkim, książę przeniósł się na północ i podbił ziemie zależnych od Chazarow plemion czyli głownie sławiańskich Wiatyczów, a kierunek na Okę i Wołgę (na zdjęciu niżej) był drogą pełną zwycięstw i chwały. Przeciągnięto łodzie do Oki i orszak książęcy popłynął wzdłuż Wołgi, gdzie pokonał również inne plemiona zależne czyli Bułgarów Wołgi i Burtasów. Kolejno padały grody warowne Chazarów: Sarkel, Itil i Samender. Według jednej z wersji, Światosław wziął Sarkel nad Donem w 965 r. a następnie podczas drugiej kampanii w 968 / 969, podbił Itil – stolice Chazarów przy ujściu Wołgi i Samandaru. Wg innej wersji, była jedna wielka kampania 965 r a wojska ruskie przeniesione w dół Wołgi i wzięcie stolicy Itil zostało poprzedzone podjęciem Sarkel. Ówczesny geograf Ibn Haukal opisuje druzgocącą porażkę Chazarów we wszystkich walkach ze Światosławem. Chazarowie nie spodziewali się ataku z północy. Zostali zdezorganizowani tym manewrem i nie mieli poważnej obrony. Dotarłszy do stolicy Itil, Światosław zaatakował kaganów próbujących ocalić swoją armię i pokonał ją w zaciętej walce. Co więcej, książę kijowski podjął kampanię na północnym Kaukazie, gdzie pokonał twierdzę Chazarów – twierdzę Semender. Następnie oddział Światosława przeprowadził się do Donu, gdzie zaatakował i zniszczył wschodnią placówkę Chazarów – fortecę Sarkel. Światosław nie tylko zmiażdżył chazarski Kaganat, ale także próbował skonsolidować jego podbite terytoria. W miejsce Sarkla pojawiła się sławiańska osada Belaya Vezha. Tak więc Światosław, dokonawszy bezprecedensowej kampanii o długości tysięcy kilometrów, zdobył główne twierdze Chazarów nad Donem, Wołgą i północnym Kaukazem. Jednocześnie stworzył podstawy dla sławiańskich wpływów na Północnym Kaukazie – Księstwo Tmutarakańskie. Te kampanie zmiażdżyły moc Chazarów, którzy przestali istnieć na przełomie X-XI wieku. W wyniku kampanii Światosława, starożytne państwo rosyjskie osiągnęło bezpieczeństwo swoich południowo-wschodnich granic i stało się wówczas główną siłą w regionie Wołga-Morze Kaspijskie. Koniec Chazarii oznaczał wolność Rusi w podróżowaniu do Morza Kaspijskiego i po Zakaukaziu, Ruś otworzyła swobodną drogę na Wschód. Stosunki handlowe Rusi ze Wschodem umocniły się dzięki eliminacji pośredników czyli Chazarii. Zwycięstwo księcia Światosława oznaczało także zwycięstwo ideologiczne Rosji w zakresie wyboru konkretnej ścieżki jej duchowego rozwoju. Jak wielu badaczy zauważyło, zgniecenie Chazarów którzy wyznawali judaizm i trzymali tą religią podwładnych i okoliczne narody poprzez dystrybucję korzystnej dla ich świata – niewolnictwa i wyższości Żydów oznaczało rozbicie więzów najbardziej bolesnego ucisku – duchowego który mógłby zniszczyć fundamenty i duchowe życie Sławian i innych narodów Europy Wschodniej. Ruś Kijowska była najpotężniejszym i najbardziej konsekwentnym wrogiem żydowskiego Kaganatu. Po rozbiciu głównych sił zbrojnych Kaganatu i zniszczeniu głównych węzłów pomocniczych Chazarów w środkowej i dolnej Wołdze, na Północnym Kaukazie i Dolnym Donie, książę Światosław pozbawia Chazarów pasożytniczego istnienia, wszelkiej władzy, handlu i lichwy. Rosyjscy Sławianie twierdzą że 3 lipca jest najważniejszą datą w historii narodu rosyjskiego – To Dzień Zwycięstwa ruskiej armii księcia Światosława nad Chazarami, bo 3 lipca 964 r. Chazarowie zostali starci w pył. Stolica Kaganatu, Itil, została zajęta przez armię Światosława i zniszczona, a następnie jak już wspomniałem odebrano i zniszczono kluczowe fortece żydowskiej Chazarii, które były podstawą jej pasożytniczej mocy. Kaganat Chazarów czyli drapieżne państwo pasożytnicze, które przez wiele lat eksterminowało ludność sławiańskich plemion lub sprzedawało w niewolę do krajów arabskich, żydowska dzicz która spustoszyła wszystkie południowe regiony Rosji napadami i rozprzestrzeniła swoje wpływy na północ w rezultacie ataku Światosława przestała istnieć. „…Wojna jednak nie była zakończona. Arabski podróżnik Ibn Haukal opisał kolejne klęski, na jakie kniaź ruski naraził chaganat. Siły Rusi musiały wówczas być znaczące. Lew Diakon, już podczas wyprawy na Bułgarię Naddunajską, ocenił ruskie zastępy na 60,000 żołnierzy, Nestor jedynie na 10,000 jednak w tym czasie znaczna część wojsk miała się znajdować w Kijowie i potykać z Pieczyngami. Tak czy inaczej, Chazarowie ze swoim 10-tysięcznym korpusem, bez wsparcia Madziarów, którzy, jak pamiętamy, w 895 roku odeszli nad Dunaj, i świeżo pobitych Bułgarów Kamskich, mieli marne widoki na odparcie najazdu ruskiego. I nie odparli go. Przegrana była porażająca. Opisujący wydarzenia w latach 968/969 Ibn Haukal wspomniał o 3 kolejnych klęskach poniesionych przez Chazarów, zakończonych ostatecznie wzięciem stolicy chaganatu, Itilu, i bliżej nieznanego miasta Semender. Pozostałości państwa chazarskiego w postaci tzw. państwa Saksynów przetrwały co prawda nad dolną Wołgą, jednak jako podmiot polityczny w rejonie Morza Kaspijskiego nie mogły już być poważnie brane pod uwagę. Chazarowie którym prawdopodobnie jeszcze Oleg musiał płacić trybut, zostali znacząco zredukowani. Na tym jednak Światosław nie poprzestał…” Fragment książki: W. Chrzanowski „KRONIKA SŁOWIAN” s. 207-208 Rosyjska wikipedia napisała że publiczne oburzenie spowodował projekt pomnika księcia Światosława wykonany przez słynnego rosyjskiego rzeźbiarza VM Klykova , który pierwotnie miał być zainstalowany w Biełgorodzie. Przeciwko rzeźbiarskiej kompozycji z 2005 roku poświęconej 1040-tej rocznicy zwycięstwa Rusi i klęski Chazarów protestowali przedstawiciele Federacji Gmin Żydowskich Rosji (FJC) i Euroazjatyckiego Kongresu Żydów (EAJC). Chodziło o gwiazdę Dawida na tarczy upadłego chazarskiego wojownika postrzegając ją i ten upadek to jako motyw antysemicki. Pomnik jak widać stoi i ma się dobrze. Kolejnym wielkim przedsięwzięciem Światosława jest wyprawa na Bułgarię. Wyruszono w 967, już na początku działania księcia kijowskiego pokrzyżowały plany Bizancjum, które zakładało długą i wyczerpującą wojnę obu stron. Światosław już w pierwszych paru bitwach rozgromił armię bułgarską i dotarł aż do centrum kraju, gdzie w Perejesławcu postanowił zatrzymać się na stałe „stwierdzając, że tu całe bogactwo się schodzi”. W tej sytuacji kolejny cesarz bizantyjski Konstantyn Porfirogeneta podburzył przeciw Rusom Pieczyngów i wysłał ich na Kijów. Światosław szybko się wycofał, pokonał i przepędził spod stolicy oblegające wojska i od razu zawrócił do Perejasławca. W tym czasie Bizancjum zdążyło już wmieszać się w sprawy Bułgarii. Tym razem stanęło w jej obronie i gdy Światosław na wiosnę 969 znalazł się na ziemiach Bułgarii doszło do kolejnych walk. Zdezorientowani Bułgarzy, w tym momencie wrogo już nastawieni do Bizancjum, stanęli po stronie wojsk ruskich. W wyniku takiej polityki Greków część wrogich cesarzowi Bułgarów, Madziarów i Pieczyngów wyruszyła pod wodzą księcia Kijowa na Konstantynopol. Po bitwie pod Arkadiopolis Światosław przekroczył Bałkany, zdobył Filipopol i zbliżał się do greckiej stolicy. Wg relacji Leona Diakona, sytuacja wyglądała bardzo poważnie, ponieważ wojska Rusów niszczyły wszystko na swojej drodze i bardzo szybko zbliżały się pod mury Konstantynopola, a tam po przewrocie pałacowym władze objął Jan Tzimiskes. Na spotkanie Rusów nowy cesarz wysłał wojska pod dowództwem patrycjusza Piotra i magistra Sklerosa, lecz mieli oni jedynie obserwować działania Światosława, który zdążył już spustoszyć Trację, i mieli czekać na resztę wojsk, która w tym czasie była zaangażowana w tłumienie buntu Fokasa. Na mapie tereny opanowane przez Światosława do 970 roku otoczone pomarańczową linią. Dopiero w 972, po zdławieniu buntu, Tzimiskes natychmiast wyruszył z resztą wojsk ku zachodniej granicy na spotkanie z Rusami, rozbijając po drodze wysunięte oddziały Bułgarów, a następnie skierował się bezpośrednio do Dorostolon, gdzie przebywał Światosław. Zdając sobie sprawę z przewagi militarnej Bizancjum, część możnych Bułgarii zerwała sojusz z Rusami i zaczęła się wycofywać. Światosław wraz ze swoim wojskiem znalazł się w bardzo poważnej sytuacji. Jak opisuje Leon Diakon, z 60 tysięcy wojska zostało mu już tylko 22 tysiące głodnych i rannych wojów. Po długich pertraktacjach między cesarzem a księciem, w których Jan Tzimiskes starał się odwieść Światosława od walki, powołując się na dawne traktaty z Igorem i na przewagę liczebną wojsk bizantyjskich, Rurykowicz odmówił wycofania wojsk i rozpoczęła się bitwa. Książę kijowski miał powiedzieć przed bitwą do swych wojów dla pokrzepienia ich serc i dusz: „Zginie SŁAWA, towarzyszka oręża Rusów, którzy bez trudu zwyciężali ludy sąsiednie i bez krwi przelewu podbijali całe kraje, jeśli teraz haniebnie ustąpimy przed Rzymianami. A więc z męstwem przodków naszych i z tą myślą, że ruska siła była do tego czasu niezwyciężona, będziemy się bić dzielnie o życie nasze. Nie mamy zwyczaju ratować się ucieczką do ojczyzny, lecz albo żyć jako zwycięzcy, albo dokonawszy znakomitych czynów, umrzeć ze SŁAWĄ…” No tak, nic dziwnego że Światosław tak powiedział bo przecież kiedyś SŁAWA była najważniejsza dla SŁAWIAN a nie bełkotanie bez sensu SŁOWEM, jednak wyczerpane długą kampanią i wieloma ranami wojska ruskie nie były w stanie, pomimo męstwa i odwagi, stawić czoła Bizancjum i wielu Rusów poległo, a bitwa była długa i ciężka. „…Jan udał się z wojskiem wspieranym przez posiłki bułgarskie do twierdzy Silistria (Drystra, Dorystolon), gdzie schronił się książę ruski. Podczas trwającego trzy miesiące oblężenia armia bizantyjska użyła niemalże wszystkich dostępnych środków, mających na celu wzięcie miasta. Flota dromonów, zaopatrzona w ogień grecki, wpłynąwszy na Dunaj, odcięła odwrót siłom ruskim. Machiny oblężnicze dzień i noc ostrzeliwały mury twierdzy, a piechota niejednokrotnie powstrzymywała próby przebicia pierścienia oblężenia podejmowane przez Rusów. W końcu zmożony głodem Światosław poprosił o rozejm. Cesarz Jan Tzimiskes przystał wspaniałomyślnie na tę propozycję. Zawarto układ, którego postanowienia tak przedstawił kronikarz w cytowanej już Powieści minionych lat: „Ja, Światosław, kniaź ruski, jak przysięgałem, tak i utwierdzam w umowie tej przysięgę swoją: chcę mieć pokój i trwałą przyjaźń z każdym wielkim cesarzem greckim, z Bazylim i Konstantynem, natchnionymi od Boga cesarzami, i ze wszystkimi ludźmi waszymi a tymi, którzy są pode mną Rusią, bojarami i innymi – do końca świata. Nigdy nie będę zamyślał na kraj wasz ani zbierać wojska, ani narodu innego nie przywiodę na kraj wasz i na tych, którzy są pod władzą grecką, ani na kraj korsuński i ile grodów tam, ani na kraj bułgarski. I jeżeli inny ktoś zamyśli na kraj wasz, to ja i będę jego przeciwnikiem i będę walczył z nim. lako więc przysięgam cesarzom greckim, a ze mną bojarzy i Ruś wszystka, zachowamy tę sprawiedliwą umowę”. Postanowienia traktatu świadczą o tym, w jak trudnej sytuacji był Światosław, gdy go podpisywał…Fragment książki: Ł. Migniewicz „KLEIDION 1014” s. 53-54 Pomimo przegranej Światosław był w stanie narzucić Grekom jeszcze swoje warunki, zastrzegł sobie prawo odprowadzenia całego wojska wraz z uzbrojeniem do domu i otrzymanie prowiantu na cała tę drogę. Rota pogańskiej przysięgi zapisana w traktacie rusko-bizantyńskim z 971 r. brzmi : „A jeżeli czegoś z powyższych postanowień nie dotrzymamy, ja i ci, którzy są ze mną i pode mną, niech będziemy przeklęci przez boga, w którego wierzymy, w Peruna i w Welesa, i niech będziemy złoci jak złoto (dotknięci śmiertelną żółtaczką) i własnym orężem niech zostaniemy rozsieczeni.” Niewiarygodne musiało być męstwo oddziałów ruskich w tej bitwie skoro Leon Diakon stwierdził : ”…zwyciężeni Tauroscytowie (tak nazywa Rusów) nigdy żywi się nie poddają…naród ten odważny jest do szaleństwa, dzielny i potężny…” Nie tam jednak poległ Światosław książę kijowski, ale powalili go Pieczyngowie. Został na zimę w Białobrzeżu nad Dunajem. Świadczyć to mogło o jego dalszych planach politycznych związanych z Bułgarią. Tam właśnie zastali ich Pieczyngowie powiadomieni przez Greków i tam w 972 roku poległ Światosław syn Igora Rurykowicza. 1836. Chorikov, Boris Artemyevich – Śmierć Światosława Wg legendy władca Pieczyngów kazał zrobić z czaszki Światosława puchar oprawiony w złoto. Po śmierci Światosława doszło do walk o władzę między jego synami, z których jako jedyny cało wyszedł Włodzimierz I Wielki, póżniejszy „święty” zarówno kościoła katolickiego jak i prawosławnego, który rządził od 978 do 1015, a za czasów którego nastało wiele zmian w państwie ruskim…najważniejszą z nich było to że Włodzimierz upadł na głowę i rozpędził 800 (!) najpiękniejszych na Rusi Nałożnic i zlikwidował swój najsławniejszy charem w tej części świata na rzecz krzyża i jednej Bizantyjki, biedne kobiety….wypędzić 800 pięknych Sławianek to trzeba nie mieć serca… a Peruna kazał pociąć i utopić w Dnieprze – to już świadczy o tym że nie był zdrowy na umyśle! Światosław I syn Igora, książę kijowski pozostawił po sobie państwo parokrotnie większe niż otrzymał w spadku po ojcu, a jego działania zarówno na polu bitwy, jak i w polityce świadczą o wybitnym talencie tego władcy, o jego inteligencji i odwadze. Lata jego panowania to nie tylko nieustanne wojowanie, to także poważne zabiegi dyplomatyczne, kontrakty i ugody handlowe, jak i przede wszystkim pojawienie się spójnej państwowości ruskiej. Za czasów tego księcia, młode państwo Kijowskie zaistniało na arenie międzynarodowej jako partner, z którym trzeba się liczyć i od którego wiele zależy. CHWAŁA MU NIECH BĘDZIE WIECZNA i SŁAWA TAK JAK WSZYSTKIM SŁAWNYM POGANOM!! Laila, Lajla, Leila, Lejla, Dzidzilejla także Łada, Łado, Lada, Lela, Lila – indoeuropejska bogini Sławian, Macierz Bogów. Matka bliźniaczych bóstw męskich Lela i Polela oraz córki Bode (Bodai). Jan Długosz w swoich Kronikach wspomina Lailę jako boginię Mazowsza. Jednym z miejsc kultu Łady była Łysa Góra, innym Jasna Góra w Częstochowie. Swoje święto Bogini Laila miała w okresie zaanektowanych przez katolicyzm zielonych świąt. Była częścią kultu macierzyństwa – patronka porodów, urody, urodzaju. Ceremonie Lajkonika są pozostałością kultu bogini Laili, Lajli w okolicach Krakowa. Laila jest matką dwóch synów o duchowych cechach, będących parą bliźniąt kapłanów. Imię i cechy są podobne do rosyjskiej i litewskiej wersji Bogini Lada, Łada czy libijskiej Leto. Oznacza kobietę, matkę, a po polsku bardziej zdrobniale, dzieweczkę lub mateczkę, oczywiście taką BOSKĄ. Modlili się do niej Lachy o zwycięstwa nad wrogami oraz o odwagę dla siebie, cześć jej oddając bardzo dzikimi szamańskimi obrządkami – jak opisuje boginię Jan Długosz. Łada to bogini ładu i porządku we wszechświecie. Wielka Bogini Łada, Macierz Lajla stanowi pewien constans starej religii. Ładziła opozycje, spina harmonijnie „wysokość” z „niskością”, rodzi bliźniaków i pochłania ich w swoich trzewiach, jawiąc się jako wszechwidzące, wszechmocne Bóstwo. Czczono ją pod postacią Białej Pani na Łyścu (czyli Łysej Górze; nazwy te do dziś funkcjonują obocznie), Świetlistej Bogini na Łysicy i najprawdopodobniej Sławetnej Bohaterki na Witosławskiej Górze (sławiańskie vit może oznaczać zarówno „mocarza”, jak i „heroinę” ). Te trzy, usytuowane w jednej linii (na osi wschód – zachód) góry, symbolizowały wiecznie obecną i panującą nad światem Matkę. Łysa Góra obecnie… Na Łyścu – wedle katolickiej „Powieści rzeczy Istej…” „był Kościół trzech bałwanów, które zwano Lada, Boda, Leli do których prości ludzie schadzali się pierwszego dnia Maia, modłę im czynić y ofiarować”. Godami zwano niegdyś ceremonię weselną polegającą na „godzeniu” młodych małżonków. Ten weselny akcent uwypukla imię drugiego z łysogórskiego bóstwa, Lady (Łady). Pochodzi ono od „ład”, „ładzić”, bądź łado, łada, którymi to terminami określano oblubieńca, pana młodego oraz oblubienicę, pannę młodą. Obrzęd krakowskiego LAJKONIKA pochodzi z tradycyjnych świąt i ceremonii poświęconych BOGINI LAILI, podobnie i piękne śpiewania z LAJ, LAJ, LAJ! Oczywiście o elementach sztuk magicznych takich jak zielarstwo, liczbowanie czy wahadlarstwo także w kontekście kultu Lajli należy wspominać. Lel, gwarowo Lelek oznacza tyle, co „zdrowy i silny młodzieniec”, Polel oznacza „narodzony po LELU”, bo to drugi brat bliźniak w kolejności urodzin. Kojarzeni jako dwie gwiazdy na niebie, w gwiazdozbiorze bliźniąt, z Kastorem i Polluksem. Synowie Lajli, Lel i Polel, to para nierozłącznych bliźniąt, którym Polacy jeszcze w XI wieku składali ofiary z miodu pitnego, piwa i łupanej pszenicy, jako gwarantom przyjaźni. Prawdopodobnie na ucztach, czy też w ogóle przy posiłkach zawsze wzywano Lela i Polela. Kwiat Lilii jak najbardziej był i jest symbolem Bogini rodzimej Wiccani, obowiązkowa to cześć wystroju na majowe gody będące zaślubinami z Boginią Laila. Białe suknie zwyczajowo też używano na takie inicjacyjne okazje dla dziewcząt i świece woskowe, koniecznie własnoręcznie z węzy zawinięte. SOWA jako ptak mądrości i wróżby też towarzyszy świętej Bogini LAILI – Matce Bożej i Królowej Niebios. Na Litwie i Łotwie Laila odpowiednio znana była jako LAIME oraz LAJMA czy LAJME, wieszcza BOGINI SZCZĘŚCIA (DOLI), patronka porodów, urody, urodzaju owsa i patronka krów. Owsianka rytualnym pokarmem ofiarowanym BOGINI LAIME była, i owszem, a całe, zdrowe pierwociny z ziaren owsa wrzucano do ognia ofiarnego w ramach święta plonów, czyli zaraz po żniwach. Łotewskie LAUMET znaczy czarować, to wiadomo, kogo tak zwani chrześcijanie uznawali za czarownice. W języku bałtów mówiono ŁAUMA – pierwotna BOGINI ziemi i narodzin, patronka wiedźm i czarownic – to już w czasach późniejszych odinkwizycyjnych. ŁAUMA czyli Laila była małżonką PERKUNASA, czyli PERUNA, władcy grzmotów, jest zatem innym imieniem kultowym małżonki Peruna. Imię Laila, Leila podobnie w różnych regionach wymawiane było regularnie i potajemnie czczone jeszcze w XIX wieku przez Żyrców, Żerców – kapłanów ofiarniczych. Istnieją nawet tradycyjne rytuały zachowane wśród ponad 50 kapłańskich rodzin żyjących w Polsce, które kult Bogini Laili przechowały i prowadzą ciągle, acz trzeba mieć bardzo sporo szczęścia by trafić na tych, co kult przechowują włącznie z nieodłączną historią męczeństwa i prześladowań jego wyznawczyń i wyznawców. Chrześcijaństwo próbowało skierować tradycyjny kult BOGINI na Żydóweczkę MARYJĘ, ale przez kilka stuleci się to niezbyt udawało i Świątynki Bogini żyły po kniejach własnym życiem, choć każdą złapaną przerabiano na kult Maryjki, przyczyniając się do wzrostu antyżydowskich fobii w religijnym narodzie polskim, od wieków i tysiącleci cześć BOGINI LEILI składającym. Przymioty Bogini przepisywano na siłę do Maryjki, takie jak Królowa Niebios, ale to imię LAILA, LEILA jest prawdziwym bóstwem ukrytym pod nazwami takimi jak Matka Boska, Królowa Polski, Królowa Nieba. Dawne słowo dziewka miało znaczenie kobiety młodej poświęconej Bogini LEILI, stąd nadano mu później pejoratywne znaczenie, choć oznaczało pierwotnie raczej zakonne kapłaństwo w kulcie Bogini. Podobnie imię BOŻENA pochodzi od „BOGU ŻONA” – kobiety Bogu Ślubem czasowym lub wieczystym poświęconej. Do ognia ofiarnego Bogini Laila wrzuca się surowe polana, ręcznie zebrane i łamane bez używania toporka czy piły. Ogień ofiarny dla Bogini LAILI zapala się w palenisku, które jest otoczone kamiennym kręgiem z nieociosanych polnych kamieni. Pięknie się śpiewa w kręgach duchowe, jednoczące pieśni i ładnie tańcuje, także z Lajkonikiem. Laila inaczej Łada urodziła jako bliźnięta duchowe, parę Lela i Polela. Leila oznacza tu też matkę Lela. Długosz w swych kronikach wspomina Ładę (Lailę) jako BOGINIE MAZOWSZA to polecać można warszawiankom i okolicznym ludom z mazowieckiego. Rosyjska przyśpiewka nawiązująca do kultu BOGINI tak ładnie brzmi: LELIJ, LELIJ, LELIJ ZIELENYJ I ŁADO MOJE! Przy okazji jeden z misteryjnych kolorów Leili, zielony wychodzi, kolor bogini natury. „Lelu, Lelu, Łado moja, Lelu, Łado!” – Tak śpiewały, z kleskaniem ręku niewiast stado… – pisze Maciej Stryjkowski. „O Lili Lado Lado Lili Lado; O Lili Lado Lado Lili” – tak śpiewali zakochani, aby przywołać do siebie miłość i bliźniaczy płomień duszy. Świętym drzewem kobiet w kultach słowiańskich jest LIPA, w odróżnieniu od świętego drzewa mężczyzn, czyli DĘBU. Inicjacji dziewcząt dokonywano obrzędowo pod LIPAMI, a chłopców pasowano na wojowników czy kapłanów pod DĘBAMI. Obrzędy pod LIPAMI sprawowano około połowy marca i połowy września, w istocie w czasie równonocy wiosennej i jesiennej. Naukę stosowania ziół zaczynano od wyjaśnienia znaczenia kwiatu lipowego i miodu lipowego, używania naczyń z drewna lipowego i różnych tam magicznych pałeczek czy laseczek, też lipowych, a stare miejscowości od LIPA w nazwie to miejsca kultu lub dawnych świątyń słowiańskich, także miejsc uzdrawiania i sabatów. W kulturze SŁAWIAN jak i u Germanów LIPA jest kobiecym Drzewem Życia, drzewem o leczniczych, uzdrawiających właściwościach, drzewem, które z czcią nabożną całowano i składano przed nim ofiary. Przedmioty kultowe przechowywano w naczyniach glinianych, często zakopywano w ziemi, aby nie wpadły w niepowołane ręce. Spotkania sabatowe wiedźmy staropolskie czyli kapłanki Bogini robiły akurat w sobotnie popołudnia, to warto wznowić tradycję, bardzo artystyczną, bo i taneczną przy ogniowych kręgach i w pobliżu LIPY, najlepiej jeszcze na wzgórzu pod starą lipą. Świątyńkę LAILI budujemy obowiązkowo z drewna lipowego, oczywiście na wzgórzu w otoczeniu lip. Kapłanki oraz dziewczęta bogini poświęcone na łożu lipowym sypiać powinny! Lada (Layla, Lado) to wedle Słowian bułgarskich i rosyjskich Matka Bogów, bogini miłości i piękna, patronka szczęśliwego małżeństwa. Nowożeńcom w Rosji życzy się aby żyli w Lada („żyjcie w Lada”), czyli w miłości. Rdzeń „Lad” oznacza pokój, jedność, ład, harmonię, stąd bogini jest matką Ładu i Porządku Natury. Łada często jest obrazowana jako bogini, która co roku umiera i odradza się symbolizując naturalny cykl życia w przyrodzie. Drzewa lipowe czczone były jako drzewa bogini Łady w całej Bułgarii jak i we wszystkich pozostałych krajach sławiańskich. MIEJSCA KULTU BOGINI LAJLI / ŁADY W Częstochowie, na Jasnej Górze był piękny słowiański klasztorek dla dziewic poświęconych Bogini i wielka szkoła duchowa, kapłańska dla Ofiarnic Bogini Lajli. Został spalony razem z załogą przez przybyłą z Węgier do Polski militarną sektę Paulinów. Zamordowano około 80-100 kapłanów i kapłanek, paląc ich żywcem. Łącznie w pogromie najazdu paulińskiego zginęło ponad 3,000 wyznawców kultu bogini Lajli. Obecnie to miejsce na zdjęciu… Łysa Góra Świętokrzyska powinna być jak najbardziej odrestaurowana jako miejsce na kult BOGINI Lajli, który tam czasem jeszcze po cichu ktoś okazjonalnie sprawuje! Jan Długosz w swoich Kronikach wspomina Lailę jako boginię powszechnie czczoną na całym Mazowszu. Bogini jako Lada była czczona powszechnie w całym dorzeczu Warty. Słowo Ladacznica w swym pierwotnym znaczeniu wskazywało na dziewice poświęcające się świątynnej służbie Bogini Lada, nie miało żadnej konotacji seksualnej z wyjątkiem dziewictwa i świątynnej służby dla Bogini. Służebniczki bogini były brutalnie brane w niewolę i sprzedawane do ówczesnych burdeli chrześcijańskich, stąd późniejsze pejoratywne określenie ladacznica oznaczające kobiety zmuszane do niewolniczego seksu przez chrześcijańskich najeźdźców. WSZYSTKIE starsze, budowane w Polsce kościoły katolickie i sanktuaria pod wezwaniem maryjnym były pierwotnie miejscami kultu sławiańskiej Bogini, a ich chrystianizacja polegała głównie na przypisaniu cech lokalnej Bogini do katolickiej Maryji, pozostawiając tytuły, jak Królowa Nieba czy Matka Boska. Każde znajdowane miejsce kultu słowiańskiej bogini zamieniano w kościół lub sanktuarium maryjne, a proceder ten był powszechny jeszcze w XVI-XVIII wieku, podczas gdy w XIX wieku mamy jedynie pojedyncze takie incydenty. Lelów – wieś i gmina w woj, śląskim, w powiecie częstochowskim, nad rzeką Białką, w obszarze Progu Lelowskiego, mająca około 1200 mieszkańców. Do XII wieku tak zwany gród kasztelański leżący na obszarze dzisiejszej wsi Staromieście około 2 km na od Lelowa stanowił centrum kultowe bogini Leili. Od XVIII wieku Lelów to znany ośrodek chasydów skupionych wokół cadyka Bidermana. Kościół parafialny św. Marcina zbudowany w XIV wieku stoi w miejscu dawnej świątyni bogini Lajla. Sporo miejscowości nosi swoją nazwę od kultu bogini. Istnieje w spisie miejscowość – wieś Łada, leżąca dzisiaj w granicach Osiedla Raszyn, stołecznego miasta Warszawy. Miejscowość Łada położona jest także w widłach Wisły i Bzury, w ziemi ciechanowskiej. Znana jest wieś Lady gmina Czyże powiat hajnowski woj. podlaskim. BOGINI LAILA jako LUNA, WENERA, ŁADA i DZIDZILEJLA Łada (Lyada), pradawne bóstwo sławiańskie, pojawiające się w panteonie Długoszowym. Długosz w swoim wyliczeniu bóstw polskich umieścił Ładę na drugim miejscu, pisząc co następuje: „Marsa nazywali Ładą. Wyobraźnia poetów uczyniła go wodzem i bogiem wojny. Modlili się do niego o zwycięstwa nad wrogami oraz o odwagę dla siebie, cześć mu oddając bardzo dzikimi obrządkami.” – Jana Długosza Roczniki czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego, red.:J. Dąbrowski, Warszawa 1961. Lajla występuje także jako Dzidzileyla, Dzidzilejla, Dzidzilela – pradawna bogini sławiańska pojawiająca się w panteonie Jana Długosza jako odpowiednik Wenery. Słowianie „Wenerę nazywali Dzidzileylą i mieli ją za boginię małżeństwa, więc też upraszali ją o błogosławienie potomstwem i darowanie im obfitości synów i córek” – pisze Aleksander Brückner, Annales I. Według Aleksandra Brucknera imię Dzidzileyla wywodzi się od prasławiańskiego deti-lela – „kołysząca, bawiąca dzieci” (od det’, deti – dziecko, dzieci, i lel, lelać, lulać – kołysać, usypiać) Włodzimierz Szafrański przyjmuje z kolei, że była ona „opiekunką dziadów”, lub lepiej – „piastunką dziadów” ( ded-lela ), czyli zmarłych. Jedno drugiego nie wyklucza, ponieważ długoszowa Dzidzileyla mogła zarówno „kołysać” dzieci, jak i tych, którzy umarli. Byłaby zatem boginią zaiste niezwykłą, towarzyszącą człowiekowi przy narodzinach, w dniu zaślubin i w chwili zgonu, tj. w trzech najważniejszych momentach jego egzystencji. Bóstwo imieniem Łada wzmiankowane jest również przez Macieja Miechowitę, który w swojej Kronice Polskiej opisał kult bóstw greckich pośród Polaków, utrzymując że Łada jest w istocie Ledą, a nie Marsem, z uwagi na identyczność funkcji. Wśród polskich pseudobadaczy katolickich istnienie Łady jest czasem kwestionowane. Z kolei rzetelni rosyjscy badacze Sławiaństwa ( Borys Rybakow) przyjmują autentyczność Łady jako bóstwa żeńskiego związanego z miłością i wegetacją, któremu w Polsce odpowiada imię Laila. Kult bogini Laila (Lajla) bywa kwestionowany jedynie przez tych pseudobadaczy, którzy służą tej samej watykańskiej firmie, która przez wieki dbała o totalne wyniszczenie starodawnych sławiańskich tradycji i kultów, a także przez pozostających na usługach tej firmy licznych w Polsce pseudowiccan i pseudoneopogan. Łada jak i Lajla świętowana jest z Kupałą w letnim przesileniu (Sobótki). Podczas zimy Łada mieszka w Wyraju, razem z odlatującymi na zimę ptakami. Wraca w równonoc wiosenną razem ze skowronkiem i bocianami. Jej święte drzewo to lipa. Do dziś istnieją ludowe pieśni weselne i miłosne, gdzie jej imię występuje jako przyśpiewka (np. łado, łado). Lajla to także łaciński, italijski kult LUNY – Bogini Księżyca, Światła Księżycowego oraz wszelkiej Magii, bo podobieństwo samo się nasuwa do LAILI, ŁADY. Czerniec to katolicki ksiądz, bo Sławianie nazywali księży czerńcami, sługami Czarnego demona, sługami ciemności. Czerniec posługuje się w myśleniu „interpretatio-romana” polegającą na wierze w to, że każdy panteon bóstw sławiańskich opiera się na panteonie rzymskim lub odnosi do katolickich demonów. Czerńce nadawały i jeszcze nadają niewłaściwy kierunek interpretacyjny słowiańskiej kulturze i jej bóstwom. Czerńce i ich sługusi wszędzie gdzie mogą wypaczają kulturę sławiańską, a nawet kłamliwie twierdzą jakoby bogini Lajla, Łada nigdy nie istniała. HERB BOGINI ŁADA Herb szlachecki Łada – (Ładzic, Mancz). Opis herbu: w polu czerwonym podkowa srebrna, barkiem do góry, na niej zaćwieczony złoty krzyż kawaleryjski. Po obu stronach podkowy srebrne strzały grotem na dół, gdzie strzała po lewej heraldycznie stronie, rosochato rozdarta w miejsce opierzenia. W klejnocie – pół lwa złotego, ukoronowanego, wspiętego sponad korony hełmowej, w prawą heraldycznie stronę, dzierżącego w prawej łapie, wzniesiony srebrny miecz. Występują odmiany herbu, gdzie pole tarczy jest barwy niebieskiej, a strzały ustawione grotami ku górze. Najdawniejsze wzmianki odnoszące się do proklamy herbowej dotyczą roku 1401 – są to zapiski sądowe, natomiast herb z pieczęci znajdujemy przy dokumencie Pokoju toruńskiego z 1466. Ładzic to herb starych sławiańskich rodów kapłańskich bogini Łada, Lajla, Dzidzileyla. Honorem rodu posiadającego taki herb jest od wieków sprawowanie kultu Bogini Łady, a także przechowywanie wiedzy ezoterycznej tyczącej Bogini Matki Narodu Polskiego. Ładzic to kapłan Lajli. Łada jako wieś w Polsce położona w województwie lubelskim, w powiecie janowskim, w gminie Chrzanów. W latach 1975-1998 miejscowość administracyjnie należała do województwa tarnobrzeskiego. W dawnych czasach miejsce kultu Bogini i siedziba kapłańskiego rodu herbowego. Według legendy zawołanie herbu wywodzi się od imienia bogini, czczonej na terenie Mazowsza we wsi Łada. Opowieść mówi, że spadkobierca dóbr zwany Łada, napadnięty został w trakcie objazdu majątku swego, przez Jaćwingów i Litwinów. Bronił się dzielnie i wielu napastników trupem położył, a gdy strzał mu zabrakło, wyciągał je z zabitych. W końcu jednak wobec liczebnej przewagi uległ i musiał uciec do lasu, tam znalazł widły. W lesie spotkał księcia mazowieckiego i zawiadomił go o wrogu. Razem z władcą wrócili na pole bitwy i pokonał nieprzyjaciół. Za bohaterstwo w miejsce Jastrzębca otrzymał nowy herb zwany Łada. RZEKI I JEZIORA BOGINI ŁADY Łada (w górnym biegu Biała Łada) – kultowa rzeka Bogini, prawy dopływ Tanwi; płynie z Roztocza Zachodniego przez Równinę Biłgorajską w woj. lubelskim, w powiatach janowskim i biłgorajskim oraz na krótkim odcinku niżańskim (woj. podkarpackie). Źródła rzeki Łady to święte źródła Bogini. Łada wypływa jako Biała Łada (dawniej Łada Polska) ze stawów Godziszewskiego i Księżego w okolicy wsi Chrzanów i Łada (powiat janowski) na wysokości 247 m W okolicy miejscowości Sól (powiat biłgorajski) rzeka przyjmuje swój największy (lewy) dopływ Czarną Ładę (dawniej Łada Ruska) i przybiera nazwę Łada. Długość Łady (od źródeł Białej Łady) wynosi 56,5 km. Płynie ona z północy na południe i przepływa przez Goraj, Wolę Radziecką i miasto Biłgoraj. Rzeka uchodzi do Tanwi we pobliżu wsi Łazory na wysokości 170 m (ładny wężyk na zdjęciu) Czarna Łada jest rzeką krótszą; płynie ze wschodu na zachód, również przepływa przez Biłgoraj, jej źródła znajdują się w okolicy wsi Margole (powiat biłgorajski, gmina Aleksandrów). ŁADOGA (ros. Ладожское озеро), dawniej Newo to największe jezioro Europy położone w Rosji na północny wschód od Petersburga. Jezioro to ma pochodzenie lodowcowo-tektoniczne, znajduje się na wysokości 5 m Na Ładodze jest około 660 wysp o łącznej powierzchni około 435 km²., spośród których największą jest Walaam w w części północnej na której w XIV wieku wybudowano klasztor w miejscu kultu bogini Łady. Powierzchnia jeziora to 18,4 tysiąca km2, długość 219 km, szerokość 20 km, maksymalna głębokość 225 m, średnia głębokość około 51m. Rzeki wpływające do Ładogi to: Swir (z jeziora Onega), Wołchow (z jeziora Ilmień), Vuoksi (z jeziora Saimaa). Z jeziora Ładoga wypływa rzeka Newa. Wzdłuż brzegów jeziora biegnie Kanał Nowoładoski. Jezioro Ładoga to pradawne siedliszcze kultowych świątynek Łady skrytych także na jego licznych wysepkach. Od XIII wieku stało się miejscem ukrywania kapłanów oraz wyznawców bogini Łady, stąd zaczęto używać nazwy Ładoga. (zdjęcie) Leleskie jezioro morenowe na Pojezierzu Olsztyńskim w woj. warmińsko-mazurskim. Posiada 8 wysp o powierzchni 5,5 ha. Na prawym brzegu wieś Leleszki, dawne miejsce kultowe bogini Lejli. KULTOWE NAZWISKA BOGINI Istnieje sporo nazwisk i imion polskich związanych z boginią Ładą, Ladą, Lejlą. Łada, Ładysz, Ładysław, Ładynin/a, Ładowski(a), Ładzic, Ładan, Ładanowski(a), Ładak; Wład; Ladow; Ladecki(a), Lad, Lado, Leda; Leja, Lejda, Lejtes, Lejwik, Lelewel, Leliwa, Lelowski(a); Lajla, Lajlo, Leyko; ŚWIĘTOWANIE NA ŁYSEJ GÓRZE – ŁYŚCCU Największe rzesze ludzi przybywały na Łysiec, a potem na Górę Witosławską, by świętować „Stado” oraz uroczystość palenia Sobótek. W czasach chrystianizacji zbiegało się to ze znaczną intensyfikacją kultowych praktyk w łysogórskim sanktuarium zbudowanym w miejscu sanktuarium Łady. Fakt, że archeolodzy nie odnaleźli na Świętym Krzyżu śladów wielu ognisk, a tylko niezliczone złomki naczyń sugeruje, że zarówno w trakcie zielonoświątkowych „bachanaliów”, jak i podczas „sobótek” płonął tylko jeden ogień – na wierzchołku ziemnego ołtarza. sobótkowe które niektórzy badacze nazywają „kupałą” lub „kupalnocką” kończyły cykl, trwających od pierwszego maja zadusznych uczt. Trzeba wszelako wiedzieć w nich coś więcej niż kulminację „Stada”. Było to odrębne, znane wszystkim ludom Europy święto, związane – według etnografów – z wiarą, że skoro po dniu letniego przesilenia słońca „zaczyna ubywać”, palące się w najkrótszą noc roku ognie wspomagają światłość, pozwalają jej dłużej jaśnieć i zebrać siły do walki z odzyskującą moc ciemnością. Na Łyścu zaś obrządek ten zyskał wymiar szczególny. Przed rozpaleniem wiejskiej sobótki dziewczęta zbierały zioła, z których najważniejszymi były ziele świętego Jana oraz bylica. W tej ostatniej widziano skuteczny środek magiczny broniący od złych mocy i oczyszczający z wszelkich czarów. Napomyka o tym legenda, wedle której dawniej ludzie w ogóle nie stawiali płotów przy obejściu, okalali je natomiast bylicą i to wystarczało dla ochrony przed demonicznymi siłami, ale i również złodziejami i rozbójnikami. Na sobótkę gromadzono się wieczorem, zwykle w centrum wsi, formowano pochód, na którego czele szły dziewczyny opasane wieńcami bylicy oraz chłopcy niosący naręcza chrustu. Wierzono, że do pochodu tego nigdy nie dołączy czarownica, gdyż boi się podejść do sobótkowego ognia. Ufano też, że zarówno zioła, jak i ogień oczyszczają dziewczęta ze wszelkich zmaz, a zwłaszcza ze skłonności do parania się magią. Ognie palono na wzgórzach położonych ponad rzeką lub strumieniem, co symbolizowało unię dwóch żywiołów – wody, czyli żywiołu żeńskiego, i ognia – żywiołu męskiego, i obrazowało ich hierarchię (ogień wyżej, woda niżej). Ognisko rozpalały dziewczyny, czasami chłopak i dziewczyna, używając do tego krzesiwa lub ogniowego świdra. Drewniany trzpień tego narzędzia przystawiano do leżącej poziomo deski i, poprzez wprawienie go w obrotowy ruch sznurem opasującym nanizany nań gliniany lub kamienny krążek, niecono ogień. Użycie świdra świadczy o archaiczności obrzędu, był on, bowiem rekwizytem z zamierzchłej epoki i o bogatej symbolice magicznej. Drążek reprezentował oś kosmiczną łączącą „trzy światy” i stanowił falliczny atrybut męskiego bóstwa. Nasadzone nań kółko uosabiało boginię, waginę, a jednocześnie pośrednią sferę uniwersum (ziemię). Wspólnie trzpień i pierścień obrazowały mandalę, krąg świata w jego trzech płaszczyznach: niebiańską (górna część wrzeciona), ziemską (złączenie osi świdra z kółkiem) i chtoniczną (dolny fragment trzpienia włożony w drugi kawałek drewna). Rozpalanie rytualnego ognia przez dziewczynę i chłopaka dodatkowo wzmacniało treść symbolu, obrazowało akt płciowy bóstw owocujący narodzinami światła, żaru i kosmosu, i odnosiło się do ich „świętych zaślubin”. Do ognia dokładano tylko 3 razy. Intonowano wtedy różne słowiańskie pieśni duchowe. Rozpalenie ognia poprzedzała zainscenizowana przez chłopców utarczka bądź bijatyka „wykazująca” ich jurność. Kończyła się ona w chwili, gdy spomiędzy chrustu zaczynały strzelać płomienie. Teraz następował czas wróżb, pląsów wokół ogniska, skakania przezeń (robili to chłopcy lub mające się „ku sobie” pary ), przerzucania nad ogniem wianków, itp. Śpiewano też pieśni o charakterze weselnym, z seksualnymi podtekstami (jak chociażby o oraniu pługiem ugoru dziewczyny ). Głównym tematem były zaloty, miłość, jurność, potomstwo, płodność. Na końcu – wspomina Henryk Bajak, mieszkaniec położonej nieopodal Góry Witosławskiej wsi Czerwona Góra : „Kiedy już gasło ognisko kończyła się ceremonia, dziewczęta zbierały swoje wianki, a młodzieńcy kawałki dopalających się grubszych drewien i wszyscy całą grupą schodzili do rzeki (…) i tu dziewczęta przy palących się szczapach sosnowych (…), puszczały na wodę swoje wianki znów snując różne wróżby (…), a chłopcy wrzucali do wody swoje niedopalone ale z żarem kawałki drewna, wróżąc sobie najróżniejsze wróżby”. Wieczna Chwała i Pamięć należy się naszej kochanej BOGINI ŁADZIE ❤ a kto się modli do Żydóweczki Miriam to radzę to naprawdę przemyśleć! Obudźcie się ludzie bo czcicie Żydówkę znad Morza Martwego która nie ma z naszymi korzeniami nic wspólnego, mało tego – jej miejsce kultu czyli Częstochowa i Jasna Góra stoi na miejscu świątyni Łady na którym przelano bardzo dużo sławiańskiej, niewinnej krwi, kto wierzy w biblijny, żydowski bełkot przepisywany z hebrajskiego na grekę i wielokrotnie później zmieniany (Biblia) powinien już przestać, nawet Żydzi w niego nie wierzą bo to program dla białych Gojów! Około 4 miliony Polaków pochodzi od pogańskich Prusów, korzenie litewskie ma tez pewnie trochę Polaków jako że byliśmy długo złączeni Unią polityczną, tak więc idąc za chrześcijańską narracją przytarganą tutaj ze Wzgórz Golan via Roma o „Żmijowym plemieniu” to nie Żydzi są tym ludem tylko są nimi przede wszystkim Bałtowie, a z 5-6 milionów Polaków to potomkowie tego plemienia które czciło Węża czyli co czcili? Szatana zapewne? Radzę to przemyśleć sobie 😉 Niżej taki krótki post, był ten temat już u mnie ale dawno, 10 minut czytania, a tematyka prusko-bałtycka to ulubiony temat oprócz vandalskiego, będą posty w najbliższej przyszłości z tego tematu. Kroniki, dzienniki podróży, korespondencja kościelna i inne historyczne zapisy wymieniały czczenie Węży wśród Starych Prusów, Żmudzinów, Litwinów i Łotyszy. Węże były często nazywane žalčiai (od zalias-zielony) = niejadowity. Czasami kroniki nazywały je ,,gyvatės, słowem wyraźnie powiązanym z litewskim gyvata „żywotność” i gyvas „żywy”. Poniższe historyczne wzmianki pokazują, że Węże były powszechnie czczone. * W XI wieku Adam z Bremy napisał, że : „Litwini czcili smoki i latające Węże, którym ofiarowali nawet ludzi” * Aeneas Silvius zapisał w 1390 roku co przekazał mu misjonarz Hieronim z Pragi, który powiedział : „Pierwsi Litwini, których odwiedziłem, byli czcicielami Węży. Każdy mężczyzna i głowa Rodu trzyma Węża w domu, którego karmią, a kiedy leży na sianie, modlą się przy nim” Nawiasem mówiąc kundel Hieronim wydał dekret, że wszystkie Węże na Litwie powinny zostać zlapane i spalone publicznie. * Długosz pod koniec XV wieku pisał, że wśród wschodnich Litwinów istniały specjalne bóstwa – Węże i wierzono, że te Węże to były Dii (posłańcy Boga). Zachodni Litwini czcili zarówno gyvas jak i žalčiai * Simon Grunau w 1521 r. napisał, że na cześć boga Patrimpasa litewskie dziewczęta karmiły Węża mlekiem. * Maletius zaobserwował około 1550 że … „Litwini i Żmudzini trzymali Węże pod łóżkiem lub stołem. Czczą Węże, jakby były boskimi istotami. Zapraszają Węże do stolika, aby skosztowały trochę jedzenia, a potem one czołgają się z powrotem do swoich legowisk. Ludzie z wielką radością zjedli danie, którego pierwszego spróbowały Węże, wierząc, że następny rok będzie szczęśliwy. Jeśli Węże nie wejdą na stół, gdy zostaną zaproszone lub nie posmakują jedzenia, oznacza to, że w nadchodzącym roku spotka ich wielkie nieszczęście” W 1557 r. Siegmund von Herberstein pisał o podróży przez Litwę : „Prawie wszyscy czczą ogień, drzewa, słońce i księżyc. Bogami są też Węże o długości 3 stóp trzymane w domu … Mają specjalny czas, kiedy karmią swoich Bogów, dają im mleko, a potem klęczą na ławkach i modlą się do nich z wielkim szacunkiem.” Raport misjonarza jezuitów z 1583 r donosił: „Kiedy obaliliśmy ich święte dęby i zabiliśmy ich święte Węże, z którymi rodzice i dzieci żyli razem od kołyski, wtedy Poganie płakali, że zabiliśmy i zniszczyliśmy ich Bogów” W 1604 r. Inny jezuicki misjonarz pisał : „Ludzie osiągnęli taki etap szaleństwa, że wierzą, że Bóg jest w Wężu, Dlatego starannie je chronią , aby nikt nie skrzywdził tych Węży. Zabobonnie wierzą, że spotka ich krzywda, jeśli ktoś skrzywdzi Węża. Zdarza się, że Węże napotykają na ssaniu mleka od krów. Niektórzy z nas czasami próbowali je odciągnąć, ale Litwin bezskutecznie błagał nas, aby dać im spokój … Gdy błaganie nie powiodło się, mężczyzna chwycił gady dłońmi i uciekł, aby je ukryć” Andrius Cellarius w Descripto Regni Polonicae (1659) odnotował : „Chociaż Żmudzini byli schrystianizowani w 1386 roku, do dziś są Poganami, oswajająWęże w swoich domach i okazują im wielki szacunek, nazywając ich Givoites” Pod 1871 w „Prowansji z Delicji” Matthausa Pratorius napisał: „Spotkanie węża jest nadal dobrą wróżbą na Litwie i Żmudzi” Powszechnie uważano, że spotkanie Węża to szczęście, dobrobyt, małżeństwo, narodziny dziecka, czy udane plony. Aż do XX wieku, w wielu częściach Litwy, kobiety hodowały i poiły swoje Węże mlekiem, tłumaczyły, że to zapewni dobrobyt rodzinie. W 1924 r. H. Bertuleit napisał że : „chłopi nawet w obecnym czasie, stanowczo utrzymują, że žaltys/gyvatė jest istotą dającą zdrowie i siłę” Do dziś na Litwie dwuspadowe dachy są czasami zwieńczone rzeźbami w kształcie węża, aby chronić dom przed złymi mocami. Zarówno Simon Grunau (1521), jak i Stryjkowski (1582) wspominają o czczeniu Węża w nawiązaniu do boga Patrimpasa. To bóstwo jest powszechnie określane jako „Bóg Wody” a bliski związek między Wężem a „Bogiem Wód” skłonił E. Welsforda do sugestii że bóstwo wody Patrimpas był kiedyś czczony jako Wąż. Wężowa boskość związana z wodą znajduje liczne podobieństwa między ludami IE – Węże Naga, Wąż Midgardu, Węże Posejdona etc. Z historycznych zapisów trudno jest ustalić, w jakim stopniu starożytni mogli rzeczywiście posiadać zorganizowany kult Węża. Ostały się do dziś niektóre przesądy i porzekadła związane z kultem Węży, poniżej 40 przykładów : 1. Jeśli Wąż przetnie drogę po której idziesz to będziesz miał szczęście. 2. Žaltys jest dobrym opiekunem domu, chroni go przed gromem i złością samego Gromowładnego, chorobą i morderstwem. 3. Jeśli w salonie pojawi się Žaltys, ktoś w tym domu wkrótce się ożeni. 4. W niektórych domach żyją Węże domowe; nigdy nie wolno ich zabijać bo jeśli to zrobisz, nieszczęście spadną na ciebie i potrwają przez 7 lat. 5. Jeśli spalisz Węża w ogniu i popatrzysz na niego gdy płonie, oślepniesz. 6. Jeśli znajdziesz Węża i rzucisz go na mrowisko to oślepniesz. 7. Jeśli Wąż ugryzie człowieka, a inna osoba go zabije, morderca Węża nie wyzdrowieje. 8. Jeśli zabijesz Węża, który cię ugryzł, to ty też nigdy nie wyzdrowiejesz. 9. Jeśli przychodzi do domu Wąż, a ktoś wtedy je, trzeba Wężowi też dać jedzenie, inaczej Wąż dusi się. 10. Kiedy dzieci jedzą, a Wąż pełza w ich kierunku, musi być nakarmiony; w przeciwnym razie dzieci się zadławią. 11. Jeśli zabijesz Žaltysa, twoje własne zwierzęta nigdy nie będą ci posłuszne. 12. Jeśli zabijesz Węża, Saule ❤ płacze – nigdy tego nie rób! 13. Jeśli zabijesz Węża i pozostawisz go niepogrzebanego, Saule ❤ zachoruje. 14. Kiedy jakiś Žaltys zostaje zabity, Saule ❤ płacze, a Diabeł się śmieje. 15. Jeśli zabijesz Węża i zostawisz go w lesie, słońce będzie ciemnieć przez dwa lub trzy dni. 16. Nie wolno nigdy mówić że „Wąż zdechł” wtedy Saule ❤ płacze, nigdy tak nie mów, tylko powiedz że „Wąż odszedł albo umarł” 17. Jeśli ktoś znajdzie Węża w lesie i chce pokazać go innym, musi powiedzieć: „Chodź, tutaj znalazłem paukštyte (małego ptaszka)!”, nazwij go małym ptaszkiem; to nie zaatakuje on przeciwnym razie, jeśli nazwiesz go gyvate, Wąż zrozumie to imię i wtedy lepiej uciekaj. 18. Jedząc, nigdy nie rozmawiaj o Wężu bo spotkasz go niezadowolonego podczas wędrówki po lesie. 19. Węże nigdy nie gryzą tych, którzy nie wymieniają ich imienia na próżno, szczególnie podczas jedzenia i w środy i niedziele. 20. Widząc Węża, powinieneś powiedzieć: „Całkiem mała jaskółka”. Lubi to imię i nie denerwuje się ani nie gryzie. (Na zdjęciu Krivė Litwy Inija Trinkūnienė odprawia pogańskie rytuały, Inija Trinkūnienė jest często zapraszana przez Panią Prezydent Litwy na różne uroczystości na Litwie, tak wygląda Pogaństwo litewskie czyli szacunek dla wierzeń Przodków, i ich dalsza kontynuacja, u nas tego nie ma ale każdy kolejny prezydent RP lubi raz w roku zapalać publicznie Chanuke.) Litewski link o ROMUVA ❤ 21. Jeśli ktoś odgadnie nazwiska dzieci Węża, Wąż i jego dzieci umrą. 22. Jeśli nie chcesz, aby Wąż gryzł cię podczas spaceru przez las, nie wymieniaj jego imienia. 23. Nigdy nie wolno bezpośrednio zwracać się do Węża jako gyvatė (wąż); zamiast tego należy użyć ilgoji (długiego) lub margoji (nakrapiany). 24. Każda krowa ma własnego Žaltysa, a gdy Wąż ginie, krowa daje mniej mleka. Kupując krowę, należy również zakupić Węża . 25. Jeśli zabijesz Węża, sprawy z mlekiem pójdą źle, bo inne Žalčiai (Węże) będą ssać całe mleko od krów. 26. Niektórzy ludzie trzymają Węża w kącie ich domu i mówią: gdybym nie miał takiego kochanego Węża, umarłbym. 27. Jeśli Wąż opuszcza dom, ktoś w tym domu umrze. 28. Kiedy widzisz Węża wpełzającego do pnia drzewa, skrzyżuj dwie gałęzie i noś je wokół pnia drzewa. Następnie umieść skrzyżowane gałęzie w otworze, przez które wleciał Wąż. Gdy słońce wstanie, znajdziesz Węża leżącego na gałęziach. 29. Kiedy zobaczysz Węża i wpełznie do pnia drzewa, weź patyk i narysuj koło wokół pnia. Następnie przełam kij i umieść go w kształcie krzyża, a Wąż będzie się czołgał i kładł na krzyżu. 30. Jeśli Wąż cię gryzie, podnieś go w ręce i pocieraj jego głowę o ranę. Wtedy poczujesz się dobrze. 31. Kiedy ktoś zostaje ugryziony przez Węża, powiedz: „Żelazny, zimny ogonek! Przebaczam (i imię osoby ugryzionej) 32. Jeśli wrzucisz martwego Węża do wody, powróci on do życia. 33. Wąż atakuje człowieka tylko wtedy, gdy widzi swój cień. 34. Gdy Wąż zostaje zabity, wraca 9-tego dnia. 35. Jeśli Wąż gryzie jesion, drzewo opadnie z liści 36. Jeśli ktoś rozumie język Węży, one będą mu posłuszne, a on może nakazać im przejście z miejsca na miejsce. 37. Jeśli jest zbyt wiele Węży i chcesz, aby odeszły, zapal święty ogień na skraju pola i na jego środku; wszystkie Węże będą wtedy czołgać się w grupach przez ogień i odejdą, ale nie wolno ich dotykać. Ostatnie 3 przykłady to już wpływ głupiego katolicyzmu i są wytworem sfrustrowanych jezuickich psychopatów którzy zabijali czczonego powszechnie Węża od XVI wieku w całej dawnej Litwie i Prusach 38. Gdy spotkasz Węża, musisz koniecznie go zabić, bo jeśli tego nie zrobisz to popełnisz wielki grzech. 39. Jeśli zabijesz Węża, wygrasz wiele odpustów. 40. Jeśli zabijesz 7 Węży, wszystkie twoje grzechy zostaną odpuszczone i zdobędziesz Królestwo Niebieskie. Biorąc pod uwagę dowody zgromadzone zarówno z zapisów historycznych, jak i wierzeń ludowych, że Bałtowie cechują się pozytywnym i pełnym szacunku podejściem do Węża, a śmierć Węża jest postrzegana jako tragedia, bo śmierć Węża może wpłynąć na Słońce, jakie konsekwencje może mieć śmierć samego Króla Węży wśród śmiertelników? Welsford, w pismach o kulcie Węża pośród starożytnych Sławian, stwierdza, że był on prawdopodobnie podobny do tego, który przetrwał wśród Bałtów, ale ten drugi lud zachował go znacznie dłużej. W krajach sławiańskich Wąż był zwykle postrzegany jako istota, w której martwe dusze były ucieleśnione i postrzegany był jako niebezpieczne zwierzę. To właśnie ten aspekt Węża pojawia się najczęściej w sławiańskich opowieściach. Wąż wydaje się być podobny lub nawet identyczny z innymi antagonistami zła. Istnieje również wiele historii z udziałem bohatera lub bohaterki, która została przemieniona w Węża przez złe zaklęcie. Te historie odnoszą się głównie do tego, w jaki sposób ostatecznie „przekleństwo” zostaje przezwyciężone. Uwagi te wskazują, że szacunek dla Węża i jego związek z szczęściem były znane zarówno Germanom, jak i Sławianom. Jednakże pogańska przeszłość jest dalej odsunięta od tych ludów niż od Łotyszy i Litwinów. Podobne kulty Wężów istniały u Germanów i na ziemiach sławiańskich, nie były jednak praktykowane w takiej skali jak w przypadku Węży na Litwie. Cytowane relacje z XIV do XVIII wieku dotyczące Bałtów zostały napisane przez Sławian i Germanów, a już wtedy zaskoczenie i niesmak, z jakim patrzyli na bałtycką cześć kultu Węża, dają nam dobry obraz miejsca Węża w ich własnych kulturach. Przekonanie o współczesnych wierzeniach germańskich i słowiańskich na temat Węża wydaje się potwierdzać fakt, że w rzeczywistości Wąż jest zwykle uważany za kłamliwego i złego. Większość przekonań ludowych, wyrażeń i przysłów odzwierciedla tę ogólną negatywną postawę. Jest tylko kilka przykładów pozytywnego szacunku dla Węża, zwykle kojarząc go z mocami uzdrawiania. Można spekulować, że przekonania medycyny ludowej, które zalecają stosowanie węża jako skutecznego leku, można częściowo wytłumaczyć poglądem, że zło odbija zło. Jest to jednak zwykła spekulacja, ponieważ prawdopodobne jest, że witalność Węża może być odpowiedzialna za jej specyfikację w różnych kuracjach ludowych. Ta witalność Węża jest dobrze wspierana w wierzeniach bałtyckich ponieważ nazwa Węża czyli „gyvatė” i jego powiązanie z życiem czyli „gyvata” daje logiczną korelację. Na koniec prezent dla wszystkich którzy mnie czytają, czyli książka którą dostałem od dwóch młodych Pań z Suwałk z korzeniami prusko – jaćwieskimi bo mój post o Jaćwingach dotarł aż tam, pozdrawiam Martę i blondynkę Anetkę i widzimy się w lipcu w Szurpiłach na Górze Zamkowej ❤ Lech Z. Niekrasz „Gdzie jesteście, Prūsai?” CHWAŁA POGANOM, PRUSOM, LITWINOM, BĘDZIE NIMI NIEKOŃCZĄCY SIĘ „SPAM” 😉 Kamil Vandal Źródło jedno – litewskie, bo na „facebookowe źródla” jestem uczulony Faktem jest, że w przeszłości zarówno Hunowie, jak i Anty ze Sławianami, przekraczając Dunaj spowodowali nieodwracalne szkody dla Romów. Jakiś czas później (w VI wieku – KVB) rozpoczęła się sprzeczka między Antami i Sławianami, zakończona wojną, w której Sławianie pokonali Antów. Prokopiusz pisał że „plemię Antów i Sławian nie jest kontrolowane przez jedną osobę” i od czasów starożytnych żyło w wolności ludzi, dlatego wszystkie dobre i złe rzeczy które są im narzucane rozpatruje się za pomocą ogółu mężów (czyli wiecu – KVB) Pod każdym innym względem oba plemiona są równe i podobne. Ponadto, zgodnie z nakazami prawa i przykazaniami przodków, ci Barbarzyńcy wierzą, że wśród wszystkich bogów ten, kto wytwarza błyskawicę (chwała Piorunowi – KVB) , jest jedynym panem wszystkiego i muszą poświęcać mu byki i inne zwierzęta. Nie powinni uznawać przeznaczenia w jakiejkolwiek formie, ponieważ w ich przekonaniu nie ma on władzy nad ludźmi. Dlatego grozi im śmierć w czasie choroby w domu lub w wojnie, są zobowiązani przez przykazanie, jeśli uda im się wyzdrowieć, ledwo zdali śmiertelne niebezpieczeństwo, do złożenia wotum ofiar przez wotum; i mocno wierzą, że dzięki tej ofierze zostali uzdrowieni. Ponadto oddają cześć gajom i nimfom wraz z innymi demonami, którym składają ofiary, i często wróżą. Podczas wojny większość z nich staje na piechotę, idąc do wroga z małą okrągłą tarczą i włócznią w ręku, ale nigdy nie wkłada pancerzy, podczas gdy niektórzy nie noszą ubrań, nowych ani starych, z wyjątkiem niektóre pokrowce schodzą na uda – więc idą do wroga. Ich język jest barbarzyński, i nie różnią się od siebie, ponieważ wszystkie Anty i Sclavy są bardzo wysokie i silne w ciele. Jeśli chodzi o kolor skóry i włosów, nie można powiedzieć, że są one nadmiernie lub całkowicie lekkie, ale nie można ich nazwać ciemnymi – powiedzmy, bliżej światła. Ich życie jest trudne i pozbawione łaski, ale nie doceniają tego w taki sam sposób jak u dawnych Massagetów. Dewastacja i rabunek, które produkują na sposób Hunów to ich główne zajęcie. W rzeczywistości, kiedyś Sclavy i Anty miały wspólny przydomek, starożytni nazywają je Sporami, co oznacza „rozproszeni”, jak sądzę, ponieważ żyli osobno i mieli dużo ziemi, jak ci, którzy żyli poza Dunajem. Pomimo ich dzikości i okrucieństwa, mimo to otoczyli swoich kapłanów wielkim zaszczytem. Yeremey Russkii pisze o religii Antów w „rosyjskich kronikach”, że wśród innych bogów czcili bożka, pod którego stopami była ludzka głowa i inna głowa lwa; w prawej ręce trzymał strzałę, a w lewej – srebrną kulkę, a nazywał się Jakubobog, czyli „silny Bóg”. Został odseparowany od bożków Sławian, o których Prokopiusz w książce III pisze : „W tym czasie armia sławiańska, przekraczając Dunaj, dokonała przerażającego spustoszenia i wyrządziła wielkie szkody wszystkim Ilirom aż do Drach: niektórzy zostali rozszarpani, niektórzy bez kończyn, i wszędzie Sławianie okazali wielką dzikość. Zdobywali też wiele dobrze ufortyfikowanych fortec, które znajdowały się w tych miejscach, i dokonując najazdów, gdzie tylko chcieli, zdradzili wszystkie grabieże. Iliryjscy władcy zgromadzili 15 – tysięczną armię, i chociaż natychmiast zaczęli ścigać wroga, ale nie odważyli się do niego zbliżyć. I dalej: „W tym czasie armia sławiańska, licząca nie więcej niż 3000 ludzi, i z łatwością przekraczała Dunaj, ponieważ nie było nikogo, kto mógłby temu zapobiec, i została podzielona na 2 części, z których każda liczyła 1500 osób. Dowódcy rumuńskich żołnierzy, którzy weszli do bitwy, niektórzy w Ilirii, inni w Tracji, zostali pokonani i polegli w bitwie wraz ze znaczną częścią ich wojowników. Ocaleli uciekli. Kiedy więc dowódcy zostali zabici przez Barbarzyńców, znacznie mniej licznych od nich, Asbad, były giermek cesarza, ówczesny dowódca oddziałów jeździeckich, zderzył się z inną armią Barbarzyńców. Gdy jego wojownicy uciekli lub zostali zabici, został schwytany przez wroga. Sclaviny wycięli mu skórę na plecach i spalili go żywcem. Potem splądrowali wszystko na wybrzeżu, zabierając także miasto nadbrzeżne, chociaż był tam bardzo potężny garnizon i była to metropolia wszystkich miast na wybrzeżu. To było z Konstantynopola 12 dni podróży. Został zabrany za pomocą wojskowych sztuczek. Większość Barbarzyńców ukrywała się pod murami i w odosobnionych miejscach, a tylko nieliczni, zbliżając się do Wschodniej Bramy, mocno zirytowali Romów strzegących murów. Wojownicy, którzy byli w garnizonie, nie podejrzewając, że jest więcej Barbarzyńców niż tych, których widzieli, natychmiast uzbroili się i wykonując szybki atak z miasta, zaatakowali ich. Rzymianie, coraz bardziej zaangażowani w pościg, nie zauważyli tych którzy się ukrywali, jak opuścili miasto. Zostali otoczeni i zmasakrowani, Slavy zhackowały wszystkich mieczami. Następnie, zwracając się do miasta, poszli zaatakować mieszkańców a ci widząc, te rzeź i nie wiedząc co dalej robić, wzięli dużą ilość smoły, a mieszając ją z olejem i doprowadzając do wrzenia nad ogniem, zaczęli wylewać ją na wrogów, którzy próbowali wspiąć się po ścianach oraz obrzucili ich gradem kamieni. Jednak Slavy ciągle strzelając strzałami, zmusili ich do wycofania się z ich bastionów i wchodząc po ścianach zajęli miasto. Po zabiciu 15 tysięcy mężczyzn i ograbieniu miasta ze wszystkiego, zabrali całe i żywe kobiety i dzieci. Od samego początku, gdy tylko zaczęli atakować ziemie rumuńskie, bez decydowania o wieku, zabijali każdego mężczyznę, kto wszedł im w drogę, i w takiej ilości, że cała ziemia iliryjska i tracka była pokryta nie pochowanymi ciałami. Ci, którzy wpadli w ich ręce, nie zostali zabici przy pomocy miecza, włóczni czy innego zwykłego rodzaju broni, ale poprzez wbijanie cienkich pali w ziemię, rzucali na nich nieszczęsnych śmiertelników, wystawiając ich na straszliwą agonię, oprócz tego wymyślili też inny rodzaj egzekucji. Po wbiciu 4 długich słupów w ziemię i przywiązaniu do nich więźnia za ramiona i nogi, zaczęli bić go w głowę kijem, jakby był głową psa lub węża, i tak umierał bolesną śmiercią. Reszta, która ze względu na starość lub z innego powodu nie mogła być zabrana ze sobą, została zamknięta w stodole z bykami i owcami i bezlitośnie spalona. W ten sposób zadawali śmierć każdemu, kto wpadł w ich ręce. W końcu między Chwałami a Antami wybuchła niezgoda i pijani z nadmiernej ilości rozlanej krwi, wrócili do domu z bogatym łupem. Rzymianie, przechodząc przez Dunaj, nie mogli ani zasadzić na nich zasadzek, ani prowadzić otwartej walki z nimi, ponieważ byli wspierani i chronieni przez Gepidów, ich sojuszników. Cesarz był bardzo nieszczęśliwy i zrozpaczony, że nie mógł zabronić Sławianom przekroczenia Dunaju, bo nic innego nie robili poza plądrowaniem rzymskich posiadłości. Do tej pory Prokopiusz mówił o inwazjach i atakach Sławian przeciwko Rzymianom. Jest to również wspominane przez Biondo, bardziej współczesnego autora, ale gorliwego badacza starożytności. Po pewnym uzasadnieniu pisze (8. księga pierwszej dekady): „Chociaż Boski Grzegorz nie pisze już nic o inwazji i najazdach Sławian na Istrii, to jednak wiemy na pewno, że ten lud, jak pokazaliśmy, przekroczył Dunaj i właśnie wtedy po raz pierwszy zamieszkał na Adriatyku po prawej stronie i zaczął tam mieszkać na stałe, więc to, co poprzednio nazywano Istrią i Dalmacją, nazywa się teraz Slawonią” I dalej Fiavio Biondo pisze: „W tym czasie, kiedy Imperium Rzymskie cierpiało z powodu zaburzeń wspomnianych w Azji i Afryce, Sławianie, którzy, jak omówiliśmy wcześniej, osiedlili się na Istrii i Dalmacji, dokonali inwazji i zajęli całą rumuńską własność w sąsiednich prowincjach. Po zabiciu wszystkich wojowników pozostawionych w fortecach podbili wszystkie prowincje Dalmacji i Illyrii, graniczące z Morzem Adriatyckim. „ Girolamo Bardi wskazał czas i rok, o którym wspomniani autorzy nie wspominali, z kampanii sławiańskich w Tracji i Ilirii. W drugiej części pisze, że Sławianie zaatakowali Dalmację w 548 r. i dotarli do Drach w 549 r. i zrabowali całą Trację. W 550. roku, po raz kolejny najeżdżając Grecję, pokonali armię cesarską. W roku 552, po ponownym wyjściu z własnego kraju, najechali Macedonię i zadali jej nieobliczalne szkody. Pozostając tam, przemianowali te ziemie na Slavonię (kolor żołty na mapie -KVB) W 554 r. pokonali dowódców i resztki Gotów, splądrowali Sycylię, skąd zostali wydaleni przez Hermana, dowódcę cesarza Justyniana. W 585 r. napadli na Konstantynopol, grabiąc całe Trację. Św. Grzegorz w swym liście do Jovi, prefekta cesarza Mauritiusa w Ilirii, pisze, że w roku 591, który był 7 rokiem panowania cesarza Mauritiusa, był rokiem gdy Sławianie przekroczyli Dunaj i zdewastowali Ilirię. Wtedy ludzie, uciekając przed ich zaciekłością, uciekli na adriatyckie wyspy, jak mówi papież. W tym samym roku 591 cesarz Mauritius wyruszył na wojnę z Hunami, którzy od czasu sławnego króla Attyli mieszkali w Pannoni za Dunajem i wysłał przeciwko nim armię wraz z synem i teściem. Spowodował u Hunów tak wielkie zniszczenia, że ci ostatni już zamierzali powrócić do swojej pierwotnej ojczyzny. Ostatecznie zdecydowali się wezwać na pomoc sąsiednich Slawów i razem wyruszyli przeciwko Rzymianom i wyrządzili im takie obrażenia, że od tej pory Rzymianie bali się dalej z nimi walczyć. w 598 roku Słowianie, w sojuszu z Hunami i Awarami, zaatakowali ziemie imperium. Przeciwko nim Mauritius wyposażył armię i powierzył ją Galinicowi, wysyłając go na miejsce osławionego Rzymianina, ale to mu nie pomogło: Sławianie, jeszcze bardziej źli, znów zaatakowali prowincje imperium. Priscus wysłany przeciwko nim powrócił ze zwycięstwem. Jednak Sławianie, po złożeniu armii, utrzymywali Mauritiusa w takim napięciu, że (jak mówią Deacon (XVIII), Zonara i Biondo (8. księga pierwszej dekady) był zmuszony cały czas do pełnej gotowości. W 600 r. Slavy splądrowały ziemie imperium a cesarz został zmuszony (jak donoszą Deacon i Zonara we wskazanym miejscu), oddać im Ilirię, nazwaną później Slawonią. Jedna grupa z nich zajmowała miasta nad brzegiem morza, druga – Górną Panonię, a reszta pod dowództwem Czechów i Lächów przenikała także na Morawy, do Czech i Polski. Ci którzy okupowali wybrzeża Dalmacji, nie porzucili prób rozszerzenia swoich posiadłości, atakując nie tylko sąsiadów, ale także odległe od nich ludy. Dlatego pod królestwem Langobard Arioald (jak pisze Pavel Deacon w The History of the Lombards (III, 46)), Sławianie, wyposażeni w potężną flotę, udali się do Apulii i rozbili obóz w pobliżu miasta Manfredonia. Książę Beneventa Rion, który ich zaatakował, został pokonany i padł na polu bitwy. Dowiedziawszy się o tym, jego brat Rudoald przybył na miejsce i prowadząc z nimi przyjacielską rozmowę w ojczystym języku sławiańskim, uspokoił ich nieco i nie walczyli też z nim,ale wkrótce cała Dalmacja zjednoczyła się przeciwko Sławianom, i po zebraniu dużej floty zaczaiła się u ujścia Narenty, aby uniemożliwić im przejazd wzdłuż tej rzeki. Słowianie, widząc to, udawali, że chcą wrócić. Dalmatyńczycy rzucili się w pogoń, ale z nadejściem nocy stracili ich z oczu. Słowianie, wycofując się poza wyspę Korčula, stali tam potajemnie przez cały następny dzień, a wraz z nadejściem wieczoru opuścili port i ruszyli w kierunku dalmatyńskiej floty. Nieoczekiwanie zaatakowali go, walczyli przez jakiś czas, ale w końcu, pokonując Narente, przemaszerowali na ziemie, które wcześniej zajmowali. Po opanowaniu wspomnianych ziem nad Narente, zwanej starożytną Naroną, stali się bardzo potężni na morzu. Slavy przez długi czas dręczyli Wenecjan, którzy wraz z Dalmatianami składali im hołd jak donosi wenecki historyk Sabelico w drugiej książce 9 Enneady. Pisze on: „Wenecjanie z innymi dalmatyńczykami oddali hołd Nrentinom, którzy przez 170 lat walczyli z Wenecjanami o dominację na morzu”. Pietro Giustiniani, wenecki historyk, pisze w swojej książce I: „Narentines, wiecznie żarliwi i znienawidzeni wrogowie Wenecjan, od dawna, z różnym powodzeniem, walczyli z nimi, często krwawo”. To samo potwierdza Giulio Faroldi z The Venetian Chronicles: „Narentines bez przerwy sprawiali Wenecjanom wiele trudności przez 170 lat” Byli Sławianami, dawną Chwałą, która (jak można przeczytać od historyków Konstantynopola) przez wiele lat kłóciła się z Imperium Wschodnim i podbiła prowincje, które Rzymianie nazywali Ilirią, i w ich imieniu stała się znana jako Slawonia, na razie zostawmy tych Sławian do czasu dalszej narracji i powrotu do historii tych, którzy przeniknęli do Górnej Panonii i Dolnej Bawarii. Zajmowali Styrię, Karyntię, Carnioli i wiele innych sąsiednich krajów, które wielbiły ich imię. Według Awentyna (III), w czasach cesarza Anastasia Dikore około 580, Slavy przeszły przez Gifalona (Gifalone) i weszły w Dolnej Bawarii, gdzie jest miasto i góry, zwany Venedskimi. Prefektura SłAwian Wenedów, a przechodząc Istres powyżej ujścia rzeki Isar, oni wzięli miasto Pisonium (wg Wolfganga Laziusa, Pozonia), Augustus Attilius i Mocenius (wg Abrahama Orteliusa obecnie Monzig), który leży na prawym brzegu Dunaju. Schwytali także Stare Obozy, miasto położone 15 mil na wschód od Ratyzbony, obecnie zwane Pfer, i Obozy Letnie. Wraz z Bawarami pokonali rzymską armię tzw. Riparian, utworzoną w celu ochrony Dunaju. Po oblężeniu Regensburga wkrótce go opanowali, ponieważ Sławianie jako wykwalifikowani łucznicy i rzucający oszczepem, wysłali tak wiele strzał, że całkowicie oczyścili mury z żołnierzy broniących miasta. Następnie wspomniany wcześniej Awentyn pisze: „Rzymianie, po licznych porażkach od bawarskiego króla Teodona i Sławian, rozpaczliwie pragnąc utrzymać Mezję, Pannoniosa i resztę Noric, opuścili ich i uciekli do Włoch około 515 roku. W tym czasie Sławianie, którzy teraz nazywają siebie Chorutanami (Charioni), zajęli część Norik, która leży w Górach Taurus, są zwróceni na wschód i są ograniczone przez rzeki Mura, Murava, Drava i Sava, aż do terytorium Akwilei i nadal je posiadają, nazywają się przez kwarantany okupowane lub przez Karyntian. Sławni za swoje liczne zwycięstwa nad różnymi narodami, zostali powołani około roku 593 przez króla Longobardów, Agilulfa, który w tym czasie prowadził wojnę we Włoszech i bezskutecznie oblegał miasto Padwę, nie będąc w stanie zdobyć miasta, on, jak pisze Lucho Fauno (VI), zwrócił się do Sławian z prośbą o pomoc i udało mu się je wreszcie zdobyć. Potem, wraz ze wspomnianymi Sławianami, poszedł do Rzymu, w ciągu roku opanował go także. Po 10 latach król Agilulf pokłócił się z Rzymianami z powodu machinacji jednej z jego córek w Mediolanie i poprosił o pomoc Avarów i Kagana knyazyu- (Re Sasapo), który wysłał mu znaczną liczbę Sławian (jak Paweł Diakon napisał w „Historie Longobardów „(III, 29)). Z tymi żołnierzami zdobył miasto Cremona, a 21 sierpnia 603 r. zrównał je z ziemią. W drodze powrotnej do kraju Sławianie dokonywali drapieżnych najazdów na ziemie króla Franków i Niemców Hildeberta, ci ostatni wysłali przeciwko nim silną armię Tassalona, władcy Bawarii, którzy na wschodzie graniczyli ze wspomnianymi Sławianami. W następnej bitwie odniósł zwycięstwo i podporządkował ich Hildebertowi. Jednakże, gdy tylko Tassalon wrócił do domu, oni zbuntowali się i 2 tysiące Bawarów najechało na ziemie sławiańskie a Sławianie, wraz z królem Kaganem, otoczyli Bawarów i zhackowali ich mieczami, nie pozostawiając nikogo żywego, jak pisze Awentyn (III), następnie zaatakowali Bawarię, splądrowali ją, pokonując armię Garibalda, syna Tassilona, który wyszedł im naprzeciw. Po ścięciu rzymskich żołnierzy najechali na Istarię, która (jak pisze Fauno (VIII)), a przedtem wiele razy dokonywała grabieży w czasach cesarza Teodozjusza, a w roku 617 Sławianie, nie mogąc znieść arogancji Avarów wyszli przeciwko nim i przez angażowanie się z nimi w bitwę, pokonali ich (jak można przeczytać w Aymoin Monk w The History of the Franks (IV, 9)). W tej bitwie człowiek o imieniu Samo wykazał między innymi takim męstwem że Sławianie wybrali go na króla i w tej godności pozostał przez 36 lat, wykazując się znaczną odwagą i roztropnością we wszystkich niezliczonych wojnach i kampaniach, które podjął przeciwko wymienionym Awarom i zawsze (jak pisał Aimoin) zwyciężał. Miał 12 żon sławiańskich, które urodziły mu 12 synów i 15 córek (nasze źródła podają 22 synów i 15 córek Samo ale są „wycięci z historii” nie mamy żadnych szczegółów ani nawet ich imion – KVB) Miał także kilka krwawych starć z frankońskim królem Dagobertem, któremu zadał kilka porażek, pokonał (jak pisze Karl Vagriysky w The History of the Wends (VII)) wielu wspaniałych dowódców i zabił kilka tysięcy franków. Pewnego razu Frankowie, powracający z Nowego Rzymu (Neoroma) ze swoimi towarami, zostali obrabowani na środku drogi przez Sławian, którzy zabili tych, którzy stawiali opór. Dagobert, dowiedziawszy się o tym, wysłał do samego króla posła o imieniu Sychary, prosząc o przywrócenie sprawiedliwości, poseł widząc, że sam król nie pozwala mu na audiencje, ubrany w sławiański strój, aby go nikt nie rozpoznał i w tej formie pojawił się przed nim pewnego dnia. Opisując, co kazano mu przekazać swemu władcy, dodał, że sam nie powinien zaniedbywać Franków, pamiętając, że on i jego lud byli poddanymi królestwa Franków. Samo zły na te słowa, odpowiedział, że on i jego lud zostaną zdradzeni przez Frankom a Dagobert i jego poddani nie zawrą przyjaźni ze Sławianami. Sychary odpowiedział, że sługom Chrystusa nie wypada zawierać związku ani przyjaźni z psami. Wtedy Samo powiedział: „Oczywiście, deklarujesz, że jesteście sługami Chrystusa, a my jesteśmy jego psami. Za swoje niegodziwe czyny, które popełniacie wbrew jego woli, mamy prawo zemścić się na was ukąszeniami. ” Powiedziawszy to, rozkazał, aby posła natychmiast wypędzono. Dagobert był tym bardzo urażony, dlatego znów wystąpił przeciwko Sławianom, i jak pisze Aymoin (IV, 23), Sławianie pokonali frankońską armię, zabierając wielu więźniów. Wkrótce potem przybyli na pomoc swoim Sławianom, którzy zostali oblężeni przez Franków w twierdzy Vogastro. (Wogastiburg – do dziś jego lokalizacja jest nieznana – KVB) Potem Sławianie zwrócili się ku Włochom, i najeżdżając ich w 640. roku, albo, według Bardi, 650, wyrządzili Italii wielką krzywdę, ale będąc pokonanymi przez Grimoalda, wrócili do domu. Ale nawet tam nie trwali długo w pokoju i znów rozpoczęli wojnę z Dagobertem. Dagobert po walce z Amorem, który rządził Sławianami Dunaju po Kubokarze, po raz pierwszy zwyciężył, ale został potem ponownie pokonany, jak pisze Karl Vagriysky (VII). Sławianie wyszli przeciwko Frankom i brutalnie splądrowali ich ziemie, potem Dagobert postanowił zemścić się na Sławianach za wszystkie popełnione zbrodnie i zbierając najlepszych wojowników, którzy byli w jego królestwie wojował z nimi, po drodze przybyli sascy ambasadorzy (poselstwo -KVB) , którzy złożyli przysięgę i zaoferowali pomoc w odpowiedniej zemście na Sławianach, pod warunkiem jednak zwolnienia z hołdu w wysokości 500 krów, które płacili corocznie tym królom od czasów króla Franków Hulothary’ego I. Dagobert zgodził się na te warunki i uwolnił ich od wspomnianego hołdu, ale nie odniósł z tego żadnej korzyści. Według Aymoina (IV, 26), w następnym roku, 11 roku panowania Dagoberta (czyli w 634 bo sterował od 623 – KVB), Sławianie zaatakowali Turyngię i spustoszyli cały obszar. Dagobert został zmuszony do umieszczenia swojego syna Cygeberta, króla Austrii (Austria), w celu ochrony wspomnianych granic przed Sławianami. Ten ostatni jednak nie przestał niszczyć frankońskich ziem, tak że Dagobert, prawie zdesperowany, zebrał 3 oddziały, każde po 50 tysięcy i wysłał je przeciwko Sławianom króla Samo. W bitwie pod Aguntum (Agunto) Samo został pokonany ze względu na wyższość wroga w liczbach, a nie męstwo. W tym samym czasie ci Sławianie nawrócili się na wiarę w Chrystusa. W tym czasie św. Kolumban poszedł głosić im Ewangelię. Po śmierci Borutha został jego spadkobiercą, lub, podobnie jak Wolfgang Lazius (VI), Boruth, który, według Latiusa, był pierwszym królem Sławian Karyntowskich, który otrzymał święty chrzest z rąk błogosławionego Dominika (Doningo), stał się jego następcą, uczeń św. Ruperta, biskupa Ivuana (Iuuaniense) i oświecającego carnas. Jako przysięga lojalności oddał królowi Dagobertowi syna: Gorazda (Carasto) i siostrzeńca Hotimira (Chitomira). Następnie walczył z Hunami, którzy splądrowali jego ziemie, całkowicie ich zniszczył. Po śmierci Boruta Sławianie Karyntii, czyli Norik (Noricum – KVB) , byli rządzeni przez wspomnianego Hotimira i, według Latiusa, Gorazda. Diakon, z jakiegokolwiek powodu, o którym pisał o Sławianach, nie wydaje się mieć dla nich wielkiej miłości, pod każdym względem poniżając ich siłę i męstwo. Przyczyna tego leży w tym, że Sławianie, jak pisze Biondo w 10. książce pierwszej Dekady, wielokrotnie walczyli z Longobardami, krewnymi Diakona. Słowianie wielokrotnie też walczyli z Frankami. W 667 r. Frankowie z dużą armią pod dowództwem Andagiza, ojciec Pepina Młodszego, byłego burmistrza króla Franków Theodoryka, walczyli ze Sławianami i zostali pokonani, a sam Andagiz (jak pisze Aventin (IV)) padł na polu bitwy. Jakiś czas później Słowianie, pokłóciwszy się z Kaganem, księciem Awarów, także ludżmi sławiańskiego plemienia, którzy posiadali Bawarię, zaczęli napadać na ich dobytek, więc Kagan został zmuszony do opuszczenia ich. Dlatego w roku 805 (jako Suffried of Meissen i Abbot Regino w drugiej książce „Kroniki”) kagan przybył do cesarza Karola Wielkiego, prosząc go o miejsce zamieszkania między Sabarią i Carantano, twierdząc, że nie może żyć w ich rodowych ziemiach z powodu ciągłych najazdów wrogów na jego kraj, z których ostatecznie wraz z Hunami zostali wydaleni przez Sławian. Sławianie pod władzą Primislava, Chemica (Cemica), Stomira i Ottogera weszli na pokład rzeki Drawy, zaczynając od granic Bawarii. Po pewnym czasie ci Sławianie, którzy żyli na Dunaju i w Noriku, w sojuszu z Bawarami, zaatakowali Górną Panonię, ograniczoną, zgodnie z opisem rzymskim, przez Dunaj, Savoy i Dravę, a także zaatakowali Dację, leżącą po drugiej stronie Dunaju, gdzie pokonali i zniszczyli resztki Awarów i Hunów. Litera (bukwica) wygląda następująco: Cyrylica wygląda tak: Te dwa typy listów zostały odnalezione przez błogosławionego Hieronima i Cyryla, które pozostały niezniszczalną pamięcią Sławian, zwłaszcza Czechów i Polaków, oba te królestwa wywodziły się z tego sławiańskiego plemienia, które, chwytając Illyrię, sprowadziło ich kolonie na północ, czyli do Czech i Polski.. ….c…d….n….;) Kamil Vandal Bernard 4 lutego była część 1 i w niej podałem wszystkie pdf-y które mam więc teraz tylko podam link do części 1, myślę że tak co 12 dni – 2 tygodnie będę wypuszczał kolejną część Don Mavro żeby temat się „nie przejadł” 😉 Temat niszowy o którym mało się pisze i mówi, już jakiś czas temu znalazłem artykuł pt. „Slavs of Muslim Spain”, a że akurat robię „komputerowe porządki” i działam w pisaniu postów na bloga na zasadzie spontanu i bez jakiegokolwiek planu więc zostawiłem te porządki i postanowiłem ten temat ogarnąć. Autorem „Slavs of Muslim Spain” jest Polak ale artykuł w oryginale jest po angielsku, więc wrzuciłem go w translator i dołożyłem grafiki, uznałem ten materiał za bardzo ciekawy bo poszerza on wiedzę w tym temacie i rzuca nowe spojrzenie na Sławian w świecie arabskim którzy zdecydowanie wyróżniali się na plus takimi cechami jak inteligencja, waleczność, lojalność oraz cechami organizacyjnymi i bardzo często stawali się podporą i elitą kalifatów arabskich. To jest bardzo duży temat którego nikt prawie w Polsce nie bada a jest to jakieś 700 lat czasu czyli lata 500 – 1200 bo nikomu się nie chce studiować i tłumaczyć arabskich źródeł i kronikarzy a warto się nad tym też pochylić. W XI wieku ludzie sprzedani jako „niewolnicy” Arabom i ich potomkowie sławiańskiego pochodzenia rozwalili w puch arabski kalifat Kordoby – głównego dilera niewolników w basenie Morza Śródziemnego który następnie podzielił się na wiele małych „księstw”i już nigdy nie wrócił do dawnej świetności, w tekście zmieniłem tylko Słowian na Sławian, tam gdzie zauważyłem, bo już mam taka manierę „poprawiacza”, piszę i mówię Sławianie tam gdzie mogę, plus w kilku miejscach zastosowałem polską gramatykę bo z angielskiego „wujek Google” czasami nie odmienia wyrazów przez przypadki albo w zdaniu jest liczba pojedyncza zamiast mnogiej etc. Autor artykułu nazywa się Michał Warczewski i tutaj jest jego strona i link źródłowy, na dole po jego krótkiej prezentacji – Na końcu autor pozwolił sobie na „osobistą wycieczkę” w temacie swojego pochodzenia co pominąłem jako jego prywatne wyznanie, duża bibliografia pod artykułem też jest godna uwagi, WorldPress pokazuje mi że tu jest pól godziny czytania, więc zapraszam do lektury 😉 Kamil Vandal Slavs of Muslim Spain Najwcześniejsze kontakty arabsko-sławiańskie można prawdopodobnie prześledzić aż do około 500 roku i najprawdopodobniej miały miejsce na terytorium Imperium wschodnio-rzymskiego (bizantyjskiego) lub w jego pobliżu. Najwcześniejsze źródła arabskie opisują Sławian jako ludzi o bladej skórze, która zmienia kolor na „czerwony” pod słońcem i blond włosy. Arabowie odnosili się nawet do pewnego rodzaju białej fasoli jako Saqalibiya (słowiańska), czego uczymy się od Kitab al-Filahatraktat o rolnictwie napisany przez Ibn al-‚Avvam pod koniec XII wieku; kolor fasoli najwyraźniej przypominał im kolor włosów Sławian. Pierwsze potwierdzone wystąpienie Sławian spotykających się z Arabami zostało wspomniane przez bizantyjskiego kronikarza Teofanesa (Teofanesa), który napisał o tym na początku IX wieku; według niego w 664 r. grupa 5 000 sławiańskich ( Sklavinoi ) najemników w służbie bizantyńskiej przyłączyła się do zwycięskiej armii Omajjada (Umajjad) kalifa Mu’avyi I (rządzonego 661-680), który wracał z kampanii w Azji Mniejszej. Kalif ustanowił tych Sławian na obszarze niedaleko miasta Apamei w północnej Syrii. Arabska nazwa dla Sławian, Saqaliba (lub as-Saqaliba z arabskim „the”), która później również nabyła co najmniej kilka dialektycznych wariacji, jest greckim bizantyńskim słowem pożyczkowym; to słowo jest regularną arabską formą liczby mnogiej słowa Saqlab, Siqlab, Saqlabi , które samo w sobie jest zepsuciem słowa Sklav- lub greckiej i środkowej łaciny w postaci liczby pojedynczej Sklavinoi wspomnianych przez Bizantyjczyków. Choć Sławianie byli prawdopodobnie pierwszą rasą północnoeuropejską, z którą mieli się spotkać Arabowie, którzy nazywali ich Saqaliba, a w niektórych rzadkich przypadkach jest używany również w odniesieniu do niektórych nie-sławiańskich ludów północnoeuropejskich przez późniejszych Arabów, pierwotnie był używany wyłącznie w odniesieniu do Sławian przez wczesnych Arabów, a w ogromnej większości przypadków był to również sprawa z późniejszymi Arabami. Dlatego twierdzenie często wysuwane przez wielu szowinistycznych zachodnich uczonych, że Arabowie zwykle nazywali „Sławianami” wszystkich północnych Europejczyków, nie odzwierciedla rzeczywistości. Widać to wyraźnie we wczesnośredniowiecznych opisach takich arabskich pisarzy, jak al-Ya’qubi, Ibn Hurdadbeha i wielu innych. Pierwsza fala sławiańskiego osadnictwa wśród Arabów rozpoczęła się w 664 r., ale miało nadejść jeszcze więcej; w 692 inna grupa sławiańskich żołnierzy-osadników w służbie bizantyńskiej, pod ich księciem Nevulos, dobrowolnie udała się do Arabów; kiedy Arabowie napadli na Azję Mniejszą, miejscowi sławiańscy żołnierze-osadnicy, których Bizantyńczycy zamierzali użyć przeciwko swoim wrogom, dołączyli do Arabów. Większość z nich to Sławianie Macedońscy, ale także zdecydowanie obejmowali niektórych Serbów, których początkowo przesiedlono w dużej liczbie z Macedonii do Bitynii w 686 r. Przez Bizantyjczyków, za panowania cesarza Justyniana II (panowali w latach 685-695 i 705-711). Te drugie grupy Sławian również osiedliły się w granicach kalifatu: w północnej Syrii (w pobliżu miast Antiochii i Kyrrhos). Od VIII wieku nowe grupy Słowian pojawiają się na terytorium kalifatu, zasiedlony przez ostatniego Omajjada Kalifa Marvana ibn Muhammada (lub Marvana II, panującego 744-750); Ci Sławianie są znani z osiedlania się w północnej Syrii, Cylicji (Cylicji), Commagene, Armenii lub północnej Mezopotamii i Gruzji. Ale nadal pozostali Sławianie po stronie bizantyńskiej; Arabscy pisarze wspominają o pewnym Hisn as-Saqaliba (Twierdza Sławian) znajdującym się na drodze prowadzącej z Tarsu do „Cilician Gates”. Źródła arabskie wspominają także o osadnikach i osadach sławiańskich na Sycylii która była we władaniu arabskim. Jeden z nich, zwany Sclafani, jest wymieniony pod rokiem 939. Kolejny przykład to Harat as-Saqaliba – dzielnica sławiańska, zamieszkana przez mieszkańców Palermo położona w pobliżu portu miasta, w stolicy emirów Sycylii. Pochodzenie tych Sławian jest kwestionowane; wg sprzecznych informacji wracają one aż do 535 r., kiedy generał bizantyjski Belizariusz prawdopodobnie opuścił sławiański garnizon w mieście, lub do X wieku, kiedy Fatymidzi podbili Sycylię, pozostawiając tam także garnizon słowiański. Włoski historyk Amari prawdopodobnie przyszedł z najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem ich pochodzenia; zwraca uwagę, że Abu’l Fida’y, arabski historyk i geograf z 1300 roku, stwierdza, że w roku 928/9 u wybrzeży Maghrebu i Sycylii pojawiła się sławiańska piracka flota składająca się z 30 statków, które razem z Arabami splądrowały Kalabrię, Korsykę i Sardynię. Po pewnym czasie ci bardzo sławiańscy piraci postanowili na stałe osiedlić się w dzielnicy Palermo, która została nazwana ich imieniem. Byli to z pewnością południowosławiańscy piraci z wybrzeża Adriatyku, którzy byli bardzo aktywnymi łazikami morskimi w omawianym okresie. Nie możemy być pewni, jak wielu Sławian się tam osiedliło, ale sądząc po tym, że Constantine Porfirogenetus (Porphirogenetus) oszacował, że duży statek (sagena) południowych (bałkańskich) Chorwatów zawierał około 40 mężczyzn, a używanie tej liczby jako ogólnego odniesienia, pomnożone przez 30 statków, powinno dać nam około 1 200 ludzi. O tych Sławianach Sycylijskich wspomina Ibn Hauqal, arabski geograf i podróżnik z drugiej połowy X wieku, a także Yaqut, który wspomina także inną dzielnicę Palermo, która nazywa się „Dzielnica meczetu sławiańskiego”. Trzeba też dodać, że całkowita liczba Sławian, którzy osiedlili się w Palermo, była prawdopodobnie większa niż ta obliczona powyżej, ponieważ powinniśmy ww Sławian z „Dzielnicy meczetu sławiańskiego”, Ostatecznie Sławianie Sycylijscy stają się całkowicie zasymilowani;tzw. Shari ‚al-Qadi „Ulica Sędziego”. Sławiańscy piraci na Morzu Śródziemnym nie byli rzadkością w X wieku. Ibn Hauqal wspomina słowiańskich piratów plądrujących wybrzeże muzułmańskiej Hiszpanii i al-Masudiego, który wspomina, że przeciwko mieszkańcom Al-Andalus(muzułmańska Hiszpania) walczą oni dzielnie z Dżalaliqą (Galicjanami), Ifranją (Franków), Nukabardem (Lombardami) i Saqalibą(Sławianie). Wiemy również, że Sławianie składający się z Chorwatów i Dalmatyńczyków walczyli w flocie bizantyńskiej operującej na Adriatyku i Morzu Jońskim, jak to miało miejsce w wyprawie do Bari w połowie IX wieku przeciwko Arabom, którzy próbowali założyć tam przyczółek. Działalność sławiańska na morzach południowych rozpoczyna się dość wcześnie; już w 526 flota sławiańska atakuje Konstantynopol od strony morza, w 626 lekkie sławiańskie łodzie pojawiają się na Morzu Czarnym podczas walki po stronie Awarów przeciwko flance bizantyńskiej, w VII wieku sławiańscy piraci pojawiają się zarówno na Morzu Adriatyckim, jak i na Morzu Egejskim. Lekkie sławiańskie statki kontrolują północne wybrzeża Morza Egejskiego w drugiej połowie VII wieku, atakując bizantyńskie statki transportujące żywność z Salonik do Konstantynopola; nawet oblegali Saloniki od morza, największego bizantyjskiego portu na Morzu Egejskim, Sławianie spustoszyli również Cyklady. W 623 wielu sławiańskich piratów atakuje Kretę (mniej więcej w tym czasie w zachodniej części którego osiedlili się Sławianie) i Azji Mniejszej, a w 642 Apulii (ta ostatnia prawdopodobnie przez Sławian z Dalmacji, gdzie sławiańska sztuka morska rozwinęła się bardzo wcześnie). Przymierze sławiańskich piratów z Arabami, o których wspominał Abu’l-Fida’y, nie było bynajmniej pierwszym tego rodzaju; Constantine Porphirogenetus donosi, że za panowania cesarza Nicopherus w 805 lub 807 o Sławianach którzy zaatakowali miasto Patras w Peleponessus wraz z „Saracenami i Afrykanami”. Sławianie żyjący na wybrzeżu Adriatyku również wykazywali morskie zapędy; przez okres co najmniej około 50 lat w okresie 900’s Republika Wenecka została zredukowana do statusu ludzi płacących haracz sławiańskim piratom z wybrzeża Adriatyku. Chorwaci i Neretvani walczyli najczęściej przeciwko Wenecjanom; jeden wenecjanin Doge jest znany z tego, że zginął w bitwie przeciwko tym drugim. Sławiańskie najazdy na Włochy również odbyły się drogą lądową; były to naloty narzucone na północną część królestwa Lombardii lub militarne interwencje na prośbę niektórych lombardzkich frakcji biorących udział w wojnach domowych. Na przykład Arnefrit, syn zmarłego Lupusa, księcia Friulii, uciekł do Słoweńców (znany również w tym czasie jako Garotanie, Horutanie lub Karantanie z Garoty).” Garotan oznaczałby „mieszkańców ziem z jaskiniami” – bardzo dokładny opis, ponieważ w południowej Austrii i Słowenii, gdzie mieszkali w tym czasie, znajdują się liczne jaskinie) po tym, jak król Lombard Grimoald odmówił udzielenia mu księstwa zmarłego ojca. Powrócił do Friulia z armią sławiańską, ale szybko zginął w starciu z Longobardami. Niedługo po tym Sławianie ponownie zaatakowali Friulia, ale zostali pokonani. W 701 atakują pasterzy friulskich; Podjęty pościg Lombardów nie może ich złapać. Zaledwie kilka dni później, gdy nowe słoweńskie oddziały wkroczą do Friulii, książę Fergulf wraz z kwiatem friuliańskiej szlachty zaatakuje ich, ale zostaje zabity wraz z większością swoich żołnierzy podczas szturmu na obóz Sławian na wzgórzu . Podczas panowania króla Liutpranda (panującego 712-744) książę Pemmo próbował wyrzucić sławiański oddział z Friulii, ale został zmuszony do zaprzestania walk i zawarcia pokoju. Podobnie jak na Sycylii, Krecie i gdzie indziej, Sławianie czasami łączyli napady z trwałym osadnictwem; w tym czasie w północno-wschodnich Włoszech pojawia się kilka sławiańskich enklaw. Jak widać, w tym wieku Sławianie byli aktywnymi najeźdźcami zarówno na lądzie, jak i na morzu. Wreszcie powinniśmy wspomnieć o Sławianach, którzy przybyli do muzułmańskiej Hiszpanii. Można je podzielić na dwie grupy: jedna składała się z niewolników pochodzenia sławiańskiego, którzy zostali uznani za cenny towar tam, a inni byli sławiańskimi wojownikami, którzy dobrowolnie stali się najemnikami w służbie arabskich władców Hiszpanii; to ostatnie musiało być z pewnością przyciągane przez bajeczne bogactwo Al-Andalus . Sławiańscy niewolnicy sprzedani muzułmańskiej Hiszpanii obejmowali kobiece konkubiny dla haremów bogatych Arabów, którzy byli szczególnie cenieni za jasną karnację i blond włosy, oraz mężczyźn, często sprowadzanych jako młodzi chłopcy, którzy albo zostali urzędnikami państwowymi, pałacowymi pracownikami, eunuchami w wyżej wymienione haremy, lub, w przypadku fizycznie najsilniejszych – zasilali oddziały elitarnych gwardii sławiańskich, które służyły jako gwardia preatoryjska, której żołnierze cieszyli się szczególnymi przywilejami, władców arabskich Hiszpanii. Trzeba dodać, że część niewolników sławiańskich, którzy przybyli do Hiszpanii, została później przeniesiona do innych miejsc w świecie muzułmańskim, takich jak Afryka Północna, a nawet Bliski Wschód; w tym pierwszym potwierdzono również istnienie gwardii sławiańskiej (patrz poniżej o Gwardii słowiańskiej w Nukur). Według Ibn Hauqal sławiańscy niewolnicy zostali sprowadzeni do muzułmańskiej Hiszpanii przez Galicję, Francję, Królestwo Lombardów i Kalabrię na południu Włoch. Dla Galicji najprawdopodobniej zostały one przywiezione drogą morską przez duńskich i / lub nawet słowiańskich kupców polabskich. Choć wielu historyków z pewnością uzna to za pierwsze z takich czynów, nie można całkowicie wykluczyć zaangażowania sławiańskich kupców. Sławianie połabscy byli bardzo utalentowanymi żeglarzami i budowniczymi łodzi; polabskie miasto Vineta było jednym z największych i najbogatszych centrów handlowych we współczesnej Europie. Słowianie połabscy wydaje się że zwłaszcza Wieleci, założyli własną enklawę w rejonie Utrechtu i osiedlili się w części Anglii, najwyraźniej jako duńscy sprzymierzeńcy; Sławianie polscy i pomorscy znani są z tego, że osiedlili się nawet na nordyckiej Islandii, a także szeroko w północno-wschodniej Sławiańszczyźnie. Wreszcie możemy dodać, że średniowieczna północno-rosyjska Republika Nowogrodzka, której ludność w dużym stopniu wywodziła się od Słowińców polabsko-pomorskich, obecnie bardzo pomijany temat, prowadziła także dobrze prosperujący handel; w 1134 r. nowogrodzka flota handlowa odwiedza Danię. Handlarze ruscy pojawiają się także w Bagdadzie w 846 roku, gdzie wymagają usług lokalnych sławiańskich tłumaczy. Sławianie mieli także swój aktywny udział w tworzeniu słynnej niemieckiej Hanzy; wiele jej miast członkowskich było znanych jako Wendisch (słowiańskie), w tym Lubeck, pierwotnie sławiańskie miasto Lubeka, które było jednym z członków założycieli ligi, a także de facto stolica, w której hanzeatyckie sądy odbywały się wraz z radami zarządzającymi znanymi jako Hansetage . W przypadku zarówno Frankia (Francia), jak i Lombard Kingdom, jasne jest, że sławiańscy niewolnicy musieli być więźniami wojennymi pojmanymi przez Franków i Lombardów w ich wojnach przeciwko Sławianom, a także niewolnikami, którzy zostali kupieni przez Żydów i katolików handlarze niewolników w zachodnich sektorach sławiańskich; wiadomo, że w tym czasie Praga była ważnym ośrodkiem handlu niewolnikami. W miejscowości Frankia istniały dwa główne ośrodki handlu niewolnikami: centrum w Verdun było kontrolowane przez katolickich kupców, w Lyonie ich żydowskie odpowiedniki. Główne drogi lądowe przez Frankię prowadziły przez Niemcy, Mogunce, Verdun i Lyon, do Hiszpanii. Niewolnicy sławiańscy sprowadzeni z Kalabrii byli najprawdopodobniej pochodzenia południowosławiańskiego; znowu niektórzy z nich mogli być lombardzkimi i weneckimi jeńcami wojennymi, podczas gdy niektórzy z nich mogli zostać przywiezieni przez sławiańskich piratów, którzy czasami polowali również na innych Sławian. W niektórych przypadkach Arabowie mogli ominąć filię pośrednią, chwytając niewolników lub zatrudniając najemników pochodzenia bałkańskiego; w 868 r. arabska flota atakuje Ragusę (Dubrownik). Według pewnej włoskiej kroniki Wenecjanie byli w rzeczywistości zaangażowani w handel sławiańskimi niewolnikami, jeńcami wojennymi, których schwytali podczas swoich licznych wojen przeciwko sławiańskim piratom, których toczyło się w początkowej historii republiki. Sławianie byli również w pewnym stopniu zaangażowani w zniewolenie i handel nie-Sławian (Norsemenów, Franków / Niemców, Awarów, Lombardów, Bizantyjczyków, Wołochów, Antów i innych) i innych Sławian. To ostatnie nie jest wcale niemożliwe, ponieważ w tym czasie wojny między plemionami sławiańskimi są niczym niezwykłym. W odniesieniu do Sławian, którzy przybyli do muzułmańskiej Hiszpanii na własny rachunek, aby służyć jako najemnicy w armiach hiszpańskich władców arabskich, wiemy, że bardziej przedsiębiorczy Sławianie zarówno z Bałkanów, jak i południowych wybrzeży Bałtyku mogli dotrzeć do Hiszpanii bez większych trudności; Morze Śródziemne jest w dużym stopniu morzem śródlądowym, z dużą ilością wybrzeży i wysp, dzięki którym żegluga jest o wiele łatwiejsza niż w przypadku otwartego oceanu. Sławianie z Bałtyku mieli trudniejszą drogę do osiągnięcia, ale mogli łatwo zatrzymać się przy różnych sławiańskich „Danelawach” ustanowionych na Morzu Północnym, jednym z takich w dzisiejszym obszarze Utrechtu w Holandii (założonym przez Vieletów), a które Thomas Ebendorfer określa jako Provincia Veletaborum(Prowincja Vielet), a także wiele innych w Anglii, gdzie osadnictwo słowiańskie w czasach wikingów było zaskakująco szerokie. Wygląda na to, że Duńczycy szeroko wykorzystali Sławian jako najemników i osadników w niektórych częściach Anglii; cnoty wojskowe Sławian są wyraźnie bardzo doceniane przez tych najbardziej przerażających ze wszystkich Mędrców. Nic dziwnego, że przez Danię, a także w mniejszym stopniu od Szwecji i Norwegii, kraje te przeżywała furię Sławian na własnej skórze. Sławianie przybyli do muzułmańskiej Hiszpanii dość wcześnie; już w 762 r. pewien arabski dyplomata o imieniu Abd ar-Rahman al-Fihri, który przybył ze Wschodu w celu agitacji w imieniu Abbasydów, miał przydomek ” as-Saqlabi”(Sławianin), ponieważ był wysoki, miał kasztanowe włosy i niebieskie oczy. Było też wielu Sławian na dworze Omayyad Emira Cordoba al-Hakam I (796-822). Sławianie w muzułmańskiej Hiszpanii szybko osiągnęli ważną pozycję w strukturze społecznej, a wielu z nich odegrało ważną rolę w jej polityce w późniejszej przyszłości. Ci „hiszpańscy” Sławianie znaleźli potężnego patrona w osobie Abd ar-Rahmana III (panował 912-961, od 929 jako kalif), jeden z najwybitniejszych monarchów z hiszpańskiej linii dynastii Omajjadów. Muzułmańska Hiszpania zawdzięcza temu władcy reformę w swojej administracji, ekspansji do Maghrebu (Maghreb), stworzeniu silnej marynarki wojennej, rozszerzeniu i zabezpieczeniu granic na granicy kastylijskiej i leoneńskiej, z przeważnie udanymi i niszczącymi (dla państw północnych katolickich) kampaniami wojskowymi, „Abd ar-Rahman III szybko rozpoznał wysoką wartość Sławian, ich odwagę, lojalność oraz ich pracowitość. Zorganizował elitarną gwardię pretoriańską, odpowiednio zwaną Strażą sławiańską, która oprócz ochrony jego osoby, miała również za zadanie utrzymywanie w ryzach niesfornej, dziedzicznej arabskiej arystokracji i anarchicznych plemion berberyjskich, które często wywołały bunty przeciwko dominacji arabskiej. Gwardia sławiańska znana była z tego, że była ślepo posłuszna kalifowi i była również jedną z najsilniejszych i najbardziej zdyscyplinowanych jednostek wojskowych swoich czasów. Warto zauważyć, że zgodnie z przepisami muzułmańskimi, wszyscy nie-muzułmanie, którzy żyli pod panowaniem muzułmańskim, nie mogli nosić broni, ale ten sam zakaz nie dotyczył nie-muzułmanów, którzy przybyli spoza muzułmańskich domen (dar al-Islampo arabsku). Liczba Sławian w służbie kalifa Al-Andalus szybko wzrastała; wg al-Maqqari, arabskiego historyka z XVII wieku, w samejCordobie (Cordova) osiąga 3 750, następnie wznosi się do 6 087, a pod koniec panowania „Abd ar-Rahman III” wynosi 13 750. Wielu z tych Sławian przybyło do Hiszpanii jako młodzi chłopcy, a takie osoby łatwo stały się muzułmanami; wykazali wielkie przywiązanie i lojalność wobec swojego władcy, który nie szczędził im przywilejów i awansów. Już w 939 r. Abd ar-Rahman III mianuje sławianina o imieniu Naja na dowódcę swojej armii w wojnie przeciwko Królestwu Leonowi. Wielu innych Sławian również osiągnęło ważne stanowiska w służbie wojskowej i cywilnej kalifatu hiszpańskiego. Ten stan trwa nadal za panowania „Abd ar-Rahman” Pojawiły się fałszywe sugestie dotyczące tego, czy Sławianie muzułmańskiej Hiszpanii byli naprawdę Sławianami. Jasne skojarzenie arabskiego imienia Sławian z prawdziwymi Sławianami zostało już wspomniane na początku. Następnie omówiono także sposoby, w jakie Sławianie przybyli do Maurów w Hiszpanii z ich ojczyzny. Do tego należy dodać również hiszpańskie źródła arabskie, które jasno stwierdzają, że członkowie gwardii sławiańskiej pierwotnie składali się wyłącznie z mężczyzn rasy sławiańskiej, a dopiero później niektórzy Leone, Frankowie i Longobardowie mogli do niej dołączyć. Co więcej, te ostatnie pojawiają się nie tylko później, ale nie można było ich przyjmować w większej liczbie, ponieważ byłoby to bardzo niebezpieczne dla muzułmanów. Sprawa słynnego rycerza kastylijskiego El Cid, z części Okres Taifa demonstruje to całkiem wyraźnie. Posiadanie prawdziwych Sławian jako wszystkich lub przynajmniej większości oddziałów gwardii sławiańskich wygodnie uniknęło takiego nieistotnego ryzyka. Co ciekawe, El Cid nigdy nie był przez muzułmańskich pracodawców określany jako „Sławianin”, mimo że Sławianie wciąż są wymieniani przez arabskie źródła jako muzułmańskie w Hiszpani aż do XII wieku. W końcu żołnierze gwardii sławiańskiej znani są z tego, że mieli przydomek „milczący”, ponieważ nie mogli mówić ani po arabsku, ani po polsku; brak biegłości w tej ostatniej na pewno nie miałby miejsca w przypadku Leone, Franków i Longobardów – wszyscy pochodzili z regionów romańskojęzycznych. Na początku XI wieku muzułmańska Hiszpania doświadcza okresu politycznych zawirowań i rozdrobnienia, które rozpoczyna się około 1010 wraz z upadkiem władzy centralnej; powstaje próżnia siły i następuje walka o sukcesję. Od 1013 do 1031 r., kiedy Rada Kordoby oficjalnie zniosła urząd kalifa, sześciu Omajjadów i trzech członków pół-berberyjskiej dynastii zajmowało to stanowisko, w każdym przypadku przez krótki czas; nikt nie miał prawdziwej mocy prawdziwego kalifa, a jedynie sprawowali władzę w Kordobie w Taifie . Między 1011 a 1013 rokiem muzułmańskim Hiszpania rozpada się na około 30 stanów w erze anarchii znanej jako fitna; niektóre z nich są chwytane i rządzone przez Sławian. Władcy tych państw, którzy zostali założeni na ruinach kalifatu w Cordoban, byli znani po arabsku jako muluk at-tawa’if (Party Kings) lub reyes de taifa (a stamtąd Taifa/Okres) po hiszpańsku, ponieważ często były wspierane przez różne strony, które wyrzeźbiły swoje własne królestwa w muzułmańskiej Hiszpanii. Stan ten utrzymuje się do początku lat 1090-tych, kiedy muzułmańska Hiszpania zostaje ponownie zjednoczona przez Almorawidów. Na przykład pewien Sławianin o imieniu Hayran, który był przywódcą partii słowiańskiej w stolicy Kordoby i wiernym naśladowcą kalifa Hiszama II (panował w latach 976-1009 i 1010-1013), był także gubernatorem prowincji Almeria gdzie ostatecznie powstało państwo rządzone przez Sławian. W tym samym czasie inny sławianin o imieniu Vadih był gubernatorem północnej prowincji przygranicznej kalifatu Kordoby. W początkowej części Taifa / Okres pewien Sławianin był księciem Jaen, Baeza i Calatrava. W niektórych przypadkach nawet same nazwiska owych sławiańskich władców określają je jako Sławian; na pewno było tak w przypadku Khayrah al-Saqlabi, sławiańskiego władcy Taify w Dżativie i Labib al-Saqlabi, sławiańskiego władcy Tortosy. Zdecydowana większość tych państw Taifa była niewielka. W niektórych przypadkach bardzo małe, składające się z miasta lub miasta i niewielkiego obszaru wokół niego. Było tylko kilka większych, takich jak Badajoz czy Toledo, ale wszystkie były wyjątkowo zaludnione. Niektóre z najmniejszych państw nie były w stanie dostarczyć armii większych niż kilkaset żołnierzy. Wszystkie państwa rządzone przez Sławian były średniej wielkości w porównaniu do innych Taifówstany; zawsze znajdowali się na wschodnim wybrzeżu Hiszpanii, gdzie, na dużej części wybrzeża, gęstość zaludnienia była stosunkowo wysoka, i dlatego musimy stwierdzić, że rdzenni mieszkańcy, którym rządzili, również byli stosunkowo liczni. Ludność, która tam mieszkała, wraz z południową Hiszpanią, która w tym czasie znalazła się pod panowaniem Berberów, należała do najbardziej różnorodnych rasowo w całej Iberii, co mogło ułatwić przejęcie władzy przez Sławian (i Berberów) w obszary, na których ustanowili swoje odpowiednie państwa. Sławianie odnaleźli bardziej trwałe państwa w Almerii, Denia-Balearach (w okresie 1015-1016 nawet krótko rozciągniętym na Sardynię), Murcji, Tortosie i Walencji; w początkowej fazie Taifa Okres rządzili także w Jaen, Baeza i Calatrava (wspomnianym powyżej sławiańskim księciem), podczas gdy w kresowa prowincja Badajoz początkowo trzymała sławiańskie imie Sabur. W stanie Taifa w Sewilli Sławianie nigdy nie przejęli władzy, ale mimo to w jej służbie mogły być jakieś wojska sławiańskie; niektórzy zachodni naukowcy spekulują, że faktycznie byli katolickimi najemnikami z północy, ale jest to zarówno mało prawdopodobne, jak i bezpodstawne. Sewilla była jednym z najbardziej ekspansjonistycznych sukcesów państw Taifa i być może te sławiańskie oddziały miały wpływ na te sukcesy. Państwa rządzone przez Sławian ustanowione w Hiszpanii podczas były nieco podobne do tych ustanowionych przez Berberów, ponieważ oba zostały założone przez obce elity wojskowe najwyraźniej dążące do własnych interesów i bez większego zainteresowania rdzennych mieszkańców (to w rzeczywistości własne twierdzenie Wassersteina, przykłady przynajmniej części sławiańscy władcy pokazują, że przynajmniej w niektórych przypadkach było odwrotnie); często były również rozdarte wewnętrznymi sprzeczkami, miały bardzo mieszane społeczności tubylców i nie chciały ani importować dodatkowych członków własnej rasy, aby zwiększyć ich liczbę. Ta ostatnia była ważnym tematem dla Sławian, którzy byli szczególnie nieliczni (według „guesstimate” Wassersteina, być może nie więcej niż około 15 000 na szczycie ich liczbowej obecności w mauretańskiej Hiszpanii, lub o wielkości jednego współczesnego miasta na wschodnim wybrzeżu Hiszpanii, gdzie powstały bardziej trwałe państwa słowiańskie). Fakt, że niewielka część Sławian w muzułmańskiej Hiszpanii została przekształcona w eunuchów, którzy mają być odpowiedzialni za harem bogatych Arabów, również nie pomogła, choć z pewnością nie tak było w przypadku wielu z nich, jak niektórzy historycy złośliwie spróbuj zasugerować. Można zauważyć, że eunuchowie nie tworzą dobrych żołnierzy, zwłaszcza elitarnych. Poza tym wiadomo, że mudżasz, sławiański władca Denia-Balearów, spłodził dzieci, a my wciąż słyszymy o Sławianach w muzułmańskiej Hiszpanii aż do XII wieku, lub długo po tym, jak cały przywóz sławiańskich niewolników do tego kraju całkowicie ustał wraz z upadkiem kalifatu w okresie 1010-1013;Stany Taifa ) znane jako fitna . Dlatego należy stwierdzić, że ci „późniejsi” Sławianie (ci wymienieni pod koniec XI i XII wieku) urodzili się w Hiszpanii co najmniej częściowo sławiańskiego pochodzenia. Niezwykle wysoka częstotliwość jasnowłosych osób wśród Walencji jest z pewnością spuścizną dziedzictwa sławiańskiego w tym mieście i okolicach, i to właśnie w tym miejscu ustanowiono jedno z państw rządzonych przez Słowian. Najbardziej skutecznym sławiańskim władcą państw Taifa był Mudżaid al-Amiri władca Denia (później Denia-Baleary), syn chrześcijanina (większość Sławiańszczyzny była w tym czasie chrześcijańska), aczkolwiek pobożny muzułmanin ; był także jednym z najbardziej błyskotliwych spośród wszystkich władców Taifa w ogóle. Ustanowił swój stan w Denii w 1011 r., w momencie ataku fitny , który zobaczył upadek centralnej władzy Kordoby i jednoczesne pojawienie się Taifastany. Wykorzystując moc marynarki swojego maleńkiego państwa, a być może także zatrudniając słowiańskich piratów – zwerbowanych najemników, wkrótce rozszerzył swój autorytet na Baleary. Pokonał nawet w całości lub w części Sardynię w 1015 r., kiedy najechał na nią flotą 120 statków przewożących 1 000 kawalerzystów. Ale w następnym roku połączona siła genueńczyków z pisanami wyrzuciła go z Sardynii, powodując znaczne straty, w tym schwytanie żon i córek. Genueńczycy byli w tym czasie główną potęgą morską i kupiecką na Morzu Śródziemnym; wydaje się, że obawiali się, że Sardynia stanie się główną bazą wypadową dla wypraw korsarzy muzułmańskich na jej terytorium, podczas gdy Pizańczycy byli może bardziej zainteresowani ochroną swoich interesów handlowych. Mujahid był również znaczącym patronem nauk; w swojej stolicy założył szkołę koraniczną, która stała się sławna w całym świecie muzułmańskim, a także przyciągnął wielu uczonych do swojego dworu. Madina Mayurqa (Palma na Majorce) była sceną scholastycznej kontrowersji między Ibn Hazmem i al-Baji, dwoma najwybitniejszymi współczesnymi intelektualistami andaluzyjskimi, które odbyły się publicznie, ukazując wysoki poziom kultury rozwiniętej na Balearach w tym okresie słowiańskiej reguły. Denia, zgodnie z dokumentami Kairskiego geniza, stała się w tym czasie jednym z najważniejszych portów na Półwyspie Iberyjskim, na równi z Almerią i Sewillą (ta pierwsza była również pod władzą sławiańską) i miała bezpośrednie powiązania z Egiptem. Sławiańscy władcy Denia-Balearów utrzymywali także stosunki dyplomatyczne z hrabstwami Barcelony. Jego genialna postawa stanu jest bardzo ewidentna z tego, że jego panowanie było okresem spokoju i dobrobytu dla jego królestwa. Mudżaid również rządziłTaifa w Walencji w okresie 1017-1021 (w latach 1017-1019 rządził tam wspólnie z Labib al-Saqlabi, sławiańskim władcą Tortosy). Mudżaid, który zmarł w 1045 r., Został zastąpiony przez tron jego syna „Ali, który przed przejęciem władzy musiał stawić czoła swojemu bratu. W 1076 r. Zostaje zmuszony przez swojego szwagra, władcę Saragossy (Zaragozza), do wymiany Denia na posiadłość w jej kraju. Kolejnym znakomitym sławiańskim taifawładcą był Khayran; panował nad Orihuelą, Murcją i Almerią. W tym ostatnim ustanowił swoją stolicę, wzmacniając i upiększając miasto a także budując nowe budynki i system wody bieżącej. Khayran sprawił, że jego brat Zuhayr był gubernatorem Murcji i to on zastąpił go na tronie. Po jego sukcesji Zuhayr rozszerzył swoją domenę z Almerii aż do Cordoby i Toledo, a także nad Jativą i Baezą; kontynuował także politykę generalną swojego brata. Mimo to doznał poważnych komplikacji w walce z Badis z Granady i został zabity w bitwie w 1038 roku. Wiadomość o jego przedwczesnym zgonie spowodowała ogromną inkarnację w Almerii, gdzie wkrótce został zastąpiony przez Abd al-‚Aziza z Walencji, który przybył na prośbę mieszkańców Almerii. Ale nie wszyscy sławiańscy władcy Taifa wydają się być tak samo oświeceni jak mudżahedini; 11 wieku historyk Ibn Hayyan napisał wzmiankę w której oskarża dwie pierwsze sławiańskie TAIFA władców Walencji, w latach 1011-1017, o które zmniejszyły swoje przedmioty do niedoli przez ich nakazów, i zmuszając ich do porzucenia ich wioski i obszary wiejskie w celu przystosowania ich i przekształcenia w ich prywatne gospodarstwa, czasami przyjmując pierwotnych właścicieli z powrotem, aczkolwiek teraz tylko jako lokatorzy na ziemiach, które kiedyś posiadali. Ślady obecności sławiańskiej w Hiszpanii można znaleźć nawet w jej nazwach; na przykład jedna z dzielnic należących do prowincji Shantarin (Santarem) jest określana przez średniowiecznych arabskich geografów jako Saqlab (sławiańska). Niestety, teraz nie wiemy, gdzie dokładnie znajdowała się ta dzielnica, choć jest prawdopodobne, że współczesne miasto Ceclavin na dolnym Rio Tajo (rzeka Tag), niedaleko granicy z Portugalią (w dzisiejszej hiszpańskiej prowincji Extremadura ) jest w rzeczywistości zepsuciem romańskim arabskiego Seqlabiyin(Sławianie). Inne wyjaśnienie nazwy tego miejsca zostało przedstawione przez Charmoy; wg niego Saqlab był w rzeczywistości arabską korupcją Scalabisa, pierwotną nazwą Santarem. Dwie główne wady tej hipotezy to fakt, że Saqlab dosłownie tłumaczy się jako „słowiański”, a wiele nazw miejsc w całej Europie znane jest z imienia określonej narodowości, która tam mieszkała, a także, że Arabowie nie mieli powodów do myląco skorumpowanych Scalabis w ich imieniu dla Sławian, jeśli nie żyli tam Sławianie. Co więcej, niektóre ludowe tradycje i święta spotykane w dzisiejszej Hiszpanii wydają się podobne do tych, które można spotkać u niektórych Sławian. Można zauważyć, że plemię Vandalów jest określane jako „Slaveni lub Sloveni (ten temat z pewnością zasługuje na więcej badań). W rzeczywistości niektórzy polscy historycy dość dawno temu utworzyli związek pomiędzy starożytnymi Sławianami a Vandalami i Suevi. Należy podkreślić, że bardzo arabska nazwa Hiszpanii ( al-Andalus) pochodzi od imienia Vandali; w związku z tym Arabom całkiem spodobało się przywieźć do tego regionu więcej SłAwian (Wendów lub Vendów – Vendelów – Vandali). Nie powinniśmy zapominać o tym że rządząca rodzina Wizygotów (z której wypędzono Alarica) była znana jako Balti (lub Balthi); to dość ciekawe imię, ponieważ Goci i Balts żyli blisko siebie przez jakiś czas. Ponieważ znane są starożytne ludy, które zaprosiły cudzoziemców, aby rządzili nimi w czasie nierozstrzygniętych sporów o sukcesję (plemiona germańskie zaprosiły celtyckich książąt, wschodni Sławianie zaprosili Rurika) wydaje się, że ci Balt (h) i mogli pierwotnie być książęcą rodziną Bałtów którzy zostali zaproszeni przez Gotów do rządzenia nimi. Można również wskazać na niezwykle sławiańsko brzmiące nazwy znalezione wśród starożytnych Gotów (jest to błędnie zaprzeczane przez germańskich propagandystów); szczególnie te z przyrostkiem -miłym, bardzo powszechnym w wielu słowiańskich nazwach, ale prawie niesłyszanym wśród germańskich. Ciekawostką jest visigocka nazwa Witiza, która być może wywodzi się z słowiańskiego słowavitez , który, wbrew niektórym fałszywym twierdzeniom, ma autentyczne pochodzenie sławiańskie i nie ma żadnego związku ze słowem „wiking” (i wydaje się, że nawet ten drugi może być również pochodzenia sławiańskiego). Sławianie i Goci również żyli blisko siebie przez jakiś czas; te ostatnie służyły do uformowania większości lub całej populacji znacznej części dzisiejszej Polski, zwłaszcza w jej północno-środkowej, północno-wschodniej i wschodniej części, od delty Wisły na północy do Zamojszczyzny na południu. Na marginesie można zauważyć, że Goci sami pochodzili z Iranu (Alan lub Osset) a może właśnie takie tradycje wywodziły się od ludzi o późniejszym sławiańskim pochodzeniu; od Sławian, którzy przybyli i pozostali w muzułmańskiej Hiszpanii. Co więcej, w języku hiszpańskim mogą być pewne słowa pochodzenia sławiańskiego; na przykład hiszpańskie słowo „i” jest prawie identyczne z słowiańskimi odpowiednikami (po polsku: i , hiszpański: y ), podobnie jak słowo „oko” (polskie: oko , hiszpański: ojo ). Trzeba tu dodać, że Sławianie w muzułmańskiej Hiszpanii nie odgrywali nieistotnej roli w życiu naukowym i kulturalnym, które w X i XI wieku było na bardzo wysokim poziomie w porównaniu z resztą świata. Szybko też zdobyli dużo bogactwa. Źródła arabskie stwierdzają, że wielu Słowian posiadało pałace, ziemie i niewolników, brali również aktywny udział w życiu intelektualnym muzułmańskiej Hiszpanii. W ostatnich latach kalifatu w Cordobanie było tak wielu pisarzy, poetów i bibliofilów pochodzenia sławiańskiego, że pojawiła się potrzeba napisania osobnej monografii poświęconej im właśnie, a napisanej przez pewnego sławianina imieniem Habib as-Siqlabi. Między berberyjskimi i sławiańskimi elementami armii kalifatycznej istniało wiele wrogości. Al-Mansur (Al-Manzor) sprowadził dużą liczbę zarówno „nowych” Berberów i Sławian, aby wzmocnić swoje armie w jego licznych niszczących kampaniach przeciwko katolickim państwom na północy, i wydaje się, że pomiędzy dwoma nowo przybyłymi zawrzała ostra konkurencja. Być może antagonizmy te zaczęły się jeszcze przed tym czasem. Berberowie, którzy stanowili większość zwykłych wojsk armii kalifatu, musieli z pewnością odczuwać urazę na preferencyjne traktowanie i uprzywilejowany status, jaki Sławianie otrzymywali od kalifów i od arabskich władców w ogóle. W początkowej części Taifaokres odnotowano pewne wybuchy nienawiści ze strony Berberów wobec Sławian, np. po tym, jak berberyjska frakcja zajęła Taifęstan Kordoby, żyjący tam Słowianie zostali szybko zmuszeni do opuszczenia go i szukania schronienia w sławiańskich państwach rządzonych na wschodnim wybrzeżu (w tym przypadku najprawdopodobniej Almeria i Murcia, ponieważ te dwa były najbliższe); w ten sposób wyludniając Kordobę od Sławian, ale jednocześnie wzmacniając lokalny element słowiański w państwach już pod panowaniem Sławian. Być może nie wszystkim Sławianom się udało, pewien średniowieczny arabski pisarz wspomina o tradycji, zgodnie z którą niektórzy Sławianie, po lokalnej wojnie domowej, zostali rzuceni do jaskini w pobliżu osady Cabra, położonej w pobliżu Kordoby, być może to wydarzenie przyspieszyło sławiański exodus z Kordoby. Co zaskakujące, Berberowie i Sławianie byli pod wieloma względami do siebie podobni; obaj dominowali w wojsku i administracji, wielu z wojowników nie mogło mówić po arabsku,al-Andalus , często nie osiedlali się na ziemi, silnie zachowywali swoją odrębną tożsamość rasową, a przynajmniej do początku okresu Taifa wielu nie zostało zurbanizowanych, mimo że obozowali w okolicach miast. W końcu wyraźna tożsamość rasowa muzułmańskich Sławian zaczęła słabnąć. Proces ten był już w toku w okresie Taifa ale nawet później Sławianie nadal odgrywali ważną rolę w lokalnych sprawach i są o nich wspominani aż do XII wieku włącznie. Dopiero w XIII wieku wszystkie wzmianki o ich obecności zniknęły z zapisków; w tym czasie zostali całkowicie zasymilowani przez miejscową ludność, której wiara następnie podzieliła się, trwała polityczna jedność al-Andalusjest wykorzystywany przez katolickie państwa północnej Iberii; pod koniec X wieku byli oni wasalami muzułmanów, ale w połowie XI wieku domagali się uznania od niektórych małostkowych państw muzułmańskich. Jest to dość oczywiste z tekstu dwóch traktatów między Muktademirem Saragossy i Sancho „el de Penalen” z Pampeluny odpowiednio z 1069 i 1073 roku. Nawiasem mówiąc, oba teatry były napisane tylko po łacinie, co pokazuje, że dominacja kulturowa często idzie w parze z dominacją polityczną. Co więcej, podpis Al-Muqtadira na traktacie i jego potwierdzenie, że rozumie jego treść, są w dość połamanym języku arabskim, co pokazuje, że zdominowane kultury często tracą czystość i / lub płynność językową, jak miało to miejsce w wielu regionach podbitych przez Rzymian. W 1085 Toledo zostaje stracone. Najsilniejszy muzułmański władca w Hiszpanii, al-Mu’tamid, władca Sewilli,który był kastylijskim wasalem, próbuje zaradzić sytuacji, zapraszając berberyjskich Almorawidów, którzy w 1086 r. zdecydowanie pokonali króla Kastylii w Zallaqa koło Badajoz. Zwycięstwo to zakończyło wasalstwo muzułmanów, ale państwa katolickie zaczęły odnawiać swe inwazje, i w 1088 r. Almorawidowie zostali poproszeni o powrót. Robią to w 1090 r., a następnie ponownie zjednoczyć muzułmańską Hiszpanię, wziąć Badajoz w 1094 r., Walencję w 1102 r. i Saragossę w 1110 r. Almoravidowie rządzili, dopóki nie zostali obaleni w wyniku rebelii w 1144-1145 r., A następnie zastąpieni przez rywala – Berberskaą dynastie znana jako Almohads. Znaleźliśmy także gwardię sławiańską w Maghrebie (północno-zachodnia Afryka), gdzie niewolnicy pochodzenia sławiańskiego często odgrywali rolę analogiczną do roli ich odpowiedników w Hiszpanii. Na przykład na dworze małego, ale ważnego państwa Arabo-Berber, zwanego Nukur, które znajdowało się w obszarze dzisiejszej pogranicza algiersko-marokańskiego, istniała również elitarna Gwardia sławiańska. Z opisu al-Bekriego dowiadujemy się, że Gwardia Sławiańska była filarem poparcia dla lokalnej dynastii rządzącej i cieszyła się uprzywilejowanym traktowaniem przyznanym jej przez emirów. Ta sytuacja utrzymywała się do początku XI wieku. gdy Sławianie, korzystając z trudnej sytuacji wewnętrznej, jakiej doświadczył Nukur, zażądali od współczesnego sułtana Sa’ida ibn Saliha formalnego zniesienia statusu niewolników (który miał wówczas charakter czysto nominalny), odrzucił ich prośbę. Następnie, przy wsparciu innych członków panującej dynastii zbuntowali się i dopiero po wezwaniu całej ludności państwa do wojny z nimi, zostali pokonani. Po tym niepowodzeniu Sławianie wycofali się do pobliskich gór, gdzie utworzyli ufortyfikowany obóz w pewnej osadzie, nazwanej im imieniem Qaryat as-Saqaliba (Wioska Sławian). Mniej więcej w tym czasie Sławianie znajdują się również gdzie indziej w świecie muzułmańskim; częste są ich wzmianki o obecności w Iraku (jedno z arabskich źródeł wspomina nawet, że około 800 roku Bagdad był „zalany Sławianami” i było wielu niewolników pochodzenia wschodniasłowiańskiego w Khorezm (Chiva) w Azji Środkowej, skąd niektórzy nawet udali się na ziemie jeszcze dalej na południe i wschód; początkowo były kupowane lub złapane przez Chazarów, Wołgę Bułgarów i Węgrów, a następnie sprzedane Chorezmom, którzy w tym czasie mieli rozległe kontakty handlowe z Europą Wschodnią. Znowu niektórzy udają się na bardzo ważne stanowiska. Podczas panowania ostatniego kalifa z dynastii Omayyadów, Marwan II (panujący 744-750), pewien Saqlab, który był maula(uwolniony niewolnik) był szambelanem kalifa ( hajib ). Według relacji Ibn as-Sajir, ale spisanej przez Abu’l-Yaqzana, niektórzy rozgoryczeni wysokiej rangi sławiańscy urzędnicy sądowi uczestniczyli również w wojnie domowej, która miała miejsce na kalifacie Abbasydów od lutego 865 do stycznia 866 wraz z kilkoma Turkami i Ferghanerami wypuszczono z więzienia al-Mu’tazz, kuzyna kalifa al-Musta’ina, który panował od 862 roku i ogłosił go nowym kalifem. Po wojnie domowej trwającej prawie rok abdykował al-Musta’in. Co dziwne, zdekonspirowany monarcha był sam w połowie Slavic. Al-Mas’udi również opisuje te same wydarzenia, ale nie wspomina o Sławianach. Znaleźliśmy także Gwardia Sławiańska gdzie indziej: na Sycylii lokalny Emir Ibrahim ibn Ahmad stanowił silną i zdyscyplinowaną armię z niewolników pochodzenia sławiańskiego w drugiej połowie 9. wieku, na dworze egipskich Fatymidów znajdowała się także pewna książęca jednostka strażnicza kalifa, w skład której oprócz sławiańskich, wchodzili książęta z Maghrebu, Jemenu, Nubii, Etiopii, Gruzji, Turkiestanu, Deylem (w północnej Persji), a nawet Delhi w Indiach. Również w służbie Fatimidów, choćby z Ifriqiya (lub Ifrikiya, dzisiejszej Tunezji i Trypolisu / północno-zachodniej Libii), był pewien Sławianin o imieniu Mas’ud, który w 924/5 zaatakował i zdobył zamek Świętego Mikołaja Agata na Sycylii; w następnych latach wypuścił trzy dodatkowe ekspedycje przeciwko posiadłości emira wyspy. Działalność sławiańska w tym regionie nie zakończyła się; później wybitny przywódca Normanów, książę Robert Guiscard, miał gwardię przyboczną zlożoną z 60 -ciu bardzo lojalnych słowiańskich najemników, a w 1078 roku hrabia Roger ucieka przed śmiercią w zasadzce dokonanej przez nieokreślonych sławiańskich najeźdźców gdzieś w okolicach Taorminy. BibliografiaArtykuły i książki JW Bowker, The Oxford Dictionary of World Religions , Oxford University Press, Oxford – Nowy Jork, 1997. ER Dupuy i TN Dupuy, The Harper Encyclopedia of Military History; Od 3500 pne do współczesności , Harper Collins, 4. edycja, Nowy Jork, 1993. Encyklopedia Popularna PWN , Panstwowe Wydawnictwo Naukowe, 16 edycja, Warszawa, 1988. Atlas Historyczny Polski , pod redakcją Władysława Czaplińskiego i Tadeusza Ładogorskiego, Panstwowe Przedsiębiorstwo Wydawnictw Kartograficznych im. Eugeniusza Romera, 7. edycja, Wrocław, 1987. Atlas Historyczny Swiata , redaktor naczelny: Jozef Wolski, Panstwowe Przedsiębiorstwo Wydawnictw Kartograficznych im. Eugeniusza Romera, II edycja, Wrocław, 1986. Relja Novakovic, Balticki Sloveni u Beogradu i Srbiji , Narodna Knjiga , Beograd, 1985. David Wasserstein, Powstanie i upadek Królów Partii; Polityka i społeczeństwo w islamskiej Hiszpanii 1002-1086 , Princeton University Press, Princeton NJ, 1985. The Cambridge Illustrated History of the Middle Ages, 950-1250 , wol. 2, pod redakcją Roberta Fossiera (w tłumaczeniu Stuart Airlie i Robyn Marsack), Cambridge University Press, 1st English edition, Cambridge, 1997 (c 1982). Ireneusz Grajewski i Józef Wojcicki, Maly Leksykon Morski , Wydawnictwo MON, Warszawa, 1981. Dzieje Polski , pod red. Jerzego Topolskiego, Panstwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa, 1978. W. Montgomery Watt, The Majesty That Is Islam; The Islamic World 661-1100 , Sidgwick & Jackson, 2nd edition, London, 1976 (c 1974). Jan Read, Maurowie w Hiszpanii i Portugalii , Faber i Faber, Londyn, 1974. Anwar G. Chejne, muzułmańska Hiszpania, jego historia i kultura , The University of Minnesota Press, Minneapolis, 1974. Jon Johannesson (w tłumaczeniu Haraldur Bessason), Historia dawnej islandzkiej Wspólnoty Narodów; Islendinga Saga , University of Manitoba Press, 1974. Gabriel Jackson, The Making of Medieval Spain , Thames and Hudson, Londyn, 1972. Taduesz Lewicki, Żrodla Arabskie do Dziejów Slowianszczyzny , Vol. 2 (Część 1), Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Wrocław – Warszawa – Kraków, 1969. Jerzy Nalepa, Slowianszczyzna Północno-Zachodnia; Podstawy Jej Jedności i Jej Rozpad , Panstwowe Wydawnictwo Naukowe, Poznań, 1968. Stephan i Nandy Ronart, Concise Encyclopaedia of Arabic Civilization , wol. 2 ( The Arab West ), Frederick A. Praeger Publishers Inc., Nowy Jork, 1966. Boris A. Rybakov (w tłumaczeniu John Weir), Wczesne wieki rosyjskiej historii , Wydawcy postępów, Moskwa, 1965. Henryk Lowmianski, Poczatki Polski; Z Dziejow Slowian w I Tysiacleciu ne , Vols. 1-3, Panstwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa, 1963-1967. G. Vernadski, Problemy eposów osetyjskich i rosyjskich , „American Slavic and East European Review”, wol. 18, 1959. D. Dzanty i G. Verndaski, Osetyjska opowieść o Iry Dadzie i Mścisławiu , „Journal of American Folklore”, t. 69, 1956. Tadeusz Lewicki, Żrodla Arabskie do Dziejów Slowianszczyzny , Vol. 1, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Wrocław – Kraków, 1956. Tadeusz Lewicki, Osadnictwo Slowianskie i Niewolnicy Slowianci w Krajach Muzulmańskich , „Przeglad Historyczny”, XLIII, 1952. Kazimierz Wachowski, Slowianszczyzna Zachodnia , Instytut Zachodni, II edycja, Poznań, 1950 (r. 1906). Thomas William Shore, Pochodzenie anglosaskiej rasy; Studium Osadnictwa Anglii i plemiennego pochodzenia Starych Anglików , redagowane (pośmiertnie) przez jego synów: TW Shore i LE Shore, Kennikat Press, 2. wydanie, Port Washington NY, 1971 (c 1905). Stanley Lane-Poole (przy współpracy Arthura Gilmana), Maurów w Hiszpanii , Khayats, 2. wydanie, Bejrut, 1967 (c 1886). Strony internetowe„Forum Veneti I”, Carantha . Dostępny on-line na stronie „Forum Veneti II”, Carantha . Dostępny on-line na stronie CI Gable, „Piraci dalmatyńscy”, Wirtualna Historia Wenecji , 1998-2000. Dostępny on-line na stronie CI Gable, „Wenecja nabywa [części] Dalmacji”, Wirtualna Historia Wenecji , 1998 r. Dostępny on-line na stronie „Słowianie wśród norsemenów w Ameryce i Islandii”, Polski Ruch Oporu , 17 stycznia 2002 r. Dostępny on-line na stronie „Aryjczycy”, Iran, historia, kraj i ludzie , 1999-2004. Dostępny on-line na stronie „Era Pre-Avesta: 850 pne – 728 pne”, IPC , 16 sierpnia 2001 r. Dostępny on-line na stronie Jesus de Castro, „Taifa de Valencia – Regulos Eslavos”, Jesus de Castro , 1998-2004. Dostępny on-line na stronie Geoffrey Malaterra, „The Deeds of Count Roger z Kalabrii i Sycylii oraz księcia Roberta Guiscarda, jego brat”, Leeds Medieval History Texts in Translation , ???? 2003. Dostępne on-line na stronie i .doc. Ta książka to „Pochodzenie rasy anglosaskiej; studium osiedlenia Anglii i plemiennego pochodzenia ludu staroangielskiego” – Thomas William Shore wydana rok po śmierci Autora przez jego synów w 1906 roku a więc ponad 100 lat temu… Thomas William Shore był honorowym sekretarzem London and Middlesex – archeologicznego klubu w Londynie, honorowym sekretarzem klubu Hampshire i Stowarzyszenia Archeologicznego. Autor przedstawił szczegółową analizę „Anglo Saxonów” i pokazał, że zarówno Angles, jak i Saxons byli po prostu terminami używanymi dla złożonych federacji południowobałtyckich – germańskich, nordyckich i zachodniosłowiańskich plemion. Opisał późną epokę Antyku i wczesnośredniowieczną północną i środkową Europę jako tygiel, w którym powstały przyszłe narody Franków, Anglów, Sasów, Duńczyków, Szwedów a także państwa takie jak Polska, Czechy czy Ruś, sugeruje że niektóre z federacji plemiennych były o mieszanym germańsko / sławiańskim pochodzeniu etnicznym, podał dużo toponimów sławiańskich na brytyjskiej ziemi i wyjaśnił ich genezę, na końcu rozdziału ciekawy „smaczek” o sygnecie / pierścieniu wojownika z Pomorza z V wieku, porobiłem odstępy żeby te 19 stron się dobrze czytało a nie „groch z kapustą”. Sławiańskie Vandale, Wendy, Rugianie czy Wieleci przewijają się tak naprawdę przez całą książkę która ma 395 stron w pdf i warto ją przeczytać, a treścią tego artykułu będzie rozdział pod tytułem RUGIANS, WENDS I TRIBAL SLAVONIC SETTLERS, który ma 19 stron (str. 84 – 102) w całości poświęcony naszym Przodkom, zawiera kilka ciekawych wątków które rozbijają w puch tzw teorię allochtoniczną, na końcu skopiowałem też potężną bibliografię z której korzystał Shore która ma w przypadku tylko tego rozdziału 57 pozycji, moje przypisy są w nawiasie z inicjałami KVB, pod co ciekawszymi wątkami wkleiłem kilka skanów tych słów po angielsku ze stron książki, na dole pod bibliografią 8 źródeł i PDF-y. Polecam książkę jako lekturę obowiązkową dla każdego, kto chce zrozumieć wczesnośredniowieczny Bałtyk oraz jego związki z Wyspami Brytyjskimi i Irlandią. Naprawdę otworzy oczy tym co nie znają tematu zbyt dobrze. Zapraszam do lektury 😉 Origin of the Anglo-Saxon Race/Chapter 6 Nazwa Wenedów została przyznana dawnym sławiańskim plemionom Germanii tych ludów, które znajdowały się w krajach na wschód od Łaby i południowej części Morza Bałtyckiego. Jest to ta sama nazwa jak starsze ich imię używane przez Ptolemeusza, [1]który mówi, że „Wenedae są znajdują się wzdłuż całej Zatoki Wendyjskiej”. Tacyt wspomina również o Venedi. Nie można zatem mieć wątpliwości, że ci ludzie zasiadali na wybrzeżu Meklemburgii i Pomorza w starożytności. Istnieją pewne różnice pomiędzy Wendami z różnych plemion, prawdopodobne z powodu istnienia tak wielu plemion, np. Wiltzi (Wieleci – KVB) i Obodriti (Obodrzyce – KVB), w czasach Karola Wielkiego tworzyli przeciwne sojusze, pierwsi z Saksonami, ci drudzy z Frankami. Wendy, które wciąż istnieją w Dolnej Saksonii, mają ciemniejszą karnację i są tego samego pochodzenia, co Serbołużyczanie lub Serbowie. Są sławiańskie, mimo że wiele plemion sławiańskiego pochodzenia ma jasną cerę.[2] Nie jest więc w żadnym razie nieprawdopodobne, że starożytne sławiańskie plemiona wybrzeża Bałtyku odznaczały się odmienną cerą. Ponieważ identyfikacja vandalskich lub wendyjskich osadników z różnych części Anglii jest nowym zagadnieniem, będzie pożądane, aby udowodnić, że ich związek z pochodzeniem rasy anglosaskiej był pełniejszy niż niezbędne informacje. Vandale są powszechnie uważani za naród o teutońskim pochodzeniu, jak Goci, ale istnieją pewne dowody na to, że późni Vandale lub Wendy byli sławiańscy i nie ma powodu, by wątpić w to, że ci późni Vandale wywodzili się z niektórych wcześniejszych. Tacyt wspomina o Vandalach jako o grupie narodów germańskich, których nazwa jest w jego czasach szeroko stosowana, tak jak Brytyjczycy obecnie. Najważniejszym powodem, dla którego wczesne Vandale mają być teutońskie, jest to, że imiona ich przywódców są prawie wyłącznie teutońskie, jak Gonderic, Genseric itd. [3] Ten powód byłby ważny, gdyby nie było nic innego, żeby mu przeciwstawić. Często przywódcy bardziej zaawansowanej rasy kierowali siłami mniej zaawansowanych sojuszników w historii, a Goci byli bardziej zaawansowaną rasą niż Vandale, których podbili, i którzy później stali się ich silnymi sojusznikami. (nie wiem jaki podbój Shore ma na myśli, Vandale przegrywali z Gotami różne starcia czy bitwy np w 335 roku nad Maruszą ale o podboju całego ludu przez Gotów nic nie wiadomo -KVB). Wśród kolekcji reliktów anglosaskich w Muzeum Brytyjskim znajduje się kilka ozdób Vandali z Afryki Północnej, umieszczonych tam w porównaniu z tymi z okresu anglosaskiego. Są to na pozór szorstkie imitacje w tym samym okresie, co w Skandynawii i Anglii – imitacje gockiej twórczości. Ze wszystkich ludzi w starożytnej Germanii na wschód od Łaby, których Tacyt wymienia jako Teutonów, w czasach Karola Wielkiego nie pozostał ani jeden ślad teutoński. Polska i Silicia były częścią jego Germanii. Kiedy Niemcy Karola Wielkiego i jego następcy podbili kraj na wschód od Łaby, nie było ani śladu, ani też zapisu jakiejkolwiek wcześniejszej okupacji teutońskiej. [4] Taka okupacja rzadko się zdarza, jak zauważył Latham, nie zostawiając śladów swego istnienia po przetrwaniu tu i tam potomków starszych mieszkańców. W Niemczech, na wschód od Łaby, nie odkryto wcześniejszych mieszkańców niż Sławianie, z wyjątkiem tych bardzo odległych czasów prehistorycznych. U zarania niemieckiej historii nie spotyka się żadnych śladów ludu teutońskiego wśród Sławian na wschód od Łaby i nie ma tradycji takich wcześniejszych okupantów, podczas gdy najstarsze nazwy miejscowości są wszystkie sławiańskie. Gdyby Niemcy byli na wschód od Łaby za czasów Tacyta – czyli, plemiona o długich głowach – ich domniemane przesiedlenie przez Sławian pomiędzy jego czasem a Karolem Wielkim byłoby największym i najpełniejszym z zapisanych w historii [5] etnologii i historii, a więc, podobnie jak w przypadku osób pochodzenia sarmackiego lub sławiańskiego – czyli plemiona brachycefaliczne – pierwsi mieszkańcy wschodnich Niemiec wskazują na pewne nieporozumienia dokonane w tym zakresie przez Tacyta. [6] We wschodnich Niemczech nazwy miejscowości przetrwały, końcówka -itz , tak bardzo powszechna w Saksonii; -zig , jako Leipzig; -a , jako Jena; i w poczcie , jako Poczdam. Wszystkie te miejsca zostały nazwane przez Sławian. [7] Oświadczenie Bede’a, że Rugini lub Rugianie należeli do narodów, z których znani byli Anglicy, było współczesnym dowodem jego własnego czasu. Rugi są również wymieniane przez Tacyta. [8] Ich nazwa najwyraźniej pozostaje do dziś na wyspie Rugia, położonej u wybrzeży, które okupowali w czasach Cesarstwa Rzymskiego. Jak Ptolemeusz mówi nam o Wenedach, siedzących na tym samym wybrzeżu Bałtyku, a ponieważ byli oni Sarmatami i Sławianami, jest jasne, że Rugianie musieli być też z tej rasy. Niektóre z narodów wymienionych przez Tacyta były, jak mówi, pochodzenia nieniemieckiego. Wyspa Rugia była głównym miejscem kultu dla wendyjskiej rasy, głównym ośrodkiem ich religii. Po wschodniej stronie półwyspu Jasmund na Rugii znajdują się białe kredowe klify Stubbenkammer, a po północnej stronie wyspy znajduje się cypel Arcona, gdzie czytaliśmy o bożku Svantovitie Z XII wieku i świątyni tego boga Wendów. Na Rugii nie znaleziono nigdy śladów kultu teutońskiego. Wszystkie są sławiańskie. Saxo opowiada nam o uwielbieniu Svantovita w Arconie wraz z daniną wniesioną tam z całej Slawonii. [9] Prawdopodobieństwo, że niektórzy bardzo wcześni osadnicy w Wielkiej Brytanii byli Wendami, a co za tym idzie, że istnieje element sławiański w pochodzeniu rasy staroangielskiej, pokazano w inny sposób. Osadnictwo wielkich Vandali w Wielkiej Brytanii zostało ustanowione na mocy cesarza Probusa i jest faktem zapisanym w historii Rzymu. Źródłem jest Zosimus, [10]a te osiedlenie miało miejsce w drugiej połowie III wieku naszej ery, po wielkiej klęsce Vandalów w pobliżu Dolnego Renu. Towarzyszyła im horda Burgundów i, jak się wydaje, w marszu w poszukiwaniu nowych domów, zapewne im to pasowało, podobnie jak w przypadku Rzymian do transportu do Wielkiej Brytanii. O ile nie można wykazać, że nazwa Vandal może oznaczać tylko niektóre plemiona pochodzenia teutońskiego, to ta osada Vandali w Wielkiej Brytanii jest najwcześniejszym zapisem imigrantów pochodzenia sławiańskiego. Nie można ustalić części kraju, w której się osiedlili, ale ponieważ znane im były rzymskie nazwiska Vinidæego i Venedi, możliwe jest, że rzymskie nazwy miejsc w Wielkiej Brytanii – Vindogladia w Dorset, Vindomis w Hampshire i inni – być może związane są z ich osiedleniem. Jest także możliwe, że w czasie między ich przybyciem a najwcześniejszymi anglosaskimi osadnikami, niektórzy z ich potomków mogli utrzymać swoje rasy niezależnie od narodu brytyjskiego, jak to uczynili potomkowie niektórych rzymskich kolonistów w Kent. Klęska Vandalów z rąk Probusa w pobliżu Renu nastąpiła w AD 277, [11] , tak więc ich osady w Wielkiej Brytanii powstały więcej niż 2 wieki przed przybyciem Jutów i Sasów. Ponieważ jest prawdopodobne, że na wschodnim wybrzeżu Anglii osiedlili się tak zwani Sasi, z którymi późniejsi osadnicy się złączyli, nie jest wykluczone, że niektórzy z Vandali w Wielkiej Brytanii w czasach Probusa mogli zachować swoją odrębność do czasu rozpoczęcia inwazji Saksonów, Kątów i Jutów. Imiona w kartach anglosaskich, które najwyraźniej oznaczały osadnictwo Rugian w Anglii to Ruanbergh i Ruwanbeorg, Dorset; Ruganbeorh i Ruwanbeorg, Somerset; Ruwanbeorg i Rugan dic, Wilts; Rugebeorge, w Kent; i Ruwangoringu, Hants. [12] Zostaną one opisane w dalszych rozdziałach. Głównymi staroangielskimi imionami, które wydają się odnosić do nich w Domesday Book są Ruenore w Hampshire, Ruenhala i Ruenhale w Essex, Rugehala i Rugelie w Staffordshire, Rugutune w Norfolk i Rugarthorp w Yorkshire. W pobliżu Ruenore, w Hampshire, znajduje się Stubbington, który mógł być importowaną nazwą, podobnie jak w Stubnitz na wyspie Rugii. W aspekcie historycznym osada anglosaska może być uważana za część szerszej migracji narodów i plemion z Europy Wschodniej i Północnej do prowincji Imperium Rzymskiego podczas jego dekadencji. W aspekcie etnologicznym może być uważana za ostatni etap migracji ludności zachodniej Europy za pas germański. Ponieważ historia i etnologia Franków w zachodnich Niemczech jest dla nas znaczącym przykładem połączenia ludzi celtyckich z innymi rasami teutońskimi, tak historia i etnologia wschodnich Niemiec są równie uderzającym przykładem połączenia ludzi pochodzenia teutońskiego i sławiańskiego. Zaczęło się w bardzo wczesnym okresie naszej ery, a obecna nieregularna granica etnologiczna między Niemcami a Sławianami pokazuje, że wciąż wolno to trwa. Migracja na wschód Niemców w późniejszych wiekach pochłonęła Wendów. Potomkowie izolowanych osadników sławiańskich w pobliżu Utrechtu i w innych częściach Doliny Renu również długo byli wchłaniani. Dowodami są etnologiczne nazwy dotyczące obecnych mieszkańców tych ziem i przetrwanie niektórych ich starych nazw miejscowych. Część, którą starożytni Wendowie, w tym Rugianie, Wieleci i inni ludzie sławiańscy, zajęli w Anglii, była, w porównaniu z ludami i plemionami teutońskimi, niewielka, ale tak znaczna, że odcisnęła swoje piętno. W okresie inwazji i dłuższego okresu osadnictwa południowe wybrzeża Morza Bałtyckiego były z pewnością okupowane przez ludność sławiańską. Ptolemeusz, piszał o tym około połowy II wieku naszej ery, wspomina Bałtyk o nazwie Venedic Gulf, a ludzie na jego brzegach to Venedi lub Wenedæ. Opisuje je jako jeden z wielkich narodów Sarmacji. [13]najstarszej nazwy krajów okupowanych przez Sławian, ale zastąpiona przez Slawonię. Pliniusz w swym zawiadomieniu o Morzu Bałtyckim ma następujący fragment: „Ludzie mówią, że od tego punktu do Wisły cały kraj zamieszkują Sarmaci i Wendowie”. [14] Chociaż on nie pisał tego z osobistej wiedzy o Wendach, ten fragment jest ważkim dowodem, że musieli oni przebywać na Bałtyku w tamtym czasie. W czasach okresu anglosaskiego Słowianie na północy Europy rozszerzali się tak daleko na zachód jak Łaba i do miejsc poza nią. Na wschodnim brzegu tej rzeki znajdowały się Polabian Wends, a te najwyraźniej były odgałęzieniem Wieletów lub Wiltzi. To imię Wiltzi wywodzi się ze starego sławiańskiego słowa oznaczającego wilka, wilk , liczba mnoga wiltzi i zostało dane temu wielkiemu plemieniu z ich okrutnej odwagi. Popularna nazwa Wolfmark nadal przetrwała w północno-wschodnich Niemczech, w pobliżu wschodniej granicy ich terytorium. Ci ludzie nazywali się Welatibi, imię wywodzące się od welot, olbrzym, a także znani jako Hæfeldan, czyli Men of Havel, z siedzenia w pobliżu rzeki Havel, jak wspomniał król Alfred. Mieszkańcy wybrzeża niedaleko Stralsundu, zwani Rugini lub Rugianami, których Bede wspomniał jako jeden z narodów, z których pochodzili Anglosasi jego czasów, [15]muszą być zawarte w ogólnej nazwie Wends. Ponieważ ci Rugianie musieli być Wendami, oświadczenie Bede’a jest bezpośrednim dowodem na to, że niektórzy z Anglików w tamtych czasach byli znani z pochodzenia wendyjskiego. Potwierdzają to inne świadectwa, takie jak wzmianki o osiedlach ludzi o nazwach Wendów lub Vandali w kartach anglosaskich, o licznych nazwach miejsc w Anglii, które przybyły z odległej starożytności, o tożsamości najstarsze formy takich imion, z nazwiskami ludzi tej rasy. Czytamy także, że Edward, syn Edmunda Ironside, uciekł do” Ad Regnum ” Rugorum po śmierci ojca, quod melius vocamus Russiam. ” [16] Jest to również poparte dowodami filologicznymi. Jako wybitny amerykański filolog mówi: „Anglo-Saxon był takim językiem, jak można by przypuszczać, powstałym z połączenia starego saksońskiego z mniejszą proporcją elementów wysokoniemieckich, skandynawskich, a nawet celtyckich i sławiańskich”. [17] Migracja Wieletów z wybrzeży Bałtyku i założenie kolonii w okolicy Utrechtu jest z pewnością historyczna. Bede wspomina o tym w związku z misją Wilbrorda. Mówi: „Czcigodny Wilbrord wyruszył z Fryzy do Rzymu, gdzie papież nadał mu imię Klemens i odesłał go z powrotem do biskupstwa. Pepin dał mu miejsce na swoją wizytę biskupią w swoim słynnym zamku, który w starożytnym języku tych ludzi nazywany jest Wiltaburg, czyli miastem Wilti, ale w języku francuskim Utrecht. [18] Venantius również mówi nam, że Wieleti lub Wiltzi, między AD 560-600, osiedlili się w pobliżu miasta Utrecht, który od nich był nazywany Wiltaburg, a przez miejscowych Wiltenia. [19] Taka migracja była prawdopodobnie lądem, a niektórzy z Wilte mogli pójść dalej. Nazwa pierwszych osadników w Wiltshire została wyprowadzona przez niektórych autorów od migracji Wilte z okolic Wiltaburg [20], a nazwisko Wilsætan wydaje się być pewnym dowodem. Pewne jest, że Wiltshire osiedlił się w drugiej połowie VI wieku, a migracja ta mogła nastąpić bezpośrednio z Bałtyku lub Łaby lub z osady Wilte w Holandii. Nie należy przypuszczać, że istnieją dowody na osiedlenie się wszystkich Wiltshire przez ludzi wywodzących się z Wilte, ale nie jest nieprawdopodobne, aby niektórzy wcześni osadnicy w tym czasie byli oryginalnymi Wieletami. Roczniki anglosaskie dostarczają dowodów na istnienie w różnych częściach Anglii, na które będę się powoływały na dalszych stronach ludzi nazywanych Wille lub Wilte. W Anglii istniały plemiona o nazwie Willa Wschodnia i Willa Zachodnia; [21] i takie anglosaskie nazwiska jak Willanesham; [22] Wilburgeham, Cambridgeshire; [23] Wilburge gcmæro i Wilburge zwykle są w Wiltshire; [24]Wilburgewel w hrabstwie Kent; [25] Willa-byg w Lincolnshire; [26] Wilmanford, [27] Wilmanleáhtun, [28]wydają się, że wywodzi się z osobistych imion związanych z tymi ludźmi. Nie byłem w stanie odkryć, że inne plemię kontynentalne z okresu anglosaskiego zostało tak nazwane, z wyjątkiem tego wendyjskiego plemienia, nazwanego przez króla Alfreda mężczyznami z Havel, imię, które najwyraźniej przetrwało w nazwie Domesday Hauelingas w Essex. Wilte lub Willa, nazwa plemienna przetrwała w Anglii jako nazwisko, jak narodowe imię Szkot, i znajduje się w XIII wieku Hundred Rolls i innych wczesnych zapisów. W tych rolkach wymieniona jest duża liczba osób o tak nazwanej nazwie – Wiltes występuje w 17 wpisach, Wilton w 8, a Wilte w 4 wpisach. Wspomniano także o Willemenie jako o osobistym imieniu. [29] Znane jest stare nazwisko Scando-Gothic Wilia. [30] Wielkie wendyjskie plemię, które zajmowało kraj obok Duńczyków wzdłuż zachodniego wybrzeża Bałtyku w IX wieku, znane było jako Obodriti, znane również jako Bodritzer. Z ich bliskości powstało wczesne połączenie między nimi a Duńczykami lub Norsmenami. W połowie IX wieku czytamy o miejscu na granicach Północnych i Obodrytów ” w confinibus Nordmannorum et Obodritorum. ” [31] Prawdopodobieństwo, że Wendowie z tego plemienia osiedlili się w Anglii wśród Duńczyków, wynika z ich bliskiej bliskości na Bałtyku, ich związku politycznego w czasach Sweyna i Knuta, historycznych odniesień do Obodrytów w służbie Knuta w Anglii i podobieństwa niektórych nazw miejscowych w niektórych częściach Anglii skolonizowanych przez Duńczyków do innych na kontynencie o znanym wendyjskim lub sławiańskim pochodzeniu. Obodriti to nazwa sławiańska i według Szafarzyka, sławiańskiego etnologa, nazwisko to można porównać do Bodrica w rządzie Witepska, Bodrok i prowincjonalnej nazwy Bodrog w południowych Węgrzech i innych podobnych gatunków. W duńskich, osiadłych dzielnicach Anglii znajdujemy anglosaskie nazwy: Bodeskesham, Cambridgeshire; Bodesham, obecnie Bosham, Sussex; Boddingc-weg, Dorset; [32] Domesday nazywa się Bodebi, Lincolnshire; Bodetone i Bodele, Yorkshire; Bodehā, Herefordshire; Bodeslege, Somerset; Bodesha, Kent; i inni, [33] które mogły być nazwane po ludziach tego plemienia. Mapa Europy przedstawia dowody starożytnej migracji Sławian. Sławianie w kraju od Trentu do Wenecji byli znani jako Wenedi, stąd nazwa Wenecja lub terytorium Wenedian. [34] Czechy i Polska po VII stuleciu stały się zorganizowanymi państwami sławiańskimi na wyższych partiach Łaby i Wisły. („historia” mówi nam że dopiero od 966 roku – KVB) Sławiańskie plemiona na ziemi Moraw tworzyły królestwo Moraw w IX wieku. Inne rozproszone plemiona Słowian założyły królestwo Bułgarii pod koniec VII wieku; a na zachód od nich inne plemiona zorganizowały się w królestwa Chorwacji, Dalmacji i Serbii. [35] Na północy starożytne sławiańskie plemiona Pomorza, Meklemburgii, Brandenburgii i tych znajdujących się na brzegu Łaby, obejmujące Polabian, Obodrytów, Wieletów, znanych niegdyś jako Rugini, Lutitzes i północnych Serbów stopniowo zostały wchłonęte przez Niemców, którzy stworzyli nowe państwa na wschód od swoich dawnych granic. Od dawno są teutońskie, a ich język zniknął, ale sławiańskie nazwy miejscowe nadal istnieją. Co dotyczy nas szczególnie w związku z osiedleniem się w Anglii Vandali to fakt że ci ludzie byli Sławianami, a nie Teutonami lub Niemcami, jak to czasami jest mówione. Są oni w pełni uznani za Sławian przez historyka rasy gockiej, który mówi nam, że Sławianie różnią się od Vandali tylko imieniem. [36] Ważne jest również, aby zauważyć, że Rugianie wymienieni przez Bede byli wendyjskim plemieniem. Na zachód od Łaby sławiańscy Sorben z pewnością przepchnęli się, zanim ostatecznie zostali podbici przez Karola Wielkiego i jego następców. Niemieckie Annales z AD 782 [37] mówią nam, że w tym czasie Serby siedziały między Łabą a Saale, gdzie nazwy miejsc pochodzenia sławiańskiego pozostają po dziś dzień. Ci Wendowie, którzy znajdowali się na Dolnym Łabie, niedaleko Lüneburga i Hamburga, byli znani jako Polabianie, siedząc na rzece lub w jej pobliżu, z po , co znaczy „on”, i laba , sławiańskie imię Elby. Wschodni narożnik dawnego królestwa Hanoweru, a zwłaszcza to, że w obwodzie Lüchow, który nawet do dnia dzisiejszego nosi nazwę Wendland, był dzielnicą na zachód od Łaby, gdzie Wendy tworzyli kolonię, i gdzie połabska odmiana języka wendyjskiego przetrwała najdłużej. Nie zniknął aż do ok. 1700-1725 r., w późniejszym okresie tego czasu władca tej starożytnej krainy Wendland był również królem Anglii. W późniejszym okresie saksońskim w Anglii Wendy nad Bałtykiem miały swój główny port w Julinie (Wolinie – KVB) lub Jomsborgu, w pobliżu wyspy zwanej Wollin, w delcie Odry. Julin jest wymieniany przez Adama z Bremy jako największe i najbardziej kwitnące komercyjne miasto w Europie w XI wieku, ale został zniszczony w 1176 roku przez króla duńskiego Valdemara [38]. Jego największym rywalem był północnogocki port Wisby na Wyspie Gothland. Niezależnie od tego, czy Jomsborg przewyższył Wisby jako centrum handlowe, co, pomimo wypowiedzi Adama z Bremy, jest wątpliwe, to z pewnością oba te porty były głównymi portami odpowiednio Wendów i Gotów na Bałtyku. Obaj, nawet w okresie saksońskim, mieli stosunki handlowe z tym krajem, lub jakieś morskie połączenie, o czym świadczy liczba anglosaskich monet i ozdób z runami anglikańskimi znajdującymi się na Gotlandii lub Pomorzu. Związek sławiańskich plemion starożytnej Germanii z osadami w Anglii poparty jest także przetrwaniem w Anglii starożytnych zwyczajów, które były szeroko rozpowszechnione w krajach sławiańskich, przez świadectwo folkloru, ślady sławiańskich wpływów w anglosaskim języku i niektóre stare nazwy miejsc w Anglii, zwłaszcza te, które wskazują ogólnie na Wendów i inne odnoszące się do Rugian i do Wieletów. Wielka fala wczesno-sławiańskiej migracji została we wschodniej Germanii ale mniejsze fale pochodzące z niej były kontynuowane na zachód, co pokazują odosobnione sławiańskie kolonie pradawnego pochodzenia w Oldenburgu, Hanowerze i Holandii. Wydaje się, że ten sam ruch migracyjny w mniejszym stopniu rozszerzył się nawet na Anglię, przynosząc do naszego kraju osadników sławiańskich, prawdopodobnie w sojuszu z Saksonami, Anglami, Gotami i innymi plemionami, a niektóre później w sojuszu z Duńczykami. Istnienie odrębnych dużych plemion wśród Wendów jest prawdopodobnym dowodem na jakieś różnice rasowe, a alternatywne imiona, jakie mieli, to prawdopodobnie te, które znali sami i znane były ich sąsiadom. Resztki w obecnych czasach ciemniejszych (autorowi chodzi o karnację – KVB) Wenedów Saksonii, którzy nazywali się Łużyczanami, pokazują, że musiało być jakieś stare wendyjskie plemię o podobnej cerze, z którego pochodzą. Jako kraj w przeszłości okupowany przez Wiltzi obejmował Brandenburgię i dzielnicę wokół Berlina, i dochodził do granic starożytnej Saksonii na zachodzie. Istnieją dowody, wynikające z przetrwania nazw miejsc w i w pobliżu starego wendyjskiego kraju, aby pokazać, że Wilte (Wieleci) pozostawiły wyraźne ślady swego istnienia w północno-wschodnich Niemczech – na przykład Wiltschau, Wilschkowitz i Wiltsch są miejscami na Śląsku; Wilze to miejsce w pobliżu Poznania; Wilsen w Meklemburgii-Schwerinie; Wilsdorf nenr Dresden; Wilzken w Prusach Wschodnich; i Wilsum w Hanowerze. [39] Podobnie, nazwiska tego samego rodzaju, które wywodzą się z czasów saksońskich, przetrwały w Anglii. Istnienie tych nazw Wilte w starym wendyjskim kraju jest potwierdzającym dowodem istnienia w tej części Europy narodu lub plemienia znanego jako Wiltzi lub Wilte, istnienie podobnych nazw w Anglii, datowanych na okres anglosaski nie może być innym niż prawdopodobny dowód na osiedlenie się w Anglii niektórych z tych osób, ponieważ żadne inne plemię nie istniało w tym czasie, które miało podobne imię. Ta nazwa plemienna przetrwała także w innych krajach, takich jak Holandia, w której Wilte tworzyło kolonie. Polabian Wends lub Wilte znajdowały się na prawym brzegu Łaby, gdzie niektóre okręty saksońskiej inwazji musiały też istnieć. Na lewym brzegu znajdowali się Saksoni, a po prawej Wilte. W tych okolicznościach, gdybyśmy nie mieli żadnych dowodów Wilte ani innych Wends w Anglii, byłoby bardzo trudno uwierzyć, że niektórzy z nich nie przybyli do Saksonii. Ogólna nazwa Wenden przetrwała w wielu miejscach – imiona w starych wendyjskich częściach Niemiec, takich jak Wendelau, Wendemark, Wendewisch, Wendhagen i Wendorf. [40] Trudno jest uniknąć wniosku, że stare plemiona sławiańskie obejmowały nie tylko ludzi o różnych nazwach plemiennych, ale o różnych cechach etnologicznych, widząc, że w obecnych czasach są tacy wśród Sławian, oraz u Skandynawów. Wydaje się, że nie zachował się żaden zapis fizycznych postaci starożytnych Wendów, ale spostrzeżenia na temat pozostałości rasy, którzy nazywają się Łużyczanami w Dolnej Saksonii, zostały wykonane przez Beddoe. Wendyjscy chłopi badani przez niego i zapisani w jego tabelach [41] wykazywali najwyższy wskaźnik niedoboru (?) obserwowanych przez niego w Niemczech. Obserwacje te zostały potwierdzone wynikami oficjalnego badania etnologicznego tego kraju. [42] Wybrzeże Morza Bałtyckiego na wschodzie, jak ujście Wisły, i poza nią, jest niezwykłe, ponieważ było tak zwanym miejscem narodzin narodów. Goci siedzieli na wschód od Wisły przed upadkiem Imperium Rzymskiego. Wydaje się, że Vandale zajmują wielki obszar kraju wokół źródeł Wisły i Odry. W połowie V wieku Burgundowie siedzieli w znacznej liczbie między środkowymi ciekami tych rzek, podczas gdy plemiona sławiańskie znane jako Rugianie znajdowały się na wybrzeżu Bałtyku po obu stronach Odry. Nazwa Rugini lub Rugians w pewnym momencie wydaje się być wszechstronna i zawierała plemiona znane później jako Wiltzi. W sagach nordyckich królów, Vindland jest nazwą kraju Wend z Holsztyna na wschód od Prus, a już w połowie X wieku czytamy o duńskich i Vindish Wikingach w służbie Hakona, króla Danii. [43] W tym stuleciu Wendowie byli czasami sprzymierzeńcami, a czasami wrogami Duńczyków i Norsemenów. W nordyckich sagach znajduje się odniesienie do tłumaczy języka wendyjskiego. [44] Wendy byli piratami morskimi, podobnie jak ich sąsiedzi, i stanowili największą część starożytnego stowarzyszenia lub sojuszu znanego jako Wikingowie Jomsborga. [45] Przymierze zostało zawarte między Duńczykami i Wendami przez małżeństwo Sweyna, króla Danii, z Gunhildą, córką Boryslava, króla Wendów. Cnut, król Anglii i Danii, był w rzeczywistości królem starożytnego Wendland, a siła huscarli, którą utworzył w Anglii, częściowo składała się z Jomsvikingów, którzy zostali wygnani z własnego kraju. Dowody wendyjskich osadników z Kątami, Saksonami i Jutami w Anglii opierają się na stwierdzeniach Bedów, a ogólnie na przetrwaniu zwyczajów, nazw miejscowych i tradycji ludowej. Pewne jest, że duże kolonie Vandali osiedliły się w Wielkiej Brytanii przed końcem rzymskiej okupacji, a niektórzy z nich zachowali swoją odrębność do czasu osiedlenia się Saxonów. Pewne jest również, że w czasach Cnuta istniała imigracja. Anglo-saksońskie karty [46] mówią nam o Wendlesbiri w Hertfordshire, Wendlescliff w Worcestershire, Wændlescumb w Berkshire i Wendlesore, teraz Windsor – wszystko to najwyraźniej nazwano od osadników zwanych Wendel, od imienia ich rasy. W takim staroangielskim miejscu – nazwy plemienne wciąż pozostaje, podobnie jak podobne nazwy utrzymują się w północno-wschodnich Niemczech; i w nazwach Wilts, Willi, Rugen, Rown, Ruwan i inni, możemy nadal, najprawdopodobniej, śledzić plemiona Wilte i Rugians-Wendic w saksońskim wieku. W dawnych zapisach germańskich Rugianie są wymieniani pod podobnymi nazwami jak w kartach anglosaskich, Ruani i Rugiani. [47] Niektóre obyczaje, a szczególnie wyłączne dziedzictwo najmłodszego syna, można prześledzić z większą pewnością do starych słowiańskich narodów Europy niż do teutońskiego. Dziedziczenie przez najmłodszego syna, lub młodsze preferencje, było zwyczajem tak powszechnym wśród Słowian, że nie może być wątpliwości, że musiał to być niemal lub całkiem zwyczajowy zwyczaj rasy. Starożytne prawo najmłodszych przeżywa tu i ówdzie w niektórych częściach Niemiec – na przykład w Bawarii – ale w żadnym kraju teutońskim nie ma dowodów, które można znaleźć w starożytnych obyczajach lub w starych zapisach identyfikacji tego zwyczaju z Teutonami, ponieważ może być utożsamiany z rasą słowiańską. W starym wendyjskim kraju wokół Lubeka zwyczaj dziedziczenia przez najmłodszego syna przetrwał i nadal jest. („youngest” jest kilka razy – ciekawe, nie slyszałem nigdy o takim zwyczaju, Shore ma tu pomyłkę?- KVB) Istnieją dowody na inny rodzaj pokazujący połączenie Wendów z Duńczykami i Norsemenami. W Sondevissing, w Tyrsting herrad, w dzielnicy Scanderborg, znajduje się kamienny pomnik z napisem runicznym, który stwierdza, że ”Tuva spowodował, że to tężnie zostało zbudowane. Była córką Mistivi. (Chodzi o ten kamień i Tofę córkę Mścivoja Obodrzyckiego, była jedną z niewielu kobiet dla której zrobiono takie podziękowanie – KVB) Dotarła do matki, była żoną Haralda Dobra, syna Gorma. [48] Napis został przypisany do końca X wieku, a Worsaae mówi: „Wiemy, że w tym okresie istniał wendyjski książę o imieniu Mistivi,który w roku 986 zniszczył Hamburg, prawdopodobnie taki sam jak w inskrypcji. „ Odnosi się to do pokolenia wcześniejszego niż Cnut, do czasów Sweyna, który poślubił córkę Borislava, Króla Wendów. W okresie rządów duńskich w Anglii istnieje kilka historycznych odniesień do połączenia Wends z Anglią. W 1029 Eric, syn Hakona, został wygnany przez Cnuta. Hakon był podwójnie siostrzeńcem króla, będąc synem jego siostry i mężem jego siostrzenicy Gunhildy, córki innej siostry i Wyrtgeorn, króla Wendów. [49] Był w tym czasie wybitny słowiański książę, który był blisko związany z Cnutem i spędził z nim trochę czasu w Anglii – a mianowicie Godescalc (Gotszalk – KVB) , syn Uto, wendysjki książe Obodrytów, którego wyczyny są zapisane w dawnej historii sławiańskiej. Obodryty byli Wendami, których bohaterskie czyny są wciąż upamiętniane w Schwerinie. Godescalc prowadził wojnę z Sasami Holsztynu i Stormarii, ale został wzięty do niewoli. Po zwolnieniu wstąpił do służby Cnutowi, prawdopodobnie jako oficer huslerów, a później poślubił córkę króla. Jest jeszcze jeden ślad Wend w angielskiej liście AD 1026, której świadkami są Earls Godwin, Hacon, Hrani, Sihtric i Wrytesleof. Nazwa ostatniego z nich najwyraźniej jest sławiańska. [50] (Wrystleof do tej pory jest zagadką dla historyków – KVB – ) Istnieje również karta Cnuta, datowana na 1033 r., w której przyznał Bouige, swojemu huscarlowi, ziemię w Horton w Dorset. [51] Saxo, wczesny kronikarz z Duńczyków, mówi nam, że Wendyjskie królestwo Cnuta nazywało się Sembia. Wendland był w rzeczywistości częścią kontynentalnej dominacji Cnuta [52], w ten sposób łatwo można przypisać migrację Wendów do Anglii podczas jego panowania. Istnieją dodatkowe dowody na stosunek Wendów z Pomorza z ludami anglosaskimi Anglii w przedmiotach, które zostały znalezione. Złoty pierścionek znaleziony w Cöslin na wybrzeżu Pomorza, w 1839 r., Według Stephens był pierwszym przypadkiem odkrycia złotego brakteatu i północnych ruin na niemieckiej ziemi. [53] Napis dotyczy prowincjonalnych angielskich run, a rune ( ), yo , niewielkie zróżnicowanie ( ᛇ ), decydujące pod tym względem, ponieważ, jak mówi Stephens, znaleziono je tylko w Anglii. Pierścień musi być bardzo wczesny, ponieważ zawiera symbole pogańskie dla Wodena, a także dla świętego Triskele ( Y.). Stephens twierdzi, że nie później niż w V wieku, był noszony przez wojownika, „który był w Anglii, lub dostał go przez barter”. Jest to styl 6 wieków wcześniejszy niż XI czy XII wiek, kiedy Niemcy przybyli na Pomorze. Dobrze zachowane postacie na ringu wskazują na jego utratę we wczesnym terminie po jego wyprodukowaniu, a tym samym na wczesną komunikację między Anglią a Pomorzem. Być może była to ceniona, rzadka ozdoba wendyjskiego wodza, sprowadzona lub wysłana z Anglii. W każdym razie wiemy, że Wendy, którzy nie mieli wiedzy o runach, musieli mieć cenne ozdoby takie jak ta, których konstrukcja była poza ich umiejętnościami,[54] Z tym złotym pierścieniem angielskim były też dwie złote monety rzymskie, jedna z Teodozjusza Wielkiego (379-395) i druga z Leona I. (457-474), ustalająca prawdopodobną datę pierścienia jako V wiek. W tym czasie Goci osiedlali się w Kent, prawdopodobnie z Wendami. Można ich prześledzić zarówno w Essex, jak i w Sussex. Wybrzeże Morza Bałtyckiego było nie tylko Wendów w części najbliższej Łaby, ale także Gotów blisko Wisły. Odkrycie tego pierścienia na starym terytorium Vandali z monetami rzymskimi, a zwłaszcza z bardzo wczesnymi angielskimi postaciami runicznymi na nim, pozwala udowodnić, że wcześni Goci, którzy osiedlili się w Kent, byli z tego samego szczepu, co ci, którzy przejęli tak dużą część Europy podczas upadku Cesarstwa Rzymskiego. Rozważając to, należy również pamiętać, że wyryte kamienie odkryte w Sandwich, które są oznaczone bardzo wczesnymi runami, i są przypisywane do tego samego wczesnego okresu, nadal istnieją w Kent. [55] Posiadane przez nas dowody dotyczące połączenia starożytnego Wendland z zarówno wcześniejszymi, jak i późniejszymi Anglosasami wskazują na ciągłe współżycie między tym krajem a naszym własnym. Wiadomo, że Wendy byli bardzo znaczący w czasach Cnuta, który był królem lub władcą bałtyckiej Wendland. Miało miejsce duże odkrycie monet dokonano w Althofthen na Odrze, w prowincji Posen (Poznań – KVB), niedaleko Brandenburgii, w 1872 roku. Od 60 do 70 anglosaskich monet „Henhel i Cnut” oraz irlandzkiego „Sithrica” znaleziono w tym skarbie. Te anglosaskie monety noszą znaki mennicze: Cambridge, Londyn, Canterbury, Shaftesbury, Cricklade, Oxford, Stamford, Winchester, York. i inne miejsca – w sumie 20. [56] Miejscowe ślady osadników wendyjskich w różnych angielskich okręgach są potwierdzone w różnych częściach Anglii. Wśród tych śladów są zwyczaje i ludowe tradycje, które miały wielką witalność wśród tych ludzi z Wendland. W tej sprawie Magnus, historyk Gotów i Vandalów, przekazuje nam pozytywne informacje. Mówi: „Albowiem jak Albertus Crantzius donosi o Vandalii : „Great is the ove men bear to their ancestors’ traditions „. [57] („Ci wspaniali ludzie prowadzą tradycje swoich przodków”- KVB) A ja o tych wspaniałych ludziach mam od cholery fajnych materiałów, i sporo z tłumaczeniami, mam „Vandalie” Krantza z polskim tłumaczeniem, mam Nugenta z tłumaczeniem, Jana Johanna Mackova, paru Niemców, Francuzów i Włochów, plus paru jest na celowniku, którzy też pisali o sławiańskich Vandalach, niektórzy pisali o germańskich ale dziś Strzelczyk czy Wilczyński też piszą o „germańskich wojownikach”, ważne że im więcej źródeł mamy tym więcej wiemy a interpretację tych źródeł trzeba połączyć z wiedza z zakresu genetyki i archeologią w XXI wieku, BĘDĄ ŁADNE POSTY PRZEZ CAŁY TEN ROK NAPEWNO 😉 KONIEC ROZDZIAŁU 6 NIŻEJ BIBLIOGRAFIA ANGLIKA A POD NIĄ LINKI Z MOJEGO „BANKU LINKÓW” W TEMACIE KSIĄŻKI : ↑ Morfill, „Literatura słowiańska”, 36, cytując Ptolemeusza. ↑ Procopius, „Wars of the Vandals” (wyd. Greckie, 1607). book i., p. 92. and Greek-Latin ed .. iii. 313. ↑ Latham, RG, „Germania of Tacitus”, Eplleg. lxxxix. ↑ Latham, RG, loc. cit. , Prolegomena, XXIV. ↑ Ibid. , Prolegomena, XXIV. ↑ Ibid. , xxvi. ↑ Ripley, WZ, „Wyścigi Europy”, 239. ↑ Germania, se. Xliii. ↑ Saxa Grammaticus. przetłumaczone przez O. Elton, 393-395. ↑ Zosimus, i., C. 68. ↑ Hodgkin, T., „Włochy i jej najeźdźcy” 217. ↑ Codex Dipl., Index. ↑ Bunbury, EH, „Hist. starożytnej geografii, „ii. 591. ↑ Pliny, „Hist. Nat., „Iv., Rozdz. xxvii., cytowany przez Eltona, CI „Origins of Engl. Hist., „40. ↑ Beda, „Eccles. Hist. „, Red. JA Giles, książka v., Rozdz. IX. ↑ Cottonian Liber Custumarum, Liber Albus, wol. ii., pt. ii., 645. ↑ Marsh, GP, „Wykłady o języku angielskim”, Druga seria. str. 55. ↑ Beda, loc. cit. , książka v., rozdz. ii. ↑ Hampson, RT, „Geografia u króla Alfreda”, str. 41. ↑ Schafarik, „Starożytności słowiańskie”, cytowany przez Morfilla, WR, „Literatura słowiańska”, 3 · 35. ↑ Koszyk. Sax., Edytowany przez Birch. i 416. ↑ Codex Dipl., Nr 931. ↑ Ibid. Nr 967. ↑ Ibid. , Numery 641 i 387. ↑ Ibid. , Nr 232. ↑ Ibid. Nr 953. ↑ Ibid. , Nr 1205. ↑ Ibid. ↑ Hund. Rolls, vol. ii., Index. ↑ Stephens. G., „Old Northern Runic Monuments”, iii. 122. ↑ Monumenta Germaniæ, Scriptores ii. 677, AD 851. ↑ Kodeks. Dipl., Index. ↑ Domesday Book, Index. ↑ Menzel, „Historia Niemiec”. 242. ↑ Rambaud, A., „History of Russia,” i. 23. ↑ Magnus, J., „Hist. de omn. Got. Sueon. reg., „wyd. 1554, str. 13. ↑ Monumenta Germaniæ, Ann. Einh., Edytowane przez Pertz, i. 163. ↑ Mallet, M., „Northern Antiquities”, wyd. Bohna, str. 139. ↑ Rudolph, H., „Orts Lexikon von Deutschland.” ↑ Rudolph, H., loc. cit. ↑ Beddoe, J., „Wyścigi Wielkiej Brytanii”, 207. ↑ Ripley, WZ, „Races of Europe”, Map. ↑ „The Heimskringla”, przetłumaczone przez Lainga, pod redakcją Andersona, ii. 12. ↑ Ibid. , iv. 201. ↑ Mémoires de la Société Royale des Antiquaires du Nord , 1850-1860, s. 422. ↑ Codex Dipl., Nr 826, 150, 1283, 816. ↑ Monumenta Germaniæ, III. 461. ↑ Worsaae , JJA ‚Puszczy Starożytności Danii,’ p, 118. ↑ Freeman, EA, „Hist. Podboju Normańskiego, „i. 475. ↑ Freeman, EA, loc. cit. , ja. 650. ↑ Codex Dipl., Nr 1318. ↑ Freeman, EA, loc. cit. , ja. 504, uwaga. ↑ Stephens, G., loc. cit. , ii. 600. ↑ Kolekcja, British Museum. ↑ Stephens, G., loc. cit. , ii. 542. ↑ Warne, C., „Ancient Dorset” str. 320. ↑ Magnus, O., „Hist. omn. Goth., „Cytując Albertus Crantzius, lib. IX., rozdz. xxxvii. ŹRÓDEŁKA : 1) ROZDZIAŁ 6 KSIĄŻKI Z OPCJĄ TŁUMACZENIA 2) WIKISOURCE JAK WYŻEJ, KSIĄŻKA Z TRANSATOREM ALE BEZ OKOŁO 120 OSTATNICH STRON 3) ROZDZIAŁ 6 JAKO ARTYKUŁ ALE NA DOLE MOŻNA COFNĄĆ DO 1, JEST CAŁA KSIĄŻKA 4) TAKI PDF 5) TU INNY 6) MASZYNOPIS Z OPCJĄ TŁUMACZENIA 7) NORMALNY FORMAT W JĘZYKU ANGIELSKIM Z PRZERZUCANIEM STRON 8) DUŻY ARTYKUŁ O KSIĄŻCE Kamil Vandal Nawigacja po wpisach
„Chłopaki do wzięcia” Jednym z głównych bohaterów ostatnich sezonów „Chłopaków do wzięcia” jest Robert, który przez zamiłowanie do nagrywania swoich tanecznych popisów został nazwany Tancerzem. Mężczyzna przez bardzo długi czas poszukiwał tej jedynej.
Goniec Polski 467 – Angielski odlotPublished on Mar 15, 2013Anglia ma opinię kraju, gdzie problem narkomanii jest największy w Europie. Rzeczywiście, „problematycznych użytkowników” cracku i heroiny (ja...
Chłopaki do wzięcia (10) - serial dokumentalny - poniedziałek, 6 listopada 7:30. Chłopaki do wzięcia (225) - opis, recenzje, zdjęcia, zwiastuny i terminy emisji w TV. Robert w końcu jest szczęśliwy. Bierze ślub z Zuzią. Karina uwielbia ćwiczyć na siłowni, dlatego właśnie tam zabiera Arka.
Zachęcamy i z góry dziękujemy za przekazywane opinie o organizowanych przez Biuro Podróży BIESZCZADER wycieczkach, wyprawach górskich, wyjazdach narciarskich. Państwa opinie z uwagą czytamy, analizujemy i staramy się czynić nasze imprezy turystyczne jeszcze bardziej atrakcyjnymi. Staramy się by każdy wyjazd z nami był dla Państwa wspaniałą przygodą życiową! Chcielibyśmy, aby docierały do nas opinie dotyczące przedstawianych programów, wyglądu strony internetowej, zdjęć, jakości usług przewodnickich, wynajmowanych autokarów, usług dodatkowych – dyskoteki, ogniska, występy zespołów, czy niespodzianek, które zawsze przygotowujemy dla naszych klientów. Załoga Biura Podróży BIESZCZADER Galeria dyplomów i podziękowań, które dostaliśmy w formie drukowanej czy rzeczowej: BIESZCZADZKIE WSPOMNIENIA – Jerzy Szukalski, sierpień’2015
452K views, 1.3K likes, 223 loves, 231 comments, 50 shares, Facebook Watch Videos from Chłopaki do wzięcia: Jak na Tancerza przystało Robert nie mógł doczekać się pierwszego tańca! Razem z Zuzią
Ich sława sięga daleko poza granice ojczystych krajów. 41-letni Kliczko olimpijskie złoto zdobył w Atlancie (1996), a później długo panował na zawodowych ringach. Koronę stracił 28 listopada 2015 roku na stadionie piłkarskim w Duesseldorfie, przegrywając z Brytyjczykiem Tysonem Furym. Czternaście lat młodszy Anthony Joshua na najwyższym stopniu olimpijskiego podium stanął w 2012 roku w Londynie, a zawodowym mistrzem wagi ciężkiej jest od kwietnia ubiegłego roku. On sam twierdzi, że będzie pierwszym bokserem, który zarobi miliard dolarów. Floyd Mayweather Jr zarobił 600 mln, Mike Tyson połowę tego, ale prawie wszystko stracił. Na Ukrainie Władymir Kliczko, podobnie jak jego starszy o pięć lat brat Witalij, jest kimś więcej niż mistrzem boksu i milionerem. Obaj za życia stali się legendami. Witalij urodził się w Biełowodsku w Kirgistanie, a Władymir w Semipałatyńsku w Kazachstanie. – Być może brzmi to arogancko, ale jestem jak Mount Everest – mówi Władymir, co jednoznacznie sugeruje, że wciąż ceni się wysoko i wierzy w powrót na szczyty zawodowego boksu. Ich ojca, Władimira Rodionowicza Kliczkę, generała majora lotnictwa w byłym Związku Radzieckim przerzucano z garnizonu do garnizonu. Młodszy z braci przy każdej okazji podkreśla, że mieli z Witalijem piękne dzieciństwo, a kolejne placówki, na których meldowali się całą rodziną, były okazją do poznawania świata. Później, z racji kariery sportowej obu braci, tych okazji było oczywiście znacznie więcej. Dziś mają mieszkania w Hamburgu, Los Angeles, ale ich prawdziwym domem jest Kijów, zarządzany przez Witalija – mera ukraińskiej stolicy. Żelazna Pięść i Stalowy Młot W czasach pomarańczowej rewolucji Władymir wspierał brata, gdy ten stał obok Wiktora Juszczenki i Julii Tymoszenko. Witalija powoli wciągała polityka, a Władymir uczył się żyć własnym życiem, kontynuując karierę zawodowego boksera. Lata całe Witalij, jako ten starszy, był krok przed nim. Pierwszy został zawodowym mistrzem Europy, później mistrzem świata. Ale bywało i tak, że to on godnie zastępował starszego brata. Miał zaledwie 20 lat, gdy na igrzyskach w Atlancie zdobył złoty medal w najcięższej kategorii. Gdyby Witalija nie złapano wcześniej na dopingu, prawdopodobnie on stałby na najwyższym stopniu olimpijskiego podium. Na zawodowym ringu było podobnie, gdy brat z powodu kontuzji zawiesił karierę, on kolekcjonował mistrzowskie pasy, a gdy wreszcie Witalij ją zakończył, poświęcając się polityce, on wciąż walczy. Obaj skończyli studia, zrobili doktoraty, założyli firmę promotorską K2. Witalij nosił przydomek Dr Ironfist (Żelazna Pięść), a młodszy Wowa, Dr Steelhammer (Stalowy Młot). Kiedy rozstali się z niemiecką grupą Universum i już sami związali z telewizją RTL, pieniądze popłynęły strumieniem. Inwestowali na Ukrainie, mają tam nieruchomości, założyli firmę, która uczyła, jak robić interesy na Zachodzie. Reklamowali McFit, witaminy Eunova, sieć Telekom, zostali twarzami Mercedesa. Autopromocja Specjalna oferta letnia Pełen dostęp do treści "Rzeczpospolitej" za 5,90 zł/miesiąc KUP TERAZ Kiedy boksowali w Niemczech, byli tam najpopularniejszymi sportowcami. Nauczyli się biegle niemieckiego i angielskiego, programy telewizyjne z ich udziałem biły rekordy popularności. W hollywoodzkim hicie „Ocean Eleven" Władimir zagrał sam, na planie poznał Julię Roberts, Brada Pitta i wiele innych postaci z pierwszych stron amerykańskich gazet. Długo był kawalerem, prowadził życie playboya, łączono go z wieloma pięknymi kobietami, ale i na niego przyszedł czas. Wydawało się, że jego związek z amerykańską aktorką serialową, drobniutką, niewysoką Hayden Panetierre (155 cm), nie przetrwa próby czasu. Rozstali się, ale po kilku latach wrócili do siebie. Dziś ich córka ma trzy lata, a szczęśliwy Władimir mówi, że czuje się znacznie młodszy, niż wskazywałaby na to jego metryka. Teraz koncentruje się tylko na jednym, na walce z podobnym jak on, tyle że znacznie młodszym atletą, niepokonanym Anthonym Joshuą, którego sam namaścił na wielkiego mistrza i swojego następcę trzy lata temu, podczas zgrupowania w austriackich Alpach. Bilety na ich sobotnią walkę w Londynie sprzedały się błyskawicznie, na Wembley przyjdzie 90 tysięcy ludzi. Do tego setki milionów zasiądą przed telewizorami na całym świecie. To będzie bokserski megahit tego roku. „Bądź głodny, pozostań skromny" – to dewiza nieżyjącego już Steve'a Jobsa, założyciela firmy Apple, którą wyznaje 27-letni Anthony Oluwafemi Olaseni Joshua, urodzony w Watford, na przedmieściach Londynu. Kiedyś młody, zdolny piłkarz i sprinter biegający 100 metrów grubo poniżej 11 sekund, który za sprawą kuzyna trenującego boks w wieku 18 lat po raz pierwszy włożył rękawice. I mimo że sukcesy przyszły szybko, nie opuszczały go wątpliwości, czy to był właściwy wybór. – Wciąż mam mentalność tego słabszego – powiedział w jednym z ostatnich wywiadów dla brytyjskich mediów. – Wciąż jestem tym 14-letnim dzieckiem głodnym świata, starającym się znaleźć właściwą drogę na całe życie. Czuję się jak tamten chłopak, który wciąż próbuje. Joshua opowiada też o starym drzewie, które rosło obok rodzinnego domu w Watford. Gdy był dzieckiem, wciąż się nim zachwycał, sądził, że tak wielkie, tak potężne drzewa mogą rosnąć tylko w Amazonii. Pewnego dnia wspiął się na sam szczyt i później szukał już innych celów. Chłopak z Watford to przeciwieństwo innego brytyjskiego mistrza wagi ciężkiej, Tysona Fury, człowieka, który wiecznie mówi o ciemnych stronach życia, swojej depresji i kiedy tylko może, łamie obowiązujące reguły. Dziś mierzący 206 cm i ważący dobrze ponad 150 kg Fury mistrzem wprawdzie nie jest, bo pasy należące do niego po pokonaniu Kliczki zostały mu odebrane, ale zapewne kiedyś wróci i wtedy jego walka z Joshuą pobije wszelkie finansowe rekordy. Na razie Fury zadowala się rolą prowokatora ustawicznie szydzącego z innych, ale i z siebie. Anthony Joshua jest zupełnie inny: grzeczny, zawsze uśmiechnięty, życzliwie nastawiony do ludzi. A przy tym to modelowy atleta, jakby na zamówienie współczesnego marketingu wyrzeźbiony dłutem artysty. Taki wizerunek poparty złotym medalem igrzysk w Londynie i tytułem zawodowego mistrza świata wagi ciężkiej sprzedaje się znakomicie. Świat boksu długo czekał na kogoś takiego. A on przebył w błyskawicznym tempie długą drogę do sławy i odleciał już w finansowy kosmos. Elegancko ubrany, wygląda na koszykarza, gdy zostawi garnitur i wejdzie do ringu, widzimy modelowego atletę. Prawie dwa metry wzrostu (198 cm), 112 kg samych mięśni, dynamika w każdym ruchu, a wszystko to wsparte nietuzinkową osobowością, robi piorunujące wrażenie. Twórcza złość Nigel Currie, angielski spec od sportowego marketingu, mówi, że potencjał rynkowy mistrza pięści jest gigantyczny, już dziś można postawić go na równi z Davidem Beckhamem czy mistrzem F1 Lewisem Hamiltonem. Ale jeśli Joshua utrzyma się na szczycie przez kilka najbliższych lat i dalej będzie wygrywał, to może wznieść się jeszcze wyżej. Na razie Joshua nokautuje rywali z łatwością, jego szybkość i dynamika sprawiają, że jest nie do zatrzymania. Ale Władymir Kliczko, choć znacznie starszy, prezentuje się równie atrakcyjnie, on też jest posągowym atletą i podobnie jak Joshua nie znosi śmieciowego gadania, nie obraża swoich rywali. Wygląda bardziej na czterdziestoletniego biznesmena niż na kogoś, kto za chwilę wyjdzie do ringu, by stoczyć twardy pojedynek o mistrzowskie pasy. Anthony nie miał starszego brata, na którego mógł zawsze liczyć, tak jak Władymir na Witalija. Nie miał ojca generała, który zapewniał rodzinie godziwy byt, nawet jeśli mówimy o komunistycznym Kraju Rad, a nie o kosmopolitycznym Londynie, gdzie dorastał syn nigeryjskich emigrantów. W jednym z wywiadów mówił o wczesnej młodości, którą spędził na ulicy w Watford, o codziennej nudzie, która takich jak on chłopaków popychała do drobnych przestępstw. – Właśnie skończyliśmy szkołę i nie mogliśmy dostać pracy. Byliśmy znudzeni otaczającą nas rzeczywistością. A co robią młodzi znudzeni mężczyźni? Wkraczają w twórczą złość – tłumaczył angielskiemu dziennikarzowi. I choć z przyjaciółmi próbował kariery muzycznej z grupą garażową (można ponoć w sieci znaleźć jeszcze wideo z ich muzyką), choć dość szybko uświadomił sobie, że bycie drobnym przestępcą nie jest najlepszym sposobem na życie, to potknięć zanotował sporo. W 2009 roku został aresztowany za bójki i inne szalone rzeczy, jak je teraz nazywa, i przez rok chodził z elektroniczną opaską na nodze. – To był okres, kiedy mogłem wreszcie uporządkować moje życie. Musiałem być w domu o ósmej wieczorem, czytałem dużo książek, wzorem starych mistrzów, takich jak Joe Louis, Mike Tyson czy Bernard Hopkins, którzy sami się dokształcali. Problemy jednak nie zniknęły. Kilka razy znaleziono przy nim marihuanę, ale jakoś mu się upiekło. Dopiero w marcu 2010 roku wpadł na dobre. Zaczęło się niewinnie, zatrzymano go za zbyt szybką jazdę w Colindale, w północnym Londynie i podczas rutynowej kontroli znaleziono w jego mercedesie, a konkretnie w sportowej torbie, osiem uncji konopi. Zawieszono go wtedy w prawach członka drużyny GB (Great Britain) przygotowującej się do igrzysk w Londynie. Niewiele brakowało, by obejrzał je w telewizji, a być może siedziałby nawet w więziennej celi, gdyż groziło mu dziesięć lat odsiadki w przypadku udowodnienia, że był dilerem. – Właśnie wtedy zdałem sobie sprawę – wspomina Joshua – że albo będę walczył na ulicy i wpadnę w naprawdę grube tarapaty, albo zacznę walczyć na ringu i tam będę zarabiał uczciwie grube pieniądze. To był moment zwrotny w jego życiu, widać prywatny anioł stróż nad nim czuwał. Skazano go tylko na 100 godzin prac społecznych w ciągu roku, gdyż uznano, że młody człowiek, a przy tym zdolny sportowiec, powinien dostać jeszcze jedną szansę. W czasach, kiedy mocno rozrabiał, jeździli z kumplami po mieście, oglądali piękne domy i marzyli: kiedyś, gdy już będę miał pieniądze, taki kupię, a może ten? Dziś do takich domów jak tamte jest zapraszany, ale już dawno zrozumiał, że pieniądze to nie wszystko. Ostatnio był na rancho przyjaciela swojego promotora, Eddiego Hearna, w ogrodzie stał helikopter. Kiedyś byłby tym zafascynowany, teraz tylko spojrzał, nic więcej. Pamięta, jak trafił po raz pierwszy do narodowej drużyny, GB Boxing Team. Cztery treningi dziennie, porządek, trenerzy dbający o każdy szczegół. Przypomniały mu się inne obrazki. Wchodzi do sali, trener wita go z cygaretką w zębach, z komórką przy uchu i rzuca zniecierpliwionym głosem, by poobijał trochę bokserski worek. Czuł się wtedy nikim. Na każdym kroku, w każdym wywiadzie, a udziela ich sporo, mówi o roli, jaką odegrała w jego życiu matka Yeta Odusanya, Nigeryjka z krwi i kości. To ona do dziś jest najskuteczniejszym bezpiecznikiem. To z nią prowadzi najważniejsze rozmowy, to ją prosi o wsparcie, kiedy go potrzebuje. – Biologicznego ojca nie ma z nami od dawna, mama wychowała mnie i siostrę, to ona troszczyła się o wszystko i wiele przy tym przeszła – opowiada. Mamy nie będzie Drugi ważny bezpiecznik to boks, a właściwie świadomość, co ze sobą niesie. Dziś Anthony już wie, że ten sport może szybko zabrać wszystko, co wcześniej dał, że każda walka może być ostatnią. Anthony dobrze znał Nicka Blackwella, który po walce z Chrisem Eubankiem Jr. długo leżał w śpiączce. Nick był odważny, zbyt odważny, i zapłacił za to wysoką cenę. Anthony uwielbiał walki Floyda Mayweathera Jr., który zawsze dbał o własne zdrowie, ale jego idolem jest i zawsze będzie nieżyjący już Muhammad Ali. Podziwiał go za to, co robił w ringu i kim był poza nim. Od niedawna jest ojcem małego Josepha. Chłopak rośnie jak na drożdżach, a on jest przy nim szczęśliwy. Na pytanie, czy zmienił pieluchy choć raz, przyznaje, że wielokrotnie, ale w kuchni już siebie nie widzi. To miejsce dla kobiety. – Pochodzę z nigeryjskiej rodziny, w Nigerii spędziłem kilka młodzieńczych lat, taka jest nasza kultura – mówi. Zapytany, czego się boi, szybko odpowiada: – Po pierwsze tego, że mógłbym stracić wszystko, na co ciężko zapracowałem i nie potrafiłbym zapewnić przyszłości swojemu dziecku, a po drugie, urazu mózgu, które w boksie nie są niczym wyjątkowym. – Wiem, że jeśli nie będę o siebie dbać, to kiedyś mogę bełkotać i połykać słowa, mówić tak, że nie będą mnie rozumieć. I właśnie to mnie najbardziej przeraża. Nie myślę o tym, że mogę zginąć w ringu, bo jeśli się tego boisz, to lepiej jak najszybciej się wycofać i poszukać innego zajęcia. Nie ma chyba nic gorszego niż to, że ogarnia cię strach, że za chwilę zaczniesz się bać. Spotkałem już takich, co się tak boją. Kiedy zaczynał, osiem lat temu, nikt w niego nie wierzył. – Ale ja to zrobiłem – mówił Joshua, gdy schodził ze złotym medalem z olimpijskiego podium. – Anthony to zły chłopiec, który się zmienił i jest dziś wzorem dla młodych ludzi. Kiedyś w jego życiu liczyły się tylko kluby, dziewczyny, zabawa. A przy tym rozróby i narkotyki. Gdyby nie boks, byłby nikim, takie są fakty – potwierdza jego promotor Eddie Hearn, który podpisał kontrakt z Joshuą prawie rok po igrzyskach. Dopiął swego, jest dziś jedną z największych gwiazd brytyjskiego sportu. A to przecież dopiero początek drogi, której uwieńczeniem ma być pierwsze w historii zawodowego boksu miliardowe saldo na koncie. Nikt tego przed nim nie dokonał, nawet Floyd Mayweather Jr. – Ale ja to zrobię! – obiecuje szeroko się uśmiechając. – A ja mu w tym przeszkodzę i w sobotę, przed jego publicznością, w jego mieście, na Wembley, go pokonam – zaczepnie odpowiada Kliczko. Yeta Odusanya tej walki nie zobaczy, syn zabronił. Zadzwoni do niej, dopiero jak będzie po wszystkim. Przy ringu usiądzie za to ojciec, Robert, z którym Anthony dziś utrzymuje dobre stosunki. Władymir Kliczko też nie będzie osamotniony. Jak zawsze wspierać go będzie starszy brat Witalij, który tradycyjnie stanie w jego narożniku. Ale czy tym razem pomoże, czy we dwóch dadzą radę temu, który ma zmienić królewską bokserską kategorię na lata? PLUS MINUS Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”: tel. 800 12 01 95
W mediach pojawiły się dziś niepokojące wieści na temat jednego z bohaterów popularnego programu „Chłopaki do wzięcia”. Zobaczcie, co przydarzyło się w życiu Marcina Flisa i jego taty – Pana Stanisława. Uczestnik “Chłopaków do wzięcia” walczy o życie! Leży pod respiratorem! „Chlopaki do wzięcia” to program typu reality-show, który od momentu premiery cieszy
For faster navigation, this Iframe is preloading the Wikiwand page for Chłopaki do wzięcia (film). Connected to: {{:: Z Wikipedii, wolnej encyklopedii Chłopaki do wzięciaDate and Switch Gatunek komedia Rok produkcji 2014 Data premiery 14 lutego 2014 Kraj produkcji Stany Zjednoczone Język angielski, hiszpański Czas trwania 91 minut Reżyseria Chris Nelson Scenariusz Alan Yang Główne role Nicholas Braun, Hunter Cope, Dakota Johnson, Zach Cregger, Megan Mullally Muzyka Eric D. Johnson Zdjęcia David Robert Jones Scenografia Geoff Wallace Kostiumy Maria Livingstone Montaż Tia Nolan, Akiko Iwakawa-Grieve Produkcja David Blackman, Laurence Mark, Jai Stefan, Alan Yang (wyk.) Wytwórnia Dude Productions, Laurence Mark Productions Dystrybucja Lionsgate Chłopaki do wzięcia (tytuł oryg. Date and Switch) – amerykański film komediowy z 2014 roku w reżyserii Chrisa Nelsona. Koncentruje się wokół losów dwojga licealistów, z których jeden okazuje się homoseksualistą. W filmie w rolach głównych wystąpili Hunter Cope, Nicholas Braun, Dakota Johnson i Zach Cregger. Światowa premiera projektu odbyła się 14 lutego 2014[1]. 14 lipca tego roku obraz zaprezentowano widzom niemieckiego festiwalu Filmreihe homochrom[1]. Odbiór filmu przez krytyków był mieszany, lecz skłaniał się ku pozytywnemu[2]. Opis fabuły Michael i Matty są uczniami ostatniej klasy liceum. Jeszcze przed balem maturalnym chcą zasmakować, czym jest seks. Obaj mają jednak kłopoty w nawiązywaniu relacji damsko-męskich. Nieoczekiwanie Matty wyznaje koledze, że jest homoseksualistą. Michael jest zaskoczony − jego najlepszy przyjaciel nie wpisuje się w stereotyp geja. Akceptuje Matty'ego, zabiera go do klubów LGBT, stara się pokrzepić w nim odwagę. Przy okazji coraz więcej uwagi poświęca jego byłej dziewczynie, Em. Wkrótce Matty poznaje przystojnego i męskiego Grega − fana wrestlingu, ujawnionego homoseksualistę. Obsada Nicholas Braun − Michael Hunter Cope − Matty Dakota Johnson − Em Zach Cregger − Greg Megan Mullally − Patricia Gary Cole − Dwayne Nick Offerman − Terry Sarah Hyland − Ava Brian Geraghty − Lars Larry Wilmore − pan Vernon Adam DiMarco − Jared Ray Santiago − Salvador Aziz Ansari − Marcus Dreama Walker − Nicole (niewymieniona w czołówce) Produkcja Scenariusz filmu Alan Yang zaczął pisać już w 2009 roku, pod roboczym tytułem Gay Dude[3][4]. Skrypt znalazł się na liście najlepszych niezmaterializowanych scenariuszy roku[5]. Firma Lionsgate podjęła się realizacji projektu w ramach umowy, wedle której jej zarządcy kręcili filmy "mikrobudżetowe", niekosztujące więcej niż dwa miliony dolarów.[6] Zdjęcia do filmu ruszyły w sierpniu 2011 roku w Maple Ridge w Kanadzie[7]. O jedną z ról pierwszoplanowych ubiegał się aktor Christopher Mintz-Plasse, przyjaciel Huntera Cope'a[8]. Cope określił film jako wartościowy, pomagający w łamaniu negatywnych stereotypów, "niebędący częścią kina queerowego, a jednak przyczyniający się do zmian w postrzeganiu społeczności LGBT"[8]. Recenzje Odbiór filmu przez krytyków był mieszany, lecz skłaniał się ku pozytywnemu[2]. W recenzji dla pisma The New York Times Jeannette Catsoulis chwaliła obraz za "szczery humor" i "zwycięskie kreacje aktorskie" oraz za zabawę formułą, jakiej podjął się reżyser[2]. Przypisy ↑ a b "Date and Switch (2014) − Release Info". (ang.) [dostęp 2016-08-23]. ↑ a b c "Date and Switch (2014) − Critic Reviews". (ang.) [dostęp 2016-08-23]. ↑ Corcoran, Monica (2009-07-28). "Alan Yang: 10 Screenwriters to Watch". (ang.) [dostęp 2016-08-23]. ↑ Kramer, Gary M. (2014-02-11). "Straight Eye For The Queer Guy: On Chris Nelson’s 'Date and Switch'". (ang.) [dostęp 2016-08-23]. ↑ "Gay Dude". scriptshadow. 2011-04-04. (ang.) [dostęp 2016-08-23]. ↑ "Lions Gate Entertainment gives Vancouver a share of its low-budget success story". 2011-03-30. (ang.) [dostęp 2016-08-23]. ↑ Jagernauth, Kevin (2011-08-12). "Ron & Tammy From 'Parks And Recreation' Join 'Gay Dude'". (ang.) [dostęp 2016-08-23]. ↑ a b "Hunter Cope on His Breakout Gay Role Opposite Dakota Johnson in ‘Date and Switch’". 2014-02-14. (ang.) [dostęp 2016-08-23]. Linki zewnętrzne Chłopaki do wzięcia w bazie IMDb (ang.) Chłopaki do wzięcia w bazie FilmwebKategorie: Amerykańskie filmy komedioweAmerykańskie filmy o nastolatkachAmerykańskie filmy z 2014 rokuFilmy komediowe o tematyce LGBTFilmy kręcone w KanadzieFilmy wytwórni Lionsgate {{bottomLinkPreText}} {{bottomLinkText}} This page is based on a Wikipedia article written by contributors (read/edit). Text is available under the CC BY-SA license; additional terms may apply. Images, videos and audio are available under their respective licenses. Chłopaki do wzięcia (film) {{ of {{ Date: {{ || 'Unknown'}} Date: {{( | date:'mediumDate') || 'Unknown'}} Credit: Uploaded by: {{ on {{ | date:'mediumDate'}} License: {{ || || || 'Unknown'}} License: {{ || || || 'Unknown'}} View file on Wikipedia Thanks for reporting this video! ✕ This article was just edited, click to reload Please click Add in the dialog above Please click Allow in the top-left corner, then click Install Now in the dialog Please click Open in the download dialog, then click Install Please click the "Downloads" icon in the Safari toolbar, open the first download in the list, then click Install {{::$ {{:: {{:: - {{:: Follow Us Don't forget to rate us
Bez wątpienia jednym z najważniejszych wydarzeń w historii "Chłopaków do wzięcia" był ślub Jarusia, który jest jednym z najpopularniejszych uczestników słynnego programu. Jeszcze niedawno widzowie cieszyli się szczęściem uczestnika, któremu po latach starań w końcu udało się odnaleźć miłość.
Program TV Stacje Magazyn serial dokumentalny Polska 2018, 25 min Napoleon pozostał we wspomnieniach. Aneta zostawiła Jarusia. Robert, 38-letni mieszkaniec Podkarpacia ma wielką pasję w życiu - taniec. Grzegorz zwany "Pączusiem" chciałby wreszcie zaśpiewać dla swojej dziewczyny. Dawid miał dziewczynę, pracę, prawo jazdy i samochód. Wszystko jednak zniknęło. Brak powtórek w najbliższym czasie Co myślisz o tym artykule? Skomentuj! Komentujcie na Facebooku i Twitterze. Wasze zdanie jest dla nas bardzo ważne, dlatego czekamy również na Wasze listy. Już wiele razy nas zainspirowały. Najciekawsze zamieścimy w serwisie. Znajdziecie je tutaj.
Kadr z ,,Chłopaków do wzięcia". "Chłopaki do wzięcia" to polski program dokumentalny, którego celem jest przybliżenie sylwetek samotnych mężczyzn mieszkających we wsiach bądź małych miejscowościach. W wyniku wielu przeciwności losu życie chłopaków nie ułożyło się tak, jakby sami tego oczekiwali. Wioski i małe mieściny z
Pozostałe ogłoszenia Znaleziono 38 237 ogłoszeń Znaleziono 38 237 ogłoszeń Twoje ogłoszenie na górze listy? Wyróżnij! Aza- pomeranianka :) czarna kulka Psy rasowe » Szpic miniaturowy 4 500 zł Sobin dzisiaj 16:28 Amstaff, American Staffordshire Terrier, suczka Roxa Psy rasowe » Amstaff 3 000 zł Wyszków dzisiaj 16:28 Amstaff Amstaf American Staffordshire Terrier Blue Błękitne szczenięta Psy rasowe » Amstaff 1 200 zł Śmigiel dzisiaj 16:28 Presa canario, dogo canario FCI Psy rasowe » Dogo canario 6 000 zł Skarżysko-Kamienna dzisiaj 16:27 szczeniaki kundelki 6 miesięcy Psy » Psy do adopcji Za darmo Sierakówek dzisiaj 16:27 Owczarek niemiecki owczarki niemieckie Psy rasowe » Owczarek 1 500 zł Do negocjacji Nowy Sącz dzisiaj 16:26 Chihuahua szczenięta malutkie Psy rasowe » Chihuahua 3 000 zł Wrzosowa dzisiaj 16:26 Golden Retriever Dostępne Cudowne Szczeniaki Rezerwacja Psy rasowe » Golden retriever 2 299 zł Tarnów dzisiaj 16:26 Greta - psinka z Ukrainy szuka domku! Psy » Psy do adopcji Za darmo Świnoujście dzisiaj 16:26 Jamajka do adopcji! Psy » Psy do adopcji Za darmo Świdnica dzisiaj 16:25 Urocze szczeniaki z rodowodem maltańczyk Psy rasowe » Maltańczyk 1 900 zł Limanowa dzisiaj 16:25 Mała, przyjazna sunia szuka domu!! Psy » Psy do adopcji Za darmo Grudziądz dzisiaj 16:24 Buldog Angielski Psy rasowe » Buldog 1 000 zł Łódź, Bałuty dzisiaj 16:24 Owczarek podhalański FCI zkwp Psy rasowe » Owczarek 2 100 zł Lechów dzisiaj 16:24 Owczarek podhalański z rodowodem Psy rasowe » Owczarek 790 zł Radom dzisiaj 16:23 Ekwador czeka na domek! Psy » Psy do adopcji Za darmo Świdnica dzisiaj 16:23 Biały Owczarek Szwajcarski ZKwP / FCI - Zapowiedź Lipiec 2022 Psy rasowe » Owczarek 5 000 zł Obryta dzisiaj 16:23 Beagle - szczenięta suczki Psy rasowe » Beagle 1 000 zł Buk dzisiaj 16:23 Lagotto Romagnolo - szczenięta ZKwP/FCI Psy rasowe » Pozostałe rasy 3 500 zł Nadarzyn dzisiaj 16:22 Szpic miniaturowy Psy rasowe » Szpic miniaturowy 2 800 zł Do negocjacji Syców dzisiaj 16:22 Owczarek Niemiecki Psy » Psy do adopcji Za darmo Koło dzisiaj 16:22 Oddam szczeniaka Psy » Psy do adopcji Za darmo Ćwiklice dzisiaj 16:21 Biały Owczarek Szwajcarski ZKwP / FCI - DOSTĘPNY SAMIEC Psy rasowe » Owczarek 4 500 zł Do negocjacji Obryta dzisiaj 16:21 Maltańczyk szczenięta gotowe do odbioru Psy rasowe » Maltańczyk 2 300 zł Zegrze dzisiaj 16:21 Maroko szuka domku! Psy » Psy do adopcji Za darmo Świdnica dzisiaj 16:21 Maltańczyk Chłopak z rodow,3mce, Psy rasowe » Maltańczyk 2 200 zł Legnica dzisiaj 16:21 Rudzia szuka domu! Psy » Psy do adopcji Za darmo Grudziądz dzisiaj 16:21 Śliczne Księżniczki Beagle tricolor Psy rasowe » Beagle 1 100 zł Częstochowa, Wyczerpy - Aniołów dzisiaj 16:20 American Bully xxl Psy rasowe » Pozostałe rasy 15 zł Sokolniki Las dzisiaj 16:20 Samoyed szczenięta gotowe do odbioru Psy rasowe » Pozostałe rasy 5 500 zł Częstochowa, Zawodzie - Dąbie dzisiaj 16:20 Polski Owczarek Podhalański - Szczenięta (Butorowy Wierch FCI) Psy rasowe » Owczarek 4 000 zł Kościelisko dzisiaj 16:20 York shire terier Psy rasowe » York 2 500 zł Niemcza dzisiaj 16:20 Oddam za darmo psa Psy » Psy do adopcji Za darmo Tychy dzisiaj 16:19 Szczeniaki rasy Rottwailer Psy rasowe » Rottweiler 1 300 zł Barlinek dzisiaj 16:19 Boliwia do pokochania! Psy » Psy do adopcji Za darmo Świdnica dzisiaj 16:19 Szpic miniaturowy pomeranian Psy rasowe » Szpic miniaturowy 2 300 zł Do negocjacji Szadek dzisiaj 16:18 Piękne szczeniaki Foksterier szorstkowłosy Psy » Psy do adopcji Za darmo Strzyżów dzisiaj 16:18 Rottweiler szczenięta Psy rasowe » Rottweiler 1 000 zł Krotoszyn dzisiaj 16:17 Ciszek - od Wojtyszek cudem uratowany Psy » Psy do adopcji Za darmo Warszawa, Ursus dzisiaj 16:17
Robert ‘Tancerz’ Chłopaki do wzięcia. Robert ‘Tancerz’ z żoną Zuzanna Robert ‘Tancerz’, Zuzia – ‘Chłopaki do wzięcia’ Odkąd na jaw wyszło rozstanie Zuzi i Roberta “Tancerza” z “Chłopaków do wzięcia”, uczestnik zdążył już kilka razy obrazić żonę publicznie.
Panorama Magazine Issue 290Published on Mar 21, 2013news, newspaper, panorama magazinePanorama Magazine
. 1bm9zeu15p.pages.dev/4691bm9zeu15p.pages.dev/2521bm9zeu15p.pages.dev/2851bm9zeu15p.pages.dev/4291bm9zeu15p.pages.dev/7341bm9zeu15p.pages.dev/9141bm9zeu15p.pages.dev/6051bm9zeu15p.pages.dev/8751bm9zeu15p.pages.dev/3631bm9zeu15p.pages.dev/51bm9zeu15p.pages.dev/101bm9zeu15p.pages.dev/2471bm9zeu15p.pages.dev/8681bm9zeu15p.pages.dev/791bm9zeu15p.pages.dev/512
chłopaki do wzięcia robert z podkarpacia